Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-06-2009, 07:30   #31
 
Epimeteus's Avatar
 
Reputacja: 1 Epimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znany
Głos Jakoba, to wznoszący się, to opadający w jękliwym narzekaniu z każdym słowem irytował Kalela coraz bardziej. Chłopak, żeby przynajmniej nie musieć patrzeć na tak już mu obmierzłe gęby byłych sług byłego Hallusa, odwrócił głowę by skierować wzrok w inną stronę. Jego uwagę przyciągnął wspaniały, wypolerowany na lustro spędzonymi w wodzie stuleciami otoczak. Piękne, malowane przez naturę wzory, sprawiły że prawie poczuł pod palcami chłodną materię skały. Zachwycony kontynuował tą myśl. Jego palce przesunęły się po powierzchni kamienia obejmując go, po czym troskliwie zacisnęły się i uniosły do góry, ku wpatrzonym w zachwycie oczom, by po chwili... uwolnić ciskając w twarz Jakoba, w eksplozji rozbryzgującej się krwi i zębów. Kalel uśmiechnął się szeroko na tą myśl, na głos zaś powiedział: Żeby wszystko było jasne - nie po to tutaj szedłem, żeby podziwiać krajobrazy. Już się raz zdecydowałem i zdania nie zmienię. Żadnego tchórza nie będę zaciągał siłą. Zgadzam się z Lidią - najpierw rozpoznanie terenu, później zadecydujemy jak dostać się do środka. Po wypowiedzeniu tych słów spojrzał z pogardą na Roba i Jakoba, po czym podszedł do Lidii i upewniając się, że nikt go nie dosłyszy szepnął w jej ucho: Nic nie poradzimy na nich. Jeśli nawet ich teraz po dobroci przekonamy, to mogą w najmniej odpowiedniej chwili spanikować i uciec. Pozwolimy odejść im już teraz i liczyć, że mieszkańcy wioski ich dopadną, czy też... użyjemy jako przynęty? Widząc wstrząśniętą twarz łuczniczki szybko dorzucił już na głos: Ha Ha Ha! Żartowałem! Oczywiście, że idę z Tobą!
 
__________________
Nie pieprz Pietrze Wieprza pieprzem.

Ostatnio edytowane przez Epimeteus : 29-06-2009 o 07:35.
Epimeteus jest offline  
Stary 29-06-2009, 22:10   #32
Amm
 
Amm's Avatar
 
Reputacja: 1 Amm jest po prostu świetnyAmm jest po prostu świetnyAmm jest po prostu świetnyAmm jest po prostu świetnyAmm jest po prostu świetnyAmm jest po prostu świetnyAmm jest po prostu świetnyAmm jest po prostu świetnyAmm jest po prostu świetnyAmm jest po prostu świetnyAmm jest po prostu świetny
Rang widząc mury opuszczonej fortecy poczuł, jak całe jego ciało przeszywa tajemnicze zimno. Gdyby tak cofnąć się w czasie, to bastion najpewniej prezentowałby swoją pełną potęgę. Idealne usytuowanie oraz grube mury dawały razem obiekt niemal nie do zdobycia. Niestety czas nie był miłosierny także dla tej twierdzy, gdyż popadła w ruinę i zapomnienie, a jedynym jej mieszkańcem wydawał się mag... oraz jakieś tajemnicze stworzenie, które zostawiło swoje ślady na drodze.

- Cokolwiek by to nie było na pewno nie będzie nam przyjazne.
Wypowiedzi Lidii Rang nie skomentował. Od początku tej niezapowiadanej podróży starał się unikać stwierdzeń typu "Masz rację". Bo w tej chwili Lidia miała w pełni rację. Z początku podejrzewano, że ślady mógł zostawić niedźwiedź, ale okazało się, że osobników jest więcej. A jak wiadomo te niebezpieczne futrzaki rzadko kiedy chodzą w stadach.

Wraz z każdym kolejnym słowem wypowiadanym przez Lidie i Kalela Rang zaczynał rozumieć, że jego rola jak na razie maleje. Planowane było ciche rozpoznanie terenu, a jak wiadomo wojownicy nigdy nie są szkoleni w sztuce zwiadowczej. Dodatkowo jego pancerz i długi miecz wszystko komplikowały. Dlatego też znalazł najbliższego pniaka i usiadł na nim wsłuchując się w słowa towarzyszy.

W pewnej chwili Jakob, jeden z byłych pachołków Pankracego, zaczął panikować i wrzeszczeć na całą okolicę jakby chcąc zdradzić złowrogiemu czarnoksiężnikowi ich pozycję. Rob, drugi z byłych pracowników kupca przytakiwał głową jak opętany. Widać było, że obydwaj są już na skraju załamania nerwowego i na więcej się już nie przydadzą.
To może panom już podziękujemy za pomoc!? - odezwał się niespodziewanie Rang wstając gwałtownie. Dopiero po chwili zrozumiał, że wypowiadane przez niego słowa brzmiały równie głośno co Jakoba, ale... o dziwo cisza zapadła. Zarówno jeden jak i drugi współpracownik zamordowanego kupca zdawali się uspokoić.
 
