Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2009, 02:08   #12
Mono
 
Mono's Avatar
 
Reputacja: 1 Mono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwu
Samuel odpłynął, a raczej unosił się w przestrzeni pomiędzy snem i jawą. Znajdował się w takim rodzaju niebytu, który już znał, a który nie był jemu nieprzyjemny. Wręcz przeciwnie. Jedyną rzeczą, która mu teraz nie odpowiadała, to fakt, iż stracił kontrolę nad całym swoim światem. Wszystko wyglądało tak, jak gdyby był tylko widzem przedstawienia. Właśnie siedział na pryczy obok siebie samego, a raczej obok własnego ciała. Przeszło mu tylko przez myśl: „Szczęściem, był akurat w pobliżu ten inkwizytor inaczej mogło…”

- Co mogło?

Usłyszał znajomy głos. Głos, który niejednokrotnie wyśmiewał jego i jego decyzje – głos, który przyzwyczaił się nienawidzić, choć z drugiej strony był to jego obecnie jedyny przyjaciel. Choć może to złe słowo… obecnie i... zawsze? Właśnie chyba tak było, a przynajmniej było tak od kiedy pamięta. Odgrywał on rolę kamrata, przyjaciela, brata, a może nawet księdza? To możliwe. I choć był Ciężkim rozmówcą, to Sam starał się „czytać między wierszami” jego przekleństw i szyderstw – czasami można było z jego spostrzegawczości bardzo skorzystać…

- No co mogło? Być kiepsko? Chyba kpisz… jesteśmy w tym syfie razem. Współpraca to podstawa.

Ciało na łóżku właśnie się poruszyło. Na twarzy zagościł jakiś grymas, którego Bystrzak nie mógł jednoznacznie określić przez knebel (swoją drogą fachowo założony przez mości Genzuedo). Jednak był prawie pewien, że to był uśmiech. Szeroki, nienaturalnie szeroki uśmiech z ( jeśli byłoby to możliwe w tej sytuacji) wyszczerzonymi zębami, który widział już niejednokrotnie, a po prawdzie już niezliczoną ilość razy do tej pory. Zawsze w tym stanie, i zawsze na swojej twarzy gdy tylko tracił panowanie. Oznaczał on jakby tryumf, zwycięstwo tego drugiego, oznaczało zamianę...

Ciało leżące na leżu rozchyliło delikatnie powieki. Stojący nad nim Inkwizytor uważnie się przyglądał swemu lokatorowi. Jednak, gdy zobaczył oczy, twarz mu skamieniała. Był spostrzegawczy. Zauważył, że nie patrzą już na niego te same oczy. Zmieniły barwę z koloru ciemnego piwa do błękitu morza… Samuel wiedział, że czeka go wiele wyjaśnień. Teraz jednak liczyło się co innego.

- Czemu się znowu pojawiłeś?
- Ależ ja wcale nie zniknąłem, po prostu się nie odzywałem i obserwowałem twoje poczynania. Nawet nieźle sobie poradziłeś z tym żeby Nas wyekwipować.
- Powiedzmy że załatwiłem to po mojemu. Czemu wplątałeś Nas w to? Czy robimy dobrze?
-Ależ czemu Ty, a raczej My się jeszcze zastanawiamy? Hymm? Przecież to jedyna dobra decyzja! Teraz czeka Nas tylko blask chwały i góry kosztowności… przecież słyszałeś księciulka, co zdobędziemy to nasze. Hahaha – głoś śmiał się w najlepsze.
- A tak zasadniczo to czemu się nie odzywałeś przez ostatnich kilka dni? Tylko jakieś dogryzki, albo „skop mu dupę”. Czemuś ostatnio taki potulny?
- Od razu, że jakiś dziwny. Chciałem, żeby to była Twoja decyzja, a raczej nasza wspólnie świadoma… nasza wspólnie świadoma, hahaha dobre mi się udało. No wiesz, mogłem Cię tu zabrać w nocy gdy Ty śpisz, ale pewnie narobiłbyś rabanu w stylu: „o jeju gdzie ja jestem, co się ze mną działo”, a wiesz reputacja jest tylko jedna. Nie mogłem pozwolić, aby nasza opinia zależała od tego jak zareagujesz po przebudzeniu.
- No nie mogłeś Mnie tu zabrać, zapomniałeś chyba, że ostatnio masz jakby związane ręce.

Głos wybuchł gromkim śmiechem, tak przenikliwym, że aż świdrował uszy…

- Nie, to ty zapominasz, że umiem więcej niż ci się zdaje… dużo więcej.

Ciało Sama zaczęło się wić perystaltyczno-konwulsyjnie, szamotać i szarpać. Wiązania jakby same poczęły schodzić z tułowia i luzować się na rękach. Inkwizytor widząc to obruszył się i błyskawicznie sięgnął po miecz. Był zwarty i w pogotowiu…

Nadmiernie uśmiechnięty chłopaczek o niebieskich oczach zdjął ostatnie z wiązań i knebel, przeciągnął się i ułożył wygodnie na łóżku:

- A teraz kilka słów w woli małego wprowadzenia, skoro już musiałeś na to patrzeć. Witam, jestem Muriel. Wybacz przedstawienie. Samuel się jeszcze nie przyzwyczaił. Ja to nazywam „Zmianą warty”…
 
Mono jest offline