Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2009, 14:54   #13
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację

- Tutaj się mylisz towarzyszu. Jesteśmy w tym systemie już osiem godzin to prawda, jednak to wasze czujniki nie wykryły niczego.
Na twarzy kapitana zarysował się przebiegły uśmiech. Jak widać nawet nieświadomie Botheroyd dawał mu dodatkową osłonę. Tym razem była to okazja do wyciągnięcia kolejnego asa z rękawa.
- W tym systemie w rzeczy samej wykryliśmy sygnały. Nie są to silne międzyplanetarne transmisje, jednak ewidentnie stanowią znak iż nie jesteśmy tutaj sami, a w dodatku jeśli potrafią oni nadawać transmisje, to na pewno prędzej czy później zorientują się także iż my tu jesteśmy, bo odbierają sygnały od nas.
Kapitan spokojnym i pewnym krokiem podszedł do dowódcy Flogistona. Zatrzymał się w bezpiecznej odległości półtora kroku od oficera. Odległość idealna dla pokazowego uścisku dłoni, ale zbyt duża by zostać uznaną za agresywną.
- Komandorze, dysponuję o wiele szerszą wiedzą o całym tym systemie niżeli jakikolwiek inny z tu obecnych, a nasi naukowcy prawdopodobnie jeszcze ją poszerzą. Oferuję swoją pomoc i poparcie Waszego przewodnictwa tej, ekhm, floty w zamian za uznanie pierwszeństwa Najwyższego Zakonu Inżynierów w roszczeniach do ewentualnych technologii. Jestem także w stanie przydzielić Wam zespół najlepszych techników i mechaników, by wesprzeć Was w niezbędnych naprawach.
Ukłonił się mechanicznie, jakby z lekkim wysiłkiem i wrócił na swoje miejsce. Wzrokiem zasugerował także dowódcy Thora, aby podjął podobną propozycję względem cesarskich.




Isamu ogarnęła wściekłość po pierwszych słowach kapitana statku badawczego.
- Chwila! – podniósł głos i wyciągnął rękę zaciskając przy tym pięść, zapominając się, gdzie jest – Proszę się tu nie rządzić. Nigdzie nie jest powiedziane, że Inżynierowie mają bezwarunkowy dostęp do technologii. Jestem z gildii Pozyskiwaczy, którzy jak powszechnie wiadomo, równie dobrze radzą sobie z adaptacją spuścizny naszych przodków. W momencie, w którym zostaną wam przydzielone prawa do napotkanej technologii, odłączę się od konwoju. Nie będę posuwał się do pańskich gróźb, bo i mój statek nie jest okrętem wojennym. Moim zadaniem jest ochrona moich ludzi i przynoszenie zysku moim zwierzchnikom, więc ustąpienie twoim żądaniom i zaakceptowanie twoich gróźb, przeszkadza mi w obu tych priorytetowych dla mnie zadaniach. Co do statystyk. Jest siedem okrętów, z czego 4:3 dla Ligi. Niemniej jednak ja, jak i kapitan Grubej Berty, na pewno opowiemy się po stronie Cesarskiej widząc, do czego zmierzasz. I choćbyś miał nie wiadomo, jakie możliwości, nie dasz nam wszystkim rady.




Rafael westchnął teatralnie i przewrócił oczami, po powrocie na Thora będzie musiał porozmawiać z kapitanem Spiritem na temat wymiany informacji między ich jednostkami, szczególnie jeśli zdarzy się że z powodu niedoinformowania zrobi z siebie głupca.

Isamu Marihito, on może być problemem, w tej chwili grali o wiele większą stawkę niż dziecinne pseudowojenki pomiędzy różnymi frakcjami Ligi. Jak tylko porozmawia z Jackiem Spiritem będzie musiał zaprosić Marihito i dowódcę Grubej Berty na wewnętrzne spotkanie pozyskiwaczy.

-Faktycznie wydaje się niesprawiedliwe że najmniej liczne przedstawicielstwo w flocie żąda największych zysków... - Zatrzymał się naprzeciw dowódcy Odyna, obracając się plecami do reszty zebranych. Mrugnięć może nie znajdowało się w podręczniku etykiety ale to jedyna metodą którą mógł przekazać Spiritowi aby ten, przynajmniej chwilowo, powstrzymał swoje roszczenia. - Sugeruję aby wszelkie artefakty otrzymał nie tyle Zakon co wszyscy przedstawiciele zebranych tu frakcji Ligi - dyskusja jak to podzielić, ba! Jak dokładnie ocenić wartość tego co tu znajdziemy może zostać odłożona na potem... Powiedzmy do chwili gdy upewnimy się że rzeczywiście jest tu coś cennego bądź odnajdziemy drogę powrotną do domu... Czy zgadzacie się Panowie ze mną?




Westchnął lekko i ponownie przemyślał swoją taktykę. Chyba nadszedł czas na zmianę podejścia, chociaż ustępstwa nie były w jego stylu. Na pewno nie było by to w interesie Zakonu, gdyby oddał jakąś niezwykle cenną technologię w cudze ręce. Wstał i głosem pełnym spokoju powiedział.
- Kapitanie Marihito. Rozumiem wasze interesy i jestem pewien, że zdołamy dojść do porozumienia. W naszym interesie leży przede wszystkim zdobywanie wszelkiej wiedzy, w waszym zdobywanie rzeczy, które da się relatywnie przeliczyć na zysk. Razem powinniśmy być w stanie zdziałać więcej, niż wyrywając sobie ochłapy tego, co może nam się dostać w ręce. Proponuję w sprawie ewentualnych łupów przeprowadzić za jakiś czas osobną rozmowę. W tej chwili jesteśmy na etapie, kiedy powinniśmy się martwić innymi rzeczami.
Zwrócił się teraz do pozostałych zebranych w sali przywódców. Byli już chyba wystarczająco zniecierpliwieni i zirytowani, by dłużej wytrzymać tą kłótnię, a walka na tym etapie przypominałaby raczej trafienie z deszczu pod rynnę i zamianę rakiet nuklearnych, na słabsze uzbrojenie, za to w większej ilości.
- Za pozwoleniem. - Rzucił jeszcze do oponenta w sprzeczce o zdobycze. - Pragnę przeprosić, w szczególności Ambasadora, za tą jałową dyskusję. Proszę, kontynuujcie Panowie ustalenia bez obaw o agresję ze strony mojego okrętu, jesteśmy jednostką badawczą i będziemy się jedynie bronić zaatakowani. Sprawy zdobyczy z całą pewnością są teraz najmniej ważne dla kogokolwiek z obecnych tutaj. Prawda panie Isamu? - Rzucił mu spojrzenie sugerujące ciszę.
Kiedy skończył mówić podszedł jeszcze do dowódcy eskortowca i po krótce zasugerował mu spotkanie, aby wymienić się wszystkimi informacjami. Następnie podszedł do samego Isamu Marihito z którym jeszcze przed chwilą toczył słowną batalię i po cichu powiedział.
- Zakończmy to, bo za chwilę pozostali wykluczą nas obu z jakiejkolwiek dyskusji i tyle będziemy z tego mieli. Porozmawiamy później. Mam nadzieję Kapitanie, iż będzie to rozmowa przy szklaneczce dobrego trunku, a nie w towarzystwie zbrojnych na neutralnym gruncie. Okoliczności są dość ... specyficzne. Ach i jeszcze coś. Jestem wojskowym, naukowcy są u nas oddzielną strukturą.
Na koniec podszedł do samego Ambasadora, aby osobiście przeprosić za zamieszanie. "Mimo wszystko polityce musiało stać się zadość." - Powiedział sobie w myślach odchodząc od właściciela statku, na którym się zebrali. Nie chciał się odzywać, powiedział przed chwilą więcej, niż chciał w całym tym zebraniu mówić. Czekał na konkrety od pozostałych.