Amm jest offline  
Stary 05-07-2009, 13:03   #33
 
Bażna =^^='s Avatar
 
Reputacja: 1 Bażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumny
Lidia patrzyła na towarzyszy. Swoim spokojem i opanowaniem chciała dodać im odwagi. Razem zawsze raźniej i bezpieczniej. Fakt był jednak taki, że się bała. To będzie pierwszy raz jak będzie musiała stawić czoło czemuś złemu i podłemu. W obronie własnego życia przyjdzie jej może nawet zabić… i chyba nie będzie to tylko zwierze. Cały czas myślała o dwójce kompanów pozostawionych w wiosce, a których los leżał po części w jej rękach. Dlatego zdenerwowała ją niezmiernie postawa byłych pomocników świętej pamięci kupca.

„Za nic mają Tuyr’a i Elenę... Po kiego czorta oni się ciągnęli za nami? Szlag by ich!” pomyślała a jej dłoń poczuła nagłą, nieodpartą chęć spotkania się z twarzami obu pachołków.

- To może panom już podziękujemy za pomoc!? - odezwał się niespodziewanie Rang wstając gwałtownie. Nastała cisza. Wtem wszystkie spojrzenia skierowały się na Kalela, który słowami
- … nie po to tutaj szedłem, żeby podziwiać krajobrazy... – uradował Lidie w duchu. Nie przyjdzie jej iść samej a i Rang zdaje się będzie chciał pomóc. Wtem Kalel podszedł i szepnął w jej ucho:

- Nic nie poradzimy na nich – wyszeptał a Lidia nie odwracając twarzy od Kalela spojrzała kątem oka na Roba i Jakoba - Jeśli nawet ich teraz po dobroci przekonamy, to mogą w najmniej odpowiedniej chwili spanikować i uciec. Pozwolimy odejść im już teraz i liczyć, że mieszkańcy wioski ich dopadną, czy też... użyjemy jako przynęty?

Chłopak miał talent do wywoływania u łuczniczki przeróżnych odczuć. Odruchowo uniosła brwi a źrenice jakoś dziwnie jej zmalały. W jej oczach delikatne rysy twarzy Kalela tak bardzo kłóciły się z jego usposobieniem. Jasne się stało dla niego, że wolałaby już widzieć tych dwóch oddalających się stąd.

- Ha Ha Ha! Żartowałem! Oczywiście, że idę z Tobą! – odparł szybko.
- Dziękuję Ci – rzekła a jej twarz chyba zaczęła łagodnieć, ale nie na długo. Powoli się ściemniało i gdzieniegdzie mgła poczęła spowijać okolice. Mżyło bez przerwy.

- Do tej pory – rzekła zwracając się do spanikowanych pomagierów, wciąż dzierżąc w dłoni łuk – byliśmy drużyną. Wielce to my się nie znamy, a mimo to jedno dbało o drugie w większym lub mniejszym stopniu. Także… - na chwilę spojrzała w ciemne, pochmurne niebo po czym zmierzyła pachołków zimnym spojrzeniem - … jeśli nie chcecie nadstawiać karku dla obcych Wam, to idźcie precz.

Łuczniczka stanęła tak, że zdawało się iż zaraz sięgnie do kołczanu. „Rang i Kalel mają rację. Im nie zależy na niczym oprócz własnej skóry… zaiste odpowiednich sługusów wybrał sobie Pankracy… takich w sam raz jak on”. Spojrzała po reszcie swoich druhów a spojrzenie jej zatrzymało się na postawnym rycerzu.

- Rang, zaiste jesteś wojownikiem a sądzę, że my – spojrzała Kalelowi w oczy, licząc, że ją poprze po czym znów zwróciła się do wojownika – nie potrafimy tego co Ty potrafisz zdziałać swym orężem. Będziemy potrzebować Twojej pomocy jeśli się zgodzisz iść z nami. Nie wiadomo co nas może czekać u stóp twierdzy.
- Nie sposób mi odmówić, ale... – tu zawahał się na chwilę – nigdy nie byłem szkolony w sztuce zwiadowczej. Dodatkowo mój ekwipunek może sprawiać niemałe problemy przy skradaniu. Jeżeli wam nie przeszkadza ten fakt, to możemy ruszać.

Dziewczyna skinęła głową na znak podzięki. Kalel stojący najbliżej wyczuł, że odetchnęła z ulgą. Popatrzała wtedy kolejno po podróżniczkach i rzekła:
- Jeśli chcecie to poczekajcie tu. My sprawdzimy teren i później się spotkamy.

Po tych słowach obaj ruszyli za łuczniczką. Mieli przed sobą widok Zapomnianej Fortecy, górującej w zapadającym zmroku. Zbliżając się do jej podnóża zauważyli pośród łąk pozostałości drewnianych chat. Droga do fortecy była dość szeroka, ale za to kręta i stroma. Ślady z głębokimi odciskami pazurów, były tu najbardziej widoczne. Zeszli z pokrytej chaszczami drogi i poczęli się przedzierać przez pozostałości czegoś co kiedyś było wioską. Przetarcie szlaku przez te gęstwiny w zapadających ciemnościach nocy, dość spowalniało zwiad. Przez lata nieużytku sama droga jak i tereny niegdyś zamieszkane, zarosły krzakami oraz wysokimi trawami, które sięgały trójce towarzyszy do pasa. Gdzieniegdzie leżały kości zwierząt. Najwyższym wznoszącym się na tym poziomie budynkiem był stary, zrujnowany kościół. Lidia wspomniała swoją patronkę i w duszy pragnęła aby wraz z kompanami wyjść z tego wszystkiego cało. Uważnie patrzyła gdzie stąpa i ostrożnie przebijała się przez wysokie trawy. Nasłuchiwała nieustannie. Próbowała przewidzieć, z której strony spotka ich coś złego. Na ciemnym niebie zza chmur wyłonił się księżyc, raz po raz chowając się i zerkając na okolice. Nie wierzyła, że obejdą te wzgórze bez jakiejś przygody. Myśląc o najgorszym uspokajała się w duchu faktem, że jest z nimi Rang. Wysoki silny młodzieniec, któremu dobrze patrzyło z oczu nie mógłby zostawić druhów w potrzebie jak tamci dwaj. Było cicho, tylko wiatr szumiał beznamiętnie. Wokoło unosiła się lekka mgła, co sprawiało, że to bezludne miejsce wydawało się być jeszcze bardziej smętne i napawało zimnym strachem. Gdy spoglądała na wzgórze zauważyła, że na wyższych partiach podgrodzia ostało się więcej domów, a niektóre nawet z kamiennymi podmurówkami.
„Skoro stoją tu jeszcze od tak długiego czasu to mogły by być dobrym schronieniem od deszczu… tylko czy bezpiecznym?”
Ponad nimi górowały srogie mury i baszty, w których dostrzegła okienka i pęknięcia. Lidia, Kalel i Rang byli przez ten cały czas bardzo czujni i starali się poruszać jak najostrożniej, choć nie było to łatwe. W szczególności Rang odczuwał uroki noszonego przez siebie ekwipunku w czasie skradania. Wydawało mu się, że każdy jego krok powoduje hałas na całą okolicę. Mijali kolejne zawalone chaty i resztki zagród. Cały czas rozglądali się, ale nie widzieli nic co przykułoby ich uwagę na dłużej. Wciąż natrafiali na kolejne kości zwierząt. Po długim czasie mieli okrążone część wzgórza, na którym królowała mroczna twierdza. Było już ciemno. Łuczniczka wiedziała, że teraz polegają na jej oczach.
 

Ostatnio edytowane przez Bażna =^^= : 05-07-2009 o 17:00.
Bażna =^^= jest offline  
Stary 07-07-2009, 13:39   #34
 
Epimeteus's Avatar
 
Reputacja: 1 Epimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znany
Każdy kolejny krok, stawiany przez Kalela zbliżał go do chwili, gdy trzeba będzie podjąć jakąś decyzję. Forteca w miarę jak ją obchodzili pokazywała wciąż to samo, ponure oblicze, nie ujawniając jednak nawet rąbka tajemnicy, którą ponoć skrywała. Niezależnie od tego, jak bardzo się przyglądali, to nie dostrzegali niczego co mogłoby świadczyć o obecności kogokolwiek, czy czegokolwiek w środku. Żadnego ruchu na murach, odbicia światła, niczego. Po prostu jeszcze jedna opuszczona budowla, których tutaj tak wiele, może nieco mniej zwykła niż pozostałe.

Tymczasem skryte gdzieś za chmurami słońce kończyło swoją dzienną drogę po nieboskłonie, coraz skąpiej wydzielając światło, tak że w końcu szli w szarym, skropionym mżawką mroku. Gdy Kalel po raz kolejny poślizgnął się na czymś niewidocznym i zamiast czujnie i cicho przemykać wykonał taniec rozpaczliwego chwytania równowagi zakończony głośnym przytupem ładnie zaakcentowanym trzaskiem łamanej gałęzi, zdecydował wyrazić swoje zdanie. - Nie chcę wyjść na malkontenta, ale dużo nie osiągniemy snując się po ciemku, a co gorsza jeśli dalej tak pójdzie to nie trzeba będzie żadnych dziwnych stworów czy szalonego maga, żeby nam karki skręcić.- Przerwał na chwilę i czekając na słowa pozostałej dwójki próbował przeniknąć wzrokiem ciemność, by dostrzec wyraz ich twarzy. Gdy milczenie się przedłużyło o następnych parę chwil, wrócił do swojej myśli: - Uważam, że najlepiej będzie przeczekać noc w ruinach kościoła, a na dodatek jak będziemy mieli szczęście, to z jego wieży uda nam się coś dojrzeć i dopiero wtedy iść do murów fortecy. Jeśli są zniszczone tak samo jak wszystko tutaj, to może uda się na nie wspiąć. Westchnął ciężko i cichszym głosem dodał - Myśl, że mamy tam wejść, powoduje że skóra mi cierpnie, ale jeśli nie mamy zamiaru się wycofać, to musimy podjąć decyzję. Gdy Rang i Lidia wciąż myśleli nad jego słowami, dodał kpiącym głosem - No chyba, że wolicie wrócić do obozowiska i nastraszyć Roba i Jacoba, tak żeby umknęli pozostawiając nam swoje bagaże.
 
__________________
Nie pieprz Pietrze Wieprza pieprzem.
Epimeteus jest offline  
Stary 08-07-2009, 11:15   #35
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
Nocny obchód w okół Zapomnianej Fortecy nie przyniósł wam żadnej odpowiedzi na liczne pytania, które kołatały się w waszych głowach. Zmęczeni, nie przywykliście bowiem do takich nocnych wypadów, a na dodatek byliście zmęczeni po czterech dnia forsownego marszu propozycję Kalela przywitaliście z nieskrywaną ulgą.

Grube mury świątyni dały wam ochronę przed wilgocią i chłodem. Obóz rozbiliście w jednej z naw bocznych. Wasze poczynania obserwował jedynie posąg Galian, Pani Miłosierdzia, której poświęcono świątynie. Mimo upływu wielu dziesięcioleci, a może i setek lat posąg był w dobrym stanie. Nie mieliście jednak sił, ani ochoty by podziwiać to dzieło sztuki.
Zmęczeni rzuciliście swoje plecaki i torby na ziemię.

- Od razu lepiej - powiedział Kalel, po czym wyprostował się.- Pozostaje nam ustalić wachty i można iść spać - stwierdził i uśmiechnął się do pozostałych.
- Ja biorę pierwszą - powiedział Rang.
- Ja wezmę ostatnią - rzuciła krótko Lidia, po chwili zaś dodała- ale najpierw chciałbym spróbować wejść na więżę.
- Cóż... nie pozostaje mi nic innego jak wziąć środkową wachtę. Jeżeli zaś chodzi o wieżę, to ja także chciałbym się z niej rozejrzeć. - odpowiedział Kalel.
- W takim razie nie zwlekajmy, bo robi się naprawdę późno, a nie sądzę byśmy jutro mieli czas na odpoczynek... - odezwał się Rang, po czym ruszył w stronę nawy głównej i wejścia do wieży.

Niewysoka, dwupiętrowa wieża stała na końcu nawy głównej. Była to potężna konstrukcja i nie mieliście żadnych wątpliwości, że stanowiła pierwszy punkt obronny fortecy i miasteczka. Stanęliście przed przegniłymi drzwiami, które trzymały się jedynie dlatego, że ich zawiasy zostały wykonane z żelaza. Najciszej jak się dało otworzyliście je.

Waszym oczom ukazały się schody prowadzące na dół do piwnicy i na górę. Ruszyliście do góry, ostrożnie stawiając każdy krok, ponieważ kamienne stopnie były wyjątkowo zniszczone.

Pierwsze piętro okazało się zbrojownią. Przegniłe toporki, włócznie, groty strzał czy łuki leżały w idealnym porządku, jakby ktoś porzucił je. Nie mieliście jednak siły by się nad tym zastanawiać. Nie po to tu przyszliście.

Pierwszy na drugie piętro Kalel i to on znalazł niewielki lampion z przesłoną, umieszczony na długim kiju, którą ktoś zostawił tuż przy okiennicy wychodzącej na Zaginioną Fortecę. Przeszukaliście pomieszczenie dość dokładnie, ale nie znaleźliście nic więcej. Nie mieliście jednak żadnych wątpliwości, że nie jesteście jedynymi istotami humanoidalnymi w okolicy, co wcale was nie cieszyło.

Wróciliście na dół do swojego obozowiska i poszliście spać. Noc upłynęła spokojnie, a w czasie wacht nie wydarzyło nic niespodziewanego. Nastał nowy dzień.
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.

Ostatnio edytowane przez woltron : 17-07-2009 o 10:55. Powód: BŁĘDY!!! AHGRRRRRRRR
woltron jest offline  
Stary 16-07-2009, 20:35   #36
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post Zapomniana Forteca. Podwzgórze

Verna, Tua, Maeve, czujecie, że sytuacja w jakiej się znalazłyście Was przerosła. Podróż w stronę fortecy nie różniła się w zasadzie od podróży z karawaną - dzieliliście się obowiązkami i nie odzywaliście się zbytnio do siebie. Gdyby się nad tym głębiej zastanowić wydawało się to dziwne. Spędziliście razem już niemal dwa tygodnie, a nie wiedzieliście o sobie praktycznie nic. Zdawkowe słowa rzucone w karczmie nie wyjaśniały wiele. Skąd jesteście? Dokąd zdążacie? Czy macie dokąd wrócić? A nade wszystko - co umiecie i w jakich sprawach możecie polegać na sobie nawzajem? Każde z Was było skryte aż do przesady, a teraz okazało się, że Wasze tajemnice obróciły się przeciwko Wam. Lidia wraz z mężczyznami szybko sformowali zespół i ruszyli w górę zbocza nie pytając Was w zasadzie o zdanie, a Wy zostałyście same - jeśli nie liczyć oczywiście Jakoba i Roba, jednak ich bezpieczniej było nie liczyć. Co prawda ostre słowa Ranga uciszyły narzekania pomocników Hallusa, którzy siedzieli obok siebie wpatrując się ponuro w zaimprowizowane przez Was ognisko, jednak wiedziałyście, że nie można na nich liczyć. Nie zwiali jeszcze tylko dlatego, że według nich ucieczka w ciemną noc równałaby się samobójstwu.

Zebrałyście więc tyle drewna ile mogłyście modląc się, by starczyło Wam na całą noc, po czym usiadłyście w trójkę naprzeciw mężczyzn. Niemal słyszałyście, jak ze strachu szczękają im zęby. Jednak i Wam nie było wesoło - górująca nad Wami forteca sprawiała, że słyszane przez całe życie opowieści o przeklętych zamkach, twierdzach czy lochach przewijały się przez Wasze umysły jedna po drugiej. Wyjątkowo ciężko pracowała zwłaszcza wyobraźnia Emmy i Tui, pobudzona zasłyszanymi w dzieciństwie opowieściami. Wysokie trawy szumiały pod intensywnymi podmuchami zimnego wiatru dodając jeszcze grozy całej sytuacji. Tyle dobrze, że już nie padało. W oddali jękliwie zaszczekał lis, po chwili nad głowami zaszumiało Wam stadko nietoperzy, wydając nieprzyjemne, piskliwe dźwięki. Noc budziła się do życia, a cała Wasza piątka podskakiwała nerwowo przy najlżejszym dźwięku. Najgorsze było jednak to, że ''zwiadowcy'' nie wracali. Nie umówiliście się co zrobić w takim przypadku, nie wiecie więc, czy iść ich szukać, czy zostać i czekać? Zarówno twierdza jak i zbocze wzgórza wydają się wymarłe - nie widać ani blasku ognia, ani żadnego ruchu. A może stała im się krzywda? Może wpadli w jakiś wykrot? Zaatakowały ich stworzenia, które zostawiły ślady na drodze? Ale wtedy chyba byłoby słychać odgłosy walki, prawda? PRAWDA?

Bez zbawczej stanowczości Ranga nie wystawiłyście nawet wart. Zresztą nawet jeśli każda z Was stanęłaby na warcie to co tak na prawdę mogłyście zrobić? Nie posiadałyście nawet porządnej broni, pokonałby Was każdy atak z zaskoczenia. Jedyne, co mogłybyście zrobić to uciekać - do tego jednak nie trzeba Wam wart. Zasnęłyście lekkim, nerwowym półsnem, z którego raz po raz wyrywały Was odgłosy nocy; śniąc o trupie Hallusa i tym, co mogło przytrafić się Wam i Waszym towarzyszom.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 16-07-2009 o 20:38.
Sayane jest offline  
Stary 17-07-2009, 23:36   #37
 
Bażna =^^='s Avatar
 
Reputacja: 1 Bażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumny
Lidia siedziała pod posągiem bogini Galian, szczelnie otulona kocem. W jej oczach odbijał się blask bijący z ogniska, które nie dawało dziewczynie wystarczającego ciepła. Była czujna, choć jej twarz tego nie zdradzała. Uśmiechnęła się na chwilę do swoich myśli a po jej policzku spłynęła samotna łza. Po kilku chwilach jednak już nikt nie mógł odgadnąć co wyrażała jej twarz, gdyż wraz z otarciem łzy zniknęły emocje. Rozchyliła koc a światło ogniska ujrzało w jej dłoni sztylet.


Za każdym razem gdy na niego patrzyła, było tak samo. Nie potrafiła ukryć oczarowania nim. Delikatnie muskała palcami jego rękojeść i pieściła spojrzeniem każdy detal i ornament jaki go zdobił… ale tym razem było inaczej. Spoglądała na niego beznamiętnie, tylko jej oczy zdradzały co naprawdę czuła. Wciąż było jej zimno. Tak bardzo chciała już mieć to wszystko za sobą i powrócić na szlak prowadzący do Srebrnej Rzeczki. Schowała sztylet i zwinęła swój koc. Dorzuciła trochę drwa do ogniska i poczęła ogrzewać skostniałe dłonie.
„Łaskawa Galian” pomyślała i skierowała się ku obliczu bogini wykutym w kamieniu „Dzięki Ci, że dałaś nam bezpiecznie przetrwać te noc". Spojrzała w stronę starych przegniłych drzwi, za którymi kryły się jeszcze nie zbadane schody, które prowadziły do piwnic kościoła. Wyciągnęła z plecaka kawałek chleba i sera i zabrała się za śniadanie. Niepokoił ją fakt, że jakoś nie natrafiła na żadnego gryzonia w tych murach. Wsłuchiwała się w ciszę… i nic. Schowała prowiant. Wiedziała, że czas nagli, więc najciszej jak umiała obudziła Kalela i Ranga.

- Idę po Maeve , Verne i Tuai.

Zbudzeni ze snu jakoś nie szczególnie przejęli się faktem, że nie wspomniała pomocników nieboszczka Hallusa.

- Ino tylko wrócimy to wszyscy razem pójdziemy do podziemi… - popatrzała po ich twarzach i chyba jakoś szybciej się zaczęli wybudzać a właściwie to już byli rześcy. W ich oczach nie było strachu, ale ten charakterystyczny dla człowieka błysk, kiedy jest gotów do działania i wiesz, że możesz na niego liczyć. Lidia uśmiechnęła się w duchu. Historia wyryła w jej pamięci niechęć i brak zaufania do mężczyzn. W sercu musiała przyznać, że ostatnie wydarzenia sprawiły, iż mimo tej skazy, może zrobi jednak wyjątek.

- Tylko bądźcie czujni – rzekła skinąwszy w stronę przegniłych drzwi i dodała – Licho nie śpi, nigdy.

