Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-07-2009, 19:51   #41
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
Gdy Margot stanik swój rozpinała
By miał kotek, biedactwo, co ssać
Biegła nas, biegła nas cała zgraja
By popa-pa-pa-pa-pa-patrzeć
- Dzielna Margot, Zespół Reprezentacyjny


Przedstawienie wyszło Snorriemu lepiej niż się spodziewał. Uwielbiał wkurzać ludzi, szczególnie ludzką szlachtę, która miała tak dobre mniemanie o sobie. "Cholerni gówniarze" pomyślał przyglądając się doktorowi i bretońskiemu najemnikowi.
- Piętna chaosu nie dostrzegam – powiedziała do zebranych marszcząc ciemne brwi – Ale co ty brałeś żeby wytrzymać ten ból to sobie nie wyobrażam?
- Nie, nie wyobrażasz sobie - odpowiedział cicho. - Mam nadzieję, że nie jesteś gołosłowna - kontynuował, nie zwracając specjalnie uwagi na to co mówią i robią inni.
- Słowo się rzekło. – Po chwili milczenia Margot ukłoniła się zebranym, wzięła Snorriego za rękę i zeszła z nim pod podkład.

***

Byli sami w kajucie Margot. Kobieta zdjęła suknię zgrabnym ruchem. Snorri nie znał się na ludzkich kształtach, jedynie piersi kobiety były interesujące na tyle by wyciągnąć rękę i ich dotknąć. Nim jednak zdążył kobieta trąciła lekko jego rękę.
Potem wciągnęła sukienkę.
- Ale czy ty coś z tego zapamiętasz, to nie jestem pewna.- Ujęła twarz zabójcy gigantów w dłonie i pocałowała krasnoluda w usta.
- Jesteś moją inwestycją w bezpieczeństwo na tej wyprawie. Dbaj o siebie choć trochę - powiedziała, po czym wskazała krasnoludowi drzwi; ten pociągnął z butelki i wyszedł.

***

Życie na barce drażniło Snorriego, który nie miał co robić i czuł się jako piąte koło u wozu. Na dodatek krasnolud nie miał z kim porozmawiać. Nat gdzie się ukrył, a z Orrim nie chciał rozmawiać. Nie chciał mu dziękować za uratowanie życia, odpowiadać na pytania czy słuchać uwag na temat jego zachowania - prawdę powiedziawszy nie wiele go obchodziło co sądzi o nim Orri.

Znudzony kręcił się pod pokładem szukając sobie miejsca - w końcu dosiadł się do mężczyzn grających w karty.
- 2 złocisze, że ogram każdego z was - powiedział do ludzi, dosiadając się do nich.
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.

Ostatnio edytowane przez woltron : 14-07-2009 o 19:53.
woltron jest offline  
Stary 15-07-2009, 10:40   #42
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Peter i Martin stali pod drzwiami czekając, aż oględziny się zakończą. Trzeba było przyznać, że podróżni z kilkoma zaledwie wyjątkami wykazali się postawą niezwykle prawomyślną i wzięli udział w oględzinach.
Dla zabicia czasu mężczyźni gawędzili sobie. Podczas rozmowy zeszło na Marienburg. Martin miał tam rodzinę, a Peter jakiś czas przebywał w mieście. Mogli zatem wymienić się doświadczeniami o co ciekawszych tawernach i co ciekawszych zamtuzach, czy też snuć morskie opowieści, o krótkim rejsie Petera, czy o próbie łowienia przez Martina dorszy na pęczak.
W końcu, gdy ostatni pacjent opuścił kajutę, a nie zanosiło się by przyszedł ktoś jeszcze Richthofen stwierdził.
- Wy hochlandczycy jesteście w porządku, nie licząc oczywiście nas nulnejczyków. Nie ma co gadać z kapitanem. On nas tylko przewozi, ale musimy porozmawiać z Armandem, to łabski facet. Chodź.
Powiedział wchodząc do kajuty załogi i zamykając za sobą drzwi. W środku byli prócz nich tylko Le Boeuf i medyk. Martin opowiedział dokładnie co się wydarzyło w kajucie Kurta.
Bretończyk milczał długo zastanawiając się.
- Nie trzeba być łowcą nagród, by się domyśleć, kto mógł uciec przez okienko. Raczej nie krasnolud, ani nikt dorosły.
Armand zabębnił palcami o blat stołu.
- Nie wierzę, żeby był w zmowie z Kurtem, to raczej zwykła chciwość i głupota. Martin zanieś kuferek do profesora. Poproś żeby przypilnował te mikstury.
- Nie wiadomo co Kurt miał w kuferku. Radźcie Panowie jak załatwić to dyskretnie, bo jeśli inni dowiedzą się, co ten gnojek zrobił będą chcieli go zlinczować.

