Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2009, 17:12   #103
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
"Nie boję się", skonstatowała Ravna z niemałym zdziwieniem.

Cirn wyglądał jak ożywiony cudem posąg. Pomnik martwej chwały, minionych czasów, kiedy ludzie tulili się do siebie przy wątłych ogniskach, modląc się, by jeszcze tej nocy wilki nie przyszły. Czasów, gdy głos takich jak on wprawiał w drżenie nawet góry. Bo jeśli wilk chciał jeść - to zabijał. A jeśli czegoś pragnął - po prostu wyciągał rękę, a wtedy przed jego dłonią cofały się nawet płomienie.

"Nie boję się. A w ogóle powinnam?"

Upozowany na barbarzyńskiego króla Cirn, wrednie uśmiechnięta jasnowłosa wilczyca, powarkująca eskorta...

"Na pewno chcieli, żebyśmy się bali".

Gdzieś na dnie umysłu szamanki narastała może nie pewność, ale niedające się zignorować przeczucie, że brała już udział w czymś takim.

Role przydzielono, porozstawiano rekwizyty, a teraz akcja.

Ravna miała silne przeczucie, że uczestniczą w przedstawieniu. Nawet więcej - że uczestniczą w szopce, która bawi tylko Cirna i jego towarzyszy. Kuriozum całej sytuacji wzmacniał jeszcze wilk, który albo dawał jej jakiś znak, ale na razie wyglądało to tak, jakby chciał jej rozwiązać pazurem sznurówkę, by ku uciesze zgromadzonych wyrżnęła jak długa w śnieg przy pierwszym kroku.

Siergiej mówił pięknie - tak pięknie, że Ravna zaczęła się zastanawiać, czy Rosjaninowi byłoby do twarzy z szamańskim bębnem. A dopóki mówił, Ravna postanowiła skorzystać z danego czasu i przyjrzeć się bliżej rekwizytom domniemanego przedstawienia. Zachrzęściła kryształami w kieszeni.

Groza, gniew, furia tańcujące na wielkim balu wraz z spokojem, mądrością i dobrocią – pierwsze, co uderzyło Ravne przy spojrzeniu w pakunek. Zdawała się w nim znajdować silna, duchowa istota o dualnej naturze. Ponadto w pakunku drążyła kwintesencja niczym we wzrostu życia, co jeszcze bardziej zafrasowało mówczynię. Przenosząc swe przebudzone spojrzenie gdzie indziej, zobaczyła kilka obiektów, wewnątrz których zdawały się wiercić lśniące istoty – ozdoba na karku Cirna, nóż myśliwski wojskowego oraz coś w kieszeni blondynki.. Echo, echo, czyjś szept na pograniczu słyszalności dopadł Ravnę, nie dając za wygraną w jej rozproszeniu. Umbra była w tym miejscu stanowczo za blisko, na tyle,ze unikalna wieź mówczyni z nią dała o sobie po raz kolejny znak przenosząc szepty z tamtej strony. Były tak naturalne, lecz zarazem groźne niczym drapieżnik gotujący się do skoku.

Chciałaby się dowiedzieć, jakie to kolejne sceny zawierał scenariusz przedstawienia według początkowych założeń. Bo zamierzała go zmienić. Sieroża mówił pięknie i mądrze, mógł nawet porwać jakieś serca - i na pewno zachowywał się odważnie. Ale wszedł w rolę osądzanego tak gładko i bez słowa sprzeciwu. ..

Ravnie wybitnie nie leżała rola, jaką dla niej napisano. Sądzonego złodzieja i kłamcy. Postanowiła więc ją zmienić, a przy okazji przepisać rolę Cirna na nowo. Niskie zagrywki i mierne psychologiczne podpuchy mógł zatrzymać na inne okazję. Ravna wolała rozmawiać z przywódcą postępującym według odwiecznych zasad. A grunt pod takie przedstawienie doskonale przygotował Siergiej.

- To, czy oficer wart jest chociaż tego, by na niego splunąć, okaże się po przesłuchaniu
- powiedziała, gdy tylko przebrzmiały ostatnie słowa Siergieja. Głos miała spokojny i obojętny - Dla nas. Wy sprawdzicie jego wartość, kiedy zgodnie z tym, co obiecaliśmy na jeziorze, oddamy go w wasze ręce. Nigdy nie zamierzaliśmy zatrzymywać waszej zdobyczy. Należy do was.

Ravna pomału i gładko wpłynęła na krystalicznie czyste, lodowato spokojne i nienaturalnie niewzruszone jezioro zamarzniętej furii człowieka północy, któremu obca jest wszelka spontaniczność i wybuchy emocji. Głos nawet jej się nie zmienił, tylko z oczu powiało chłodem wiecznej zimy.

- Nie jesteśmy złodziejami. Dotrzymujemy obietnic. Dlatego jesteśmy tu wszyscy troje - aby odpłacić za wtargnięcie na waszą ziemię, za ocalenie i śmierć tych, którzy padli w walce. I aby zapewnić, że z naszej strony nic się nie zmieniło. Wasza zdobycz wróci do was. Czy Ten, który Prowadzi sugeruje, że nie dotrzymamy słowa? Że chcieliśmy zatrzymać to, co do nas nie należy?

Nie podobała jej się odległość, jaka dzieliła Siergieja od Cirna. Rosjanin stał zdecydowanie zbyt blisko. Ale pewne słowa musiały paść.
Zwłaszcza po tym, jak Siergiej zręcznie przedstawił propozycję arbitrów.

- Możesz mnie sądzić - wycedziła prosto w zimne oczy wilkołaka. - Sądź, jesteś przy prawie, weszłam na waszą ziemię jak na swoją. Możesz mnie nawet za to zabić. Pewnie nie będzie to trudne. Ale. Nie Zrobisz. Ze mnie. Złodzieja. Nie Zrobisz. Ze mnie. Kłamcy. Ani z nikogo, kto jest ze mną. Nie pozwolę na to. Ani tobie, ani nikomu innemu. Widziałam w tobie wspomnienie dawnych czasów, i podziwiałam cię, wtedy na jeziorze. Czy Ten, który Prowadzi chce mi powiedzieć, że oceniłam go zbyt wysoko?
Jeśli nazwiesz mnie kłamcą, jeśli nazwiesz mnie złodziejem, arbiter będzie potrzebny nie tylko do osądzenia naszego wtargnięcia na waszą ziemię.
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 21-07-2009 o 22:45.
Asenat jest offline