- To jakiś chory żart?! - krzyknął Ambroży i złapał za szmaty Piotra Fronczewskiego. Jego adwersarz powoli oderwał od siebie klexowe łapska.
- To żaden żart, Ambroży - pokiwał smutno głową - Jesteśmy jednością... Niczym Jing i Jang...
- Ku[rde], weź ty spójrz ile ja mam włosów, a ile ty! Nie możemy być tą samą osobą!
- Natura zawsze wyrównuje nierówności... Spójrz w swoje majtki, a w moje!
Klex, mając w pamięci jego miłosne porażki, które prześladowały go przez całe gimnazjum i szkołę średnią, dopóki nie kupił sobie czerwonego Porsche, zamilkł spuszczając główkę. Piotr trafił w czułe miejsce; dosłownie.
- Dobra, później dacie se buziaczki - Bartłomiej przerwał rodzinne spotkanie - Teraz problemy mamy - tu wskazał chomiczym łbem na otaczających ich Mechaspartan. Ci ostatni stąpali z nogi na nogę szeleszcząc zbrojami i patrząc na bohaterów spode łba.
- Widzicie sami, że zwyciężyłem! - zapluł się tymczasem karzeł w sreberku na łbie, wykorzystując chwilę nieuwagi zgromadzonych - Dzięki mojemu Wunderwaffe cały świat legnie u mych stóp!
Bohaterowie spojrzeli na przedziwną maszynę stojącą za Elektronikiem. Urządzenie przypominające z wyglądu kombajn "Bizon" sypało iskrami, brzęczało i śmierdziało pod niebiosa zbukiem. Pośrodku, ozdobione mazakami stały drewniane drzwi od obory.
- Znowu żeś po złomie chodził stary dziadzie i se coś ubzdurałeś - Klex podsumował widok.
- Nic se nie ubzdurałem! - wrzasnął Elektronik - Oto brama prowadząca do innych światów! Światów równoległych, gdzie moje siły już dawno zwyciężyły!
- Ale czapkę masz w dalszym ciągu ch[ińską] - zripostował Filonek.
- Bezczelny! Wezmę zaraz szczotę od klopa, wyskrobię Cię ze skorupy i zrobię se z niej popielniczkę! A żółwia wrzucę do rosołu!
Filonkowi przypomniały się traumatyczne wspomnienia. Do dzisiaj pamiętał, jak rozdzielali go z mamusią w sklepie zoologicznym. Pamiętał, że zanim wrzucili ją do wrzącego gara, powiedziała:
"Z wielką siłą wiąże się wielka odpowiedzialność."
Filonek wprawdzie nie wiedział dokładnie co to miało znaczyć ( a już szczególnie w kontekście wylądowania w garze z wrzącą wodą) ale chciał się tym cytatem podzielić z zebranymi. Elektronik jednak znudził się już ich towarzystwem.
- Leonidasie! - powiedział - Zabierz ich do piwnicy i tam ich rozstrzelaj, bo mi tutaj pofarbują posadzkę, a kładłem przecież tydzień temu. A Klexa mi zostaw, zabawię się z nim osobiście.
Mechaspartanie prowadzili ich ciemnym korytarzem w dół Cytadeli Elektronika.
- A tak w ogóle, to skąd żeście się tu wzięli, do ku[rtyzan]y nędzy?! - zafrasował się Filonek. Pamiętał przecież jak razem byli w Valhalli...
- W moim wymiarze... - zaczął Leonidas - Grecy wygrali pod Termopilami i stworzyli SkyNet. Miał ich bronić przed Persją. SkyNet uzyskał jednak samoświadomość dwudziestego lipca tysiąc trzysta dwudziestego roku. W krótkim czasie eksterminował niemal wszystkie formy biologiczne. Niewielka grupa ludzi, zwana La Resistance postanowiła mu się sprzeciwić. W tym celu złapała kilka maszyn i przeprogramowała je, by służyły jej sprawie. Nie wpadli jednak na to, że te kilka maszyn może się wyrwać spod ich władzy, dzięki luce w Internet Explorerze.
- Znaczy co, że zjebanego Windowsa macie? - zainteresował się Bartłomiej. Od młodzieńczych lat był linuksiarzem i niejedną ustawkę stoczył, by chronić honoru pingwinka.
