Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2009, 00:16   #16
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Co tu dużo mówić - Helga bardzo spodobała się Laure. Nie reagowała na Asrai zabobonnym strachem mieszkańców Północy, postrzegających elfa niemal jak herszta dzieciojadów na dworze Lorda Chaosu, nie zmuszała się też do rzekomo swobodnego zachowania, nienaturalnego w swej gorliwości do nie zwracania uwagi na różnice dzielące Asrai i Ludzi. W tym ostatnim przypadku była to głupota, przecież wystarczyło spojrzeć na profil twarzy, oczy albo odmienną długość kości i ruchomość stawów by zdać sobie sprawę z obcości obu szczepów... Jeśli już, Faethor preferował zdrową ludzką ciekawość, szczególnie pociesznie celowały w niej dzieci... A oczy Helgi błyszczały tak pięknie w blasku świec...

"Masz w sobie wielką żywotność..." - zadumał się przez chwilę, spoglądając na pełne wargi dziewczyny i białe zęby. Wdzięcznym uśmiechem i ukłonem przyjął komplement dziewczyny, potarł bliznę na policzku.
- Jeszcze kilka takich pamiątek a będziesz Helgo uciekała przede mną - rzucił żartobliwie, choć dotyk palców i metalu na zgrubiałej tkance przywołał wspomnienia...

Zimny deszcz przedzierał się przez korony drzew. Przenikliwy smród Mroku z Północy nasączał powietrze niczym trująca mgła. Przytłumiony szczęk stali i bojowe krzyki Asrai mieszały się z ohydnymi rykami zwierzoludzi, którzy w Mrocznej Mowie wywrzaskiwali pochwały swych nieludzkich bóstw. Wypaczony nienaturalnymi energiami stwór stojący przed Faethorem ciął skorodowaną szablą. Miecz elfa, Khaarnager o liściowatym ostrzu, uniósł się do perfekcyjnego bloku i klingi zderzyły się z brzękiem. Młodzieniec już czuł w kościach znajomy wstrząs towarzyszący parowaniu i napinał mięśnie by uderzyć powtórnie, gdy odłupany kawałek nikczemnej klingi zwierzoczłeka wbił mu się w policzek. Oślepiający ból, zawrót głowy i zwycięski ryk potwora! Elf pada, tylko jedno jego oko cokolwiek dostrzega, czuje metaliczny smak krwi w ustach, ohydny smród gorącego oddechu zwierzoczłeka pali mu płuca! Nieznośny ból policzka i szczęki, huk ostrza odłupującego kawał kory koło głowy Asrai, stuk strzały dziurawiącej beczkowaty tors stwora. Potworne wycie tuż obok, krew zmieszana ze śliną ścieka ze zrujnowanych warg, a drżące palce wyszarpują wbity w kość odłamek. Splunięcie plami cały kaftan, oddech boleśnie wyrywa się przez rozdarte ciało, ale dłonie obejmują rękojeść Khaarnagera i pchają go w brzuch zwierzoczłeka. Trzy strzały trafiają w kark bestii, zimna stal przebija jego tors a zbolały ryk nie milknie gdy Faethor szlachtuje stwora z całym okrucieństwem do jakiego zdolny jest syn Khaine'a o Zakrwawionych Rękach...

Laure nagle doszedł do siebie. Zorientował się że przez chwilę nie kontrolował wyrazu twarzy. Miał nadzieję że Helga tego nie zauważyła, ale zaalarmowane spojrzenie dziewczyny przekonało go że to próżne życzenia. Uśmiechnął się słabo:
- Strasznie podziałała na mnie ta perspektywa, muszę się starać by do tego nie doprowadzić.

Szczęściem, ten akurat moment wybrał sobie skryba na zapowiedź:
– Witajcie, wybaczcie że tyle musieliście czekać, ale podkanclerz Karol van Eickmar jest bardzo zajętym człowiekiem. Proszę o cierpliwość, za kwadrans powinien tu być. Wykorzystajcie ten czas jak chcecie. Ja powiadomię podkanclerza o waszej obecności.

Po wyjściu skryby elf przypomniał sobie o guziku. Nadal zmieszany, zerknął na Helgę. Najwidoczniej chwila jego słabości została zapomniana i Helga odeszła właśnie do stołu, być może wyczuwając jego zakłopotanie.

Gdy przyjął kubek z rąk dziewczyny, ujął jej nadgarstek i delikatnie obrócił wnętrzem dłoni do góry. Z przyjemnością wciągnął w płuca jej zapach.

