Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2009, 23:01   #13
Nightcrawler
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
W obozowisku zawrzało. Słońce, które zdążyło wychynąć już zza gór ogrzewało plecy pakujących i sprawdzających towary członków karawany. Niewielkie białe obłoki leniwie napływały znad zachodnich szczytów rzucając fantazyjne cienie na pustynną kotlinę.

Jedediasz Job, przetarł zmęczony oczy palcami jednej dłoni, drugą cały czas trzymając w kieszeni płaszcza. Wymięty i zniszczony garnitur, był tylko smutnym wspomnieniem dawnego statusu mężczyzny. Job odwrócił pooraną zmarszczkami twarz od płonącej nad horyzontem kuli i grzejąc plecy zlustrował poczynania towarzyszy podróży.

Nie zrażony pyskówką MJ, Rocket ruszył w stronę swojego pojazdu nucąc sprośne piosenki. Przy kolejnej odzywce radiooperatorki odwrócił się do niej i wyciągnąwszy z pomiędzy warg papierosa zgasił go sobie na otwartej dłoni. Z drapieżnie uśmiechniętych ust gangera dobiegł syk przypominający odgłos jaki towarzyszył hartowaniu rozgrzanej stali w zimnej wodzie. Chłopak wyrzuciwszy daleko za siebie kiepa głośno zamruczał, niczym kotka w rui i uniósł szelmowsko brwi. Wyglądało na to, że sposób w jaki potraktowała go kobieta, tylko zachęcił go do dalszej zabawy.
Stary monter westchnął tylko pod nosem i położywszy delikatnie dłoń na ramieniu MJ powiedział:
- Nie przejmuj się ten pacan jest nie szkodliwy. Zajmij się swoim radiem a ja rzucę okiem na ten jego odtwarzacz. - Uśmiechał się szczerze i łagodnie, jak dziadek albo wujek na przedwojennych pocztówkach bożonarodzeniowych.

Dwaj bracia Dayton uwijali się jak w ukropie pakując towary Vasqomba na pakę jego wojskowej ciężarówki. Co chwila starszy handlarz wykrzykiwał, by uważali co robią z tym lub tamtym pakunkiem. Ochroniarze kiwali znacząco głowami, po czym w większości wypadków i tak robili swoje. Znać było, że chcą już ruszyć na szlak rządni ciekawszych widoków i jakiejś rozrywki.

Tymczasem Alex i Sky sprawdzali linki i zaczepy plandeki sześciokołowego wozu. Mimo lat ciężarówka trzymała się naprawdę świetnie. Było to głównie zasługą troskliwej opieki Morta, jak i częstych napraw, które na pojeździe dokonywał stary Ed. Samo sprawdzanie wielkiej, zielonej, nieprzemakalnej płachty, nie było zadaniem wielce absorbującym, dlatego też młoda przewodniczka zauważyła, jak chłopak co jakiś czas przyglądał się jej dłoniom i twarzy, szybko odwracając wzrok gdy tylko na niego spoglądała. Czerwienił się przy tym nie znacznie, co jakiś czas chrząkając.
Gdy w którymś momencie dał się przyłapać na przyglądaniu się Sky i wiązaniu sobie linki mocującej wokół palca, zakrztusił się i cały czerwony na twarzy wymamrotał wbijając wzrok w piach pod kołami wozu:
- eh ten pył - no normalnie wszędzie mi włazi, pójdę sprawdzić czy Tata zażył swoje leki na alergię, zaraz wrócę ok.? – nie czekając na odpowiedź, odwrócił się na pięcie i pobiegł przygarbiony w stronę namiotu ojca.

Bracia Dayton odprowadzili go roześmianym wzrokiem, a po chwili Gert, który zdążył już powiadomić Coxów o wymarszu, załadował pokaźną metalową skrzynię na pakę wozu i puścił oko do dziewczyny uśmiechając się serdecznie. Ciężarówka zdawała się sprawdzona i załadowana. Należało więc poczekać tylko na resztę.

Wielki gladiator powoli składał namiot siostry. Ubrany w podkoszulek i bojówki, zręcznymi ruchami zwijał linki i składał rurki stanowiące szkielet dla nieprzemakalnego materiału. Lila wkładała pudła z książkami do niewielkiego bagażnika małej terenówki.
Była ubrana w czarną koszulę opinającą się na jej niewielkich, acz kształtnych piersiach. Cienki skórzany pasek podkreślał jej talię spinając jednocześnie obcisłe czarne jeansy, wpuszczone w brązowe kowbojki. Bujne smoliste włosy dziewczyna związała niedbale tasiemką.

Gdy skończyła, zatrzasnęła tylne drzwiczki i otarła pot z czoła. Widząc, jak brat męczy się z namiotem podeszłą do przodu samochodu i przechylając się przez otwartą szybę wyciągnęła z schowka niewielkie czerwone pudełko. Następnie siadając na masce otworzyła przybornik i zaczęła nakładać na twarz delikatny makijaż. Robiła to praktycznie każdego dnia, za wyjątkiem tych momentów podróży, kiedy przed dłuższy czas jechali pustkowiem nie natrafiając na żaden ślad życia.