Podeszła do ogniska i wzięła swoje rzeczy, po czym skierowała się w stronę głównego wejścia do kościoła. Ostrożnie wyjrzała na okolice. Był chłodny, blady świt. Zrujnowane chaty i pozostałości po wiosce owijała lekka mgła, która stopniowo nikła w budzącym się słońcu. Łuczniczka była czujna, nasłuchiwała i obserwowała. Po chwili wzięła głęboki oddech. Świeże powietrze, zapach traw, poranna rosa, schyłek lata… Oczami wyobraźni na chwile przeniosła się w swoje rodzinne strony. „Gdybym była teraz w domu… jakże tam musi być teraz pięknie” pomyślała.


Wspomniała to wzgórze, z którego rozciągał się piękny widok na dolinę, a na którym siedząc będą dzieckiem myślała, że może z niego sięgnąć gwiazd. Gdy stwierdziła, że jest dość bezpiecznie stanęła w progu wejścia i odwracając się w stronę kompanów rzekła – Bywajcie, niebawem wrócę – po czym szybko zniknęła za progiem.
 
Bażna =^^= jest offline  
Stary 18-07-2009, 00:00   #38
 
madman's Avatar
 
Reputacja: 1 madman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemu
Mrok, chłód i wilgoć towarzyszyły mu od kilku dni. Lusus był skrajnie wyczerpany i odwodniony. Od wielu godzin błądził po mrocznych korytarzach podziemi spodziewając się najgorszego. Wszelkie schody prowadzące do góry witał z nadzieją, że okażą się tymi prowadzącymi za zewnątrz. Miał już dosyć przemokniętych i chłodnych miejsc. Kolejny ślepy zaułek złamał w wojowniku chęć powrotu. Oparł się plecami o zimną ścianę i zjechał w dół lądując na twardej ziemi. Jego oczy zamknęły się. „Tak, tak lepiej. Już nie mam siły, nie mogę iść dalej. Próbowałem, dałem z siebie wszystko. Nic już nie mogę zrobić.”

W jego sen wkradły się wspomnienia z dzieciństwa. Widział jak będąc małym chłopcem walczył z swym starszym bratem na drewniane miecze pod czujnym okiem ojca. Zbyt powolny piruet, nieudana zastawa i brat jak zawsze wykorzystujący takie sytuacje. Chłopiec upadł na podłogę trzymając się swego bolącego od uderzenia brzucha. Ojciec podbiegł do niego i otarł mu łzy.
-Nie poddawaj się, następnym razem na pewno ci się uda. Spróbujcie jeszcze raz.
-Nie! Nie chce już walczyć. To jest głupie. Nieważne co zrobię to Caleb zawsze będzie szybszy i silniejszy. Dałem z siebie wszystko a wciąż nie umiem go pokonać!
- Synu, musisz wiedzieć, że czasami wszystko to za mało. Musisz znaleźć w sobie rezerwy sił, jeżeli chcesz zostać wielkim wojownikiem jak twój ojciec. Pamiętaj, że jedynie ty sam określasz granice swoich możliwości. A teraz powstań i wróć do treningu i nie zapominaj o pracy nóg. No już przestań się mazgaić.


Lusus otworzył oczy. Powstał i roztarł zziębnięte ramiona, wykonał kilka wymachów aby się rozgrzać. Uspokoił myśli kilkoma głębokimi wdechami. Ruszył dalej błądząc w mroku. Małymi krokami badając drogę przed sobą. Miarowo penetrując podziemne korytarze. Starał się z wszystkich sił pamiętać drogę, kreślić w głowię mapę tych pokręconych podziemi. Nie myślał o głodzie i pragnieniu, ani o zmęczeniu i chłodzie. Szedł dalej, nieprzerwanie wierzył, że już wkrótce znajdzie stąd wyjście.

Ostatni korytarz był strasznie długi, osłabiony wojownik przesuwał się wzdłuż jego wąskich ścian od dłuższego czasu. Miał nadzieję, że zaprowadzi go do wyjścia bo inaczej będzie musiał się dużo cofać. I nagle stało się, kolejny ślepy zaułek i kolejny zawód. Lusus ze łzami w oczach i z desperacją w głosie krzyknął:
-NIE!! Znowu, zostanę tu na wieki!- pełen złości rzucił się na ścianę masą swego ciała i ze zdumieniem stwierdził, że mur ustępuje. Zaparł się nogami o podłoże i ostatkiem sił pchnął ścianę która zupełnie się odsunęła wpuszczając go do pomieszczenia.
Pokój był obszerny, wypełniony starymi pordzewiałymi narzędziami, pustymi beczkami i skrzyniami. Była to typowa piwnica, prawdopodobnie jakiejś większej budowli sądząc po jej wymiarach.
- Niech będzie chwała Galian i jej dobroci.- dostrzegł w półmroku schody prowadzące na górę, chwiejnym krokiem ruszył w ich stronę a następnie rozpoczął mozolną wspinaczkę. Dotarł do drzwi i choć dostrzegł również schody prowadzące na górę zdecydował jednak sprawdzić co znajduje się po drugiej stronie drewnianych wrót ponieważ poczuł z tamtąd powiew świeższego powietrza. Przesłonił zmrużone oczy przed promieniami porannego słońca przeciskającymi się przez popękany mur zrujnowanej kaplicy.
Stał w sali głównej i spostrzegł swoją wybawicielkę Boginie Galian. Upadł na kolana dopiero teraz dostrzegł, że nie jest sam, dwójka ludzi przyglądała mu się ze zdziwieniem. Dopiero teraz zwrócił uwagę na swój brudny strój. Jego skórę również pokrywała warstwa brudu. Był widokiem nędzy i rozpaczy chociaż jego zielone oczy zdradzały łagodny charakter. Długie czarne włosy opadały do ramion i przesłaniały twarz. Mógł mieć zaledwie szesnaście lat ale jego postura wskazywała, że był wychowywany z mieczem w ręku. Uniósł ręce w powitalnym geście, chciał coś powiedzieć ale z ust wydobył się jedynie suchy charkot, przełknął ślinę i spróbował ponownie:
-Witajcie, nazywam się Lusus de Crowfield z rodu Darkwillow, nie obawiajcie się mnie, nie zrobię wam krzywdy. Jestem bez broni i bez sił. Proszę pozwólcie mi ogrzać się przy waszym ognisku i odpocząć trochę. Nie będę przeszkadzał.- resztką sił podczołgał się bliżej ognia po czym znieruchomiał z oczami zamkniętymi, odpoczywał albo już zasnął ze zmęczenia.
 
__________________
D&D is a Heroic Fantasy.
Not a Peasant-oic Fantasy.
Know the difference.
Feel the difference.

Ostatnio edytowane przez madman : 18-07-2009 o 00:10.
madman jest offline  
Stary 18-07-2009, 21:25   #39
 
Callisto's Avatar
 
Reputacja: 1 Callisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znany
Podróż do Zapomnianej Fortecy dawała się Meave coraz bardziej we znaki. Zmęczenie dopadało ją coraz częściej, nieprzywykła bowiem do takich nocnych wypadów. Jej wędrówki wyglądały do tej pory zupełnie inaczej. W myślach często przeklinała samą siebie za związanie się z karawaną Hallusa. Czuła, jakby gdzieś po drodze zatraciła swoją indywidualność i niezależność. Wcale jej się to nie podobało. Do tej pory lubiła myśleć o sobie jako kobiecie, która będzie decydowała sama o sobie, jednak w czasie tej podróży coraz częściej to inni podejmowali decyzję o jej losie. Irytacja narastała. Przesłoniła całkowicie żądzę przygody, która do tej pory popychała ją do przodu. Trudy podróży dawały się coraz bardziej we znaki, a rudowłosa nie miała pojęcia, co ze sobą zrobić. Nie czuła się specjalnie związana z towarzyszami podróży. Cóż, będąc szczerą nie pamięta by czuła się z kimś specjalnie związana od czasów odejścia Houruna.

Tak, to definitywnie bardzo ją zmieniło. Nigdy nie należała do osób specjalnie otwartych, jednak to pozostawiło otwartą ranę w miejscu, gdzie powinna mieć serce. Momentami Meavewątpiła, czy jeszcze w ogóle posiada serce. Ostatnimi dniami nie czuła nic, co by na to wskazywało. Podróż przypominała jej coraz bardziej to jak podróżowali z karawaną. Nie rozmawiali. Nie to, żeby ona miała na to ochotę, dzielili się obowiązkami i maszerowali. Tak codziennie, dzień w dzień to samo. Rutyna zaczynała już powoli zabijać dziewczynę. Była nieco nieufna w stosunku do towarzyszy. Nie wiedziała o nich nic, nie miała pojęcia jakie są ich możliwości i w czyich rękach tak naprawdę jest jej głos. Najbardziej denerwujący byli dawni pachołkowie Hallusa. Te dwa obiboki nie dość, że ciągle marudził to nie wykazywały żadnej chęci do współpracy. W czasie drogi Rang i Kalel zdawali się jakby nagle stać przywódcami, co wcale jej się nie podobało. Nigdy nie znosiła być kontrolowana, zwłaszcza przez mężczyzn. Nie miała także zamiaru pozwolić innym sobą sterować, to nie było w jej stylu. Pomimo to, ucieszyła ją propozycja Kalela by odpocząć trochę w ruinach.

Lidia i mężczyźni sformułowali zespół i zostawili ją samą z Verną i Tuą, nie zapytali się jej nawet o zdanie. Ona również chciała iść, jednak nie wiedząc sama czemu pozostała na miejscu. Starając się nie dać po sobie znać, że ogarnęła ją irytacja. Wraz z towarzyszkami niedoli rozpaliły ognisko (choć to w jej opinii ledwo przypominało ognisko) i zasiadły naprzeciw Roba i Jakoba. Tych dwóch budziło w niej szczególną nieufność i wrogość. Nie uważała ich za współtowarzyszy podróży. Raczej za zbędny bagaż, który zostali zmuszeni ze sobą zabrać. Meave słyszała, jak ze strachu szczękają im zęby. „Tchórze” pomyślała. Sama trochę się bała, noc ta napawała ją nieco grozą, jednak nauczona została, że nie wolno okazywać po sobie strachu. Strach był dla niej słabością, a to właśnie słabości sprawiają, że człowiek staje się łatwym celem. Meave nie miała zamiaru nim być. Co to, to nie. Ceniła sobie życie, być może aż za bardzo. Owszem, po zniknięciu Houruna miewała myśli samobójcze, jednak tamten okres minął i nie miała zamiaru pozwolić mu powrócić. To tylko nauczyło ją, że nie wolno poddawać się emocjom, bo to nigdy nie przynosi nic dobrego. Stała się twarda i cieszyło ją to.

Według niej tego właśnie wymagało życie. Uważała, że jeśli człowiek zbytnio się przejmuje traci swoją egzystencje na niepotrzebne rozmyślania i tak naprawdę nie korzysta ze swojego istnienia. Ona nigdy nie pozwoliłaby sobie na stanie w miejscu. Ciągle się rozwijała i nie miała zamiaru przestać. Westchnęła ciężko przysłuchując się odgłosom nocy. Jedyne, co słyszała to odgłosy wiatru i szumiącej trawy. „Dziwnie tu cicho i pusto…Zupełnie jakby ktoś po prostu zostawił to miejsce…Albo zniknął” przemknęło jej przez myśl. Nie miała pojęcia jak długo zwiadowcy już nie wracali, ale wydawało jej się to wiecznością. Westchnęła ciężko i starając się ułożyć najwygodniej jak się da przymknęła oczy. Po chwili osunęła się w objęcia Morfeusza. Jej sen był lekki, dość często się budziła nie chcąc zostać zaskoczona. To była kolejna z zasad jej dawnego towarzysza – nawet gdy śpisz musisz być uważny. Wiele historii słyszała o ludziach napadniętych lub zamordowanych podczas snu. Nie miała zamiaru dołączyć do tego grona.
 

Ostatnio edytowane przez Callisto : 18-07-2009 o 23:12.
Callisto jest offline  
Stary 19-07-2009, 12:47   #40
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post Zapomniana Forteca. Podwzgórze

Lidia, widok słońca wznoszącego się powoli nad okrytym poranną mgłą światem wprawił Cię w dobry humor. Nareszcie, po tylu deszczowych dniach będziesz miała okazję nacieszyć się ciepłymi promieniami słońca i dosuszyć ubranie. Co prawda niedługo zejdziecie w wilgotne piwnice i całe ciepło diabli wezmą ale co tam! Póki co miałaś zamiar delektować się chwilą. Zwłaszcza że ta tak bardzo przypominała Ci dom...

Upewniwszy się, że w najbliższej okolicy nie ma żywej duszy ruszyłaś w stronę traktu a potem w dół, do obozowiska. Już z daleka zauważyłaś dwie męskie postacie oddalające się szybko na północny zachód. Najwyraźniej Rob i Jakob korzystając ze światła poranka i z nieobecności krytykujących ich osób postanowili wziąć nogi za pas. A może po prostu spisali już Waszą trójkę na straty? W każdym razie prócz złości poczułaś też pewną ulgę, że nie będą Wam się plątać już pod nogami, wyżerać prowiantu i zatruwać umysłów swoim marudzeniem.

Maeve, krzątanina wokół Waszego ogniska wyrywa Cię z płytkiego snu. Budziłaś się całą noc, nie czujesz się więc wcale wypoczęta. Jasne promienie słońca kują Cię w oczy, a głowa ciąży jak na porządnym kacu. Z irytacją skupiasz wzrok na pomocnikach Hallusa, którzy w pośpiechu pakują swoje plecaki. Verna już nie śpi; siedzi z kolanami podciągniętymi pod brodę ponuro wpatrując się w mężczyzn i najwyraźniej pilnując, by "w pośpiechu" nie zabrali Waszej własności. Ich nie mniej ponure miny świadczą, że chyba próbowali...

No i co się tak gapisz? - z rozmyślań wyrwał Cię ostry głos Jakoba. - Mówilim przecież, że nie w smak nam narażać dupy w cudzej sprawie. A skoro pan rycerzyk podziękował nam uprzejmie za pomoc, to i zbieramy graty. Rodzina w domu czeka i towarzystwa i gotówki, a od bohaterstwa mało kto wzbogacił się wyraźnie, za to niejeden już żywot stracił - Jakob kiwnięciem głowy popędził Roba i sam zarzucił bagaż na ramię. - Przynajmniej z tej karawany będą o dwa trupy mniej. Żegnajcie panienki i... powodzenia...

Wydaje Ci się, że przy ostatnich słowach w oczach Jakoba widzisz coś na kształt wstydu, jednak mężczyzna odwrócił się już do Ciebie tyłem i ruszył szybkim krokiem na północny-zachód, w stronę znajdującej się w tych okolicach mieściny Na Rozdrożach. Żeby się tam dostać będą musieli obaj okrążyć fortecę i ruszyć na przełaj przez pola, ale cóż... ich sprawa.

Podnosisz się z posłania i wraz z dziewczętami w milczeniu zabieracie się za śniadanie. Waszej "grupki zwiadowców" nadal nie widać, jednak gdy kończycie jeść na trakcie biegnącym z fortecy pojawia się szczupła postać Lidii. Dziewczyna jest sama, ale nie spieszy się, nie wygląda też na ranną. Możecie więc mieć nadzieję, że nieobecność mężczyzn nie wróży nic złego.
 
Sayane jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172