Richthofen tylko prychnął.
- Może tak trzeba zrobić. Czy był w zmowie, czy nie musimy go dorwać zanim dobijemy do brzegu, bo może nam zwiać.
Armand tylko skinął potakująco głową patrząc wam pytająco w oczy.


Nim wyszła na pokład Nastia zaszła do swojej kajuty, by nieco się odświeżyć. Ku swojemu zdumieniu zderzyła się w drzwiach z Niekrasowem.
Kozak natychmiast ukłonił się nisko i spłonił rumieńcem niczym dzięcielina.
- Izwienitie parzausta. Szukałem Was co by swe usługi polecić. Chaośnik plugawy na korabie był. Nie powinniście Pani zostawać sama, a i odradzić Wam wizytę u tego wracza chciałem. Źle onemu z głazów wygląda. Nie powinniście się przed nim rozdziewać, bo nie czystym on okiem na Was patrzy. Tatuaż rozpoznał pewno sam coś ma za pazurami.
Chciał jeszcze coś dodać, ale wyraźnie skrępowany bąknął.
- Alem się spóźnił jak widzę, tedy sam pójdę się rozdziać. Potem za pozwoleniem Waszym na służbę do Was się stawię Anastazjo Osipowna.
Stwierdził dość nieskładnie. Zamiótł podłogę czapką i poszedł.
Nastia nieco zdziwiona zachowaniem kozaka weszła do kajuty i nalała do miski wodę z dzbana. Ochlapała wodą twarz. Wycierając twarz lnianym ręcznikiem zauważyła niedomkniętą szufladę komody. Tą w której trzymała bieliznę. Bardzo osobistą bieliznę.

Idąc do kajuty Margot pewnie prędzej spodziewałaby się ponownego ataku mackowatego stwora niż tego, że podejdzie do niej Wielebny Angus.
- Panno Margot … - zaczął z wyrazem surowej troski na twarzy – jako kapłan jestem zmuszony udzielić Pani upomnienia. Pani zachowanie jest wysoce niestosowne. Krasnoludy są do pewnego stopnia obcą rasą i ze względu na dawne zasługi uchodzi im to, co innym uchodzić nie powinno. Ale podziwianie przyrodzenia w sposób tak ostentacyjny jest niemoralne, niestosowne, niesmaczne i ze wszech miar oburzające. To prosta droga manowcom chaosu. Przestrzegam Panią.
Nieco łagodząc upominawczy ton kontynuował.
- Chcę wierzyć, iż ten wybryk nie wynika ze złego charakteru, a jedynie zagubienia i chęci zwrócenia na siebie uwagi mężczyzn. Jestem tu po to by Pani pomóc. Jeśli chce Pani porozmawiać zawsze może Pani do mnie przyjść. Jako osoba posługująca się magią jest Pani szczególnie narażona na podszepty zła. Proszę o tym pamiętać.
Zakończył z ojcowska troską w głosie.


Nat miał cały czas przy sobie trefny towar i musiał coś z tym zrobić. Trzymanie go przy sobie, to nie był dobry pomysł. Mogli się domyśleć, że ktoś ich ubiegł w przeszukiwaniu rzeczy Kurta, a skoro już raz zafundowali wszystkim badania, to nic nie stoi na przeszkodzie, by zarządzili rewizję osobistą, czy przeglądanie rzeczy. Odruchowo podrapał się po swędzącej dłoni, jednak swędzenie nie ustępowało. Nat miał nawet wrażenie, że przechodzi ono w górę na całe przedramię. Najchętniej gdzieś by się ukrył. Lecz nie miał gdzie.

Dwaj stirlandczycy mieli własny sposób na zabicie nudy rejsu. Jacob i Oscar postanowili pograć w karty. Jednak gra o wdzięcznej nazwie „gwint” wymagała co najmniej trzech graczy, toteż z wdzięcznością przyjęli propozycję Snorriego, który chciał się do nich przyłączyć. Zwłaszcza, ze stawka jaką zaproponował była interesująca.
Z początku krasnolud wygrywał, lecz wkrótce szczęście się od niego odwróciło. Po przegraniu pięciu koron pod rząd Snorri zrobił się podejrzliwy. Zaczął obserwować stirlandczyków i gdy Jacob Fuchs próbował zgarnąć kolejną wygraną pulę zauważył, że z rękawa wystaje mu kawałek karty.

Klaus z początku przyglądał się grze w karty, jednak nie hazard zaprzątał jego myśli, a słowa wypowiedziane przez Margot. Dziewczyna najwyraźniej złożyła mu propozycję. Rozmowy ?
- Panie Vogel ! – okrzyk kapitana wyrwał go z zamyślenia.
- Skoro pan nic nie robisz, to wypatruj Pan stwora. Nie wiemy, czy znów nie zaatakuje. Ktoś krzyczał niedawno, że widzi macki, a do Bibersdorfu jeszcze kawałek.
Stwierdził poganiając marynarzy, by uprzątnęli pokład z resztek potwora, jakie walały się to tu to tam coraz nieznośniej cuchnąc.
 

Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 15-07-2009 o 11:04. Powód: Nat nie Marrrt. :D
Tom Atos jest offline  
Stary 15-07-2009, 12:58   #43
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
W końcu wyczuł jej wzrok i doczekał reakcji.

- Rozgrzewasz się? –zapytała trapera.

Odetchnął w duchu słysząc głos czarodziejki. Chyba nie był w nastroju na rozmowy z nikim innym. Wprawdzie w wypowiadanych słowach można było wyczuć jakąś niezrozumiałą troskę. Natomiast nie zastanawiał się nad tym głębiej. I tak nie był w stanie pojąć intencji kobiet, a tym bardziej czarodziejek. O tym skutecznie już mógł się przekonać. W tej chwili nawet nie podjął takiej próby.

Usiadła obok niego bez zaproszenia. Martwiła się. Nie lubiła tego uczucia.

- Są lepsze sposoby, żeby zapomnieć. I sprawy, których nie należy komplikować.
- Co zapewne wiesz – wstała równie nagle jak usiadła.

-Idę do swojej kajuty. Znajdę Nata i powiem mu żeby tam nie zaglądał. – uśmiechnęła się patrząc mężczyźnie w oczy - Zastanów się – jej palce musnęły jego usta. - Byle szybko.


Oboje wiedzieli jak kusząca była to propozycja. Jednak oboje byli w pełni świadomi, że żadnego problemu to nie rozwiąże a wręcz może co nieco skomplikować. Chyba, że Margot chciała „sprawdzić czy może mu zaufać” i potem zaświadczyć o braku znamion Chaosu. Nie miało to jednak znaczenia. Po prostu nie mógł.

Jednak nie był dość szybki by odrzucić tego zaproszenia nim czarodziejka zniknęła pod pokładem. Chyba tylko jakiś ślepiec albo cnotliwy nad miarę mąż mógłby tak zareagować. A Klaus nie miał problemów ze wzrokiem ani ze wstrzemięźliwością seksualną.

- I już się skomplikowało. Powiedział raczej sam do siebie. Najchętniej zostałby tu gdzie jest i zapomniał o całej sprawie. Natomiast wie, że ona by nie zapomniała. Mogłaby mu to przypomnieć w mało sprzyjających okolicznościach lub co gorsza źle zrozumieć. Klaus wstał powoli, prostując obolałe po spotkaniu z potworem kości. Z miną raczej przypominającą skazańca powłóczył nogami w kierunku kajuty kusicielki.

***

- Panie Vogel ! – okrzyk kapitana wyrwał go z zamyślenia.
- Skoro pan nic nie robisz, to wypatruj Pan stwora. Nie wiemy, czy znów nie zaatakuje. Ktoś krzyczał niedawno, że widzi macki, a do Bibersdorfu jeszcze kawałek.

Zwiadowcy w sumie było to na rękę. Ale po kwadransie stania na dziobie i wpatrywania się w rzekę i nie dostrzeżeniu najmniejszej oznaki bytności stwora ani dziwnej mazi uznał to za bezcelowe. Tym bardziej, iż co chwila inni uczestniczy wyprawy wpatrywali się w taflę wody. Z podobnym skutkiem.

- Kapitanie, to musiał być jakiś pień. Jeżeli ta bestia jest w pobliżu to musi siedzi na dnie. Ale pewnie zaszyła się w jakimś mule by podleczyć rany. Bo tym razem nie poszło jej tak gładko jak w Nuln.

Widząc „młodego” z szelmowskim uśmieszkiem wpatrującego się w niego stwierdził, że już czas zachować się jak mężczyzna.

***

Wchodząc pod pokład nieomalże wpadł na Le Boeuf’a. Ten zmierzył go wzrokiem i stwierdził krótko i oschle.

- Wprawdzie panie Vogel badanie było nieobowiązkowe, ale liczyłem, że kto, jak kto ale pan to tam się zjawi.

- Proszę mi wybaczyć panie, ale nie widziałem jakiegokolwiek sensu w tym przedsięwzięciu. O czym zresztą wspomniałem.

- W naganny sposób, należałoby dodać. Nie omieszkał podkreślić tego faktu Bretończyk. Klaus zmilczał. Chyba to nie była ani właściwa persona ani właściwy czas do roztrząsania tego znowu. Rozsznurował nieco lnianą koszulę wyciągając zawieszony na rzemieniu wisiorek. Był to symbol Taala misternie wykonany w kości.


- To chyba precyzyjnie określa, jakiego Boga czcze. Ale czy to wystarcza do tego, aby ktoś mi zaufał? Chyba nie. Tak samo jak ciało pozbawione znamion czy mutacji.

- Nie w tym rzecz. Bądź, co bądź rozczarował mnie pan. Uciął wątek jakby nie miał zamiaru rozwodzić się nad tym teraz. Chyba zupełnie coś innego zaprzątało mu myśli.

- Cóż… Klaus pochylił lekko głowę w geście pożegnania i ustąpił miejsca odchodzącemu pryncypałowi.

***

Odnalazł kajutę Margot. Czuł jak serce przyśpiesza swój rytm. Zupełnie jak młodzian przed swoim „wielkim dniem”. Wspomnienia, jakie budził w nim dotyk czarodziejki znów stawały się coraz wyraźniejsze. Nie wiedział, dlaczego, ale kontakt z kobietami parającymi się magią odczuwał w jakiś niepojęty sposób. Jakby jego zmysły zupełnie inaczej odbierały bodźce, dużo intensywniej. Do dzisiaj myślał, że tak było jedynie w przypadku Camilli. Mylił się. Gdyby nie to znajome uczucie, którego pragnął doświadczać całym sobą to pewnie nie zastanawiałby się, co uczynić za tymi drzwiami. A znając brak pruderii Margot wiedział, iż dostarczyłoby mu to wielu niezapomnianych przeżyć. Jednakże…

Jednakże zrobiłby to tylko dla tego, żeby przywołać wspomnienie utraconej kobiety. A to do niczego by nie prowadziło. Z takim postanowieniem zastukał w drzwi, po czym nie czekając odpowiedzi wszedł do środka.

Oczywiście, gdy ją zobaczył jego mocne postanowienie już nie było wcale takie mocne. No tak one zawsze muszą tak wyglądać, a może jednak by tak… przemknęło mu przez umysł, jakby rozmowa jego silnej woli z męskością.

Nie znał się na gładkich i pięknych słowach. Gdyby było inaczej to pewnie oddałby lepiej obraz zmysłowości i erotyzmu, jaki się przed nim roztaczał jak tylko krótkim westchnieniem. Zamknął za sobą drzwi by po chwili się o nie oprzeć. Nie pozwalając sobie na zmniejszenie dystansu, jaki ich dzielił.

- Posłuchaj Margot, zaczął jakby bez przekonania lecz w miarę jak kontynuował jego głos zyskiwał dawną stanowczość – nie zrozum mnie źle. Będzie lepiej, jeżeli nie zostanę. Nie ma, co niepotrzebnie komplikować sobie życia…Tu nie chodzi o Ciebie, bo bardzo mi to schlebia, ale… jego dłoń spoczęła na klamce…
 

Ostatnio edytowane przez baltazar : 15-07-2009 o 13:21.
baltazar jest offline  
Stary 16-07-2009, 18:09   #44
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
- Wybacz mi ojcze – zaskoczenie Margot na widok sigmaryty nie trwało długo. Ucałowała dłoń wielebnego. – Zbłądziłam. Dziękuję za to upomnienie.

***

Kajuta zajmowana przez Margot i Nata była długa i wąska - największa z kajut pasażerskich na tej barce, za to najciemniejsza. Ale w chwili gdy Klaus Vogel wszedł do środka wnętrze rozświetlał blask sztucznego światła. Z braku lepszych przedmiotów mogących robić za magiczną lampę, czarodziejka rozjarzyła cynowy dzban. Spełniał rolę latarni znakomicie. Sama Margot siedziała na koi przy niewielkim stoliku z dłońmi splecionymi pod brodą, z jedną nogą podwiniętą, drugą machała w rytm nuconej melodii. Podkasana sukienka odsłaniała jej kolana.

Na widok tropiciela wstała i zrobiła krok w jego kierunku. Mężczyzna cofnął się i zaczął mówić. Przez chwilę słuchała. Potem podeszła do drzwi zatrzymując się tak blisko, że mógł poczuć jej oddech na twarzy. Umilkł nagle. Uśmiechnęła się patrząc mu w oczy. Czuła zapach morskiej wody, alkoholu, ziemi i potu. Westchnęła. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy jak wielką ma ochotę na seks. Jedna jej dłoń lekko dotknęła jego torsu, zjechała nisko, głaszcząc przez chwilę brzuch, druga dłoń czarodziejki nacisnęła na rękę na klamce.
- No to uciekaj.
Margot pchnęła delikatnie Klausa, chcąc wypchnąć go za drzwi.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie

Ostatnio edytowane przez Hellian : 24-07-2009 o 13:22. Powód: urocza prośba :)
Hellian jest offline  
Stary 17-07-2009, 14:34   #45
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Poczuła opór. Jego ciało nie poddało się jej dłoni. Milczał, ale jego oczy mówiły „jeszcze nie, chcę zostać”. Trwali tak przez krótką chwilę, może mrugnięcie powiek… dosłownie mgnienie nasycone emocjami. Skrywanymi i tymi gromadzącymi się dookoła.

Margot gdzieś w głębi jego wzroku dostrzegła to, co mogła zobaczyć w oczach tak wielu mężczyzn… pożądanie.

Ranger złapał ją za dłoń, nienaturalnie delikatnie. Jego twarde dłonie, zniszczone przez sposób, w jaki żył zdawały się nawykłe do subtelności i czułości. Jego skrywane pożądanie znikło pod osłoną powiek. Ustami musnął wewnętrzną stronę dłoni czarodziejki. Niemalże eteryczny dotyk warg przysłoniło przyjemne podrażnienie twardego zarostu. Zwiadowca wyglądał jakby delektował się jej zapachem, smakiem Nią całą, jakby próbował wszystkimi zmysłami nasycić się tą chwilą, oprócz wzroku. Z jakiegoś powodu nie patrzył na nią. Jakby miał już w głowie obraz, który chciał widzieć.

Ujął jej drugą dłoń otwierającą drzwi. Jego uchwyt był mocniejszy, bardziej zdecydowany. Po chwili jednak pozwoliłby opuszki jej palców poznały jego twarz. Przyciągnął bliżej. Resztki przestrzeni, jakie były między nimi umarły. W jego nozdrza uderzył zapach, perfum. Musiały być zrobiony z nieznanych mu roślin. Nie umiał go nazwać. Coś jakby słodki, ale jednocześnie subtelna woń w połączeniu z mocną nutą jakiejś ostrej przyprawy. Zmieszane ze wzrastającym podnieceniem był nie do odrzucenia.

Ich usta połączył pocałunek. Z początku delikatny. Z każdą chwilę widać było, że pożądanie zaczyna dominować. Jej świeży smak mieszał się z wypitym przez niego alkoholem. Chłoną ją coraz łapczywiej, intensywniej mocniej…

Oderwał się od jej ust.

Jego oddech był szybki jakby stoczył zaciekłą walkę.