Tymczasem, po krótkiej rozmowie z Mannim, ponury szaman wstał ze swego koca, podszedł do jego krawędzi i zaczął zwijać go w rulon. Ruchy jego dłoni były powolne i ociężałe, a na twarzy malował się wyraz ogromnego skupienia, jakby ta właśnie czynność wymagała w tej chwili od Kota sporego wysiłku. Gdy skończył, wstał z trudem i nie zwracając już żadnej uwagi na metysa, który oddalał się by przekazać jego wizje reszcie ekipy, ruszył chwiejnym krokiem w stronę własnego motoru. Powoli przytroczył koc pod kierownicą jednośladu i zabrał się za sprawdzanie sakw wiszących po obu stronach tylnego siedzenia.



Zdawało się, że praktycznie wszyscy są już gotowi do drogi, Jedediasz zwinął swój śpiwór i szybkimi ruchami wpakował go do niewielkiego plecaka. Sekundę później jego ręka znów tkwiła w kieszeni płaszcza. Mężczyzna uniósł się znad tobołka i spojrzał na Mortimera Vasqomba wychodzącego wraz z synem z namiotu. Handlarz z aprobatą skinął głową w stronę Sky i Daytonów pakujących ciężarówkę, po czym nakazał ochroniarzom i Alexowi zwinąć także jego namiot. Sam ruszył w stronę Eda, Rocketa i MJ. Po chwili podszedł do niego Tropiciel.


Gdy tylko Rocket z niechęcią uprzątnął papierki, resztki skrętów i cześć własnych ciuchów z Buggy, Ed i MJ przystąpili do pracy. Radiooperatorka musiała przyznać, że dzięki drobnym wskazówką Montera szybko i sprawnie wmontowała radio pod skąpą deskę rozdzielczą łazika. Nie dało się jednak uniknąć przykrego faktu zmniejszenia ilości miejsca na nogi pasażera pojazdu. W tym przypadku Manni będzie musiał przez najbliższy czas trochę się pogimnastykować. Będzie miał jednak łatwy dostęp do włącznika radia i mikrofonu.
Chwile później MJ zamontowała również bez problemów antenę na rurowej konstrukcji maszyny i wróciła do aparatu. Szybko przebiegła po pokrętłach radia sprawdzając dostępne częstotliwości. Wszędzie jednak słyszała tylko delikatny szum fal radiowych z drobnymi zakłóceniami - nigdzie nie natrafiła na jakiekolwiek komunikaty. Ustawiła więc jedną wybraną częstotliwość i spojrzała na Eda, który klął pod nosem na plątaninę kabli wystającą z przymocowanego taśmami do deski rozdzielczej starego odtwarzacza MP3. Niestety barwna feria drucików i niewielki czarny wyświetlacz nie kojarzyły się jej z żadnym znanym ci do tej pory schematem. MJ choćby nawet chciała, nie była w stanie pomóc mężczyźnie w żaden sposób. Na szczęście po chwili Barnackie z okrzykiem triumfu spiął razem kabelki i czarny wyświetlacz ożył ukazując nazwy folderów z dostępną muzyką.
Z wyrazem satysfakcji wymalowanym na twarzy, Ed wepchnął wszystkie druciki do obudowy i przykręcił przedni panel.
- No masz dzieciaku ! – stęknął gramoląc się z niskiego fotelika kierowcy i spojrzał z góry na gangera.
- Świetnie – ryknął z radością kierowca. Nie zwróciwszy nawet uwagi na wyniosłą postawę montera uściskał go pobieżnie i puścił oko do dziewczyny
- To co MJ, może mała przejażdżka przy dźwiękach muzyki ?-

Nadchodzący od strony obozowiska Mortimer powstrzymał go jednak wyciągniętą dłonią i przeczącym ruchem głowy. Chwile już szedł rozmawiając w skupieniu z Mannim i wymieniwszy z nim kilka zdań krzyknął do Sky i reszty karawany prosząc by się zbliżyli. Gdy wszyscy zebrali się w koło samochodu Rocketa, Vasqomb odetchnął głęboko i powiedział:
- Jesteśmy już praktycznie gotowi do drogi, chciałbym już ruszać, ale najpierw chcę byście wysłuchali Manniego. Powtórzy Wam teraz to co pokazały duchy naszemu szamanowi, a ja chciałbym byście powiedzieli co o tym sądzicie.
Metys odtworzył słowa Cheyenna:

Duchy z trwogą i troską spoglądają na ścieżkę, na którą wstępujemy, gdyż na jej końcu spoczywają Oczy Boga, a bladolice Anioły, stworzone a nie zrodzone na tym padole spoglądają w płomienie śmierci.
Najbliższy czas będzie próbą- próbą braterstwa, wiary i pamięci w przodków, będzie pojednaniem lub rozłąką, chwilą w której zadecydujemy o losie dzieci bożych.

Słowa zawisły w ciszy.

Znad zachodnich szczytów Gór Skalistych leniwie płynęły niewielkie, poszarpane niczym skrzydła drapieżnych ptaków, szare chmury.

Na większości twarzy zebranych malowała się konsternacja. Jednak Rocket przerwał pierwszy milczenie. Prychnął ironicznie wsiadając za kierownice swojego Buggy:
- Pieprzyć ćpuna !
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.

Ostatnio edytowane przez Nightcrawler : 19-07-2009 o 23:24.
Nightcrawler jest offline