Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2009, 20:13   #15
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jedzenie nie należało do takich, jakie mogłoby się znaleźć na cesarskim stole, ale w swoim życiu Hell nie takie już rzeczy jadał. To, co miał przed sobą, nie uciekało przynajmniej z talerza.
Spojrzał na siedzącego tuż przy nim Edwarda.
Giermek pałaszował jedzenie z zapałem godnym lepszej sprawy. Jak widać nauki wpajane młodzieńcowi i przez dziadka, sir Charlesa Mounteville i przez Hella przyniosły oczekiwane efekty.
A może pomogły pewne ćwiczenia...
Hell uśmiechnął się na wspomnienie miny Edwarda, gdy ten po raz pierwszy chyba w życiu musiał skosztować strawy, składającej się z przypalonej kaszy i nie do końca dopieczonego królika.
Za to po trzech dniach głodówki Edward bez mrugnięcia okiem przyznał, że bywają gorsze rzeczy, niż kiepskie jedzenie.


Zaletą trunku, jakim raczyli się młodzieńcy, siedzący przy niezbyt odległym stole, z pewnością była moc, do której młodzieńcy owi raczej nie byli przyzwyczajeni. Krzywili się nieco, lejąc w gardła pełen ognia trunek, ale twardo obstawali przy tym, że smakuje im to niczym nektar.

- Dziw, że im gardeł nie poprzepala - powiedział cicho Edward. - Dziadek by powiesić kazał partacza, co ten napój przyrządził.

Sir Charles, dziadek i idol Edwarda, rękę miał twardą, a i znawcą był wielkim trunków przeróżnych. Chociaż ze względu na wiek z niektórych radości stołu musiał zrezygnować, to jednak zacny trunek od kiepskiego stale odróżniał, czego i synów, i wnuków uczył.

- Już sam zapach wskazuje - mówił dalej Edward - że nie przedestylowany do końca. Oślepnąć jeszcze gotowi...

Młodzieńcy, dyskusją na tematy przeróżne zajęci, słów owych nie słyszeli.

- Życie jest pełne niebezpieczeństw - uśmiechnął się Hell. - A filozofowie twierdzą, że zawsze kończy się śmiercią. Co niejeden zobaczyć może, a czego ponoć każdy doświadczy.

- Ale też uczono mnie - stwierdził Edward - że głupcem jest ten, co bez potrzeby życie na szwank nastawia.

- Zacne nauki żeś odbierał - stwierdził Hell, uśmiechając się lekko - ale, jak widać - spojrzenie na biesiadników przy sąsiednim stole skierował - nie każdy miał preceptorów równie mądrych. Za zdrowie twych nauczycieli.

Obaj usta zamoczyli w trunku, któremu do najszlachetniejszych brakło nieco, ale zaprawdę niewiele.

- Słyszałem - mówił dalej Edward, temat odrobinę zmieniając - że po czasie pewnym wino na statkach kwaśnieje i w ocet się zamienia.

- Może i tak być. Nigdym w długie rejsy nie wyruszał. Ale nawet jeśli... Najwyżej wino pić przestaniemy - skomentował Hell.

- Ale trunku zacnego szkoda - w słowach Edwarda nie było zbyt wiele żalu. Młodzian, wzorem swego aktualnego mentora, nadmiernych ilości tego trunku nie spożywał.

- Inni też tak uważają zapewne i, by do tego nie dopuścić, zawczasu zapasy chcą wyczerpać - z uśmiechem skwitował uwagę giermka Hell.


Młodzieńcy, których słowa te dotyczyły, nie usłyszeli nic z tej wymiany zdań, jako że w coraz bardziej burzliwą i głośną dyskusję się wdawali.
Wnet dyskusja owa na tematy ulubione dla młodzików zeszły, a raczej ulubioną rozrywkę, jaką było dla nich strzelanie do rycerzy i masakrowanie ich. Gdy o konkretnych osobach mówić zaczęto Hell na Edwarda spojrzał. Ten tylko głową skinął na znak, że gotowy jest do zareagowania, gdy tylko dyskusja w nieodpowiednią fazę wkroczy...
Co nastąpiło nader szybko.

