Peter nie był zbyt zachwycony. W ten sposób nigdy się nie dowiedzą, co jest w tych wszystkich fiolkach.
Bauholz z pewnością miał wiele wiedzy, ale Peter nie sądził, by do tej wiedzy mogła należeć choć garść informacji o przeróżnych miksturach.
Gdyby to był szkic mitycznej korony... Z pewnością profesor wiedziałby, czy jest prawdziwy, czy też chodzi o jakąć nędzną podróbkę.
Z pewnością sumiennie przechowałby powierzony mu pakunek... Chyba, że by o nim zapomniał, pochłonięty jakimiś rozważaniami.
- Sprawę naszego złodziejaszka - Peter skinął głową - trzeba załatwić bardzo dyskretnie. To fakt. Na początek wystarczą nam kłopoty spowodowane przez krakena i przez Kurta. Dorzucenie do potwora i kultysty kolejnego podejrzanego ptaszka nie wpłynie dobrze na samopoczucie członków wyprawy. I załogi.
- Ale musimy to załatwić natychmiast - stwierdził Martin. - Zaniosę kuferek do profesora, a potem...
- Jeszcze nie - Armand najwyraźniej zmienił zdanie. - Najpierw zobaczmy minę naszego młodzieńca na widok tej skrzyneczki. A jeśli nie zechce powiedzieć, co zabrał... - Wzruszył ramionami. - Wtedy mogą być kłopoty.
- Jeśli ma trochę oleju w głowie - powiedział Martin - to już to gdzieś zamelinował. Na takiej łodzi, jak ta, jest dużo skrytek różnego rodzaju, a to, co zniknęło nie mogło być duże.
- Jeśli zniknęło - powiedział Peter. - I jeśli to on zabrał. Za rękę nikt go nie złapał.
- Jasne, że nikt go nie złapał - stwierdził Armand - ale kto inny mógłby to zrobić? A wystarczy powiedzieć słowo kapitanowi i Nat znajdzie się pod kluczem. I nie wyjdzie, aż nie zacumujemy w Bibersdorfie. Potem trafi w ręce władz i z naszej wyprawy ubędzie kolejna osoba.
- A może i dwie... Nie wiadomo, jak zareaguje nasza czarodziejka - powiedział Martin. - Lubi tego chłopaka.
- Za to można śmiało domniemywać, co kultystą, czy też domniemanym sojusznikiem kultysty zrobi Wielebny Angus. - Peter potarł czoło.
- Jak rozumiem, nie zależy nikomu z nas na tym, by Nat wylądował w więzieniu... albo za burtą? - Martin rozejrzał się dokoła. - W takim razie pójdę po niego.
- Nat... - powiedział, gdy tylko znalazł się na pokładzie. - Pan Le Boeuf prosi cię na chwilkę. |