- A widziałeś jakiegoś nie zjebanego? - żachnął się Filonek - Dwie rzeczy są pewne: prawa wszechświata i ch[oinkow]ość Windowsa.
- Jest tylko jeden Bóg - Leonidas odmawiał słowa mantry - A imię jego to Gates. Walczymy w jego chwale i dla niego polegniemy w dniu wniebospalenia na Górze Microsoftu.
- Microsoftu, powiadasz... - Jezus zakradł się za jego plecy i włożył mu w gniazdo kabel USB od swojego IPoda.
- Kur[czak], Jezus, skąd ty masz mojego uczciwie zajebanego Ipoda?! - krzyknął Bartłomiej.
- Otóż, kiedy ty w pieluchy srałeś, to ja już z Barabaszem opier[niczałem] pół Jerozolimy. Więc nie ucz ojca dzieci robić - Jezus uniósł się dumą.
- Dobra, skończcie pierd[dzie]lić - szepnął głośno Filonek - Jezus, wykończ tego palanta.
- Ok, skasuje mu rundll i wrzucę trochę adwaru. Zobaczymy jak sobie poradzą.
Jezus wykonał operację niezwykle sprawnie. Zbyt sprawnie. Filonek zmrużył oczy - zdaje się, że domyślał się już, kto przysyła mu na komórkę spam z ofertą powiększenia skorupy. Oczy Leonidasa rozbłysły tymczasem czerwienią. Z uniesioną bronią zwrócił się do swoich Mechatowarzyszy.
- Niewierni! - wrzasnął do nich - Wasze procesory pójdą smażyć się w pingach piekielnych! Miast w Billa Gatesa, wyznajecie wiarę w złoczyńcę, szatana Lorda Linuxa!
To mówiąc, rzucił się na nich, strzelając iskrami z pyska.
- Dobra, chodu póki się napier[nicza]ją - mruknął Filonek.
Tymczasem w sali tronowej Elektronika trwała mordercza walka.
- Piotrze, wykończ tego pasożyta - rozkazał Fronczewskiemu pajac w srebrnym wdzianku.
- Tak, milordzie - Piotr zgiął kark w służebnym ukłonie - Gotuj się na śmierć, Klex!
Fronczewski podskoczył pod sufit i złożył palce w magicznym geście Pay-Hiv-O, ciemnej strony beretu.
Klex odpowiedział złożeniem rąk w obronnym geście dżutsu, magicznej technice szkoły Ninja Kyoto Aramaki.
- Gdzie się tego nauczyłeś?! - zapytał się Klexa zszokowany sobowtór.
- Pierd[zie]liłem studia...
- No i po ch[olerę] mi były dwa doktoraty, jak byle ch[am] po maturze potrafi mi blokadę założyć?! - wszystkie lata włażenia w du[rszlak] profesorom, żeby dostać trójkę, stanęły Piotrowi przed oczami.
- A widzisz, trzeba było zostać Żydem... Nie pokonasz mnie Piotrze, nawet jeżeli jesteś moim lustrzanym odbiciem!
- Nie rozumiesz... Ja znam każdą twoją myśl... Poza tym, gdybyś urodził się tam gdzie ja, i wychował tam gdzie ja byłbyś dokładnie taki sam jak ja!
- Wyłysiałbym?
- To chemioterapia, baranie. Dwadzieścia lat na radiologii robiłem, poza tym ostatnio trypra złapałem...
- To widać.
- Nie rozumiesz?! Gdybyś żył w moim wszechświecie, też byś robił dwadzieścia lat na radiologii i dorobił się trypra! Jesteśmy identyczni! Znam wszystkie twoje marzenia, sny, lęki... Wiem jak myślisz!
- Pamiętaj Piotrze, że gdybyś z kolei ty wychował się w moim wszechświecie, to wyrósłbyś razem z afropolakami w łódzkim czarnym getcie imienia Lumumby i wiedział kiedy ktoś Ci kręci głodną bajerę, tak jak ty mi teraz!
- Dobry jesteś! - Piotr zaserwował Klexowi lewego prostego na maskę. Ambroży upadł, rozbijając sobie okulary. Powoli wstał z gleby i podniósł z powrotem magiczną gardę.
- Widzisz, jestem starszy i mądrzejszy. I nie pier[nicz]e dzieci.
- A skąd wiesz że ja je pier[nicz]ę?!
- Mówiłem ci, jesteśmy tacy sami... Wiem o czym myślisz.
- A ja ci mówiłem, że potrafię wyczuć bajerę z daleka.
- Dobra, chcesz wiedzieć?! "Super Express" wydrukował artykuł o tobie - Piotr zaserwował profesorowi prawy prosty i lewy sierpowy. Piegi Klexa potoczyły się po podłodze.
- Kur[de], moje piegi - Klex, brocząc krwią zaczął nerwowo zagarniać je do kieszeni.
- Jesteś moją marną imitacją - Piotr sprzedał leżącemu Klexowi kilka kopów. Ten opadł z sił, opuszczając magiczną gardę.
- Czas już, żebyś pogodził się ze światem - mruknął Elektronik - Piotrze, wykończ go!
- Tak, mój panie - Fronczewski zgiął się w ukłonie, po czym złożył ręce tuż przed samym nosem Ambrożego i wypowiedział magiczną inkantację -
Czary mary, elemeledutki, twój k[atab]as jest malutki!
Różowe promienie wytrysnęły z palców Piotra i oplotły ciało nieszczęsnego Klexa. Ten, wijąc się i tocząc pianę z pyska, próbował się niemrawo bronić. Czary jego alter ego były jednak silniejsze.
Fronczewski wstał z klęczek i spojrzał na dokonane dzieło.
- Co do ch[olery]...
Klex nie miał jednej nogi.
- Piotrze, jak ty to zaklęcie wypowiedziałeś?! - Elektronik z zafrasowaniem pomasował sobie czoło siedząc na swoim królewskim tronie.
- No, dobrze powiedziałem przecież! - żachnął się Piotr i wyciągnął z kieszeni ściągę - "Elemeledutkitwójkutasjestmalutki", wszystko sie zgadza!
- To czemu mu nogę uje[ch]ało, zamiast c[iul]a?! - rozeźlił się pan i władca wszechświata.
- Hehehe - dobiegł ich złośliwy rechot z drugiego końca sali. Klex wstał chybocząc się na jednej nóżce i niepostrzeżenie przystawił swoje dłonie do głowy Piotra -
Hokus Pokus! Czary Mary! Twoja stara to twój stary!
Fronczewski upadł na ziemię brocząc krwią z pyska. W jego umyśle znikały wspomnienia dotyczące jego mamusi, a zamiast nich pojawił się jakiś brodaty facet o prezencji harlejowca. Brodaty facet wchodzący mu w dodatku do wanny... [patrz mój Avatar - przyp. Extremal].
- Nieeeee!!! - Fronczewski zaczął stawać się przezroczysty.
- Już po tobie! - wykrzyknął mu w twarz Klex i pchnął go nożem pod żebro. Tak dla pewności - Twoja stara stała się Twoim starym, a w związku z tym nie miał cię kto urodzić...
- Dlaczego... - wyjąkał Fronczewski - Dlaczego... nie ujęło ci k[ataba]sa...
- Elficki pas cnoty - Klex zdjął spodnie prezentując ten użyteczny wynalazek - Mam jeszcze z czasów kiedy założyła mi go księżna Almenino. Twój nędzny czar odbił się więc rykoszetem i upier[dzie]lił mi nogę. Zresztą, ten cholerny pas cnoty to jest między innymi powód dla którego tutaj przyszedłem. Muszę jakoś klucz odzyskać, bo trzymam stolec od dobrej dekady. A wszystkiego dializa nie załatwi.
"Skubany" - pomyślał Elektronik - "Dobry jest!"
Fronczewski rozpłynął się tymczasem w powietrzu pozostawiając po sobie śmierdzącą plamę. Elektronik zszedł ze swojego tronu.
- Ambroży - powiedział - Zakończmy te głupie waśnie pomiędzy nami. Wszechświata starczy dla nas dwóch. Zostań moim uczniem, Ambroży. Prawą ręką. Razem będziemy rządzić tym kur[czy]dołkiem!
- Nigdy! - krzyknął Klex, chwiejąc się na jednej nóżce - Z tobą nawet piwnicy nie chciałbym dzielić!