- Ekhem. Kapitan „Dłoni al-Malika”, kapitanie Marihito. Jestem baron Muawija al-Malik – baron ukłonił się płytko zgromadzonym, po czym kontynuował – Podobno to Gildia szczyci się najlepszym wykształceniem – w tym matematycznym – niemniej jak bym nie liczył wychodzi mi, że okręty Gildii stanowią jedynie względną większość we flocie. Informuję oficjalnie, że „Dłoń al-Malika” jest statkiem królewskiego domu al-Malik… Choć przyznać muszę, że większość załogi to członkowie… ekhem…szacownej… Gildii Pozyskiwaczy.
Al-Malik westchnął lekko z nieco sztuczną rezygnacją.
- W tym miejscu pragnę poinformować, że jak dla mnie, Odyn i Thor mogą udać się w wybranym przez siebie kierunku, nic mnie to nie obchodzi. Jestem przekonany, że pozostałe okręty floty poradzą sobie doskonale same i szybko wrócą w granice cesarstwa. Będę modlił się do Wszechstwórcy, abyście i wy również powrócili bezpiecznie, obawiam się jednak, że będę raczej musiał złożyć datek na msze za wasze dusze.
Wyciągnąwszy chusteczkę, baron delikatnie otarł twarz z potu.
- Nie bardzo widzę możliwość współpracy na zaproponowanych warunkach, kapitanie Spirit. Po pierwsze, groźby są nie tylko nie na miejscu, ale i są puste, ponieważ nigdy nie ośmielilibyście się zaatakować okrętu cesarskiego, ani okrętu domu królewskiego. Po drugie, nie będę tolerował próby narzucenia mi kierownictwa Ligii. Jestem Muwaija al-Malik, baron królewskiego rodu, nie zaś zwykły włościanin.
Baron przyjrzał się uważnie rozmówcom, aby dostrzec, czy tytuł zrobił na nich wrażenie. Niestety… nic takiego nie dostrzegł. „Parweniusze…” pomyślał zdegustowany, i dokończył wreszcie monolog:
- W obecnej nieprzyjemnej sytuacji nasze okręty są równie wartościowe – przez chwilę baron wyglądał, jakby sam nie wierzył w swoje słowa, ale szybko wziął się w garść – albo będziemy się traktować z należnym szacunkiem – lekko wydął wargi pod adresem Jacka Spirit – albo nie uda nam się porozumieć.



***


Jego Ekscelencja nie zabrał dotąd głosu. W milczeniu wsłuchiwał się w deklaracje tak komandora, jak i pozostałych przedstawicieli… armady? Ograniczył się do skinięcia głową na słowa Desjaniego oraz przyjęcia przepraszającego ukłonu od kapitana Spirita. Sekretarz ambasadora skupił swą uwagę na podchodzącym kapitanie. Delikatnym skinięciem głowy i spojrzeniem dał mu znak, gdzie powinien się zatrzymać, by nie naruszyć etykiety.

Jak zwykle, najlepiej było pozwolić stronom zarysować dokładnie linie roszczeń. Teraz wiadomo już było, jak silne są antagonizmy pomiędzy dwiema frakcjami Gildii. Wypowiedziane groźby i deklaracje wiele mówiły też o samych dowódcach. Przyszła pora, by zabrać głos w dyskusji.

- Panowie – odezwał się ambasador cichym, lecz dźwięcznym głosem – Wypowiedziano tu wiele słów, które padły zbyt szybko. Pominięto za to kwestie w mojej opinii pierwszorzędne. Do nich chciałbym nawiązać w pierwszej kolejności. Jestem pewien, że ustalenia w tak interesujących was kwestiach uda się podjąć bez szkody dla którejkolwiek ze stron.

- Pozwólcie zatem, że odniosę się do naszej specyficznej sytuacji. Czas, jaki spędziliśmy w tym nieznanym systemie pozwoliłem sobie wykorzystać na lekturę dostępnych mi traktatów i zapisów sięgających głęboko tak w historię Cesarstwa, jak i Ligi. Pozwoliły mi one ustalić, iż w razie odkrycia nowych ziem, a z tym mamy do czynienia w tym wypadku, konieczne jest wpierw ustalenie roszczeń w sprawie ich własności, gdyż w sposób naturalny przenoszą się one na wszelkie dokonane na owych ziemiach znaleziska. –
tu spojrzał przelotnie na kapitanów reprezentujących Ligę.

- Bardzo ważną kwestią – podjął niemal natychmiast – jest również pierwszeństwo w zgłaszaniu roszczeń, jak też i hierarchia czyniących takie starania. Znane są przypadki, gdy odkrywca będąc skromnym inżynierem bądź żołnierzem pierwszy zgłaszał roszczenia do danych ziem w imieniu swych zwierzchników i tak nabyte prawa nie były już podważane. Jednakże były to wypadki nieliczne.

- Mieliście Państwo okazję odnieść się w pierwszych Waszych słowach do tej kwestii. Skoro jednak nie uczyniliście tego, rozumiem, że nie zgłaszacie takich roszczeń. Pragnę zatem ogłosić nowo odkryty system protektoratem cesarskim, a zatem ziemiami na których obowiązywać będą nie surowe prawa przestrzeni, a kodeks cesarski. Nadaję mu tymczasową nazwę Impera. Równocześnie, w imieniu Cesarza deklaruję, że za wszelką pomoc w przyłączeniu go do Znanych Światów Cesarstwo okaże stosowną i proporcjonalną wdzięczność zaangażowanym stronom. W tym celu powołana zostanie doraźna komisja z udziałem stron, nad którą obejmę osobiste przewodnictwo.