- Dłonie wojowniczki. Mam nadzieję Helgo że dasz się namówić na ćwiczebną walkę? Uwielbiam szermierkę, zresztą jak wielu moich pobratymców. Wśród mego ludu krąży nawet powiedzenie że nie ma to jak pocałunek po dobrej walce - uśmiechnął się na powrót, ogarniając jej gibką postać gorącym spojrzeniem. Cóż, Faethor aż tak młody nie jest, żeby nie czuć pożądania na widok zgrabnej i uroczej dziewczyny...

- Zaskoczyłaś mnie, czym jest kardamon? - komentarz dziewczyny zbił go z tropu. Częścią famy otaczającej elfów, zwłaszcza Asur, jest często cytowane przysłowie: "elf wie wszystko!". W zasadzie jest to niecała prawda, elfowie dodają zwykle: "a jeśli czegoś nie wie to szybko się tego dowie", odzwierciedlając tym swój wrodzony intelekt i chęć do nauki. Jeśli ludzie i krasnoludowie mają wybiórczą pamięć, cóż, elfowie nie są temu winni że inne rasy są zbyt głupie by zapamiętać dwa zdania na krzyż. Faethor przekrzywił głowę oczekując na odpowiedź i spoglądając z ciekawością na dziewczynę.

- Tak, Hirschenstein... Pani Anno Laheks, być może i panią zainteresuje to co udało mi się dowiedzieć - odwrócił się do drugiej kobiety, używając jej pełnego nazwiska by okazać szacunek jej wiekowi. Po prawdzie uważał że wcale nie jest od niej młodszy, jednak uprzejmość względem osób o szacownym wyglądzie jest elementem kultury wielu ludów...

- Wybaczcie, panie, przy okazji sprawdzać będę pewien drobiazg który mnie zaintrygował - zgrabnie wyłowił z kieszeni guzik, przyjrzał mu się i spojrzał na półki z heraldyką. Herb, jeśli ryt nim był, nie wyglądał na skomplikowany, co Faethor, jeśli dobrze wnioskował na podstawie swej skąpej wiedzy o heraldyce, zinterpretował jako pochodzący z wczesnych dziejów Imperium, gdy nie było jeszcze potrzeby mnożenia herbów dla coraz liczniejszej arystokracji. Dlatego też elf zaskakująco dalekim chwytem sięgnął po jedną ze starszych ksiąg umieszczonych na górnej półce i zaczął ją kartkować koncentrując się i wpadając w trans. Strony przesuwały mu się w palcach, a szeroko rozwarte źrenice rejestrowały kolejne herby, porównując je z guzikiem. Gdy któryś ze znalezionych przypominał ryt na guziku, Faethor nie tracił czasu na wgłębianie się w treść fragmentu, zamiast tego na kilkanaście uderzeń serca koncentrował się na zapamiętaniu strony by przywołać go z umysłu i przejrzeć w spokojniejszym momencie. Fotograficzna wręcz ta zdolność ma swoją cenę i Faethor wiedział że będzie musiał w ciągu paru dni (a raczej nocy) odsiać niepotrzebne wspomnienia. Na razie jednak coraz prędzej karty pergaminu migały mu w dłoniach, kolejne księgi dołączyły do leżącej na stole...

W tym samym czasie referował to czego udało mu się dowiedzieć. Do tej pory przemawiał żywo, gestykulując, teraz jednak mówił spokojniejszym, neutralnym tonem, zwyczajowym przy recytacji:
- Miasto to z nieznanych mi powodów zwane jest w Reikspielu Jelenim Kamieniem. Znajduje się cztery dni drogi konno na południowy zachód od Altdorfu w stronę Gór Szarych w stronę Parravonu. Hirschenstein nie znajduje się w samych Górach Szarych lecz na ich przedgórzu. Trakt wiodący w stronę Hirschenstein jest w miarę dobrze utrzymany – podobno pięć lat temu przeszedł renowację, na odcinku z Altdorfu do drugiej karczmy położono kostkę granitową. Po drodze do miasteczka znajdują się trzy karczmy należące do rodziny Gremondich.