- W takim razie giń! - Elektronik wyjął z kieszeni paralizator i ciachnął nim Klexa po brodzie. Klex po raz kolejny w tym odcinku, upadł na ziemię, tym razem z popaloną mordą.
- Nasza odwieczna walka się tutaj kończy, Ambroży - rzekł Elektronik - Gotuj się na śmierć!
- To jeszcze nie koniec, Lucjan! - warknął Klex, podparł się o ziemię zwęgloną brodą, niczym stojakiem na choinkę, po czym sprzedał Elektronikowi kosę i skoczył na mordę.
- Giń, Lucjan! - czysta nienawiść pojawiła się na profesorskim obliczu.
W tym też momencie huknęły drzwi i stanęli w nich Filonek, Bartłomiej i Kotecek wraz z Jezusem.
- Ożesz kur[de] - Chomik Bartłomiej złapał się za łeb w nieukrywanym podziwie - Klex, człowieku, czemu nie mówiłeś że taki zadymiarz jesteś?! Jakbym wiedział, to bym cię na ustawki ze sobą zabierał przecież!
Elektronik jednak zdążył się uwolnić z chwytu Klexa i sprzedał mu strzał paralizatorem, prosto w elficki pas cnoty.
- Aaaa!!! - Klex stanął w płomieniach - Cholerne elfy!!!
Elektronik wykorzystał chwilę nieuwagi, i pobiegł świńskim truchtem z powrotem na swój tron, zza którego wyjął kałacha. Przeładował go z groźnym błyskiem w oku.
- Dobra, koniec tego cyrku - splunął ponuro.
-
Nie!!! - w drzwiach pojawiła się magiczna poświata. W ciszy która zapadła, słychać było tylko donośne pomrukiwanie włochatego plemnika i postukiwanie jego podkutej czystym złotem witki.
- Moja pani - Elektronik gruchnął na kolana, spuszczając pokornie główkę - Wszystko jest zapięte na ostatni guzik.
Księżna Almenino przyodziana w śnieżnobiałe futro z Drowa z gracją zeszła z włochatego rumaka i zasiadła na tronie.
- Dobrze się spisałeś, Lucjan
. Wiedziałam że mnie nie zawiedziesz, tej.
To mówiąc, wyciągnęła sztylet i poderżnęła mu gardło.
Główka Lucjana, turlając się powoli spadała w dół po schodkach, by wylądować tuż obok Klexa.
- No wreszcie skur[czybyk] zdechł - wymamrotał na wpół sparaliżowany Ambroży.
- Księżno, co tu się dzieje?! - Filonek wystąpił krok do przodu.
- Gah, widzisz Filonku, od Tysięcy Lat, Sagali, największego źródła Energii we Wszechświecie strzegli niezwyciężeni Jeźdźcy Apokalipsy. Kolejne drużyny jakie wysyłałam ulegały ich potędze, niszcząc przy tym całe światy
. Tym razem, postanowiłam uciec się do wybiegu, kompletując dwie drużyny...
- Czyli...
- Tak, Filonku... Jedną jesteście wy: dwóch pancernych i Kotecek. A że zgarnęliście ze sobą tego ćpuna i mojego, tej, niedoszłego męża to jeszcze lepiej... A drugą drużyną był Elektronik.
- Co?! Ożesz ty kur[de]!..
- Po co to zrobiłaś, Mistress? - jęknął Kotecek.
- Bóg tak chciał
- Księżna wzruszyła ramionami.
// Tutaj chciałbym przekazać serdeczne pozdrowienia twórcom Battlestar Galactica'i, za ich "zajebiste" wytłumaczenie wszystkich wątków ciągniętych przez cztery serie - przyp. Chrapek.//
- Weź, mi bajery nie wkręcaj - wymemłał sparaliżowany Klex, plując kawałkami zwęglonych włosów z nosa. Jezus podbiegł i podtrzymał mu główkę.
- Robiliście, tej, za przynętę - odpowiedziała Almenino - Prawdę mówiąc, myślałam, że ten żółw wykończy się na drugim zakręcie przed Ciechocinkiem, ale daliście radę. Sagala jest moja! A z was, no cóż, gah, dzielne chłopaki
.