Tym razem spojrzenie, którym ambasador obdarzył przedstawicieli Gildii było długie i zachęcające.

- Kolejną kwestią, którą warto poruszyć już teraz jest przywództwo armady, którą chcąc nie chcąc tworzymy wszyscy, jako przedstawiciele ludzkości w Imperze. – Dyplomata w sposób naturalny już zaczął posługiwać się nowym określeniem znanej mu przestrzeni.

- Na gruncie prawnym sprawa nie jest skomplikowana – jesteśmy wszyscy częścią cesarskiego konwoju Alfa, który nie został przecież rozformowany. Dowódcą pozostaje komandor Desjani. Co więcej; jako, że wszystkie jednostki bez protestu oddały się pod opiekę cesarskiego okrętu wojennego, do momentu rozformowania konwoju nie przysługuje nam prawo negocjowania pozycji czy przywództwa w nim. Jest to decyzja czysto wojskowa, pozostająca w gestii komandora Desjani. Przestrzegałbym przed pochopnymi słowami, które mogłyby zostać odczytane, jako groźby użycia siły, gdyż bez wątpienia mogłyby zostać zrozumiane, jako oznaki buntu, a jego prowodyrzy mogliby zostać oddani pod jurysdykcję doraźnego sądu wojennego. Przypominam też, że w obronie nas wszystkich „Flogiston V” przyjął uderzenie nieprzyjacielskich głowic jądrowych wymierzonych w konwój. Jesteśmy im coś winni za ich poświęcenie.

Po tych słowach nastąpiła pauza. Ambasador przebiegł wzrokiem po wszystkich zgromadzonych, dając im moment, na zrozumienie powagi sytuacji.

- Jest oczywiste dla nas wszystkich, że skoro znaleźliśmy się w nowo odkrytym systemie, sama wojskowa eskorta może nie wystarczyć. Konieczne zatem będzie powołanie zespołu doradczego, naturalnie za zgodą komandora Desjani, w skład którego powinni wejść przedstawiciele każdego ze statków armady. Kompetencjami tego zespołu byłaby wszelka pomoc udzielona konwojowi tak, aby bezpiecznie eksplorować system, ustalić nasze położenie oraz odnaleźć drogę do znanych światów. Dodam, że jest to działanie w naszym wspólnym interesie, bowiem nasze zasoby, jak wielkie by nie były, bez wątpienia nie są niewyczerpane. Zespół ten powołany byłby również pod moim przewodnictwem.

- Zadanie, które widzę przed sobą, poza przewodniczeniem w tym zespole, polegać będzie na studiowaniu fenomenu, który wysłał nas do tego systemu. Posiadam rozległą bibliotekę, gdzie znaczącą pozycję zajmują opisy różnego rodzaju zjawisk niezwykłych w swej naturze, jak i skali. Liczę też na pomoc kapitana Spirita i profesora Tinkle oraz każdego z Panów, w postaci tak danych fizycznych, jak również i tych nie poddanych jeszcze obróbce a dotyczących tego zjawiska. Możliwe, że zrozumienie jego natury zbliży nas do odnalezienia drogi powrotnej do znanej przestrzeni.

Ambasador powiódł wzrokiem po wszystkich przedstawicielach obecnych w pomieszczeniu.

- Podsumowując: Przyjmuję pomoc kapitanów Spirita i Marihito, jak również każdego z Panów, który takowej zdecyduje się udzielić. Jedynie wtedy skłonny jestem przedyskutować podział ewentualnych znalezisk z obszaru zainteresowania Panów, a które odkryte zostaną w Imperze. Postuluję także powołanie Zespołu Doradczego przy Konwoju Alfa do czasu jego powrotu do znanej przestrzeni. Miałby się on zajmować pomocą konwojowi Alfa, czyli nam wszystkim, w zagadnieniach eksploracji Impery, odnalezienia jej położenia i drogi do Znanych Światów. Kapitan Hawkwood przekaże też niezbędne dane o „Słonecznym Wietrze” komandorowi Desjani, jako warunek podstawowy współpracy. Ufam komandorowi, że dane te nie wyjdą poza wiedzę jego samego oraz osób, które muszą mieć do nich dostęp z racji wykonywanych obowiązków. Chciałbym, byście Panowie odnieśli się teraz do zaproponowanych przeze mnie kwestii. Dodam jednak, że w świetle słów kapitana Spirita o transmisjach dobiegających z tego systemu, leży w naszym największym interesie jak najszybsze dojście do porozumienia i rozpoczęcie współpracy.




