Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2009, 10:40   #42
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Peter i Martin stali pod drzwiami czekając, aż oględziny się zakończą. Trzeba było przyznać, że podróżni z kilkoma zaledwie wyjątkami wykazali się postawą niezwykle prawomyślną i wzięli udział w oględzinach.
Dla zabicia czasu mężczyźni gawędzili sobie. Podczas rozmowy zeszło na Marienburg. Martin miał tam rodzinę, a Peter jakiś czas przebywał w mieście. Mogli zatem wymienić się doświadczeniami o co ciekawszych tawernach i co ciekawszych zamtuzach, czy też snuć morskie opowieści, o krótkim rejsie Petera, czy o próbie łowienia przez Martina dorszy na pęczak.
W końcu, gdy ostatni pacjent opuścił kajutę, a nie zanosiło się by przyszedł ktoś jeszcze Richthofen stwierdził.
- Wy hochlandczycy jesteście w porządku, nie licząc oczywiście nas nulnejczyków. Nie ma co gadać z kapitanem. On nas tylko przewozi, ale musimy porozmawiać z Armandem, to łabski facet. Chodź.
Powiedział wchodząc do kajuty załogi i zamykając za sobą drzwi. W środku byli prócz nich tylko Le Boeuf i medyk. Martin opowiedział dokładnie co się wydarzyło w kajucie Kurta.
Bretończyk milczał długo zastanawiając się.
- Nie trzeba być łowcą nagród, by się domyśleć, kto mógł uciec przez okienko. Raczej nie krasnolud, ani nikt dorosły.
Armand zabębnił palcami o blat stołu.
- Nie wierzę, żeby był w zmowie z Kurtem, to raczej zwykła chciwość i głupota. Martin zanieś kuferek do profesora. Poproś żeby przypilnował te mikstury.
- Nie wiadomo co Kurt miał w kuferku. Radźcie Panowie jak załatwić to dyskretnie, bo jeśli inni dowiedzą się, co ten gnojek zrobił będą chcieli go zlinczować.

Richthofen tylko prychnął.
- Może tak trzeba zrobić. Czy był w zmowie, czy nie musimy go dorwać zanim dobijemy do brzegu, bo może nam zwiać.
Armand tylko skinął potakująco głową patrząc wam pytająco w oczy.


Nim wyszła na pokład Nastia zaszła do swojej kajuty, by nieco się odświeżyć. Ku swojemu zdumieniu zderzyła się w drzwiach z Niekrasowem.
Kozak natychmiast ukłonił się nisko i spłonił rumieńcem niczym dzięcielina.
- Izwienitie parzausta. Szukałem Was co by swe usługi polecić. Chaośnik plugawy na korabie był. Nie powinniście Pani zostawać sama, a i odradzić Wam wizytę u tego wracza chciałem. Źle onemu z głazów wygląda. Nie powinniście się przed nim rozdziewać, bo nie czystym on okiem na Was patrzy. Tatuaż rozpoznał pewno sam coś ma za pazurami.
Chciał jeszcze coś dodać, ale wyraźnie skrępowany bąknął.
- Alem się spóźnił jak widzę, tedy sam pójdę się rozdziać. Potem za pozwoleniem Waszym na służbę do Was się stawię Anastazjo Osipowna.
Stwierdził dość nieskładnie. Zamiótł podłogę czapką i poszedł.
Nastia nieco zdziwiona zachowaniem kozaka weszła do kajuty i nalała do miski wodę z dzbana. Ochlapała wodą twarz. Wycierając twarz lnianym ręcznikiem zauważyła niedomkniętą szufladę komody. Tą w której trzymała bieliznę. Bardzo osobistą bieliznę.

Idąc do kajuty Margot pewnie prędzej spodziewałaby się ponownego ataku mackowatego stwora niż tego, że podejdzie do niej Wielebny Angus.
- Panno Margot … - zaczął z wyrazem surowej troski na twarzy – jako kapłan jestem zmuszony udzielić Pani upomnienia. Pani zachowanie jest wysoce niestosowne. Krasnoludy są do pewnego stopnia obcą rasą i ze względu na dawne zasługi uchodzi im to, co innym uchodzić nie powinno. Ale podziwianie przyrodzenia w sposób tak ostentacyjny jest niemoralne, niestosowne, niesmaczne i ze wszech miar oburzające. To prosta droga manowcom chaosu. Przestrzegam Panią.
Nieco łagodząc upominawczy ton kontynuował.
- Chcę wierzyć, iż ten wybryk nie wynika ze złego charakteru, a jedynie zagubienia i chęci zwrócenia na siebie uwagi mężczyzn. Jestem tu po to by Pani pomóc. Jeśli chce Pani porozmawiać zawsze może Pani do mnie przyjść. Jako osoba posługująca się magią jest Pani szczególnie narażona na podszepty zła. Proszę o tym pamiętać.
Zakończył z ojcowska troską w głosie.


Nat miał cały czas przy sobie trefny towar i musiał coś z tym zrobić. Trzymanie go przy sobie, to nie był dobry pomysł. Mogli się domyśleć, że ktoś ich ubiegł w przeszukiwaniu rzeczy Kurta, a skoro już raz zafundowali wszystkim badania, to nic nie stoi na przeszkodzie, by zarządzili rewizję osobistą, czy przeglądanie rzeczy. Odruchowo podrapał się po swędzącej dłoni, jednak swędzenie nie ustępowało. Nat miał nawet wrażenie, że przechodzi ono w górę na całe przedramię. Najchętniej gdzieś by się ukrył. Lecz nie miał gdzie.

Dwaj stirlandczycy mieli własny sposób na zabicie nudy rejsu. Jacob i Oscar postanowili pograć w karty. Jednak gra o wdzięcznej nazwie „gwint” wymagała co najmniej trzech graczy, toteż z wdzięcznością przyjęli propozycję Snorriego, który chciał się do nich przyłączyć. Zwłaszcza, ze stawka jaką zaproponował była interesująca.
Z początku krasnolud wygrywał, lecz wkrótce szczęście się od niego odwróciło. Po przegraniu pięciu koron pod rząd Snorri zrobił się podejrzliwy. Zaczął obserwować stirlandczyków i gdy Jacob Fuchs próbował zgarnąć kolejną wygraną pulę zauważył, że z rękawa wystaje mu kawałek karty.

Klaus z początku przyglądał się grze w karty, jednak nie hazard zaprzątał jego myśli, a słowa wypowiedziane przez Margot. Dziewczyna najwyraźniej złożyła mu propozycję. Rozmowy ?
- Panie Vogel ! – okrzyk kapitana wyrwał go z zamyślenia.
- Skoro pan nic nie robisz, to wypatruj Pan stwora. Nie wiemy, czy znów nie zaatakuje. Ktoś krzyczał niedawno, że widzi macki, a do Bibersdorfu jeszcze kawałek.
Stwierdził poganiając marynarzy, by uprzątnęli pokład z resztek potwora, jakie walały się to tu to tam coraz nieznośniej cuchnąc.
 

Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 15-07-2009 o 11:04. Powód: Nat nie Marrrt. :D
Tom Atos jest offline