Zieleńsza
Dziewczyna była tak zaszokowana całą sytuacją, że nie mogła wykrztusić słowa i trzeźwo myśleć. Biegnący byk i Dieter, który uratował jej życie, leżący bez czucia na ziemi - wszystko działo się tak szybko, że nie miała nawet czasu pomyśleć. Bezwiednie sprawdziła czy chłopak żyje, trzęsąc się cała pomogła zanieść go do karczmy. Dopiero w środku, kiedy Dieter leżał już na stole, Zieleńsza odzyskała panowanie nad sobą.
- Nie trzeba medyka. Ja potrafię leczyć. Będzie mi potrzebny wrzątek, te szarpie też się przydadzą Gerdo, dziękuję - w zielarkę wstąpiła nowa siła, była zdecydowana i wydawała polecenia pewnym głosem; z pewnością robiła to już nie raz i potrafiła zapanować nad ludźmi w sytuacjach ratowania czyjegoś życia.
- Trzeba go stąd przenieść do pokoju. Nie może leżeć na środku gospody. Gustavie, weź go delikatnie za ramiona, Torinie pomóż mu. Ty Gerdo podtrzymaj mu delikatnie głowę - odwróciła się w stronę woźnicy - Ty panie weź go za nogi, pomogę Ci. Panie karczmarzu, proszę prowadzić nas do pokoju i otworzyć drzwi.
Kiedy byli już w pokoju, Zieleńsza kazała delikatnie położyć rannego na łóżku. Od razu otworzyła torbę i przypomniała karczmarzowi o wrzątku. Wyjęła z torby kilka woreczków, maść i małą buteleczkę. W pokoju rozniósł się zapach ziół. Dziewczyna delikatnie dotknęła głowy Dietera, obejrzała rosnącego guza i raz jeszcze sprawdziła, czy nie jest ranny w innych miejscach. Szczególnie interesowała ją głowa, starała się sprawdzić, czy uszkodzenia nie są groźne dla jego życia. Cierpliwie czekała na obiecaną wodę. W międzyczasie tłumaczyła przyjaciołom co się stało. Mówiąc o tym, że Dieter uratował ją narażając się na niebezpieczeństwo, głos jej zadrżał, a w oczach pojawiły się łzy. Uświadomiła sobie, że to przez nią Dieter leży nieprzytomny i poczuła się winna tego, co się stało. Gdyby stało mu się coś powaznego... wolała nawet nie myśleć o tym co by było, nie mogła się rozpłakać, gdy tyle jest do zrobienia przy rannym. Obiecała sobie, że zrobi dla niego wszystko. WSZYSTKO. |