Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2009, 20:10   #11
Aeth
 
Aeth's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetny
Krótka dyskusja przy ognisku w zasadzie niczego odkrywczego nie dokonała, bo słysząc słowa starego Vasqomba, Sky zwyczajnie się z nim zgodziła. Ot, wzruszyła ramionami, powiedziała "ok, poczekam do Antonito" i na tym temat kończąc, przestała mówić już w ogóle. W milczeniu obserwowała więc, jak pozostali szybko i sprawnie zabierają się do swych porannych zadań, ale sama stanęła przed z pozoru wcale nie trudnym wyborem - skoro wyjazd dopiero za pół godziny, to co z tym pół godziny uczynić? Dziewczyna, będąca w karawanie w zasadzie tylko przewodniczką, jak na razie ani nie musiała niczego już planować, ani do niczego też specjalnie się przygotowywać. Nie znała się na radiach, więc nawet, gdyby chciała, przydać się MJ nie mogła - z ciekawością jednak obejrzała sobie jej solowy występ z Rocketem w roli drugoplanowej, i musiała w duchu przyznać, że rudowłosa żadnej pomocy nawet by nie potrzebowała. Potem Sky spojrzała w stronę Manniego, ale potrzeby wtrącania się w jego rozmowę ze starym szamanem nie widziała żadnej. Obu w zasadzie trudno jej było rozgryźć. Kota głównie z wyboru - jego skryty sposób bycia i dziwne maniery do zapoznania się nie zachęcały, więc po co miałaby to robić, skoro on sam najwyraźniej sobie tego nie życzył. Metys zaś, choć przyjazny i spokojny, zachowywał jakąś niezrozumiałą dla dziewczyny ostrożność. Być może tylko jej się wydawało - nie mogła przecież powiedzieć o sobie, że znała się na ludziach tak samo, jak na ich łataniu - ale w każdym razie młody mężczyzna stanowił się dla niej zagadkę. Każdego z grupy dałoby się określić jednym słowem - dla Manniego Sky nawet tego jednego znaleźć nie umiała.

Mimo wszystko dziewczyna postanowiła jednak do czegoś się przydać, zbyt głupio było jej bowiem stać jak kołek i tylko się gapić bez emocji na wszystko, co się podwinie. Im szybciej zaś uda im się zapakować graty, tym lepiej. W milczeniu dołączyła wię do pomagających Mortimerowi Daytonów, lecz krzątając się wokół kątem oka wyłapała jakiś błyszczący w świetle porannego słońca przedmiot. Gdy podeszła bliżej, okazało się, że była to jedna z metalowych łyżek, o której Alex musiał przypadkiem zapomnieć. A że łyżka - cenna sprawa, wypadało ją młodemu oddać. Oby nie miał gubić tak po drodze garnków, chochli i talerzy...
Podeszła do chłopaka i nie czekając, aż w ogóle mógłby ją dostrzec, zaczęła:
- Hej, chyba zostawiłeś to przy ognisku - powiedziała zwyczajnie. - Znalazłam w piachu.
I Sky zdążyła młodego poznać już na tyle, że bez trudu była w stanie przewidzieć jego reakcję. Zrobił się czerwony jak burak, a oczy komicznie wyszły mu na wierzch.
- Raaaany, przepraszam! - z nerwów złapał się za głowię. - Naprawdę, co za bałwan ze mnie, ja nie wiem. Strasznie przepraszam, nawet nie wiem, kiedy mi wypadła. Super, że znalazłaś. Dzięki, serio. Muszę być bardziej ostrożny, bo tatko nie lubi, jak się gubi sprzęt. A palcami jajecznicy nikt by chyba nie chciał jeść - zaśmiał się nerwowo, ewidentnie zmieszany całą sytuacją. Sky nie była pewna, czy denerwował się tak przez sam fakt rozmawiania z dziewczyną, czy też z konieczności przyznania się do winy. Dało się poznać, że młody Vasqomb wszystko chciał robić dobrze, a wszelkie niepowodzenia zbywał uśmiechem. Dziewczyna nie mogła wtedy odpędzić się od myśli, czy czuł się przy swoim ojcu aż tak niedowartościowany.
- Jeszcze raz dzięki, naprawdę - wyszczerzył się, niby naturalnie, ale Sky dobrze umiała wyłapać jego zakłopotanie.
- Nie ma sprawy, nie przejmuj się.
Co prawda nie uśmiechnęła się, ale przez jej twarz przemknął miły wyraz. Potem luźno, żeby odwrócić myśli Alexa od jednej głupiej łyżki, zapytała:
- Coś jeszcze trzeba pomóc przy ciężarówce?
- Niewiele, chyba już tylko sprawdzić zapięcia.
Na to Sky rzuciła krótkie "ok" i bez emocji pomogła Alexowi przy ostatnim zabezpieczaniu towarów. Zupełnie, jakby nie była tego w ogóle świadoma, nie zwracała uwagi na bijące od niego zażenowanie. Był w końcu młody, a hormony w tym parszywym środowisku jeszcze nie wyginęły.
 
Aeth jest offline