Nim blondynek dłoń do uderzenia uniósł by Eugeniuszowi za cios odpłacić, Hell był już na nogach i za plecami młodzieńca. W sam raz, by za przegub go chwycić i cios uniemożliwić.

- Może tak wyrównamy nieco szanse? - spytał szyderczym nieco głosem. - Zaliś tchórzem podszyty, że jeden na jednego stanąć nie umiesz, a jenoś w kupie mocny?

Młodzian rękę wyrwać usiłował, lecz w przegubie chrupnęło jeno, gdy Hell palce mocniej zacisnął.

- Teraz ja ciebie przytrzymam, a kto inny twoimi kompanami się zajmie. - Słowom Hella towarzyszył szczęk odwodzonych pistoletów, trzymanych przez Edwarda.

- Słyszałem, młodzieńcze - mówił dalej Hell - jakeś czyjąś matkę obraził przed chwilą. A zdaje mi się, że pan marszałek, choć konfliktom i bójkom na pokładzie przeciwny, po znajomości starej zgodzi się, by ów młodzian czci matki swej bronił, bo honorowa to sprawa i za taką obrazę łacno gardło dać można. Chyba że sir Archibald zechce jako pierwszy żywota cię pozbawić, co ani chybi nastąpi, jak tylko w oczy słowa mu powtórzysz, co na jego temat w świat z ust twych poszły. A powtórzysz z pewnością, boś dzielny wszak nad podziw... - coś na kształt ironii zabrzmiało w tonie mówiącego.

Blondyn przybladł nieco.
Kompani jego, co Eugeniusza trzymali, być może i stanęliby w obronie towarzysza, lecz widok de Mera oraz pistolety w dłoniach Edwarda ostudziły nieco ich zapał. Puścili szybko Eugeniusza.

- Ja... - zaczął blondyn.

Nie dokończył, gdyż Hell nie pozwolił mu na kontynuowanie przemowy.

- Zasada jedna obowiązuje - powiedział. - Dostaniesz po pysku, to oddaj, albo z bronią w ręku praw swoich zechciej dochodzić w sposób honorowy, a nie, jak zbir zwykły, kompanów nasyłaj.

Puścił trzymanego, który z miną skrzywioną o krok odstąpił i za bolący przegub się złapał.

- Mam nadzieję, że co do słowa to wszystko, coś o nim mówił powtórzysz waść sir Archibaldowi, gdy przed nim i przed panem marszałkiem staniesz - dokończył Hell. Powinien był jeszcze palnąć mówkę Eugeniuszowi, ale postanowił zostawić tę sprawę sir Archibaldowi.

Blondynek ponownie usta otworzył, lecz słowa powiedzieć nie zdążył.
Strzał jakiś mowę mu przerwał, a potem pisk przenikliwy powietrze rozdarł. A choć nie w tym pomieszczeniu wydany i przez drewniane ściany przebić się musiał, wrażenie wielkie wywarł na wszystkich, a na młodzieńcach, co Eugeniusza przed chwilą trzymali w szczególności.
Jeden z nich w pół się zgiął i z zapałem równym poprzednio wygłaszanym mowom zawartość żołądka na buty blondyna zwrócił. Ten uniknąć podarunku nie zdołał, choć się starał.
Pozostała czwórka zielona na twarzach się zrobiła, starając się z sił wszelkich w ślady kompana nie iść.

- Co to było, na Przebudzonego? - spytał Edward, pistolet, co go za pas przed chwilą wsunął ponownie wyciągnąwszy.

Hell, równie zaciekawiony, słowa nie powiedział. Ruszył na pokład, z Edwardem postępującym o pół kroku za nim.
 
Kerm jest offline