Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2009, 08:36   #126
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Lexinton nie mógł się zdecydować co jest bardziej zabawne. Opis rytuały, czy też irracjonalna wiara niektórych osób, że jest on prawdziwy. I to wszystko w XIX wieku, gdy już się wydawało, że zabobony przynajmniej na wyspach zostały wyplenione. Tymczasem Sharpe chciał odprawiać praktyki szamańskie rodem z afrykańskiego buszu i otwierać przejścia do nieistniejącego świata. Cóż … jeśli to ich bawiło. Jim najchętniej odprawiłby rytuał od ręki, by wykazać jego bezsensowność, ale stanęło na tym, że poczekają.
W międzyczasie z Londynu baron sprowadził najlepszego znanego mu medyka, by zajął się Courtney.
Jako że Irlandka była unieruchomiona i ku niezadowoleniu barona emablowana przez Edrica, Jim obszedł z psami jezioro, chyba z pięć razy, niestety bez żadnych widocznych rezultatów. Trochę popytał w mieścinie, też bez efektów, bo miejscowi jednak nabrali wody w usta. Po czym z nudów baron zaczął się zastanawiać nad techniczną stroną wykopania grobli i spuszczenia wody z jeziora. Pomysł cokolwiek radykalny i zgoła zbyteczny, lecz w ocenie Jima przynajmniej zabawny.
Próbował też poprawić nadwątlone kontakty z Olimpią, jednak dziewczyna traktowała go z rezerwą i rozmowy jakoś się nie kleiły. Najwyraźniej intuicja śpiewaczki podpowiadała jej, że Jim nie ma czystego sumienia.
Lexinton zatem zwrócił swe zainteresowanie ku Madelaine i chcąc nieco rozerwać pozbawioną ruchu pisarkę zaproponował jej wspólne zawody łucznicze.
Natomiast próby zorganizowania meczu polo spełzły na niczym z braku zawodników i sprzętu.
Powrócił tedy niczym syn marnotrawny do Courtney, choć ciągle irytowały go jej dobre kontakty z Edricem. Naturalnie nie okazał swojego niezadowolenia w żaden sposób. Pokazywanie zazdrości byłoby niestosowne i pewnie rozśmieszyłoby Courtney, a nie chciał jej dawać tej małej satysfakcji. Nie mówiąc już o tym, że to było raczej plebejskie uczucie dobre dla Sharpe’ów.
Courtney akurat rysowała na kartkach papieru projekty nasadzeń do jakiegoś ogrodu, gdy Jim do niej przyszedł. Starczyło jednak wymienienie kilku słów, a Irlandka bezbłędnie rozszyfrowała jego uczucia. Znała go za dobrze i za długo, by mógł ją łatwo zwieść. Widząc, że został rozszyfrowany rzucił się na nią warcząc nie gorzej niż dziki zwierz i wymierzył jej siarczystego klapsa. Z powodu spódnicy i licznych halek niestety mało bolesnego, więc musiał je przy pomocy dziewczyny zdjąć, no a potem zanieść nagą Courtney do łóżka żeby nie zmarzła, a że prosiła by ją ogrzał, to został do rana.

Na odprawienie rytuału obydwoje przyszli przygotowany.

Czyli nienagannie ubrani i nie zapominając nawet o szpicrutach, choć jako żywo przybyli konno, ale nie wierzchem. Rana niestety nie pozwalała Courtney na takie wybryki. Jim jednak przekonał ją twierdząc, że bardzo ładnie prezentuje się w stroju hippicznym, a po za tym niestosowność stroju dobrze będzie się komponować z niestosownością obrzędów. Najwyraźniej był dzień szaleństw i trzeba było to jakoś podkreślić.
Lexinton był w doskonałym humorze, wręcz nie mógł się doczekać kiedy zobaczy rozczarowaną minę Sharpe’a.
Czekał go niestety zawód i szok.
Gdy po zniknięciu liścia służącemu wyrwało się „My God” Jim zakrzyknął cokolwiek nieparlamentarne :
- Holly shit !
Po czym zamilkł zdumiony na dłuższą chwilę.
- To jakaś sztuczka. Na pewno sztuczka.
Zawyrokował już się szykując, by wejść w światło, nie zniknąć i zdemaskować oszustwo. Na szczęście ubiegł go Virgil, a potem Olimpia i Ada.
Jima zatkało. Stał z otwartymi ustami nic nie rozumiejąc. W jednej chwili jego światopogląd został wywrócony do góry nogami i teraz musiał nad tym zapanować. Ubrać w słowa i oswoić to co zobaczył.
- Niech nikt się nie rusza. Nie wiemy co to jest i gdzie prowadzi.
Stwierdził chwytając Courtney za dłoń. Chcąc uratować chociaż ją, skoro Olimpii i Ady nie zdążył.
- To jakiś rodzaj maszyny do przesyłania masy. Coś jak telegraf, tyle że bez przewodów i oparty nie na elektryczności, ale świetle. Ci co to skonstruowali są znacznie bardziej technicznie zaawansowani od nas.
Zwrócił się do zebranych odwracając się tyłem do portalu.
- Proszę Państwa mamy tu do czynienia z zagrożenie bezpieczeństwa Imperium. Jeśli to prawda, że przejście aktywują przedmioty z drugiego świata, to Ci co weszli dostarczyli ich tyle ze sobą, ze w każdej chwili możemy spodziewać się nieproszonych gości dysponujących, chociażby bronią jakiej nie znamy.
Spojrzał prosto w oczy Edrica.
- Doktorze Sharp, czy potrafi Pan zamknąć przejście i uruchomić je jeszcze raz, gdy już będziemy przygotowani ?

Patrząc na znikające w portalu postacie Courtney odruchowo położyła dłoń na swoim brzuchu. Nadzieja, która od jakiegoś czasu kiełkowała w jej sercu, w tym momencie zamieniła się w pewność. Drugą, trzymaną przez Jima delikatnie odwzajemniła jego uścisk:
- Nie mogę tam wejść - wyszeptała tak cicho, że tylko on mógł ja usłyszeć, a jednocześnie z niezachwianą pewnością w głosie - To zaszkodziłoby dziecku...
 

Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 10-07-2009 o 11:50. Powód: Drobna zmiana zakończenia.
Tom Atos jest offline