Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2009, 13:23   #39
Zielin
 
Zielin's Avatar
 
Reputacja: 1 Zielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwu
Przez całą lekcję profesor Sprout pokazywała im różne magiczne rośliny i opowiadała o nich całej klasie. Dzięki jej wyjaśnieniom poznali kilka ważniejszych właściwości niektórych potocznie spotykanych ziół i roślin, jak wanilia. Pod koniec lekcji, dosłownie na pięć minut przed dzwonkiem, zaczęła wprowadzać pierwszoroczniaków w plan zajęć na obecny rok.

Mathew'owi niezbyt widziała się rola ogrodnika i zabawa w pielęgnacje kwiatków, ale nie narzekał. Był szczęśliwy. ucieszony samym faktem, że udało mu się dostać do upragnionej szkoły.
Dzwonek zadzwonił, obwieszczając koniec zajęć w szklarni, która powoli już robiła się nie do wytrzymania z powodu woni nawozu i emanującego ciepła. Świeciło słońce, a niebo było prawie bezchmurne, więc było duszno.
Wszyscy z radością powitali świeże, jesienne powietrze wdzierające się przez otwierane drzwi. W chwilę później wszyscy rozeszli się w poszukiwaniu klas.

* * * * *

Z tego co zdołał się zorientować Mathew, razem z Teegan i grupką Krukonów mieli mieć teraz Zaklęcia. Nie zajęło im to wiele czasu, a już przybyli pod klasę. Spotkali pod nią Gryfonów, wyraźnie oczekujących na otwarcie dębowych drzwi. Po przybyciu Krukonów te skrzypnęły lekko, i otwarły się na oścież. Za nimi nikogo jednak nie było. Wtem cienki głosik spod biurka oznajmił
- Proszę wejść, śmiało! Zajęcia czas zacząć!

Jak się okazało, właścicielem głosiku był niski profesor. Przedstawił się jako Filius Flitwick. Krukoni znali go z Wielkiej Sali, kiedy to musieli nachylać się do niego po odebranie swoich planów zajęć. Mathew już wtedy rozpoznał w nim domieszkę goblina.
Aby należycie skupić na sobie ich uwagę, potrzebował stosu książek na stołku. Po krótkich wyjaśnieniach odnośnie planu i wprowadzeniu do dzisiejszej dwugodzinnej lekcji, zaczęli ćwiczyć wymawianie zaklęcia lewitacji.
Po dwóch godzinach można było stwierdzić, że Gryfoni i Krukoni opanowali , przynajmniej w stopniu podstawowym zaklęcie „Wingardium Leviosa”. Nie obyło się też bez przechwałek ze strony panny Granger, której udało się to za pierwszym podejściem, ani tez od osmalonych twarzy, okopconych brwi i spalonych piór przy nieudanych "eksperymentach".

* * * * *

Godzina 12.30 obwieszcza rozpoczęcie obiadu. Pierwszoroczniacy zasiadając przy stołach, z zawzięciem rozmawiali o dniu dzisiejszym, jedząc obiad. Ekscytacja wprost tryskała z rozradowanych twarzy.

Stoły zastawione były kilkoma rożnymi potrawami, których Mathew na oczy nie widział, kilkoma iście restauracyjnymi daniami i kilkoma niczym z domowej kuchni. Nie było tego tyle co na rozpoczęciu, ale smak był równie dobry. Półmiski i talerze wydawały się ciągle napełniać, by nikomu nic nie brakowało.

Trwało to tak długo, aż każdy skończył swój kawałek deseru. Ulubione ciasto, szarlotka, smakowało tak, jakby robione było wedle przepisu jego babci. Odpłynął na chwilę we wspomnieniach o rodzinnym domu, który przecież tak niedawno opuścił. Ocknąwszy się, zauważył że talerze lśnią czystością, jakby były świeżo umyte i wytarte.

Gdy wszyscy napełnili brzuchy, musieli wrócić do zajęć szkolnych.
Jak wynikało z planu była to dla nich ostatnia lekcja na dziś. Ravenclav wraz ze Slytherinem mieli mieć Obronę przed Czarną Magią.

* * * * *

Profesor Quirrel był nieco dziwny. Miał bladą twarz, a młode rysy twarzy dawno wytarte zostały przez, najwidoczniej liczne w jego życiu, stresy codzienności. Nosił wielki, fioletowy turban na głowie. Emanował nieznośnym zapachem czosnku. Jak wyjaśnił później któryś z jego kolegów, podobno dla odstraszenia pewnego wampira spotkanego w Rumunii.

-W-w-wit-tajcie – powitał ich wchodząc do Sali, zaciemnionej i śmierdzącej czosnkiem. – Będzie-e-emy uczyć s-i-i-ię jak chronić sie-e-ebie przed Cza-arną Ma-a-agią.
Później mniej więcej opowiedział czym jest Czarna Magia i czego będą się uczyć w tym roku, a następnie zniknął na zapleczu Sali i wrócił kilka minut przed dzwonkiem. Ponaglany oczekiwaniem kilkuset uczniów, upragniony odgłos wydał się czymś, na co czekało wiele osób. Wizyta w tak wspaniałym miejscu nie mogła równać się z wrodzoną niechęcią do dłuższej nauki.

* * * * *

Ciesząc się wolnym czasem Mathew poszedł zwiedzać zamek. Kilka razy miał wrażenie, że się zgubił, ale dzięki portretom i duchom odnajdywał drogę. Szybko wrócił do wieży, odgadł łatwą w jego mniemaniu zagadkę i wszedł do pokoju.
Pokój do połowy zapełniony był przez uczniów. Część siedziała w wygodnych fotelach, reszta gnieździła się w grupkach przy zastawionych książkami stolikach.

Mathew został gestem przywołany przez Hannę Abbot. Był tam też Terry Boot i Anthony Goldstein, a także kilka znanych mu tylko z twarzy pierwszorocznych dziewcząt. W grupie szybko uwinęli się z zadaną pracą domową. Na szczęście nie mieli wiele zadane. Resztę czasu wolnego, aż do późnego wieczora, spędzili na pogawędkach o dzisiejszej nauce, i graniu w szachy czarodziejów.

* * * * *

Zegar obwieścił godzinę dziesiątą wieczór. Mathew pożegnał się z dziewczynami, które zebrały się i poszły już do pokoju. W chwilę potem razem z resztą kolegów także udał się do dormitorium.
Magiczna cisza potęgowała senność. Chłopak wkrótce potem zapadł w lekki sen...
 
__________________
Powiało nudą w domu...Czy może powróciło natchnienie? Znalazł się stracony czas? Jakaś nagła zmiana w życiu?
A może jeszcze coś innego?

<Wielki comeback?>

Ostatnio edytowane przez Zielin : 08-07-2009 o 13:25.
Zielin jest offline