W spojrzeniu niebieskich oczu widziała wysiłek i żałość.

- Niech sczeznę, jeżeli nie chce Cię pragnąć całym sobą. Na wszystkich Bogów chcę! Ale nie mogę do póki nie będziesz to Ty, a nie czyjeś wspomnienie. Zrozum, nie teraz… jeszcze nie teraz.

***
Wyrwał się z jej ramion, pozostawiając w nich pragnienie. Obrócił się i uciekł. Gdy zamknęły się drzwi było słychać potężne uderzenie, jakie musiał wyprowadzić w niemego świadka swojej beznadziejności. Drzwi zadrżały.

Skierował się w stronę swojej kajuty. Złudnego azylu.

Usłyszał szybkie, ciężkie kroki. Automatycznie skierował w tą stronę wzrok. Niekrasow. Spojrzenia dwóch mężczyzn rozgoryczonych porażkami z kobietami spotkały się. Nie było ciężko o iskrę powodującą wybuch…
 
baltazar jest offline  
Stary 17-07-2009, 17:18   #46
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Peter nie był zbyt zachwycony. W ten sposób nigdy się nie dowiedzą, co jest w tych wszystkich fiolkach.
Bauholz z pewnością miał wiele wiedzy, ale Peter nie sądził, by do tej wiedzy mogła należeć choć garść informacji o przeróżnych miksturach.
Gdyby to był szkic mitycznej korony... Z pewnością profesor wiedziałby, czy jest prawdziwy, czy też chodzi o jakąć nędzną podróbkę.
Z pewnością sumiennie przechowałby powierzony mu pakunek... Chyba, że by o nim zapomniał, pochłonięty jakimiś rozważaniami.

- Sprawę naszego złodziejaszka - Peter skinął głową - trzeba załatwić bardzo dyskretnie. To fakt. Na początek wystarczą nam kłopoty spowodowane przez krakena i przez Kurta. Dorzucenie do potwora i kultysty kolejnego podejrzanego ptaszka nie wpłynie dobrze na samopoczucie członków wyprawy. I załogi.

- Ale musimy to załatwić natychmiast - stwierdził Martin. - Zaniosę kuferek do profesora, a potem...

- Jeszcze nie - Armand najwyraźniej zmienił zdanie. - Najpierw zobaczmy minę naszego młodzieńca na widok tej skrzyneczki. A jeśli nie zechce powiedzieć, co zabrał... - Wzruszył ramionami. - Wtedy mogą być kłopoty.

- Jeśli ma trochę oleju w głowie - powiedział Martin - to już to gdzieś zamelinował. Na takiej łodzi, jak ta, jest dużo skrytek różnego rodzaju, a to, co zniknęło nie mogło być duże.

- Jeśli zniknęło - powiedział Peter. - I jeśli to on zabrał. Za rękę nikt go nie złapał.

- Jasne, że nikt go nie złapał - stwierdził Armand - ale kto inny mógłby to zrobić? A wystarczy powiedzieć słowo kapitanowi i Nat znajdzie się pod kluczem. I nie wyjdzie, aż nie zacumujemy w Bibersdorfie. Potem trafi w ręce władz i z naszej wyprawy ubędzie kolejna osoba.

- A może i dwie... Nie wiadomo, jak zareaguje nasza czarodziejka - powiedział Martin. - Lubi tego chłopaka.

- Za to można śmiało domniemywać, co kultystą, czy też domniemanym sojusznikiem kultysty zrobi Wielebny Angus. - Peter potarł czoło.

- Jak rozumiem, nie zależy nikomu z nas na tym, by Nat wylądował w więzieniu... albo za burtą? - Martin rozejrzał się dokoła. - W takim razie pójdę po niego.



- Nat... - powiedział, gdy tylko znalazł się na pokładzie. - Pan Le Boeuf prosi cię na chwilkę.
 
