Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2009, 19:12   #428
Fabiano
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
- Znowu chcesz piffo stawiać? Dobrze... już mi w gardle zaschło. Nie masz może jeszcze troszkie czego we flaszeczce? Nie wypada iść do jamy trzeźwym... Czy może ktoś chce żeby został? Oczywiście na górze, nie został trzeźwy! Może ktoś mi jednak nie ufa?

Kall'ehowi nie pozostało nic innego jak tylko się uśmiechnąć. Na kogo jak na kogo ale na Barbaku zawsze mógł polegać. Orka ciągnęło do flaszeczki tak samo jak krasnoluda. Kall'eh nie był co prawda pewien czy tak jest z każdym orkiem. Zatem szczerzenie zębów było dzisiaj na porządku dziennym.

Podał orkowi flaszeczkę, którą przed momentem wyciągnął torby na biodrze. Podał oczywiście ze szczerymi wyszczerzonymi zębami.

Generalnie panowała istna sielanka. Uzjel łapał za sznurek. Szamil na innym wieszał Isendira. Gadający Tygrysek się wylegiwał na trawce. Barbak gaworzył z pchłą popijając gorzałkę. Gdzieś w dali słuchać rechot skaczących do bajorka gobliniątek. Ledwo się wykluły i już w błotku się taplają. Krasnolud rzucił okiem na ten przerażający widok. Jedno z gobliniątek ciągnęło drugie za kolczyk. Inne rzucało się z drzewa na "blachę" w coś o konsystencji kisielu. Kall'eh pokręcił głową. Przypominał sobie jeden z szyldów, który widział w jakimś elfickim mieście. Głosił: "Kąpiele błotne". Że też niektórzy za to płacą.

Rozważania na temat piękna w społeczeństwa innych ras przerwała Nimfa (sama też niczego sobie, co później się okazało :O ). Pani Nimfa, którą Krasnolud zauważył pierwszy raz, zachowała się jak by Szamila znała od dawna. Ba, zachowała się jak by z nim od dawna sypiała.
Krasnolud założył tarczę na plecy i oparł się o toporek. Przechylił flaszkę do ust czekając na rozwój wydarzeń. Rozwój wydarzeń nie nastąpił. Pojawił się natomiast jakiś kolo w czerwieni i spłoszył rozwój wydarzeń. Szkoda.

Kolo coś rzekł w nie do końca znanym krasnoludowi języku i zaczęła się zabawa. Wszystko było by fajnie tylko czemu sam kolo zwiał? Tchórz czy wiedział po prostu co się święci?

Kraty zrobiły całkiem niespodziewaną rzecz jak na kraty. Wybuchły. Eksplodowały z taką siłą, że małe golbiniątką przestały na chwilę się szarpać i skierowały uwagę na nas. Ale tylko na chwilę. Kawałek kraty przeleciał koło ucha Kall'eha. Świst też świadczył o sile eksplozji. Najdziwniejsze jest to, że dziwnym zbiegiem okoliczności najbardziej ucierpiał na tym najbardziej "niewinna" osoba, Is. Dziwne prawda?

Tupotem i syczeniem Krewetka dawała znać, że się zbliża. A zbliżała się szybko zwabiona prawdopodobnie odgłosem eksplozji jak i samym jedzonkiem ganiającym wokół wyjścia jej norki.

Krewetka szybko zabrała się za Krasnoluda. Z wiadomych powodów. Najpierw łowi się najsmaczniejszą, najlepszą i najgrubszą zwierzynę. Często też najłatwiej dostępną - dlatego też pierwszy atak krewetki celował w wiszącego i duszącego się Isendira. Z tym, że Kall'eh nie był dostępnym. A przynajmniej takiego zgrywał. O niego trzeba powalczyć. Kupić drinka albo zaprosić na kolację. Na kolację, którą on je a nie jedzą jego. Zatem Krewet odpada. Trzeba dać mu kosza.

Kall'eh wziął tarczę w prawą rękę, topór zważył w lewej. Splunął na ostrze pieszczocha i ruszył do ataku.


Krewetka była problematycznym stworkiem. Niestety ubicie jej było równie problematyczne co sam stworek. Pancerz był naprawdę mocny. Is wyglądał coraz gorzej. Już nie był blady. Powoli wpadał w odcień fioletu. Kall'eh postanowił rzucić w linę, która trzymała Isa, nożem. I napierać dalej na krewetkę zasłaniając się tarczą przy aktach agresji stworka.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline