| - Pozwoli pani, że zaproponuję wino i posiłek. Straż stawia.
To rzut monetą zadecydował o tym, że przyjęła propozycję Reissa. Owszem, zdążyła mu się dobrze przyjrzeć, gdy pyskował straży, ale smukłe chłopaki z ferajny jak on nie były jedyną kategorią, w kontaktach z którą wolała zdać się na Tymorę. Złota moneta z lwem z rodzinnych stron podjęła za nią ostatnio chyba wszystkie decyzje, łącznie ze spędzeniem w tej dziurze jeszcze paru tygodni po tym, jak swoją lutnię wymieniła na cholerną poobijaną bałałajkę... Zawsze to wygodniej narzekać po knajpach na brak fartu, niż przyznać, że kariera stanęła w martwym punkcie, a jeśli się śpiewa, to stare kawałki szczurom lądowym udając południowy akcent akurat wtedy, gdy karczmarz potrzebuje odpowiedniego tła, by opchnąć drogo dostawę piwa z Cormyru. Południowy dlatego, że w Moście Archen faktyczny cormyrski akcent Cynry w ogóle nie zostałby zauważony.
- Słeszną ma liniję tetejsza strażi, oferojąc wino miast tych popłoczyn po piwie, panie Reiss. Cynra Oedevren, miło mi – odpowiedziała minstrelka, rozpędziwszy się, zagadując z umówionym wcześniej z karczmarzem akcentem. – To znaczy… Niech to szlag, sam widzisz, jak to jest, w obcym kraju robię za dodatek do „Cormyrskiego półciemnego”, biegam w bufiastych błękitnych rękawach i szczebioczę jak wiejski grajek z festiwalu chmiela. No, ale musisz przyznać, że udało mi się na scenie przemycić parę niezłych tonów… panie – poprawiła się, widząc, że rozmówca przygląda się, jak zawiesza na krótkim łańcuszku u ucha przewierconą monetę, którą jeszcze przed chwilą rzuciła – To Złoty Lew, błyskotka, wszystkie moje oszczędności i wyrocznia zarazem. Szczęśliwie, rozmawiam z oddelegowanym Straży, więc nic mi nie grozi – dodała z kwaśnym uśmiechem i wzięła do ręki swój kielich, właśnie podany przez karczmarza. – To sembijskie wino? Zaraza…
Przegryzając chleb i ser słuchała nawet dowcipnych, ale jednak przechwałek Reissa. Pamiętała, żeby otwierać szeroko oczy i przechylać głowę, lecz chyba polubiła pewnego siebie złodziejaszka, bo zaraz zaczęło to przychodzić naturalnie… Konrad skupiał się w rozmowie przede wszystkim na sobie, ale dawał sobie czas, by uważnie przyjrzeć się dziewczynie i właściwie nie wiadomo było, co przyciąga jego spojrzenie: blask niesfornych włosów barwy zachwalanego na scenie cormyrskiego półciemnego, czy raczej złota moneta o sporej chyba wartości przytroczona do ucha pieśniarki? Cynra odsłoniła zęby w zuchwałym uśmiechu i gdy tylko Konrad napomknął o obwieszczeniu straży, podchwyciła temat: - To jasne, może i marnuję się w tej mieścinie, ale los się do mnie chyba wreszcie uśmiecha. Ta cała sprawa z wykopami Hermana, to brzmi ciekawie. Tak, na razie wszystkie ciekawsze plotki to te o łapówkach za skład, ale coś mówi mi, że to większa afera…
Oczy dziewczyny zabłysnęły, gdy zaczęła mówić, ale w duchu śmiała się z całej tej historii. W końcu co też mogło wyleźć z piwnicy starego kupca? - Może ten cały potwór to żadna bujda? Jeśli tak, już widzę afisze w kolejnych miastach, Cynra Oedevren, zachwycająca minstrelka z Suzail, albo, niech będzie nawet i z Mostu Archen, w trasie z pieśnamii wybrzeża i absolutnym przebojem, opowieścią o potworze z lochów… Panie i panowie, pijcie dużo piwa, przybywajcie tłumnie i radujcie się, bo drugiej takiej szansy nie będzie! Ha, choćby ten potwór był przerośniętym szczurem, na jego plecach trzeba przewieźć się daleko, zwłaszcza, że w mieście bardów jak na lekarstwo.
Cynra zarzucała teraz swojego towarzysza potokiem słów, ale ten słuchał spokojnie, sięgając tylko do sakiewki z emblematem straży, by kielichy nie stały puste. - Rozgadałam się, Konradzie, ale wypij ze mną za to, żeby bestia zgłodniała do jutra, bo ja wybieram się przyjrzeć chudopachołkom z szabelkami i mam zamiar znaleźć tam niezły temat na balladę... Tobie też radzę korzystać z okazji, bo choć impreza to organizowana przez straż miejską, im więcej straży, tym mniej ludzie patrzą na swoje sakiewki. Zwłaszcza gdy z rozdziawionymi gębami gapią się w dziurę w ziemi wyczekując potwora. Ha, przypuszczam, że spotkamy się jutro, a wraz z nami połowa miasta, więc… Zdrowie! |