- Ożesz w du[rszlak] - wycharczał Bartłomiej i usiadł na schodkach z wrażenia - Przekręciła nas, cholera.
Filonkowi opadły płetwy. Łzy wielkości grochu płynęły po jego dziobie.
- Kim ty, kur[de], jesteś - wychlipał Filonek przez łzy.
- Uu, gah, biedny żółwik stracił panią - zaszydziła okrutnie Almenino - Mogę ci powiedzieć: i tak skończysz jak twoja mamusia. Widzicie, ja wcale nie należę do Zakonu Niepokalanego Elfa. Już milenia lat temu, zostałam apostołem Mrocznych Sił. Jam jest Alfa i Romeo. Początek i Koniec.
Jestem...
M I S T R Z E M G R Y
- No to jesteśmy w du[żym bagnie] - podsumował Jezus i zajarał dżointa, podpalając go o brodę Klexa.
- Teraz jednak, muszę zrobić jeszcze jedno, zanim przejmę władzę nad wszystkimi światami, gah - Księżna wstała z tronu - Muszę zniszczyć ten świat, aby napełnić jego śmiercią moc Sagali! Moja Prawdziwa Drużyno, przybywaj! - Almenino sięgnęła po pilota od Wunderwaffe i nacisnęła guziczek.
Wrota maszyny Elektronika, zasilane bezpośrednio z życiodajnej energii Sagali rozbłysnęły nieludzkim światłem. Po chwili otworzyły się, a w oparach pary stanęły trzy mroczne indywidua.
- Oto oni! Chomiku Bartłomieju, ten potwór powstał z twojego włosa łonowego
. Jest uosobieniem twoich wszystkich marzeń i osiągnięć, nawet tych których nie udało ci się osiągnąć.
- Umie sobie zrobić loda?
- Tak, -_-.
- O, je[cha]ny...
- Oto on... Zdejmuje kominiarę! To Waszka G
!!!
- Ty, sierściuch, chcesz wpierd[zie]l z maczety?! - zapluł się Waszka do Chomika.
- Te, księżna, coś od[wali]łaś, on Żydzewem śmierdzi.
- Mówiłam - *wszystkie* Twoje marzenia.
- Nieeee!!! - Chomik padł na kolana - To było dawno i byłem pijany!
- Nie możesz zaprzeczać tego kim jesteś, tej. A w głębi duszy jesteś widzewiakiem!
Z wrót wynurzył się kolejny stwór.
- To, Kotecku twoje nemesis. Trzygłowy, gah, kot Filemonek!
- Bożemoj, jaka sucha skóra. A ile łupieżu - załamał łapy Kotecek.
- Zawsze chciałeś być maczo, Kotecku
. Tylko twoje pedalstwo ci nie pozwalało. Tak naprawdę jesteś kryptohetero, tej, wiesz o tym, ale nie chcesz się przyznać!
Kotecek usiadł z wrażenia na ziemię i wpatrywał się w tyłek Bartłomnieja, starając się odgonić od siebie złe mysli.
- Dla ciebie zaś Filonku jest coś specjalnego. Oto Lord Blacker
!
- Przyłączcie się do mnie, lub gińcie
!
- Nigdy! - krzyknął Filonek - Zdradziłaś nas i chcesz zniszczyć świat w którym się wychowaliśmy. Świat w którym Bartłomiej dziesionował i chodził na ustawki! Świat gdzie Kotecek zarywał młodych chłopców, a Klex wysadzał małe dzieci w imię Allaha! Wreszcie, świat, w którym spędziłem najlepsze lata mojego życia, grzejąc skorupę w ciepłe czerwcowe poranki i gryząc soczyste liście sałaty! Nie pozwolimy ci na to! Drużyno, do boju!
Za Filonkiem stanęli Bartłomiej z Koteckiem kładąc mu łapy na ramieniu. Klex podniósł się na brodzie i przyjął pozycję do ataku. Nawet Jezus puścił kółko z dymu, i wyjął z kieszeni Ipoda, celując nim w Księżną.
- Więc podjęliście już decyzje, tej - Almenino pokiwała głową, siedząc na tronie - Zatem, gińcie
!
Trzy bestie stojące po jej prawicy, ruszyły z rykiem na dzielnych bohaterów...