Wraz z kolejnymi słowami ambasadora brwi barona unosiły się stopniowo. Na słowa „Pragnę zatem ogłosić nowo odkryty system protektoratem cesarskim...” al-Malik ostentacyjnie przewrócił oczami.
- Doprawdy, czuję się jak młody Almohado w jaskini zbójców Beilana… Po ambasadorze spodziewałbym się raczej słów zachęcających do współpracy, zamiast autorytatywnych deklaracji. Osobiście po wypowiedzi ambasadora czuję jeszcze większą irytację niż wcześniej. Wbrew jego słowom dane znalezisko nie należy do tego, kto pierwszy wysunął roszczenie, lecz do tego, kto przedmiot odnalazł. W innym wypadku mógłbym teraz zażądać wszystkich dalszych planet, które zostaną odkryte. Niestety, to byłyby tylko puste słowa. Oczywiście moglibyśmy teraz się sprzeczać czyj okręt jako pierwszy pojawił się po skoku w tym systemie – ergo czyją własność system stanowi – ale doprawdy, zostawmy ten spór Szarym Twarzom, którzy będą się o to kłócić po powrocie do Znanych Światów. Również nieprawdą jest, że wszystko, co odnaleziono w systemie, należy się właścicielowi systemu. Ambasador chyba celowo przemilczał Prawo Znaleźnego, zresztą uznane edyktem cesarskim. Vide casus drugich gwiezdnych wrót w Pandemonium. Kończąc ten przydługi wstęp… Komandor Desjani miał rozkazy eskortować okręty w systemie Leminkainen. Jesteśmy poza tym systemem, zatem jego misja się skończyła i nie ma on nad nami żadnej władzy. Podkreślam – żaden z panów nie ma i nie będzie miał nade mną innej władzy, niż taką, jaką mu oddam dobrowolnie.
Al-Malik wystąpił na środek komnaty, odchrząknął, a następnie zwrócił się do wszystkich obecnych.
- Szlachetni panowie… i pozostali tu zgromadzeni. Nie dzielmy skóry na niedźwiedziu, jak mawiali starożytni Urthanie. Zostawmy kłótnie Szarym Twarzom, kiedy już wrócimy. Teraz raczej ustalmy zasady WSPÓŁPRACY. Moja propozycja jest następująca.
Primo, decyzje strategiczne podejmujmy poprzez głosowanie – jeden głos na statek.
Secundo, odnalezione artefakty oddajmy Zakonowi Inżynierów do analizy. Następnie dany artefakt zostanie przydzielony temu okrętowi, który najwięcej z niego skorzysta, względnie według zasad sprawiedliwości... Panowie znają to słowo? Własność artefaktu ustali się po powrocie do Znanej Przestrzeni.
Tertio, decyzje taktyczne podejmuje komandor Desjani w porozumieniu z kapitanem Rafaelem Botheroyd oraz kapitanem Pioruna tj. wojskowi.
Quarto wreszcie – ja również oferuję pomoc ekipy naprawczej. Podobno jest niezła… -
baron lekko wzruszył ramionami – Jeśli natomiast odnajdziemy złoża surowców – na planetach, księżycach czy asteroidach – SWP „Dłoń al-Malika” będzie mógł wyprodukować płyty pancerza, względnie elementy konstrukcji, aby uzupełnić zniszczenia czy to na Flogistonie, czy to na innych okrętach. Chociaż ambasador widocznie ignoruje rolę "Dłoni al-Malika" we flocie, to zapewniam, że moduł produkcyjny wielce może się przydać w przyszłości.
Acha, jeszcze jedno... Quinto znaczy się... Ambasadorze, wypadałoby się przedstawić, bo - z całym szacunkiem - nie będę się zwracał do Jego Ekscelencji per "Jego Ekscelencjo" aż do powrotu do cesarstwa -
satysfakcja barona z faux pas ambasadora była aż nadto widoczna.



***

Para, która weszła do Sali Audiencji na końcu. Stała nieco na uboczu, przysłuchując się zaciętej dyspucie i sporom. Kobieta miała długie, kruczoczarne włosy, opadające jej do ramion, a jej twarz była odzwierciedleniem harmonii, choć orientalne rysy zdradzały krew al.- Malików. Ubrana była w czarny uniform kapitana cesarskiej floty, a mundur jeszcze lepiej uwidaczniał walory fizyczne jej ciała, choć dumne i wyniosłe spojrzenie sugerowało, że była pewna swej pozycji i umiejętności.


Mężczyzna był od niej wyższy o głowę. Szeroka pierś i muskularnie zbudowane ciało, w połączeniu ze smagłą cerą i mundurem Gwardii Feniksa, zdradzały w jego osobie weterana wielu bitew. Paskudna rana na policzku nieco szpeciła rysy, niewątpliwie Hazata, ale wiele mówiła o wojskowym. Evros czuł się nieco nieswojo bez broni i zbroi, ale rozumiał względy bezpieczeństwa… zresztą ambasadorowi się nie odmawia.


Kapitan Alera odezwała się pierwsza:

- Komandorze Desjani, kapitan Alera z Pioruna melduje brak strat w sprzęcie i ludziach. Wyszliśmy z ataku nienaruszeni… dzięki poświęceniu Flogistona. Jeśli potrzebujecie pomocy medycznej, mogę dla pomocy wysłać na Flogiston naszego lekarza pokładowego. Jestem pewna że umiejętności doktora Argosa się przydadzą. Co do posłuszeństwa i łańcucha dowodzenia, to jasne jak Gwiazda Alexiusa, że Piorun czeka na rozkazy komandora. Jesteśmy cesarską jednostką i podlegamy hierarchii Floty. Co do reszty to zapewne bardziej szczegółowo wypowie się kapitan Gwardii. – skinęła głową swojemu towarzyszowi.

Rosły żołnierz wystąpił dwa kroki do przodu, a w jego ruchach można było dostrzec charakterystyczną sprężystość i koordynację, typową dla wojskowego szkolenia.

- Ambasadorze - skinął głową dostojnikowi – Komandorze Desjani – znowu wykonał grzecznościowy gest. – Piorun i jego załoga, jak i mój oddział są pod rozkazami cesarza, a teraz aktualnie komandora. Mam swoje rozkazy, od bezpośrednich przełożonych, które ze wzglądu na zaistniałą sytuację muszę obecnie zmodyfikować. W reszcie spraw winien jestem lojalność Cesarzowi. Nie podlega też dyskusji fakt, że odkryty układ stał się cesarskim Protektoratem, z czym się zgadzam w całej rozciągłości z Jego Ekscelencją. Innym faktem jest także to, że powinniśmy współpracować, czego jak widać przedstawiciele Ligi i Zakonu Inżynierów do końca nie rozumieją, strasząc ewentualnym przejęciem naszych układów podtrzymywania życia. Przed czym radził bym się dwa razy zastanowić… jesteśmy sobie potrzebni. Nie zapominajmy także, że na każdym ze statków są podstawowe systemy pozyskiwania informacji czy przetwarzania surowców. Może nie tak wysublimowane jak na okręcie Zakonu Inżynierów, czy na statku wydobywczym, ale jednak są. Nie chciałbym by to zabrzmiało jak groźba – głos Hazata stawał się coraz bardziej zimny – ale sądzę, że jednostka wyposażona pod kątem bojowym ma większe szanse na przetrwanie sama w nieznanym układzie, niż samotna jednostka naukowa, czy handlowa.

- Dokładnie… -
za jego plecami parsknęła cicho Alera. Ten mężczyzna coraz bardziej jej się podobał. Początkowo myślała, że ma do czynienia z tępym cesarskim sługusem, jednak okazuje się że ma też całkiem niezły charakter.




Chwilę zastanawiał się nad tym, co powinien powiedzieć. Ważył w myślach możliwości i dobierał starannie argumenty. W zasadzie nie musiał za bardzo szukać wyjść, gdyż w rękawie pozostawało wciąż jeszcze wiele asów, które nie podlegają dyskusji.
- Widzę, Panie i Panowie, że moja deklaracja obrony została uznana za groźbę. Chciałbym przypomnieć iż wspomniałem o ataku tylko w charakterze odwetowym za wcześniejszy atak na mnie. Wtedy chodziło jedynie o to, że będziemy bronić każdej zdobytej technologii i nie damy jej sobie wydrzeć, jeśli ktoś zechce mieć wszystko dla siebie.
Poczekał chwilę, aż jego słowa dobrze zagnieżdżą się w głowach słuchających i przytłumią wszystkie próby nadinterpretacji i obracania ich przeciwko niemu samemu. Nie potrzebował wrogów, a na pewno już nie potrzebował ich w zaistniałej sytuacji.

- Jeśli taka będzie Wasza wola razem z Thorem odłączymy się od grupy głównej konwoju, jednak z uwagi na nieokreślony status tej przestrzeni decyzję pozostawiam jedynie demokratycznemu wyborowi większości.
"Na ile ich znam do konsensusu nie dojdą nigdy. W całej nieokreśloności wszechświata pewnym można być jedynie tego, że gdzie znajdą się razem cesarscy, szlachta i gildia, tam nigdy nie będzie jednomyślności. Chwała Ci za to wszechstwórco." - Pomyślał sobie z delikatnym uśmiechem rysującym się tuż pod nosem. Tym razem nie czekał zbyt długo z podjęciem mowy i prawie od razu wrócił do negocjacyjnej ofensywy.

- Jako strona mam także coś da zaoferowania, aby uzasadnić moje żądania. Rozumiem iż moje roszczenia do technologii mogą się zdawać wygórowane, jednak drugą stroną medalu jest fakt iż nikt z tutaj obecnych nie ma na pokładzie wystarczająco zaawansowanych systemów monitorujących, aby wykryć ewentualne wrota. Takie systemy znajdują się natomiast na pokładzie Odyna i w każdej chwili możemy rozpocząć przeszukiwanie kolejnych sektorów. Jeśli w ogóle istnieją w tym układzie wrota ma się rozumieć.
Zrobił małą pauzę. Jego wrodzona złośliwość lubiła trzymać się na uboczu i raczej potrafił nad nią zapanować, jednak teraz nie potrafił oprzeć się pokusie oglądania min zgromadzonych, kiedy dotrze do nich, że wcale nie musi być tutaj jakiejkolwiek drogi powrotnej do domu.
- Ostatnią sprawą jaką pragnę poruszyć jest kwestia własności i władzy w układzie. Sugeruję na początek zapytać o zdanie jego obecnych mieszkańców, bo jeśli ktoś jeszcze nie zauważył nie jesteśmy tutaj sami. Słabe sygnały wykryte przez mój okręt mogą oznaczać oczywiście słabo rozwinięty lud, ale jeśli jest to rasa obcych zdolna nawet do zamaskowania swoich sygnałów wysokiej mocy, to raczej my będziemy tutaj słabszymi jednostkami i nie sądzę, abyście byli Panowie w stanie wytłumaczyć im, iż ich nowym panem i władcą jest cesarz, który przy odrobinie szczęścia nie będzie nawet w stanie dotrzeć do tego układu ani za swojego życia, ani może nawet do końca znanych światów.

"Ciekawe, czy o sposób tłumaczenia obcym ich pozycji podwładnych też się pokłócą." - Na tą myśl kapitan Spirit uśmiechnął się jeszcze szerzej, chociaż nadal z zewnątrz był to tylko nikły uśmieszek.

- Skoro już wyjaśniliśmy sobie podstawowe kwestie podejrzewam, że wszyscy tutaj obecni chcieliby wiedzieć coś więcej na temat naszych nowych sąsiadów? Potrzebne dane prześlemy na pokład Flogistona V, jeśli uznam wyniki tego spotkania za satysfakcjonujące i nie kolidujące z interesami Najwyższego Zakonu Inżynierów, a ufam iż nikt z obecnych nie chce przecież zaogniać sytuacji i zadba aby i nasze postulaty zostały możliwie jak najlepiej spełnione, oczywiście z poszanowaniem wszystkich stron.
Szepnął coś Albertowi, a ten ukłonił się i opuścił salę uprzejmie przepraszając Ambasadora za odejście. Nie odszedł daleko, bo jedynie kilka metrów za drzwi, gdzie za pomocą przenośnego komunikatora skontaktował się z naukowcami na pokładzie Odyna upewniając się uprzednio iż częstotliwość i transmisja są zakodowane najsilniejszym znanym im szyfrem. Na sali zaś kapitan kontynuował.
- Wszystkich zainteresowanych sprawą ewentualnych artefaktów zapraszam na pokład Odyna na osobne negocjacje w sprawie technologii. Jeśli ktoś jeszcze jest zainteresowany ewentualnymi zdobyczami, a nie wyraził jak dotąd swoich roszczeń również zapraszam, jednak proszę mnie wcześniej uprzedzić. Trzeba będzie przygotować jedną butelkę więcej. - Zaśmiał się, a starał się przy tym aby brzmiało to jako śmiech serdeczny i szczery.




Desjani, słysząc propozycję delegatów "Odyna", uniósł ze zdziwieniem jedną z brwi i powstał z miejsca.

- Kapitanie Spirit - powiedział ostro - chciałbym zauważyć, że użył Pan wspomnianej groźby zupełnie niesprowokowany i jedynie w celu zastraszenia innych stron, mogących prawnie ubiegać się o odnalezioną technologię. Może i znajdujemy się w przestrzeni niczyjej ale na pokładach statków nadal obowiązuje znane nam prawo. A to w żaden sposób nie czyni Państwa automatycznie właścicielami odnalezionych artefaktów, ani nie zezwala na grożenie cesarskiemu ambasadorowi i przedstawicielom rodów szlacheckich. Wykazał Pan wyjątkowy brak poszanowania dla dotychczasowych norm społecznych, pogłębiając go jeszcze próba sabotowania obecnego spotkania. Rozbijanie narady na dwa zgromadzenia, doprowadzi tylko do tego, że na obecnym nic nie ustalimy i czcze dyskusje unieruchomią całą flotę na następne cenne godziny. Zgodziliśmy się na spotkanie tutaj, więc postarajmy się właśnie na tym pokładzie ustalić przynajmniej podstawy współpracy.

Po krótkiej przerwie kontynuował już spokojnie.
- Padło tu do tej pory dużo mądrych i dając do myślenia słów... Pozwolicie Państwo, że się do nich odniosę.

- Rozsądny wydaje się pomysł stworzenia rady do rozpatrywania własności znalezionych dóbr i dalszej strategii eksploracyjno-wydobywczej, a także polityki względem ewentualnych napotkanych cywilizacji. Nie widzę powodu, by decydować o każdym znalezisku teraz, jeśli nie mamy pojęcia, co możemy odnaleźć i komu z nas się to najbardziej przyda. Podejrzewam jednak, że, mimo wszystko, obecnie tylko statek Inżynierów posiada aparaturę potrzebną do dokładnego zbadania znalezisk, więc niezależnie od ostatecznego prawa własności, jako pierwsi posiądą oni wiedzę na temat ewentualnych konstrukcji i ich składu. Nie widzę w tym problemu, jeśli zechcą się tą wiedzą dla dobra floty podzielić.

- Jeśli chodzi o sprawy militarne. Naturalnie, mam zamiar naradzać się z jednostkami wojskowymi, ponieważ tylko to pozwoli nam posiąść wiedzę na temat siły, którą dysponujemy i ustalić wspólnie sposób, w który będziemy mogli ją najlepiej wykorzystać. Zupełnie inną sprawą jest dowodzenie. Nie zgodzę się na rozwiązanie, wedle którego o ruchach i taktyce floty decydować by miało wiele stron. Jedynym efektywnym rozwiązaniem we wszystkich flotach Znanych Światów jest dowodzenie centralne i hierarchiczne. Żadna organizacja przy zdrowych zmysłach nie głosuje nad posunięciami taktycznymi, bo paraliżuje to działania całej floty. O ile więc, pochwalam pomysł rady w sprawach politycznych, o tyle zdecydowanie odrzucam go w kwestiach dowodzenia i taktyki.

- I ostatnia kwestia, którą chciałbym poruszyć -
dodał już cieplej - Chciałbym podziękować wszystkim, którzy zgłosili gotowość pomocy załodze Flogistona. Naturalnie, z chęcią ją przyjmiemy. Oficer logistyczny skontaktuje się z Państwem i podpiszę stosowne umowy z flotą cesarską, na mocy których po ewentualnym przybyciu do cesarstwa, zostaną wypłacone wynagrodzenia. Póki co, niestety, będzie musiała Państwu wystarczyć świadomość, że dzięki temu szybciej wyruszymy w drogę i odzyskamy część siły ognia, która niebawem może okazać się pomocna.

- To chyba tyle, dziękuję za uwagę.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 21-07-2009 o 15:00.
Tadeus jest offline