Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2009, 21:05   #100
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
- Juostaaaaaa! - wrzask zdziera gardło.


Morze rogów, sierści i obłych boków. Risten Turi otwiera zagrodę.
- Juostaaaa! - wrzeszczą po drugiej stronie doliny.
- Juostaaaaa! - Ravna odpycha się kijkami. Narty suną po śniegu. Mięśnie omdlewają. Ale czwórka renów wraca do fali płynącej do zagrody.
- Juosta... - Ravnie zasycha w gardle od pędu. Odpina w biegu narty i biegnie. Ziemia drży od setek kopyt. Ravna podrywa barwioną na czerwono skórę. Za szybko. Koniec zrywa się z bramy zagrody i opada na śnieg.
- Juosta! - piskliwy głos młodszego brata, który powinien zostać w domu, ale nie posłuchał, bo nigdy nie słuchał. Toczy się po śniegu, mała, futrzana kulka z pyzatą twarzą. Zbyt mały, żeby pędzące reny uznały go za przeszkodę. Ravna wrzeszczy. A Bierra podrywa w biegu kijek porzucony przez siostrę, nadziewa na niego czerwoną skórę i triumfalnie unosi do góry. Reny wpływają do zagrody długo falą i rozlewają się po jej brzegi.
- Juosta... - szepce Nilpa na końcu doliny, ale Ravna doskonale go słyszy. Stary noaidi z rozłożonymi ramionami wchodzi w stado. Jego dłonie muskają ciepłe boki.

Juostaa. Bo jest jeden duch, która porusza wiele ciał. Juostaa. Biegnij, bo ja biegnę. Będę iść, bo ty idziesz i idą ci przed nami i za nami. Staniesz, gdy ja ustanę i gdy oni wstrzymają bieg.

***
Ravnie było głupio. Zwyczajnie, dogłębnie, do samej istoty głupio. Oczekiwała, że Sieroża rozstrzela ją serią pytań, odmówi, a w międzyczasie wyśmieje. I po raz kolejny oceniła Rosjanina zbyt nisko.
Bo Sieroża nawet się za bardzo nie zastanawiał i poszedł.

"Jousta. Idę, bo ty idziesz".

"Niech to szlaaaaag. Powinnam się od niego uczyć".

Brnęła za Siergiejem w zaspie. Odpowiadało jej to miejsce w szeregu. Nigdy nie chciała być na przedzie. Rosjanin rozgarniał ramionami śnieg i zdawał się płynąć we wszechobecnej zimie. Ravnie było żal. Sieroży, który tak bezwiednie, z pewnym zrezygnowaniem, szedł tam gdzie kryło się coś, czego się bał. Bo go do tego popchnęła. Roberta, który szukał zagubionych magów i był na tej drodze sam. Aureliusza z jego dumą i próżnością, która mogła go zgubić.

"Jakby nas ktoś zebrał w garść i rozrzucił bezładnie. Joustaaaa, do cholery! Zanim gardła zedrą się do krwi".

Upchnęła rękawy kolorowego swetra pod kożuchem i obmazała śniegiem różnobarwne hafty. Niebieskie rękawice wrzuciła do dziupli mijanego drzewa. Przeszperała dłonią w chrzęszczących kamieniach w kieszeni.

"Cichooo... moje kroki przy mnie. Jego kroki przy nim. Cisza. Tylko śnieg obsypuje się z gałęzi".

Siergiej zatrzymał się przy obalonej sośnie i czekał. Dobrnęła do niego.
- Hm?
- Zimno
- szepnęła, wsuwając dłoń między guziki kożucha. Ciepły woreczek zawieszony na rzemyku na szyi wsunął się w jej rękę. Brwi Siergieja pokrył szron.

Zmarzł. Powinien się wyspać. Najeść. Odpocząć. I psuła mu się górna lewa czwórka.
"I tylko oszukuję jego zmęczenie.Swoje własne też".
Odwrócił się, zanim zdążyła zapytać. "Najwyżej znowu powyrzucamy sobie dotykanie swojej prywatności... Ciepło... i wcale nie jesteś zmęczony. Co to dla nas taki spacer po zaspach. Obydwoje jesteśmy ludźmi zimy. Możemy to robić codziennie".

***
Sieroża przyłożył dłoń do ust. I pokazał palcem Aureliusza, który w nader swobodnej pozie opierał się o pękniętą od mrozu topolę. Ravna kiwnęła głową i wskazała palcem na skraj polany, gdzie korzenie padłego dębu utworzyły nader dogodny wykrot, obrośnięty młodymi drzewkami.

"Kurwa, czy ktoś to kręci? Śledzimy i zamierzamy podsłuchiwać naszego hermetycznego mistrza. Czy jesteśmy w ukrytej kamerze? Czy mogę pozdrowić rodzinę?".

Jeśli tak, to Sieroża wypadł wyjątkowo filmowo i zręcznie. Ostrożnie doczołgał się do wykrotu, popatrzył między korzeniami, skąd miał lepszy ogląd na poczynania Aureliusza i skinął Ravnie ręką. Wczołgała się obok niego i również zerknęła między korzeniami.

Aureliusz oglądał swoje paznokcie.

Dotknęła ramienia Sieroży i przyłożyła palec do ust, kiedy na nią spojrzał. Skinął głową ze zrozumieniem i Ravna zdjęła czar, który tłumił odgłos ich kroków.

"Leżymy. Nie mówimy. Nie poruszamy się. Nie usłyszą nas."

"Ale zaraz przyjdą wilki. A one mogą nas wyczuć".

Wykręciła rękę i wsunęła dłoń do kieszeni, w poszukiwaniu okrągłego kształtu kamiennego wisiorka.

"Nic nie poczują"

Przysunęła się ostrożnie i cicho bliżej Sieroży. Mniejszy obszar łatwiej chronić.

"Teraz."

"Jak nas znajdą... będziemy mieć naprawdę przesrane."
 
Asenat jest offline