Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2009, 12:58   #43
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
W końcu wyczuł jej wzrok i doczekał reakcji.

- Rozgrzewasz się? –zapytała trapera.

Odetchnął w duchu słysząc głos czarodziejki. Chyba nie był w nastroju na rozmowy z nikim innym. Wprawdzie w wypowiadanych słowach można było wyczuć jakąś niezrozumiałą troskę. Natomiast nie zastanawiał się nad tym głębiej. I tak nie był w stanie pojąć intencji kobiet, a tym bardziej czarodziejek. O tym skutecznie już mógł się przekonać. W tej chwili nawet nie podjął takiej próby.

Usiadła obok niego bez zaproszenia. Martwiła się. Nie lubiła tego uczucia.

- Są lepsze sposoby, żeby zapomnieć. I sprawy, których nie należy komplikować.
- Co zapewne wiesz – wstała równie nagle jak usiadła.

-Idę do swojej kajuty. Znajdę Nata i powiem mu żeby tam nie zaglądał. – uśmiechnęła się patrząc mężczyźnie w oczy - Zastanów się – jej palce musnęły jego usta. - Byle szybko.


Oboje wiedzieli jak kusząca była to propozycja. Jednak oboje byli w pełni świadomi, że żadnego problemu to nie rozwiąże a wręcz może co nieco skomplikować. Chyba, że Margot chciała „sprawdzić czy może mu zaufać” i potem zaświadczyć o braku znamion Chaosu. Nie miało to jednak znaczenia. Po prostu nie mógł.

Jednak nie był dość szybki by odrzucić tego zaproszenia nim czarodziejka zniknęła pod pokładem. Chyba tylko jakiś ślepiec albo cnotliwy nad miarę mąż mógłby tak zareagować. A Klaus nie miał problemów ze wzrokiem ani ze wstrzemięźliwością seksualną.

- I już się skomplikowało. Powiedział raczej sam do siebie. Najchętniej zostałby tu gdzie jest i zapomniał o całej sprawie. Natomiast wie, że ona by nie zapomniała. Mogłaby mu to przypomnieć w mało sprzyjających okolicznościach lub co gorsza źle zrozumieć. Klaus wstał powoli, prostując obolałe po spotkaniu z potworem kości. Z miną raczej przypominającą skazańca powłóczył nogami w kierunku kajuty kusicielki.

***

- Panie Vogel ! – okrzyk kapitana wyrwał go z zamyślenia.
- Skoro pan nic nie robisz, to wypatruj Pan stwora. Nie wiemy, czy znów nie zaatakuje. Ktoś krzyczał niedawno, że widzi macki, a do Bibersdorfu jeszcze kawałek.

Zwiadowcy w sumie było to na rękę. Ale po kwadransie stania na dziobie i wpatrywania się w rzekę i nie dostrzeżeniu najmniejszej oznaki bytności stwora ani dziwnej mazi uznał to za bezcelowe. Tym bardziej, iż co chwila inni uczestniczy wyprawy wpatrywali się w taflę wody. Z podobnym skutkiem.

- Kapitanie, to musiał być jakiś pień. Jeżeli ta bestia jest w pobliżu to musi siedzi na dnie. Ale pewnie zaszyła się w jakimś mule by podleczyć rany. Bo tym razem nie poszło jej tak gładko jak w Nuln.

Widząc „młodego” z szelmowskim uśmieszkiem wpatrującego się w niego stwierdził, że już czas zachować się jak mężczyzna.

***

Wchodząc pod pokład nieomalże wpadł na Le Boeuf’a. Ten zmierzył go wzrokiem i stwierdził krótko i oschle.

- Wprawdzie panie Vogel badanie było nieobowiązkowe, ale liczyłem, że kto, jak kto ale pan to tam się zjawi.

- Proszę mi wybaczyć panie, ale nie widziałem jakiegokolwiek sensu w tym przedsięwzięciu. O czym zresztą wspomniałem.

- W naganny sposób, należałoby dodać. Nie omieszkał podkreślić tego faktu Bretończyk. Klaus zmilczał. Chyba to nie była ani właściwa persona ani właściwy czas do roztrząsania tego znowu. Rozsznurował nieco lnianą koszulę wyciągając zawieszony na rzemieniu wisiorek. Był to symbol Taala misternie wykonany w kości.


- To chyba precyzyjnie określa, jakiego Boga czcze. Ale czy to wystarcza do tego, aby ktoś mi zaufał? Chyba nie. Tak samo jak ciało pozbawione znamion czy mutacji.

- Nie w tym rzecz. Bądź, co bądź rozczarował mnie pan. Uciął wątek jakby nie miał zamiaru rozwodzić się nad tym teraz. Chyba zupełnie coś innego zaprzątało mu myśli.

- Cóż… Klaus pochylił lekko głowę w geście pożegnania i ustąpił miejsca odchodzącemu pryncypałowi.

***

Odnalazł kajutę Margot. Czuł jak serce przyśpiesza swój rytm. Zupełnie jak młodzian przed swoim „wielkim dniem”. Wspomnienia, jakie budził w nim dotyk czarodziejki znów stawały się coraz wyraźniejsze. Nie wiedział, dlaczego, ale kontakt z kobietami parającymi się magią odczuwał w jakiś niepojęty sposób. Jakby jego zmysły zupełnie inaczej odbierały bodźce, dużo intensywniej. Do dzisiaj myślał, że tak było jedynie w przypadku Camilli. Mylił się. Gdyby nie to znajome uczucie, którego pragnął doświadczać całym sobą to pewnie nie zastanawiałby się, co uczynić za tymi drzwiami. A znając brak pruderii Margot wiedział, iż dostarczyłoby mu to wielu niezapomnianych przeżyć. Jednakże…

Jednakże zrobiłby to tylko dla tego, żeby przywołać wspomnienie utraconej kobiety. A to do niczego by nie prowadziło. Z takim postanowieniem zastukał w drzwi, po czym nie czekając odpowiedzi wszedł do środka.

Oczywiście, gdy ją zobaczył jego mocne postanowienie już nie było wcale takie mocne. No tak one zawsze muszą tak wyglądać, a może jednak by tak… przemknęło mu przez umysł, jakby rozmowa jego silnej woli z męskością.

Nie znał się na gładkich i pięknych słowach. Gdyby było inaczej to pewnie oddałby lepiej obraz zmysłowości i erotyzmu, jaki się przed nim roztaczał jak tylko krótkim westchnieniem. Zamknął za sobą drzwi by po chwili się o nie oprzeć. Nie pozwalając sobie na zmniejszenie dystansu, jaki ich dzielił.

- Posłuchaj Margot, zaczął jakby bez przekonania lecz w miarę jak kontynuował jego głos zyskiwał dawną stanowczość – nie zrozum mnie źle. Będzie lepiej, jeżeli nie zostanę. Nie ma, co niepotrzebnie komplikować sobie życia…Tu nie chodzi o Ciebie, bo bardzo mi to schlebia, ale… jego dłoń spoczęła na klamce…
 

Ostatnio edytowane przez baltazar : 15-07-2009 o 13:21.
baltazar jest offline