Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2009, 00:46   #173
echidna
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Przez cały okres przygotowań do „wyprawy” Grzesia, Dagmara miała wątpliwości, a im bliżej było godziny 0, tym gorsze wizje, dotyczące losu mężczyzny, stawały jej przed oczyma. Kiedy jednak nadeszła TA chwila, złe myśli przestały ją nawiedzać. Na tą krótką chwilę odnalazła w sobie pokłady siły, o której istnieniu do tej pory nie miała zielonego pojęcia.

- Ty słuchaj! – warknęła do Grześka, który w ostatnim momencie chyba próbował ją nakłonić do rezygnacji. - Jestem prawnikiem i jestem w tym dobra! Umiem improwizować! A teraz rób, co masz robić! – ostatnie zdanie wypowiedziała niecierpniącym sprzeciwu głosem, chociaż w głębi duszy znów odczuwała niepokój.


Ostatni raz przeszła się po pokoju, zasłoniła dokładnie okna, poprawiła ustawienie świec, domalowała zatarty fragment okręgu, wreszcie usiadła obok Grześka i uśmiechnęła się blado. Zdążyła jeszcze tylko kurczowo chwycić go za rękę; nie po to by dodać mu otuchy, lecz by ukryć drżenie dłoni. A potem mężczyzna nacisnął guzik pilota.

Od samego początku sytuacja nie wyglądała dobrze. Euthanathos odleciał niekontrolowanie. Rąbnął głową o posadzkę, potem znieruchomiał. Wreszcie sapnął, jęknął i zwymiotował. Bezradna Dagmara szarpnęła go za ramiona. To jednak nie pomogło.

Hermetyczka powoli traciła środki przekazu, a Mag wyglądał coraz gorzej. I właśnie wtedy na pomoc zjawił się doktor Baade. Tuż za sobą usłyszała jego spokojny, profesjonalny głos. Nie wrzasnęła z przerażanie tylko dlatego, że Grzesiek akurat topił się we własnych wymiocinach.

Przekręciła mu głowę, energicznie, zdecydowanie zbyt energicznie, aż coś chrupnęło w karku, a w wymiocinach pojawiła się krew.

- Niech ci się, kurwa, nie zdaje, że pozwolę ci tak po prostu umrzeć! – warknęła w kierunku nieprzytomnego mężczyzny. - Jeszcze jakieś sugestie, Herr Docteur?
- Z kim ty rozmawiasz? – wrzasnęła rozjuszona Jolka.
- Lepiej, żebyś nie wiedziała – odparła spokojnie Dagmara.
- Strzel mu po pysku, Fraulein - objaśnił Baade precyzyjnie.
- Z rozkoszą.

No i strzeliła. I pomogło. A wtedy do akcji wkroczyła Kultystka. Odepchnęła przerażoną Dagmarę i zajęła się Grześkiem. Prawniczka natomiast usunęła się gdzieś w kąt i westchnęła ciężko. Baade stał tuż obok niej i znowu wspominał o jej długu. O książce natomiast rozmawiać nie chciał, a szkoda. Po chwili uniósł lekko głowę. Jakby nasłuchiwał.
- Muszę iść, Fraulein – powiedział spokojnie.
- Ale...
- Później – uciął i zniknął.
- Byłoby kurwa łatwiej, gdybyś chciał współpracować – warknęła pod nosem doskonale zdając sobie sprawę, że on już tego pewnie nie słyszy.

Grzegorz powoli dochodził do siebie. Z czasem przestał nawet lamentować, że książka zżarła mu rękę. Przez cały ten czas Dagmara paliła jednego papierosa za drugim. Coraz mniej jej to smakowało, ale tylko w ten sposób była w stanie się opanować.

- Co teraz zrobimy?
- Może odwiedzimy potomka Franza Stillera? Skoro już jesteśmy na tym zadupiu, a on tu mieszka, żal byłoby nie skorzystać.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez echidna : 20-07-2009 o 00:56.
echidna jest offline