- Hirchenstein to podobno dość znane w okolicy centrum wydobycia żelaza, liczy około 200 mieszkańców, skarbnikiem cesarskim jest tam jest niejaki Edward von Thiel – syn jednego z największych kupców w Altdorfie. Burmistrzem miasteczka jest niejaki Joahim Lawierre. Podobno w sumie to nic dziwnego – jak jest się protegowanym jednego z większych domów bankierskich imperium – kompanii Bruerów. Samo miasto żyje z wydobycia żelaza, węgla, cyny i srebra. Większość kopalń należy do prywatnych kupców lub kompanii handlowych, jedynie kopalnie srebra i największa kopalnia żelaza są lennem cesarskim. Do cesarza należą dwie spośród licznych faktorii na terenie miasta. Faktorie te produkują różne rzeczy – między innymi uzbrojenie na rzecz armii imperialnej. Miasteczko założył graf Heinrich Ademhar von Hőle, zwany też Rębaczem. Początkowo miasteczko było typowo rolnicze aż niecałe dwadzieścia lat temu odkryto w pobliskich górach żelazo, srebro, cynę i węgiel, od tego też czasu wyrastają tam manufaktury. Pierwsze kopalnie i kuźnie należały do cesarza, obecnie została w jego rękach jedynie jedna kopalnia i dwie faktorie.

- Ciekawi Was panie pewnie co robi synalek jednego z największych kupców na takim wygnaniu? To dość stara historia, ale Edward oskarżył pewnego z baronetów o wychwalanie przeklętych bogów chaosu, posiadanie ksiąg nekromanckich i Asuryan raczy wiedzieć co jeszcze. Nikt nie wie dlaczego.
Oskarżonego przez Edwarda szybko uwięziono. Jednakże informacje tegoż Edwarda okazały się bezpodstawne, informacje od szpicli fałszywe, przeszukania nic nie dały, a tortur nie zastosowano – w końcu to baronet a nie zwykły człowiek, cokolwiek by to znaczyć nie miało...
Spotkania w których brał udział baronet okazały się schadzkami młodych bogaczy, którzy spędzali czas na hazardzie, piciu i innych przyjemnych rzeczach. Posiadane przez baroneta książki okazały się nie złowróżbnymi grimuarami, lecz zwykłą poezją, książkami o heraldyce, historii i innych tematach.
Sąd cesarski robiąc dobrą minę do złej gry musiał zwolnić oskarżonego, opłacając w dodatku jego „szkody moralne”. Nadgorliwy Edward został odesłany na placówkę w charakterze skarbnika w mało znaczący zakątek – z delikatną prośbą o nie narzucanie się przełożonym. Tak przynajmniej twierdzili kupcy i rzemieślnicy, których o to pytałem.


- Podobno również w jednej z kopalni żelaza wydobyto jakiś tajemniczy przedmiot. Miał on cztery łokcie średnicy i owalny kształt. Ponieważ jednak mężczyzna który o tym opowiadał w chwilę później nie był w stanie wyczołgać się z szynku, nie wiem ile w tym jest prawdy - elf zastrzegł się niechętnie.

- Dowiedziałem się również o rewelacjach takich jak to że burmistrz spalił na stosie czarownicę za rzucanie uroków -
Faethor zagryzł wargi.

- Wielu twierdzi że w mieście dzieje się coś dziwnego z racji tego że w tak wielu kopalniach, kuźniach i faktoriach pracuje bardzo niewielu krasnoludów. Tak jakby ludzie nie mieli rąk zdatnych do pracy...

- Niektórzy zaś mówią że tamtejsze dochody z lenna cesarskiego znacznie spadły, wręcz sam cesarz zastawił swe włości bankierom... Jakim jednak - nikt tego nie wie albo nie chce powiedzieć.

- Jak na razie to wszystko, pani Anno, Helgo. Zapewne kanclerz przedstawi tamtejszą sytuację dużo jaśniej niż ja.

Anna Laheks odeszła po chwili od stołu i zajęła się swoimi sprawami, uwagę Helgi jednak przykuła któraś stronica. Elf kartkował właśnie kolejną księgę gdy naraz ukradkiem rozejrzał się a widząc że obie panie nie spoglądają w jego kierunku, długim ramieniem sięgnął za głowę Helgi i delikatnie pociągnął ją za kosmyk włosów. Błyskawicznie cofnął rękę zdumiony szybkością reakcji dziewczyny - niemal dojrzała jego dłoń - czyżby miała wrodzony szybki refleks, a może wiele rodzeństwa, bo ich to towarzystwo wyostrza często zmysły? Na powrót zajął się księgą, dając pozór całkowitego skupienia. Zdradzić go mogą jednak kąciki ust, drgające w tłumionym śmiechu. Cóż, Faethor to nieledwie nastolatek...

Tak w ogóle elf czuł złość na samego siebie że nie zabrał swego łuku. Ekwipunek Helgi dał mu do myślenia. Czyżby wyprawa miała być dużo bardziej niebezpieczna niż tytułowe poszukiwanie osoby potrzebnej kanclerzowi sugerowało?
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise

Ostatnio edytowane przez Romulus : 17-07-2009 o 00:12. Powód: Poprawa błędów
Romulus jest offline