Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2009, 11:38   #9
Nightcrawler
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Mortimer słuchał z uwagą zgromadzonych przy ognisku, co jakiś czas z aprobatą kiwając głową. Gdy każdy wypowiedział się już w temacie handlarz potarł nieogolony podbródek dłonią i odezwał się spokojnie:
- Zwiad jak najbardziej, ale pieszy w tym momencie nie ma większego ma sensu. Do Antonito i tak jesteśmy na otwartym terenie, dopiero za ruinami możemy dostać się na Siedemnastkę i w góry – zamyślił się.
- Możemy zrobić postój w miasteczku i stamtąd wypuścić czujki na drogę. Tak czy siak, zanim dotrzesz tam na nogach, my już do Ciebie dojedziemy – spojrzał na Sky oczekując akceptacji lub też polemiki z jego tokiem rozumowania.

Chwilę później spojrzał z powagą na zgromadzony i powiedział zdecydowanie:
- Tymczasem robimy tak: montujemy radio w wozie Rocketa – Mj, jak coś stary Ed może Ci z tym pomóc. Ja z Alexem spakuję ciężarówkę; Gert skoczysz do Coxów i powiesz im by się zbierali, reszta braci Dayton pomoże mi z betami i sama właduje się do nas na pakę. Manni - Ty pogadasz z Kotem - nie zaszkodzi spytać co duchy o tym wszystkim myślą. Jak się z tym wszystkim uporamy to chłopaki pojadą przodem – tak jak mówi tropiciel - a reszta dołączy do nich w Antonito. Panowie sprawdzą ruiny i potem oglądniemy sobie stamtąd drogę – pokręcił głową i burknął pod nosem sam do siebie:
- Cholera, mogliśmy jednak spróbować wczoraj już tam dojechać.- Sky i Manni wiedzieli jednak, że gdyby wpakowali się do miasta w nocy nie mieli by żadnych szans na sprawdzenie terenu i porządne rozstawienie obozu. Droga z aktualnego obozu do ruin nie powinna samochodem zając więcej niż pół godziny, nie był to więc wielki problem. Z drugiej strony wszelkiej maści napady na karawany zdarzały się raczej w górach, na trasie, gdzie bandyci mogli schować się między skałami, a w razie potrzeby zablokować nawet część drogi niewielką lawiną. Nie było jednak już sensu nad tym dywagować – liczył się czas i dokładność.
Po chwili więc wszyscy zgodnie ruszyli do przydzielonych im obowiązków. Tylko Jedediasz zdawał się ociągać - nie dołączywszy do wspólnego śniadania wolno pakował swój śpiwór, głuchy na całe towarzystwo.


Rocket, zostawiwszy Pyro sam na sam z ich tobołami, z pozornym wyluzowaniem i rozbawieniem ruszył w stronę MJ w momencie, gdy stary Vasqomb zabierał się za pakowanie rzeczy w namiocie. Po chwili do ojca dołączył Alex wraz z Edem Barnackie, który wymieniwszy kilka zdań z handlarzem, również ruszył powoli w stronę młodej radiooperatorki. Tymczasem ganger stanął obok kobiety i zapalił z namaszczeniem papierosa. Wypuściwszy z ust kłąb dymu, uśmiechnął się szelmowsko powiedział:
- Słuchaj Mysza, tak się składa, że mam w wozie zainstalowany „Przedwojenny Sprzęt Muzyczny” – zrobił pauzę, jakby czekając by jego słowa odpowiednio dotarły do dziewczyny, po czym zaciągnął się kolejny raz skrętem i dodał:
- Niestety trochę ostatnio szwankuje, więc może byś rzuciła na niego swym pięknym oczkiem, bo ten piernik Barnackie nie ma o tym zielonego pojęcia, hmm? – blondyn wyszczerzył się najszerzej jak potrafił. W tym momencie stary Monter parsknął stając za plecami młokosa i mruknął z ironią:
- Kiedy Ty Don Chuanie lałeś jeszcze w pieluchy a jedyne co Ci we łbie było to mleczko i cumel, ja takie chińskie odtwarzacze to jedną ręką naprawiałem, drugą macając tyłeczki kociaków kręcących się w warsztatach Detroit. Więc mi tu nie mędrkuj, tylko sprzątnij śmieci z tego swojego gruchota jeśli chcesz, by którekolwiek z nas w ogóle się do niego zbliżyło.
Rocket wypuścił ostentacyjnie dym z ust, po czym mrugnął okiem do MJ i ruszył w stronę Buggy.
Stary mężczyzna odprowadził go wzrokiem kręcąc tylko głową:
- Eh ta młodzież – mruknął po czym spojrzał na kobietę i dodał uśmiechając się, co tylko pogłębiło zmarszczki na jego zniszczonej twarzy:
- Chodź, pomogę Ci i tak nie mam już nic do roboty.
Gdzieś przed nimi bujając się na boki ganger, zaciągając się dymem ze skręta, nucił pod nosem:
„Będę brał Cię … w Aucie… Cię - Eheeee”
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline