Dowódca krążownika wysłuchał wypowiedzi obu kapitanów, pocierając delikatnie kciukiem bujną brodę. Gdy przestali mówić, wykorzystał chwilową pauzę i ponownie powstał z kanapy. Osobliwe ustawienie mebli poważnie utrudniało mu ogarnięcie wzrokiem wszystkich zebranych. Preferował dyskutować raczej przy porządnych stołach konferencyjnych, a nie w wykwintnych salonikach, niczym na jakimś nadwornym wieczorku poezji.
Przemówił, kierując słowa do Kapitana Marihito
- Naturalnie, Kapitanie, proszę wybaczyć moje nieokrzesane, żołnierskie maniery - w jego głosie słychać było lekki poirytowanie. Miał szczerą nadzieję, że każdy z przybyłych dowódców dawno już skojarzył go z głosem, wydającym rozkazy flocie i nakazującym zwołanie obecnego zebrania.
- Jestem Komandor Gerhard Desjani, dowódca "Flogistona V", krążownika Jego Cesarskiej Mości... który dowodził konwojem Alpha przed skokiem - dodał, by uniknąć dalszych niedomówień.
- Jeśli zaś chodzi o wysunięte przez Państwa żądania - spojrzał na przedstawicieli "Skarabeusza" i "Odyna"
- Nie mam zamiaru targować się o przywództwo we flocie - odparł krótko i zimno.
- W dalszym ciągu posłuszny jestem cesarskim rozkazom, które nakazują mi ochronę i przewodnictwo statkom konwoju Alpha. Jako jedyny prawdopodobnie dysponuję też statkiem przystosowanym do roli okrętu flagowego i załogą wyszkoloną do koordynacji takich działań. Flogiston nie przejmuje dowodzenia, by zyskać korzyści ale dlatego, że w obecnym momencie jest to najlogiczniejszy wybór i daję największe szanse na wykonanie mojej misji, czyli doprowadzenia nas wszystkich bezpiecznie do domu.
- Naturalnie - podjął po krótkiej chwili
- to o czym mówię, tyczy się tylko działań taktycznych i koordynacji floty. Nie posiadam odpowiednich kompetencji, by wypowiadać się na tematy polityczne i związane z długotrwałymi eksploracyjno-ekonomicznymi celami floty. To pozostaje domeną naszego gospodarza, który z pewnością jeszcze się na ten temat wypowie i z chęcią wejdzie z Państwem w polemikę.
- I jeszcze jedna sprawa - komandor spojrzał na delegatów z Zakonu Inżynierów
- naprawdę życzyłbym sobie, by naszym rozmowom nie towarzyszyły subtelne obietnice użycia przemocy - uśmiechnął się lekko i zimno
- Nic nie zyskamy na akcentowaniu zagrożenia, które potencjalnie wszyscy dla siebie stanowimy, a wprowadzimy jedynie do dyskusji niepotrzebne emocje.
- Z chęcią posłuchałbym jednak o dalszych przedstawicielach i ich jednostkach - spojrzał zachęcająco na milczących dotąd delegatów.