Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2009, 20:28   #32
echidna
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Eve powoli dochodziła do siebie. To dobrze, Rebecca czuła się pewnie wiedząc, że w towarzystwie jest jeszcze jedna kobieta. To dawało szansę, że w podejmowaniu decyzji zatriumfuje zdrowy rozsądek; kobiecy zdrowy rozsądek.

Słowa Lancastera zdziwiły, niemal zszokowały wampirzycę. Nie sądziła, że Archont może być aż tak nieodpowiedzialny, wręcz głupi, ponaglając ich przy wyborze księcia. Opinii na jego temat nie poprawiły słowa poparcia dla Hektora.

Młody gniewny Księciem. To chyba żart!

Żart to jednak nie był. Na dodatek inni mieszkańcy miasta byli pełni poparcia dla tej kandydatury. To było niezwykle dziwne doświadczenie dla Torreadorki: widzieć jak Seamus, będący wszakże Ventrue, nie wyrywa się do władzy i słuchać słów Damiana, który jeszcze przed chwilą krytykował Hektora. Nosferatu miał jednak sporo racji. W sytuacji nacisku ze strony Lancastera wybór Hektora był jedynym możliwym, choć niekoniecznie rozsądnym i słusznym.

Torreador zyskiwał poparcie kolejnych członków Rodziny. W tej sytuacji Rebecca nie mogła już sobie pozwolić na chwilę wahania. To mogłoby oznaczać nielojalność, a to byłaby zła wróżba dla przyszłej współpracy.

- W tej sytuacji i ja popieram Hektora – powiedziała wreszcie kobieta, gdy Eve skończyła mówić. – Swoją drogą, Hektorze, zastanawiam się, jak zamierzasz utrzymać bezpieczeństwo i spokój w naszym mieście? Masz już jakiś plan, czy liczysz na fart, tak jak i w czasie gry w karty? Może mógłbyś podzielić się ze swymi przyszłymi poddanymi pomysłami na świetlaną przyszłość tej domeny?

Jej głos był poważny, prawie patetyczny. Do tego niewinny uśmieszek, mówiący do obserwatora: „Jestem tylko słabą kobietą, potrzebuję opiekuna i przewodnika”. Rebecca miała tą minę opanowaną do perfekcji, wyćwiczyła przez lata słuchania surowych uwag ojca, później męża, a wreszcie Rosalie. Ta ostatnia była jednak dużo bardziej domyślna niż dwaj pozostali i doskonale wiedziała, że uległość była tylko maską, pod jaką każda kobieta ukrywa swe prawdziwe myśli. Ten uśmiech był jej popisowym numerem, jednak spod tej doskonałej maski prześwitywało coś, co uległością na pewno nie było. Coś, jakby rozbawienie bijące ze szmaragdowych oczu. A może było to tylko złudzenie.

Rebbeca usiadła na krześle obok Eve, oczyszczając je uprzednio z tego, co pozostało po osobniku poprzednio je zajmującym.

- Wszystko w porządku, Eve? – zapytała z troską. Wampirzyca nie wyglądała najlepiej. – Skoro panowie zamierzają grać, może pozostawimy ich samym sobie i utniemy sobie jakąś miłą pogawędkę? – zaproponowała.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.
echidna jest offline