Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2009, 18:46   #17
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Mijały dni, w ciągu których śmiałków otoczyło morze przepastne i zgubne. Niemy śpiew syren budziła Sarę niemal każdej nocy i kazał jej wychodzić na pokład, kiedy wszyscy inni poza wartownikami spali. Tu zwykła przerzucać nogi przez burtę i zupełnie bez strachu machać nogami jak mała dziewczynka. Im wyższe były fale, im bardziej niespokojny ocean, tym większą przyjemność sprawiał kobiecie kontakt z żywiołem. Zupełnie jakby otaczający chaos, zlewał się z tym, zalęgającym w jej chorej duszy.

Za dnia zaś nie zwykła wychodzić bez wezwania. Trudno rzec czy unikała w ten sposób kontaktu z dawnymi przyjaciółmi, czy może zadra po rozstaniu z mężem wciąż bolała, z pewnością jednak postanowienie to w alchemiczce było twarde. Po kilku dniach rejsu, nawet burkliwy kucharz pokładowy zaniepokoił się brakiem niewiasty na wspólnych posiłkach i wykazawszy nadzwyczajną dla siebie troskliwością, rozkazał rano i w południe zanosić posiłki do komnaty niesławnej bohaterki wojny o Arish. Chętnych zresztą nie brakowało – kuchcikowie, majtkowie i inni młodzieńcy, których ciekawość przewyższała ich urodzenie, zgłaszali się do tej posługi, pragnąc spojrzeć na piękną Syrenę. I chociaż wciąż złaknieni jej widoku, zawsze wychodzili z kajuty Sary Aviante jacyś zmieszani. Nie dlatego bynajmniej, że wielka pani okazywała im lekceważenie, było wręcz przeciwnie nawet, każdy usłyszał swoje „Dziękuję”, jednak w oczach... w jej oczach zawsze byli niczym. Jakby patrząc na ich oblicze, spoglądała przez nich... i jeszcze dalej.

***

„...Wiem, że to nietypowa prośba, ale proszę nie myśleć, że traktujemy panią jak obiekt badań. To może pomóc nie tylko nam, ale i całemu Imperium…”


Faktycznie prośba była nietypowa. Na tyle nietypowa, że Sara jakby dopiero teraz spojrzała na swojego gościa, zrozumiawszy, że nie jest on kolejnym dostarczycielem żywności.

- Odejdź. – szepnęły karminowe usta.

- Oczywiście, rozumiem pani, że musisz to przemyśleć, ja wcale...

- ODEJDŹ!


Ryk Sary był tak potężny, że Otta wmurowało w ziemię. Z wielką chęcią w tej chwili spełniłby rozkaz lady, ale jego ciało odmówiło posłuszeństwa, tkwiąc w jednym miejscu niczym kołek. Tymczasem jedno uderzenie serca wystarczyło, by alchemiczka opanowała nerwy na powrót przyjmując na twarzy wyraz obojętności.

- Wierzaj mi człowieku, naprawdę nie chcesz poznać tego, co we mnie zostało wlane. I choć może ci się wydawać inaczej, ja wiem, że już samo moje życie kala ten świat i sprowadza nieszczęście na ciebie i wszystkich obecnych na tym statku. Pokład zmyje krew niewinnych, a wtedy nikogo już nie będzie interesowało „dlaczego”. – zamilkła na chwile i podeszła do biurka. Ująwszy w delikatne dłonie donicę z wyschniętym, powykrzywianym kwiatem, który była raczej groteska niż ozdoba, podeszła do naukowca i wręczyła mu naczynie. Bezmyślnie ujął je w swoje ręce.

- Jeśli chcesz, zbadaj to.

- Co to? –
zapytał Otto, czując, jak powoli rozluźniające się mięśnie wprawiają w drżenie jego członki. Nie marzył teraz już o niczym innym, tylko o opuszczeniu komnaty nawiedzonej niewiasty.

- To choroba, która trawi sir Archibalda. On sam jeszcze może nie jest do końca jej świadomy, ale to coś... zabija go od wewnątrz. Znajdź na to lek, a pozwolę ci badać każdą część mego ciała, a nawet duszy, jeśli tego zapragniesz. – wielkie słowa były wypowiadane tym samym monotonnym głosem, przez co ich sens dopiero docierał do Otta. – A teraz idź już waść. Jestem zmęczona...


Kiedy mężczyzna zniknął za drzwiami, Sara odwróciła się do okna i spojrzała na zachodzące słońce.

"Ciekawe ile zajmie ci człowieku zrozumienie, że owa choroba nazywa się starość i nie ma na nią lekarstwa..."


***

Czuła to! Czuła to w powietrzu i własnej krwi. Zew! Siła tak podobna do niej, a jednocześnie obca i groźna. Sara wiedziona swym nadnaturalnym zmysłem bardzo szybko dotarła do komnaty pełnej zdziwionych – żeby nie powiedzieć przerażonych – ludzi. Choć nie zdążyła pochwycić obrazu „tego” w umyśle miała już jego kształt zakreślony i kolor. Czerń... najgłębszy z odcieni... prawdziwa czerń, a nie jak szarość w przypadku Logana czy Hadriana, którzy dopiero nieśli ze sobą groźbę nieokreślonej przyszłości.

- Czy mogę? – odezwała się po chwili jak gdyby nigdy nic do Andre i nie czekając na pozwolenie wzięła leżąca przy jego talerzu z napoczętym posiłkiem serwetkę.

Marszcząc brwi, podeszła do czarnej plamy na pokładzie i po chwili pieczołowicie wytarła skrawkiem materiału wilgoć, która nie zdążyła jeszcze wniknąć w deski pokładu. Ponieważ czuła bolesne mrowienie promieniujące od dziwacznej posoki, szybko wyminęła rycerzy, kierując się w stronę laboratorium, które zapewnił alchemiczce sam Franciszek.

- Zrobię wymaz. – rzuciła tylko na odchodne.

Czego zamierzała szukać? Tego jeszcze nie wiedziała, ale i tak lekkie tchnienie podniecenia związanego z oczekiwaniem wdarło się do wyjałowiałego serca Sary.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 17-07-2009 o 18:49.
Mira jest offline