Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2009, 12:13   #34
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
– Mówisz żebyśmy szli do Dawida, do miejskiego loszku, tak? A ja chyba pójdę się nieco przespać do gospody bom zmęczony całym dniem – powiedział Vratyas, skłonił się nisko i ruszył w kierunku wyjścia z koszar. – Do Dawida pójdę jutro przed południem, pewnie wtedy będzie miał zgromadzony ekwipunek... Dzięki za wodę i do zobaczenia.

Stygijczyk nie oglądając się na pozostałych wyszedł z budynku i ruszył, przez zasypane śniegiem ulice w kierunku gospody. „Śniegi topnieją, zima się kończy. Ciekawe gdzie, na zimny oddech Aluvriela? Chyba na południu, bo tu jest chyba zimniej niż wczoraj!”

Wrócił do gospody, zamówił suty, a przede wszystkim ciepły posiłek. Po jego spożyciu udał się do swojej kwatery i położył spać. W środku nocy obudziły go jakieś krzyki. „Co tam się dzieje?” – przetarł zaspane oczy i wychylił głowę na korytarz. Krzyki dobiegały z dołu, z sali biesiadnej. W samych kalesonach zszedł po schodach aby zorientować się, co przerwało mu sen. Sala była niemal pusta, tylko w kącie, przy małym stoliku z dopalającą się świeczką siedział samotny gość. Przed nim stała butelka, w połowie opróżniona, jakiegoś zielonkawego płynu. Gość wymachiwał rękami i krzyczał jakieś niezrozumiałe słowa. „To kelsanarii” – Vratyas rozpoznał płyn w butelce. Kelsanarii było silnie halucynogennym alkoholem wyrabianym z jakiegoś korzenia przez plemię Purnawów, żyjące na zachodzie, na wielkich bagnach. „Ciekawe skąd on to ma? Czyżby karczmarz zajmował się takimi rzeczami?”

Vratyas już kiedyś spotkał się z osobami pod wpływem kelsanarii. Wiedział, że nie ma szans, aby przerwać odlot. Trzeba było czekać. Zrezygnowany odwrócił się na pięcie i wrócił do pokoju, mijając po drodze innych obudzonych hałasami gości. Położył się do łóżka i nakrył głowę poduszką. Niewiele pomogło... Gdy już usnął, znowu miał te koszmarne sny... Znów ten sam obraz...

Rankiem zły i niewyspany wstał i po zjedzonym śniadaniu wyszedł z karczmy.

„A może Jan miał rację. Chyba jest nieco cieplej” – pomyślał, patrząc jak kropelki wody kapią z długich sopli lodu zwieszających się z dachów i okapów. Dopytał się o drogę do więzienia i poszedł tam niespiesznie. Nie miał się gdzie spieszyć, przecież ten dawid nie zbierze ekwipunku ot tak, w momencie. Pod więzieniem stanął około południa. Budynek przygnębiał. Proste ściany, z wielkich ciemnych kamieni, bez jakichkolwiek ozdób ani ornamentów. Wielka drewniana brama okuta żelazem. Zapukał do małej furtki mieszczącej się tuż obok wrót.

- Czym mogę służyć? – spytał śmierdzący cebulą stróż, którego zarośnięta twarz pojawiła się w niewielkim lufciku.

- Chciałbym się widzieć z Dawidem. Jestem Vratyas, członek ekspedycji do Doliny Cieni... Dawid powinien coś dla mnie mieć...- odparł stygijczyk i czekał aż odźwierny wpuści go do środka.
 
xeper jest offline