Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2009, 17:13   #170
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Adrian uściskał swego wilczura. Tak trwał w tym dziwnym uścisku kilka chwil, cały rozegrany i niespokojny. Lecz wraz z chłodna kalkulacją i otrzeźwieniem przyszedł jeszcze większy lęk. Czym mogło być to, z czym Lucjan miął problemy w nazwaniu, właśnie on. Czym było to czego duch mógł się bać? Jeśli było, to on powinien tym bardziej się lękać. Adrian podźwignął się z ziemi i wesoluchny się w komentarzyk... Swego psa.

-A gdzie mordo ty moja?

Adrian spojrzał na zegarek, drżąca dłonią poprawił włosy, mamrotał pod nosem: „Jak kalekie dziecko... Szaleństwo... Gdzie ja się pcham?”. Ktoś już tutaj zginął i pobyt nie był rozsądny. A ni trochę. W milczeniu on i Lucjan udali się do swego pokoju, w czasie dogi młody hermetyk wyciągnął telefon. Palec zaczął chwiejnie wybijać klawisze które to zaś powoli składały na ekranie wyważone słowa. Plątanina zamyślenia, kasowania i formułowania zdań jeszcze raz, wszystko w akompaniamencie głuchego echa kroków na korytarzu.

„Tutaj Adrian Skrzyk. Wybacz, że nie kontaktuje się listem. Chciałbym zapoznać się bliżej z tematyką duchów i zmarłych. Byłbym wielce zadowolony gdybym dostał na pewien czas kilka dzieł traktujących o owych zagadnieniach..”

Podał adres poczty, najwyżej wyrwie się z klasztoru i odbierze – o ile do tego czasu nic go nie rozszarpie. Wysłał smsa do swej mentorki, wszedł do swego pokoju i zamknął drzwi. Zrezygnowany opadł na łózko, uderzył wzrokiem w podłogę i jakby spojrzenie właśnie się tam zatopiło, a w głowie zwalczały myśli.

-Adrian? Adrian?

Milczenie. Pieśń ciszy, jakże błogosławiony balsam, spirytus na ranę czyszczący ją w bólach lęku i zdenerwowaniu. Drżące dłonie, stróżki potu galopujące po czole. Szczekanie psa.

-Adrian!

-Tak?

-Uspokój się człowieku. Uspokój się Adrian.

-Jak sen szaleńca? I co, jak przyjdzie to mam się dwornie ukłonić i przysmażyć mu tyłek którego nie ma?

-Masz mnie. Z samej swej natury...

-Dobra, dość tego.

Adrian powstał z łóżka i podrapał Lucjana za uchem, ziewnął trochę niewyspany.

-Lucjanie, byłbyś w stanie...

-Nie.

-Nawet nie powiedziałem...

-Nie.

Pies położył się na podłoże, smętnie machnął ogonem.

-Czemu?

-Jeszcze nie trzeba. Pozwól zachować siły i... Nie chcę o tym rozmawiać.

Zrezygnowany hermetyk nasypał trochę karmy Lucjanowi, położył się w łózko i czekał na odpowiedź na wiadomość. Jeśli dobry demiurg miał tworzyć to co duchowe, to całe spaczenie ducha podlegało materii i złu tego świata. Czyżby się mylił, gnostyczny paradygmat miał legnąć w gruzach?
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline