Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2009, 21:25   #39
Callisto
 
Callisto's Avatar
 
Reputacja: 1 Callisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znany
Podróż do Zapomnianej Fortecy dawała się Meave coraz bardziej we znaki. Zmęczenie dopadało ją coraz częściej, nieprzywykła bowiem do takich nocnych wypadów. Jej wędrówki wyglądały do tej pory zupełnie inaczej. W myślach często przeklinała samą siebie za związanie się z karawaną Hallusa. Czuła, jakby gdzieś po drodze zatraciła swoją indywidualność i niezależność. Wcale jej się to nie podobało. Do tej pory lubiła myśleć o sobie jako kobiecie, która będzie decydowała sama o sobie, jednak w czasie tej podróży coraz częściej to inni podejmowali decyzję o jej losie. Irytacja narastała. Przesłoniła całkowicie żądzę przygody, która do tej pory popychała ją do przodu. Trudy podróży dawały się coraz bardziej we znaki, a rudowłosa nie miała pojęcia, co ze sobą zrobić. Nie czuła się specjalnie związana z towarzyszami podróży. Cóż, będąc szczerą nie pamięta by czuła się z kimś specjalnie związana od czasów odejścia Houruna.

Tak, to definitywnie bardzo ją zmieniło. Nigdy nie należała do osób specjalnie otwartych, jednak to pozostawiło otwartą ranę w miejscu, gdzie powinna mieć serce. Momentami Meavewątpiła, czy jeszcze w ogóle posiada serce. Ostatnimi dniami nie czuła nic, co by na to wskazywało. Podróż przypominała jej coraz bardziej to jak podróżowali z karawaną. Nie rozmawiali. Nie to, żeby ona miała na to ochotę, dzielili się obowiązkami i maszerowali. Tak codziennie, dzień w dzień to samo. Rutyna zaczynała już powoli zabijać dziewczynę. Była nieco nieufna w stosunku do towarzyszy. Nie wiedziała o nich nic, nie miała pojęcia jakie są ich możliwości i w czyich rękach tak naprawdę jest jej głos. Najbardziej denerwujący byli dawni pachołkowie Hallusa. Te dwa obiboki nie dość, że ciągle marudził to nie wykazywały żadnej chęci do współpracy. W czasie drogi Rang i Kalel zdawali się jakby nagle stać przywódcami, co wcale jej się nie podobało. Nigdy nie znosiła być kontrolowana, zwłaszcza przez mężczyzn. Nie miała także zamiaru pozwolić innym sobą sterować, to nie było w jej stylu. Pomimo to, ucieszyła ją propozycja Kalela by odpocząć trochę w ruinach.

Lidia i mężczyźni sformułowali zespół i zostawili ją samą z Verną i Tuą, nie zapytali się jej nawet o zdanie. Ona również chciała iść, jednak nie wiedząc sama czemu pozostała na miejscu. Starając się nie dać po sobie znać, że ogarnęła ją irytacja. Wraz z towarzyszkami niedoli rozpaliły ognisko (choć to w jej opinii ledwo przypominało ognisko) i zasiadły naprzeciw Roba i Jakoba. Tych dwóch budziło w niej szczególną nieufność i wrogość. Nie uważała ich za współtowarzyszy podróży. Raczej za zbędny bagaż, który zostali zmuszeni ze sobą zabrać. Meave słyszała, jak ze strachu szczękają im zęby. „Tchórze” pomyślała. Sama trochę się bała, noc ta napawała ją nieco grozą, jednak nauczona została, że nie wolno okazywać po sobie strachu. Strach był dla niej słabością, a to właśnie słabości sprawiają, że człowiek staje się łatwym celem. Meave nie miała zamiaru nim być. Co to, to nie. Ceniła sobie życie, być może aż za bardzo. Owszem, po zniknięciu Houruna miewała myśli samobójcze, jednak tamten okres minął i nie miała zamiaru pozwolić mu powrócić. To tylko nauczyło ją, że nie wolno poddawać się emocjom, bo to nigdy nie przynosi nic dobrego. Stała się twarda i cieszyło ją to.

Według niej tego właśnie wymagało życie. Uważała, że jeśli człowiek zbytnio się przejmuje traci swoją egzystencje na niepotrzebne rozmyślania i tak naprawdę nie korzysta ze swojego istnienia. Ona nigdy nie pozwoliłaby sobie na stanie w miejscu. Ciągle się rozwijała i nie miała zamiaru przestać. Westchnęła ciężko przysłuchując się odgłosom nocy. Jedyne, co słyszała to odgłosy wiatru i szumiącej trawy. „Dziwnie tu cicho i pusto…Zupełnie jakby ktoś po prostu zostawił to miejsce…Albo zniknął” przemknęło jej przez myśl. Nie miała pojęcia jak długo zwiadowcy już nie wracali, ale wydawało jej się to wiecznością. Westchnęła ciężko i starając się ułożyć najwygodniej jak się da przymknęła oczy. Po chwili osunęła się w objęcia Morfeusza. Jej sen był lekki, dość często się budziła nie chcąc zostać zaskoczona. To była kolejna z zasad jej dawnego towarzysza – nawet gdy śpisz musisz być uważny. Wiele historii słyszała o ludziach napadniętych lub zamordowanych podczas snu. Nie miała zamiaru dołączyć do tego grona.
 

Ostatnio edytowane przez Callisto : 18-07-2009 o 23:12.
Callisto jest offline