Niańczenie inkwizytora nie było pracą, o której Pułkownik mógłby w jakikolwiek sposób marzyć. Było to też niestety chyba jedyne zadanie, na jakie w wyniku tego niefortunnego zbiegu okoliczności, który sprowadził go w obecne miejsce, mógł liczyć. Oczywiście rozkaz to rozkaz, nie ważne jaki prosty, niepotrzebny czy generalnie poniżej jego zdolności mógł się wydawać. Popatrzył na towarzyszącego mu człowieka, jednego z jego parszywej dwunastki. Miał ochotę pokiwać głową, ale nie wypadało. Mimo wszystko został dobrze wychowany i spędził sporo czasu na różnego rodzaju dworach, nie pozwoliłby sobie na tak trywialny gest.
Zamiast tego przyjął jedną z jego najbardziej wypróbowanych "masek". Gdyby był hazardzistą pewnie osiągałby dzięki niej spore sukcesy. Po prostu jego twarz w tym momencie nie zdradzała żadnych myśli. Równie dobrze mógłby z taką miną wykonywać każdą codzienną czynność. Do osiągnięcia takiego poziomu potrzeba było oczywiście lat praktyki, ale przynajmniej nie były to lata stracone.
A potem nagle doszło do tej sytuacji z tym potworem. Mógł się w myślach pochwalić za strzał i oczywiście po raz kolejny trzeba było podziękować swojemu wyszkoleniu. Baron gdy zobaczył tą istotę nie zastanawiał się co to może być, szybko sklasyfikował to jako zagrożenie, jeszcze szybciej wycelował i pociągnął za spust. Wyglądało na to, że jego strzał przynajmniej zranił to coś. -Tallir, nic ci nie jest? - najemnik powoli pokiwał głową w odpowiedzi na to pytanie. Cokolwiek mógł o nich myśleć znajdowali się pod jego rozkazami, a Will zawsze dbał o swoich ludzi.
Żołnierz popatrzył po twarzach pozostałych osób znajdujących się na pokładzie. -Czy ktoś zechce mi wyjaśnić co to było?-
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |