Adrian uściskał swego wilczura. Tak trwał w tym dziwnym uścisku kilka chwil, cały rozegrany i niespokojny. Lecz wraz z chłodna kalkulacją i otrzeźwieniem przyszedł jeszcze większy lęk. Czym mogło być to, z czym Lucjan miął problemy w nazwaniu, właśnie on. Czym było to czego duch mógł się bać? Jeśli było, to on powinien tym bardziej się lękać. Adrian podźwignął się z ziemi i wesoluchny się w komentarzyk... Swego psa.
-A gdzie mordo ty moja?
Adrian spojrzał na zegarek, drżąca dłonią poprawił włosy, mamrotał pod nosem: „Jak kalekie dziecko... Szaleństwo... Gdzie ja się pcham?”. Ktoś już tutaj zginął i pobyt nie był rozsądny. A ni trochę. W milczeniu on i Lucjan udali się do swego pokoju, w czasie dogi młody hermetyk wyciągnął telefon. Palec zaczął chwiejnie wybijać klawisze które to zaś powoli składały na ekranie wyważone słowa. Plątanina zamyślenia, kasowania i formułowania zdań jeszcze raz, wszystko w akompaniamencie głuchego echa kroków na korytarzu.
„Tutaj Adrian Skrzyk. Wybacz, że nie kontaktuje się listem. Chciałbym zapoznać się bliżej z tematyką duchów i zmarłych. Byłbym wielce zadowolony gdybym dostał na pewien czas kilka dzieł traktujących o owych zagadnieniach..”
Podał adres poczty, najwyżej wyrwie się z klasztoru i odbierze – o ile do tego czasu nic go nie rozszarpie. Wysłał smsa do swej mentorki, wszedł do swego pokoju i zamknął drzwi. Zrezygnowany opadł na łózko, uderzył wzrokiem w podłogę i jakby spojrzenie właśnie się tam zatopiło, a w głowie zwalczały myśli.
-Adrian? Adrian?
Milczenie. Pieśń ciszy, jakże błogosławiony balsam, spirytus na ranę czyszczący ją w bólach lęku i zdenerwowaniu. Drżące dłonie, stróżki potu galopujące po czole. Szczekanie psa.
-Adrian!
-Tak?
-Uspokój się człowieku. Uspokój się Adrian.
-Jak sen szaleńca? I co, jak przyjdzie to mam się dwornie ukłonić i przysmażyć mu tyłek którego nie ma?
-Masz mnie. Z samej swej natury...
-Dobra, dość tego.
Adrian powstał z łóżka i podrapał Lucjana za uchem, ziewnął trochę niewyspany.
-Lucjanie, byłbyś w stanie...
-Nie.
-Nawet nie powiedziałem...
-Nie.
Pies położył się na podłoże, smętnie machnął ogonem.
-Czemu?
-Jeszcze nie trzeba. Pozwól zachować siły i... Nie chcę o tym rozmawiać.
Zrezygnowany hermetyk nasypał trochę karmy Lucjanowi, położył się w łózko i czekał na odpowiedź na wiadomość. Jeśli dobry demiurg miał tworzyć to co duchowe, to całe spaczenie ducha podlegało materii i złu tego świata. Czyżby się mylił, gnostyczny paradygmat miał legnąć w gruzach?
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |