Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-07-2009, 13:20   #31
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Eve powoli dochodziła do siebie, z odrazą przysłuchując się toczonej przez jej współtowarzyszy rozmowie.

Jak kruki, które obsiadły trupa, wyrywają sobie dziobów co tłustsze kęsy ścierwa, zabawne jak szybko przeszli przeszli nad tym co tu miało miejsce do porządku dziennego
- wampirzyca myślała gorączkowo - Są tacy śmieszni w tej swojej walce o władzę, tacy krótkowzroczni, zabawne jak na istoty chełpiące się dziesiątkami lat nieżycia.

Dziewczyna podeszła do stojącego tuż koło niej krzesła, na którym jak sądzili miał zasiadać primogen Malkavian w tym mieście.

Idioci, czy niezdając sobie sprawy z tego, że za chwile sami mogą dołączyć do tych, których miejsca teraz zajęli, żaby pograć w pokera... - Eve poczuła gorzki smak w ustach, mogła przysiąc, że właśnie tak musi smakować popiół.

Jak gdyby nigdy nic, udając, że jeszcze w pełni nie zregenerował sił, położyła dłonie na oparciu, wspierając się niby. Sięgnęła do najgłębszych pokładów, mocy jaką obdarzyła ją Matka, składając na jej szyi mroczny pocałunek.*




Jakby z oddali dobiegały do niej rozmowy pozostałych. Dopiero łagodny głos Damiana, zdołał się przebić przez mur odczuć i wizji jaki ją otoczył.

- Tak...tak wszystko porządku - odpowiedziała, po chwili dodając - Ja również uważam Hektora za najodpowiedniejszego kandydata do objęci schedy po naszym biednym, nieodżałowanym dobroczyńcy.

Uśmiechnęła się czarująco, do potencjalnego, przyszłego Księcia i usiadła na krześle, na którym, jako jedynym nie znaleźli kupki popiołu.
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 19-07-2009 o 13:23.
MigdaelETher jest offline  
Stary 19-07-2009, 20:28   #32
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Eve powoli dochodziła do siebie. To dobrze, Rebecca czuła się pewnie wiedząc, że w towarzystwie jest jeszcze jedna kobieta. To dawało szansę, że w podejmowaniu decyzji zatriumfuje zdrowy rozsądek; kobiecy zdrowy rozsądek.

Słowa Lancastera zdziwiły, niemal zszokowały wampirzycę. Nie sądziła, że Archont może być aż tak nieodpowiedzialny, wręcz głupi, ponaglając ich przy wyborze księcia. Opinii na jego temat nie poprawiły słowa poparcia dla Hektora.

Młody gniewny Księciem. To chyba żart!

Żart to jednak nie był. Na dodatek inni mieszkańcy miasta byli pełni poparcia dla tej kandydatury. To było niezwykle dziwne doświadczenie dla Torreadorki: widzieć jak Seamus, będący wszakże Ventrue, nie wyrywa się do władzy i słuchać słów Damiana, który jeszcze przed chwilą krytykował Hektora. Nosferatu miał jednak sporo racji. W sytuacji nacisku ze strony Lancastera wybór Hektora był jedynym możliwym, choć niekoniecznie rozsądnym i słusznym.

Torreador zyskiwał poparcie kolejnych członków Rodziny. W tej sytuacji Rebecca nie mogła już sobie pozwolić na chwilę wahania. To mogłoby oznaczać nielojalność, a to byłaby zła wróżba dla przyszłej współpracy.

- W tej sytuacji i ja popieram Hektora – powiedziała wreszcie kobieta, gdy Eve skończyła mówić. – Swoją drogą, Hektorze, zastanawiam się, jak zamierzasz utrzymać bezpieczeństwo i spokój w naszym mieście? Masz już jakiś plan, czy liczysz na fart, tak jak i w czasie gry w karty? Może mógłbyś podzielić się ze swymi przyszłymi poddanymi pomysłami na świetlaną przyszłość tej domeny?

Jej głos był poważny, prawie patetyczny. Do tego niewinny uśmieszek, mówiący do obserwatora: „Jestem tylko słabą kobietą, potrzebuję opiekuna i przewodnika”. Rebecca miała tą minę opanowaną do perfekcji, wyćwiczyła przez lata słuchania surowych uwag ojca, później męża, a wreszcie Rosalie. Ta ostatnia była jednak dużo bardziej domyślna niż dwaj pozostali i doskonale wiedziała, że uległość była tylko maską, pod jaką każda kobieta ukrywa swe prawdziwe myśli. Ten uśmiech był jej popisowym numerem, jednak spod tej doskonałej maski prześwitywało coś, co uległością na pewno nie było. Coś, jakby rozbawienie bijące ze szmaragdowych oczu. A może było to tylko złudzenie.

Rebbeca usiadła na krześle obok Eve, oczyszczając je uprzednio z tego, co pozostało po osobniku poprzednio je zajmującym.

- Wszystko w porządku, Eve? – zapytała z troską. Wampirzyca nie wyglądała najlepiej. – Skoro panowie zamierzają grać, może pozostawimy ich samym sobie i utniemy sobie jakąś miłą pogawędkę? – zaproponowała.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.
echidna jest offline  
Stary 22-07-2009, 09:48   #33
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Dziewczyna spojrzała nieobecnym wzrokiem na posągowo piękną Toreadorkę.

- Tak, tak już wszystko w porządku - uśmiechnęła się blado - ale odczytywane emocji i wydarzeń zamkniętych w przedmiotach, które uczestniczyły w tak dramatycznych wydarzeniach bywa męczące.

- Zwłaszcza, że osoba, która jako jedyna opuściła to miejsce i za pewno miał coś wspólnego z ostateczną śmiercią Księcia i primogenu zrobiła wiele by nie dać się wykryć - dodała po chwili.

Z twarzy Eve nawet na moment, nie zniknął wyraz głębokiego skupienia, zdawało się, że cały czas nad czymś myśli, coś rozważa. Jej wzrok błądził po pokoju. Po chwili wstała i podeszła do okna, przez które przed chwila wyskoczyła drewniana kukiełka. Wychyliła się na zewnątrz, wiatr rozwiewał jej włosy, gdzieś z oddali dochodziły dźwięki toczącej się na ulicy fiesty.




Spojrzawszy na swoje odbicie w szybie, Eve teatralnym gestem zakryła usta.

- Państwo wybaczą, ale muszę na chwilę udać się do oazy damskiej próżności i przypudrować nosek - uśmiechnęła się zalotnie, poprawiając niesforne kosmyki, które rozwiał wiatr.

Kiedy kierowała się ku wyjściu, jej wzrok napotkał oczy Damiana.
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 22-07-2009 o 10:09.
MigdaelETher jest offline  
Stary 27-07-2009, 23:23   #34
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Kolejna szybka wymiana spojrzeń utrwaliła Damiana w przekonaniu, że nie tylko on, pomimo odgrywanej na pozór roli dostrzega głębię sytuacji w jakiej się wszyscy znaleźli. Głębia ta była tak olbrzymia, że Damian był pewien że dno jest tuż-tuż i wszyscy, gremialnie, osiągną je w ciągu najdalej 48 godzin od objęcia władzy w mieście przez marionetkowego Księcia Hektora. Najgorsza jednak w tym wszystkim była świadomość, że nie było nadziei by ktoś zapukał w to denko od spodu.

A propos marionetkowego...

Eve zbadała puste krzesło, zajmowane wcześniej przez Malkaviana i jego - jak się okazywało- nad wyraz żwawą laleczkę. Damian zawsze zazdrościł jej tego jak łatwo przebudziła w sobie szósty zmysł charakterystyczny dla jej klanu. Powody, dla których teraz tak prędko chciała opuścić pomieszczenie były nad wyraz oczywiste...

Nie mógł się jednak oprzeć. To było silniejsze od niego. Taka sytuacja nadarza się tylko raz w nie-życiu...

Pośpiesznie podszedł to krzesła, na którym spoczywały spopielone zwłoki niegdysiejszego Księcia Larado. Nachylił się nad nim i nakrył dłonią usta tuż pod nosem. W pomieszczeniu dało się usłyszeć odgłos gwałtownie wciąganego powietrza, a rozpromieniony Daniel odchylił się, ukazując ubabraną popiołem „na wujka Adolfa” górną wargę…

-Ozona President to ten nasz Książę nie był...-rzucił cicho nieco zdegustowany.

Kilkoma szybkimi ruchami dłoni pozbył się resztek Księcia z twarzy. Spojrzał na zajęte grą w pokera wampiry. Z krytycznym wyrazem twarzy przywdział nową maskę, z tysiąca jakich oferowały mu jego wrodzone zdolności…



Stukając obcasami przetuptał obok zajętego hazardem Saemusa i delikatnie przesunął dłonią po jego ramieniu. –No to panowie się teraz pobawicie, a ja razem z Eve pójdę przypudrować nosek…-odchodząc zanucił -Po-po-po-poker face, po-po-po-po-poooo...


-Eve! Eve! Poczekaj na mnie słonko Ty moje! Mam nową maseczkę która cię z pewnością zaskoczy! – wychodząc, posłała…tfu, posłał, Rebece wymowne spojrzenie zachęcające do pójścia w ślady swoich „koleżanek”…
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel

Ostatnio edytowane przez Ratkin : 28-07-2009 o 09:53. Powód: tak, to na fotce to Lady GaGa
Ratkin jest offline  
Stary 28-07-2009, 21:15   #35
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Mimo zapewnień Eve, że nic jej nie jest, Rebecca w dalszym ciągu nie mogła oprzeć się wrażeniu, że coś jednak jest nie tak. Może to ten wyraz zmęczenia na twarzy, może niepokój czający się w spojrzeniu, a może te ruchy trochę powolniejsze, niż normalnie. Nie można było też wykluczyć, że wampirzycę zwyczajnie ponosi fantazja. Taki wniosek nakazywałby zdrowy rozsądek, a jednak - w świetle ostatnich wydarzeń - zdrowy rozsądek wydawał się paradoksalnie nierozsądny.

Te rozmyślania przerwały jej poczynania Damiana. Kobieta przez chwilę zamarła ze zdziwienia widząc jak mężczyzna wciąga do płuc resztki Księcia. Już miała coś powiedzieć, gdy Nosferatu odchylił głowę do tyłu ukazując charakterystyczny wąsik. To było niesamowicie dziwne uczucie. Rebecca była pewna, że gdyby tylko miała kieszenie w swojej gustownej szmaragdowej sukni, w którejś z nich otworzyłby się nóż.

Zamknęła na chwilę oczy. To jednak nie zatrzymało fali makabrycznych obrazów, jakie przepłynęła tuż pod jej powiekami. Zachwiała się lekko szukając podparcia. Wreszcie poczuła pod palcami gładką powierzchnię krzesła. Zacisnęła palce na jego oparciu tak silnie, że gdyby tylko płynęła w nich krew, z całą pewnością by zbledły.


Pomogło. Kilka głębokich wdechów i wszystko wróciło do normy. Chwila dekoncentracji wystarczyła jednak, by przegapić pojawienie się białowłosej i stwierdzenie Eve. Dopiero wymowne spojrzenie rzucone jej spod długaśnych, sztucznych rzęs skłoniło ją do wyjścia.
- W takim razie i ja panów opuszczę – rzuciła widząc, jak białowłosa właśnie zamyka za sobą drzwi. – Życzę miłego grania

Wychodząc rzuciła obu „kobietom” przeciągłe spojrzenie. Zatrzasnęła za sobą drzwi i stanęła trzymając się pod boki.
-Jak rozumiem pudrowanie noska to nie jest jedyny powód, dla którego wyszłyśmy? – powiedziała z powagą. – A tak w ogóle, gustowny masz kostiumik, Damian – dodała uśmiechając się uroczo.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.
echidna jest offline  
Stary 29-07-2009, 20:33   #36
 
Fanael's Avatar
 
Reputacja: 1 Fanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodze
Seamus z rozbawieniem obserwował poczynania Damiana, choć teraz chyba należałoby nazywać ją Damianną, albo innym wymyślnym kobiecym imieniem. Co prawda miał nadzieję, że Noferatu zostanie na partyjkę, z którą miał związane pewne plany, ale niestety rzeczywistość nie zawsze podążała za jego planami. Cóż, jeżeli życie daje ci cytryny, zacznij sprzedawać lemoniadę. Musiał przyznać, że zdolności Szczura go zadziwiały, podobnie jak jego skrzywione poczucie humoru. Jedyne co nie dziwiło w obecnej sytuacji, to poziom wiedzy na temat obecnych hitów na liście przebojów. Seamus zagwizdał przeciągle na obecną postać Damiana. Kiedy tylko drzwi zamknęły się za całym kobiecym trio, ponownie skupił swoją uwagę na stole. Jego ręce sprawnie i szybko tasowały karty, oczy obserwowały pozostałych graczy, a mózg układał już nowy plan. W pewnym momencie jego dłonie zatrzymały się nagle w pół ruchu. Mało brakowało, a stare przyzwyczajenia wzięły by górę. Była to jednak partia, którą należało rozegrać uczciwie. Przynajmniej na razie. Tymczasem należało jak najszybciej odwrócić uwagę od swojej osoby.

- No i zostało samo męskie towarzystwo. Prawie męskie - wymowne spojrzenie powędrowało w stronę de la Mesas - Decyduj, albo siadasz z facetami do kart, albo idziesz z kobietami pudrować nosek. Chyba, że nadal chcesz się upewniać, że ta ściana się nie zawali. Twoja wola.

W międzyczasie karty powędrowały do graczy. Irlandczyk uśmiechnął się szeroko i zajrzał w swoje, bywało gorzej. Wrzucił kolejny banknot na stosik. Plan zaczynał się już powoli kształtować, nabierać formy. Czas, by sytuacja zaczęła pracować na jego korzyść.

- Jak na księcia, Hector, to gestu w kartach nie masz. A przecież nie masz się czym martwić, sporą cześć interesów ex-władcy uda się przejąć z automatu, większość pozostałych zostaw mnie. Potraktujemy to jako wkupne w łaski nowego zwierzchnika. A może nawet uda się zdobyć nieco więcej. - Seamus przeniósł wzrok na kolejnego rozmówcę - Panie Lancaster, jako że do tej pory nie interesowałem się tutejszymi wpływami , proszę o wyrozumiałość, jeżeli przez przypadek nadepnę Panu na odcisk. Niestety nie będę miał na tyle czasu, by dokładnie wybadać teren. Podejrzewam, że jutro większość osób będzie wiedzieć, że coś się nie zgadza. To doprowadzi do drobnego chaosu, związanego z brakiem komunikacji pomiędzy poszczególnymi kontrolowanymi komórkami. Skutkiem tego będzie ogólne rozprężenie, utrata płynności i załamanie się łańcucha dowodzenia. Nic, czego jakikolwiek Kainita mógłby sobie życzyć - był swoim żywiole, powiązania, konsekwencje, przewidywanie przyszłości. Oczy Seamusa zaczynały płonąć - Hectorze. w ramach ostrzeżenia mogę powiedzieć jedno - jutro należy zacząć działać pełną parą i wszystkimi dostępnymi środkami.
 
__________________
Księciu nigdy nie powinno brakować powodów, by złamać daną obietnicę.
Fanael jest offline  
Stary 01-08-2009, 19:37   #37
 
madman's Avatar
 
Reputacja: 1 madman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemu
Hektor z powagą wysłuchał wszystkich zgromadzonych w pokoju lecz nie odzywał się słowem. Wyraz jego anielskiej twarzy nieco się zmienił, można by rzec, że spoważniał lub przejął się. Odzwierciedlił uśmiechy panien lecz nie wyszły mu one zbyt przyjemnie, można by nawet rzec, że co najmniej zimno. Z uwagą obserwował też przedziwne poczynania Damiana. Nieco go to zdegustowało lecz posłał mu uśmiech, który zniknął w ułamku sekundy.
Na pytanie Rebeccy skrzywił się nieco co i tak nie odbierało mu urody.
-Droga pani, dlaczego od razu tak formalnie? Oczywiście, że mam plan, mam nawet więcej, chęć działania. Choć nie zaprzeczę, że szczęście również się przyda. Podzielę się z wami moim planem powiedzmy za jakieś piętnaście minut? Rozumiesz, muszę jeszcze dograć szczegóły.- jego słowa wieńczył uśmiech mówiący: „Urocza jesteś ale daj teraz wujkowi pomyśleć.”
Podniósł swoje karty ze stołu, w milczeniu wpatrywał się w swoje figury. Odłożył je spokojnie na blat stołu tyłem do góry aby nikt nie dostrzegł co też mu los przyniósł. Spokojnie wyciągnął z kieszeni spodni portfel i dorzucił do kupki kilka zielonych. Z innej kieszeni wydobył paczkę Lucky Strike i odpalił jednego zapalniczką benzynową Zippo. Zaciągnął się głęboko a dym wypuścił dopiero po chwili. I jeszcze raz.
Powoli się rozluźniał a na jego twarz powrócił uśmiech, zaczął pogwizdywać sobie znany zapewne wszystkim kawałek zespołu The Stranglers – Golden Brown. Strzepnięty popiół z papierosa dołączył do prochów któregoś z wampirów na ziemi. Nowy Książe rozglądał się po pokoju przez moment, odwrócił głowę w stronę biura poprzednika. Zachowywał się jakby toczona tu rozmowa go nie dotyczyła i nudziła. Gdy Damian przyjął kolejną twarz Hektor pokręcił głową z politowaniem, lecz w zaprzeczeniu samemu sobie bił mu ciche brawa. Jego smukłe dłonie choć zderzały się ze sobą robiły to tak delikatnie, że żaden odgłos się nie rozległ.

Gdy żeńska część towarzystwa oddaliła się młody władca wysłuchał słów Sameusa a następnie zabrał się za porządkowanie rzeczy przed sobą na stole, portfel, papierosy, karty, zapalniczka… czegoś mu jeszcze brakowało… a tak. Z portfela wyciągnął plastikową kartę, jeden banknot i mały ale pękaty woreczek z białym proszkiem. Szykując dla siebie ścieżkę spojrzał się na współgraczy.
- Co prawda moje zapasy z San Diego kurczą się jak bałwan na lato ale podzielę się jeżeli ktoś lubi.- zwinął banknot w rurkę i wciągnął biały puder do nosa, resztki ze stołu zebrał na palec i wtarł w dziąsło. Z jeszcze większym uśmiechem na twarzy zwrócił się w stronę rozdającego karty.
-Och Sameusie drogi, co ja bym bez ciebie począł? Nie niepokoi mnie przejmowanie interesów zmarłego księcia bo mało mnie one interesują. Nie myśl, że jestem już na tyle zaćpanym wrakiem człowieka, że nie wiem co tutaj się wyprawia. Pozycja Księcia tej zapadłej dziury jest mi na razie potrzebna do własnych celów i do czasu ich wypełnienia muszę ją utrzymać. Odstrzelę głowę każdemu skurwysynowi który spróbuje mi ją odebrać, poddając w wątpliwość tym samym jego nieśmiertelność. Ale ufam, że jest to tobie na rękę.
Nie będę owijał w bawełnę, zdaje sobie sprawę, że nowy Książe stanie się tarczą strzelniczą dla Kowbojów z San Diego, ale ktoś musi tą rolę pełnić a nikt z was nie jest na tyle silny aby to zrobić lub wytrzymać. Pierdolę to, mogę być tarczą, nikt się nie spodziewa, że tarcza na ogień odpowie ogniem. A jak już będzie po wszystkim, to zostawię to co zbudujesz tutaj tobie i odejdę w spokoju. Brzmi jak plan?
- jego ostre słowa przywodziły na myśl człowieka szalonego, na krawędzi, który nie cofnie się przed niczym aby dopiąć swoich celów. Jego szkliste oczy świeciły wściekłością i chęcią mordu.
- Jutro? Noc jeszcze młoda. Już dzisiaj trzeba coś zrobić ale potrzebuję nieco informacji a z naszym szczurkiem coś mi nie wychodzi dogadywanie się. Może mi pomożesz w tej kwestii?-

Spojrzał jeszcze nieco nieobecnym wzrokiem na Nico.
- A na tobie zawiodłem się najbardziej. Co z tobą? Zdajesz się być równie użyteczny co De la Mesas, ni do tańca, ni do różańca. Ani w karty nie pograsz ani nie odezwiesz się mądrym słowem. Szkoda bo naprawdę liczyłem na więcej.

Do szybko rosnącej zielonej puli na stole dorzucił jeszcze kilka wygniecionych banknotów.
-Podbijam.
 
__________________
D&D is a Heroic Fantasy.
Not a Peasant-oic Fantasy.
Know the difference.
Feel the difference.

Ostatnio edytowane przez madman : 01-08-2009 o 20:20.
madman jest offline  
Stary 04-08-2009, 23:05   #38
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Toreadorka zamiast do toalety skierowała swoje kroki wprost na korytarz, nie zwalniała kroku. Biegła wręcz, na tyle na ile pozwalała jej długa, powłóczysta biała suknia. Za plecami słyszała stukanie obcasów Damiana. Dopadła do drzwi windy i nerwowo zaczęła przyciskać niewielki, czerwony guzik. Kiedy Eve poczuła na swoim ramieniu chłodną dłoń Rebeccy, rozległ się charakterystyczny dzwonek, połyskujące chromem drzwi rozsunęły się ukazując wykładane drewnem mahoniowym wnętrze.

- Nie mamy czasu. Chodźcie, po drodze wam wszystko wytłumaczę... nie wiem jak długo się jeszcze utrzymają... - rzuciła krótko, wciągając prawie na siłę panią Cherrytwig do windy.

Ich śladem, wydobywając z siebie całą gamę achów i ochów Nosferatu, poprawiając co chwila zjeżdżającą mu na oczy dziwaczny biały kapelusik, który jakiś nowomodny projektant wymyślił zapewne pod wpływem konsumpcji nieświeżego kawioru, co skutkowało obfitą obstrukcją i kilkoma psychodelicznymi wizjami.




Kiedy kolejne cyfry zmieniały się na elektronicznym wyświetlaczu, pokazując mijane przez windę piętra, a pytający wzrok Toreadorki i Nosferata spoczął na delikatnej twarzyczce Eve, wampirzyca gorączkowa zaczęła wyjaśniać czego doświadczyła w pokoju hotelowym.

- Linie, nici... delikatnie jarzące się, dziwna poświatą - próbowała tłumaczyć, wyrazić słowni, coś czego nikt oprócz istot naznaczonych darem nadwrażliwości nie był w stanie pojąc - ciągną się od zniszczonej biblioteczki, z której zabrano księgę, do okna ... i dalej w miasto!To coś zostawiło ślady!

Dźwięczny głos dzwonka obwieścił, że zjechały na parter. Nie czekając na pytania, które zapewne zaraz miały paść Eve wybiegła z windy, pchnęła obrotowe drzwi i wcisnęła w odzianą w białą rękawiczkę dłoń parkingowego, pozłacaną plakietkę z numerkiem.

- Szybciej, nie wiem jak długo zdołam je śledzić! - krzyknęła, nie wiadomo czy do odzianego w liberie mężczyzny czy do dwóch nadciągających tuż za nią towarzyszek.
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(
MigdaelETher jest offline  
Stary 10-08-2009, 20:41   #39
 
Fanael's Avatar
 
Reputacja: 1 Fanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodze
- Pas, tym razem oczywiście. - Seamus zrzucił karty i odchylił się na krześle. Balansował przez chwilę, po czym wstał i podszedł do okna.

Laredo tonie było Vegas, ani nawet San Diego. Ale było jego szansą na spełnienie ambicji Ojca, a tym samym słodka zemsta na paru osobnikach. Patrzył na przemykające dołem samochody i kolorowy tłum ludzi. Czy nie byłoby mu lepiej wrócić do tej małej, którą zostawił na dole, zamiast ładować się w te wszystkie intrygi. Zwłaszcza, że knucie już się zaczęło.

- Przepraszam panowie, ale obawiam się, że muszę chyba opuścić grę. Nasze panie i Damiana, jak większość kobiet, wykazały się absolutnym brakiem poczucia kierunku i pomyliły drzwi od łazienki z drzwiami wyjściowymi. Pójdę więc ich poszukać, bo aż strach puścić je same w mieście. Do jutra. - rzucił już z drzwi.

Szybkie spojrzenie po holu. Wyglądało na to, że uwinęli się nieco szybciej niż myślał. Ciekawe, czy uda mi się ich teraz dogonić - zastanawiał się zbiegając po schodach.
 
__________________
Księciu nigdy nie powinno brakować powodów, by złamać daną obietnicę.
Fanael jest offline  
Stary 31-08-2009, 11:43   #40
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Hektor, Nico, Seamus, Apartament De La Cruza




De La Mesas uśmiechnął się tylko promiennie i dosiadł się do stolika, strząsając kupkę popiołu na przepiękny, ręcznie tkany, perski dywan. Przyjął karty. Uśmiechnął się. Podbił stawkę. Brennan wycofał się z rozgrywki, co tylko wywołało zadowolenia na twarzy młodego Ventrue z San Diego. Miejsce po Seamusie zajął Nico.

- To może opowiesz nam coś niecoś o swoich planach na przyszłość. – Drwina w tonie Jesusa była aż nadto wyczuwalna. - W końcu, jako nowy książę, musisz mieć jakieś palny. Zwłaszcza, że za dużego poparcia to ty nie masz. Tuszę, iż trzymasz jakiegoś asa w rękawie. – Ventrue wyłożył swoje karty. Tym razem to on był zwycięzcą. Zgarnął żetony i nie dając nikomu czasu na reakcję rozdał karty, zwracając się przy tym do Hektora. – Dam ci dobrą radę, wiesz, jako znawca tematu – puścił oko do swojego rozmówcy. – Uważaj na swoje plecy. Zresztą... na inne kawałki swojego ciała też. Książę jest często celem ataków.

Rozgrywka była wyrównana. Każdy z graczy prezentował podobny poziom. Nowy Rok zacząć od gry w karty? To coś nietypowego jak na Laredo, ale władza się zmieniła, więc może i zwyczaje się zmienią? Któż to wie?

Po kilku godzinach rozgrywki Lancaster spojrzał na swój zegarek, wstał od stołu, zerkając na Jesusa.
- Na nas już pora, Jesusie. Zaczyna świtać. A my musimy się jeszcze rozgościć w naszym nowym lokum. Chodźmy, nie mamy czasu. Do zobaczenia, książę.
- Ta, do zobaczenia – De La Mesas uśmiechnął się podle do Hektora. – Pracuj ciężko nad swoją pozycją, książę, pracuj ciężko.


Eve, Rebecca, Damian, Seamus, ulice Laredo.


Parkingowy niespecjalnie się spieszył z podstawieniem auta. To dało czas Seamusowi na dogonienie kobiecego trio.
- Ja poprowadzę. – Ventrue wziął kluczyki z ręki parkingowego. – Gdzie jedziemy?
- Nie… - Eve przez chwilę stała zapatrzona w dal. – Nie wiem. Tam. Przed siebie. Te linie, one prowadzą do… do miasta. Jedziemy za nimi. Byle prędko.
Cała czwórka wpakował się do auta panny Calldwell.
Jazda po ulicach Laredo o tej porze była naprawdę bardzo prosta. Pustki na drodze sprawiały, iż nawet chaotyczne wskazówki Eve, które zmuszały Seamusa do nagłych i nie zawsze zgodnych z przepisami zmian kierunku jazdy nie były takie niebezpieczne. Tylko kilka razy stary garbus Toreadorki zajechał drogę innym samochodom, stwarzając niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia przez uczestników ruchu drogowego.

Rebecca i Damian zauważyli z niepokojem, że samochód mija pewne budynki już któryś raz z kolei.
- Eeee… Przepraszam... – odezwała się Lady Gaga. – Ale czy my nie kręcimy się w kółko??
- Ona, to znaczy, on ma racje. – Rebecca zawtórowała Nosferatowi. – Budynek sądu mijamy już chyba z trzeci raz.
- Teraz w lewo. Szybko. – Eve zdawała się nie słyszeć wypowiedzi swoich towarzyszy.
- Na mnie się nie patrzcie – Seamus skręcił ostro w lewo, tak że Rebecca wylądowała na swojej towarzyszce w bieli. – Ja tylko prowadzę – dodał gazu.
- Na światłach w prawo. – Panna Calldwell wydała kolejne instrukcje.
Gdy samochód skręcił, wszystkim ukazała się jedna z głównych arterii miasta, prowadząca bez wątpienia do dzielnicy przemysłowej.
- Prosto. Szybciej. Linie zanikają – głos Toreadorski był cichy. Musiała być niezwykle wyczerpana śledzeniem tego czegoś.
- Eve, gdzie my właściwie jedziemy? – Damian zadał kolejne pytanie. Ale Toreadorka na nie nie zareagowała, zwróciła się do Ventrue.
- Seamus, zatrzymaj się lepiej.
Brennanowi nie trzeba był tego mówić. Sam z siebie zatrzymał się przez starą fabryką. Przekręcił kluczyki w stacyjce, wyłączając silnik i zwrócił się do Eve.
- Może jednak nam coś powiesz więcej?
Eve Calldwell otworzyła swoje drzwi i wyszła z samochodu. Zachwiała się przy tym. Szła uparcie do przodu, chwytając niewidoczne dla innych linie. Reszta również wysiadła z auta i ruszyła za Toreadorką. Tuż przy zakręcie w lewo Eve zachwiała się i upadła, Damian jako pierwszy dopadł do niej i pomógł jej wstać.
- Tam. – Wskazała na zrujnowany magazyn. – Tam prowadzą. – I zemdlała.
- Tam. – Damian wskazał na ten sam magazyn. – Tam na swoją siedzibę gang Hamiltona.
- Świta już – rzuciła Rebecca, patrząc w niebo.[/quote]
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172