Kerm jest offline  
Stary 24-07-2009, 14:08   #47
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
we współpracy z Hellian

- Nat? – zapytała.- Zdarzyło ci się coś dziwnego? - Jej własne trzynaście lat wyraźnie stanęło jej przed oczami. Zgrzyt ciesielskich pił, który dotąd czasem śnił jej się po nocach. Spontaniczne użycie magii - ładnie brzmiało, ale prawie zawsze kończyło się tragicznie.
Przyglądała mu się.
- Wiatry wokół ciebie … - wyszeptała.
Jego wzrok był ucieleśnieniem niewinności. Widziała, że nie odpowie, nie teraz.
- Powinniśmy porozmawiać o tym co potrafię - odezwała się pierwsza - Pod warunkiem, że umiesz trzymać język za zębami.
Chłopak obejrzał się za siebie raz przez lewe ramię raz przez prawe jakby to nie do niego mówiła, po czym wciągnął głębiej powietrze zastanawiając się czy może magiczka miała na myśli coś innego. Nic.
- Wiatry? - spytał i drapiąc się po ramieniu spojrzał na nią bez zrozumienia. Patrzyła tym swoim wzrokiem. Jak pustułka, która coś upatrzyła w miejskich strzechach. Nie lubił tego. Miał wtedy wrażenie, że widzi go na wskroś. Ale nie ona pierwsza próbowała go przejrzeć. Uśmiechnął się tak jak uśmiechały się dzieciaki spoza Fauelstadt. O tych kurewsko rumianych mordkach.
- Eeee... no jasne. Możemy pogadać ciotka... ale trochę później, bo mam teraz do tego bretola iść. Chyba się spietrał tym kultystą i o coś rozpytuje – swędzenie ramienia nie ustępowało, a wręcz zaczęło być dziwnie smyrające. Mrówki jakie, czy co? - Muszę iść...
Margot jeszcze chwilę przyglądała się chłopakowi.
Ustąpiła.
- Porozmawiamy później. I to poważnie. O nazywaniu mnie ciotką - zaśmiała się gardłowo - Chociaż prawdę mówiąc zacznę się tym martwić dopiero jak ci to za dwa lata będzie gładko przechodzić przez gardło.
- Teraz, proszę, nie wchodź do naszej kajuty przez jakiś czas. Ze dwie godziny. Będę … - zamilkła – Nieważne. Po prostu nie wchodź.
- Dwie godziny?? - wydawał się przez chwilę być bardziej przestraszony niż powinien. Tam zamierzał schować łup, ale... Ale to był zły pomysł. No pewnie, że tak. Zamykając kufer kupił sobie trochę czasu, ale nie niewinność. Psia jucha. Żeby tylko nie narazić sprawy dla Volpe'a... Czarodziejka nadal patrzyła pytająco, na młodzika.
– Jasne – stwierdził w końcu uśmiechając się niewinnie. Odeszła. Prosto w stronę Klausa. Jakby nie mogła od razu powiedzieć, że będą się ciurlać.

Przyjrzał się zwiadowcy z nowym zainteresowaniem gdy ciotka zeszła pod pokład. Niby taki trochę powsinoga z wyglądu, a się nie cyka fikać takim jak Dieter. Głupie to było jak ta lala, ale jak go Margot lubiła, to w sumie mógł to być klawy gość. A najlepsze, że wyglądał jakby się speszył. No i miał najfajniejszego konia...

Ale czas było działać nim Richtofen z Peterem zaczną wyciągać wnioski. Na kretyna nie wyglądał żaden z nich więc było kwestią czasu nim się do niego przypieprzą. Zawiadowca co prawda sprawiał wrażenie osoby raczej niekonfliktowej, ale ten drugi na pewno będzie drążyć. Bezwzględnie należało się do tego przygotować. Zeskoczył ze skrzynki, na której siedział i przeskakując z nogi na nogę minął paru marynarzy i grających z krasnoludem stirlandczyków, po czym zniknął pod pokładem.

***

Nathaniel nie mógł mieć pojęcie, czym jest zęza i do czego służy, ale doskonale umiał wybierać miejsca bezpieczne od cudzej uwagi. Wypełnione po kostki cuchnącą wodą niskie pomieszczenie pod ładownią, które znalazł wcześniej w trakcie podróży, nadawało się do tego idealnie. Młodzik rozejrzał się czy nikt nie idzie, po czym otworzył klapę. Zapach rozkładających się glonów i jakichś resztek zionął od strony ciemnego wnętrza przyprawiając o mdłości. Wyciągnął z połów kurtki woreczek z puzderkiem i pochylił się, by wymacać stopnie prowadzące na dół. Wybrał drugi płaski szczebel. Ot zwyczajna dębowa deska. Przy samym skraju obwiązał wokół niej cienkimi rzemykami woreczek z puzderkiem tak by niewielka zawartość przylgnęła do spodu szczebla i upchnął rzemyki w przerwę pomiędzy szczeblem a deskę, która trzymała go z prawej strony. To powinno wystarczyć do Averheim. Zamknął po cichu klapę. Jeszcze tylko jedna rzecz. Przełożył wytrych do niewielkiego schowanka w bucie. Musiało się udać. I koperta i łup były schowane.

