- Spójrzcie no, drogi panie - rzucił Faethor podchodząc do skryby, przypomniawszy sobie o, cóż, zarobionym guziku - znalazłem ten oto przedmiot, nadzwyczaj interesujący sądząc z wyglądu, i rad byłbym gdybyście rzucili na niego okiem. Ludzki to herb, zdaje się, i wam prędzej coś on powie niż mi. Faethor uzbroił się w cierpliwość widząc z jakim namaszczeniem gryzipiórek jął się wpatrywać w zatarty częściowo wzór. Nie zwrócił uwagi na spojrzenie którym człowiek go obdarzył, zerkając spode łba. Skryba otworzył usta, jakby chcąc o coś zapytać, jednak zatrzasnął je zanim Laure odwrócił się ku niemu. Dalszą rozmowę przerwało skrzypnięcie drzwi.
Z przepraszającym skrybę ukłonem (i zręcznie odbierając mu guzik) elf zwrócił się do wchodzącej niewiasty.
Starsza już, sądząc na pierwszy rzut oka, i mimo wytwornej sukni w jakiś sposób zabiedzona - to nasunęło mu się od razu. Faethor próbował znaleźć temat do dłuższej konwersacji, jednak ani Thersa nie czuła się swobodnie w obecności przedstawiciela Asrai, ani Laure nie potrafił się przekonać do nowo przybyłej.
Niezmiennie jego wzrok biegł do szyi, nadgarstków a nade wszystko dłoni Thersy i jakaś sztuczność w wyglądzie kobiety budziła jego czujność.
"Fałsz jakiś mi tu zadają" - mruknął do siebie, z nienaganną uprzejmością słuchając niewiasty i nalewając jej wina - czy coś ukrywa czy też nie, jest ona kobietą i jako takiej należy jej się grzeczność. Tym niemniej gdy znalazła sobie zajęcie również on przeszedł się wzdłuż pomieszczenia, bawiąc się pierścieniem na smukłym palcu. Skryba nie podnosił głowy a sama izba działała na Faethora przygnębiająco, toteż zagłębił się we wydarzenia ostatniego wieczoru, ciepło wspominając swych elfich przyjaciół. Okazali mu życzliwości więcej niż mógł się spodziewać, zadając kłam słowom o niezdolności ludu Asuryana do wyrażenia przyjaźni. Zachował to wspomnienie głęboko w sercu, podobnie jak widok zmęczonej po całym dniu pracy, ale uśmiechniętej, Danyi.
"Właśnie" - przypomniał sobie, przeciągając się i rozsuwając ramiona o gigantycznym zasięgu, szerzej niż jakikolwiek człowiek był w stanie to zrobić - "muszę znaleźć chwilkę by pożegnać się z nią przed podróżą. Dziwne że kontentuje się pracą w zajeździe." - zdumiał się nie zdając sobie sprawy z meandrów ludzkiego losu.
Kolejny raz podszedł do skryby i otworzył usta by spytać o guzik. I kolejny raz nie naoliwione zawiasy obwieściły przybycie następnej chętnej do zatrudnienia się w Kancelarii osoby. Uważnie przyjrzał się uzbrojonej kobiecie, dostrzegając dobre utrzymanie jej broni.
- Witaj, pani, jestem Faethor Laure - elf skłonił głowę, położył dłoń na sercu, obrócił ją i wyciągnął do Helgi, ukazując jej wnętrze, w uniwersalnym geście braku złych intencji. Poczekał uprzejmie na słowa dziewczyny i zacisnął długie palce na jej dłoni, w nieco niezręcznym i ostrożnym geście - ludzkie zwyczaje są ciągle dla niego nowością. Pospolita dla większości mężczyzn szczupła buzia dziewczyny (nie da się ukryć że dużo bardziej atrakcyjne dla ludzi w tych czasach są kobiety o obfitych kształtach i szerokich biodrach) i jej proporcjonalne rysy były dla młokosa miłą niespodzianką. Podobnie jak gracja utrzymanego w sprawności ciała.
- Nie spodziewałem się - rzekł z uśmiechem nastolatka - że u kanclerza spotkam tak piękną niewiastę. Tym przyjemniejsze moje zaskoczenie - wolną ręką machinalnie sięgnął po kłaczek kociej sierści na rękawie Helgi. Powstrzymał jednak dłoń przypominając sobie że ludzkim kobietom niekoniecznie musi się podobać taka bliskość.
Zamiast tego wpatrzył się w oczy i usta dziewczyny, zdumiewając się intensywnością ich barwy. Dopiero po chwili otrząsnął się z wrażenia i wypuścił palce Helgi. Przy okazji musnął opuszkami wnętrze jej dłoni, sprawdzając miękkość (lub twardość, jeśli ktoś woli) skóry. "Mięta - tak, właśnie z zapachem roztartych liści mięty będziesz mi się kojarzyć". - pomyślał, zerkając raz jeszcze w jej oczy.
- Pozwól że wręczę Ci szklanicę; słabowity serwują tu trunek - ef uniósł kpiąco brew - jednak zakładam że i Ty pani przybyłaś tu dla zatrudnienia, nie dla biesiadowania? - uśmiecha się, pokazując mocne i ostre niczym u rekina zęby.
__________________ Why Do We Fall? So We Can Rise |