Minął parę zapieczętowanych skrzynek, oraz beczek z winem i wodą pitną i przeszedł do części z końmi. Niewielka zagroda zamknięta była wyłącznie na skobel, ale i to chyba było niezbyt potrzebne, bo zwierzęta były dziwnie spokojne. Gdy słoma zaszeleściła pod jego stopami tylko dwa leniwie zwróciły na niego swoje spojrzenie. Deresz kisełki no i Czarna. Chyba najżywsza w tej chwili ze wszystkich. Kiedyś wujo Gunter wsadził go na swojego siwka i dał się przejechać. Fajna sprawa. Bez dwóch zdań. Ale siwek był zupełnie inny. Prosty i ospały. Jakby mu wszystko jedno było. Czarna natomiast nieco sennym, ale inteligentnym wzrokiem lustrowała ludzkie źrebię sobie tylko znaną miarą i po chwili jakby już go oceniwszy, odwróciła głowę pochylając ją nad poidłem. Ulicznik obejrzał się, czy Klausa nie ma w pobliżu. Upewniwszy się, że jest sam, spokojnie zbliżył się do kobyłki i położył jej rękę na mocnej szyi. Zwierzę zarżało cicho, ale nie zrobiło nic ponadto więc Nat przesunął dłoń po czarnej sierści. Potem jeszcze parę razy. Ciekawe jakby to było przejechać się na niej... Szkoda, że nie będzie okazji.

***

- Nat... - niemal wpadł na Petera przy schodkach na pokład. Mężczyzna, zasłaniając swoją posturą wyjście, przyglądał mu się uważnie - Pan Le Boeuf prosi cię na chwilkę.

Podrapał się po ramieniu odruchowo i popatrzył ze zdziwieniem na zwiadowcę.

- Le Boeuf? No dobra.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 24-07-2009, 21:54   #48
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
No ładnie. Patrzyła na drzwi. Uderzenie, które nimi zatrzęsło odrobinę ukoiło jej złość. Mężczyźni! Jak wytłumaczyć takiemu tłumokowi, że nie jest żadnym księciem z bajki. Że tylko miał dostarczyć jej odrobinę przyjemności. Jego bóle i wspomnienia miały się nijak do tej zabawy.
Nie chciała przyznać, że „tłumok” osiągnął pewien efekt. Awans z chwilowego kaprysu do niespełnionego pragnienia. Palce Margot błądziły po własnych wargach. Pocałunek był bardzo … udany. I zbyt intymny. Za bardzo ją wzburzył.

Mimo, że oddech czarodziejki powoli się uspokajał, jej czarne oczy błyszczały jakby miała za chwilę się rozpłakać. Zapach, który czuł traper nasilił się. Jak mawiała jej mistrzyni, woni naturalnej jednopochwyconej, nie da się zapomnieć. Zapewne miała rację. Jak zawsze. Ale Margot, drugiej takiej jak ona sama nie spotkała. Choć nadal nie była pewna, co manifestowało się dziś wokół Nata.

Powietrze w kabinie sprawiało wrażenie zagęszczonego, drgało, rozgrzane niczym w piecu, a miękkie kontury twarzy Margot wydawały się w nim rozmywać. Dziewczyna westchnęła głęboko, żałośnie. Opuściła dłonie, między jej palcami przepływały błędne ognie.

Opadła na koję. Łzy w końcu popłynęły.
Zapach powoli zaczął się ulatniać.

- Dureń!– Powiedziała po chwili głośno.
Lecz pomyślała, że dobrze się stało. Żadnych zbyt poważnych związków.
W kajucie zrobiło jej się za ciasno. Wyszła na górny pokład odszukać Nata.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172