Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2009, 23:10   #45
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post Zapomniana Forteca - świątynia Galian

Zarzuciłyście torby i plecaki na ramiona, po czym ruszyłyście w górę. Słońce powoli wznosiło się nad horyzontem, stopniowo rozjaśniając niemal bezchmurne niebo. Z trudem pniecie się po stromej drodze, ślizgając na mokrej od rosy trawie i kamieniach. Wieczornych tropów, po trosze rozdeptanych przez was, po trosze rozmytych przez deszcz, praktycznie już nie widać - może dlatego humory nieco Wam się poprawiają. Górująca nad Wami twierdza nadal wygląda ponuro i nieprzyjaźnie, jednak oświetlona ciepływmi promieniami słońca nie wygląda już na tak bardzo przeklętą. Możecie jej się tez dokładniej przyjrzeć.

Fortecę zbudowano na planie kwadratu; w każdym rogu postawiono potężną basztę, zdolną wytrzymać zapewne nawet atak giganta. Do twierdzy prowadzi szeroka brama wjazdowa, a raczej to, co z niej zostało - ozdobnie kute, zardzewiałe zawiasy. W górnej jej części szczerzy się na Was ostrymi zębami spuszczana pionowo krata. Zarówno w bramie, jak i w samym murze brakuje wielu kamieni - część wielkich bloków oderwała się od ścian i stoczyła w dół, tworząc na zboczu wzgórza malowniczą, obrośniętą mchem mozaikę. Nie znacie się na budowlach obronnych, lecz w Waszej wyobraźni niezdobyte przez wieki zamki musiały wyglądać właśnie tak jak ten przed Wami: wielkie baszty, mnogość korytarzy i okienek strzeleckich w murach, na murach pozostałości po wielkich kotłach, z których lano wrzący tłuszcz czy smołę na wrogów... Teraz, gdy w otworach strzelniczych ptaki urządziły sobie gniazda, a dziurawe mury obrośnięte są powojem, bluszczem i mchem możecie się tylko zastanawiać jak Zapomniana Forteca wyglądała w czasach swojej świetności.

Z daleka widzicie jedynie niewielki fragment wewnętrznej części twierdzy: duży, pusty plac, oraz część mieszkalną, która budową nie różni się wiele od części zewnętrznej. Jedynie zamiast baszt postawiono tu wysokie wieżyce, z których kusznicy czy łucznicy mogli prowadzić swobodny ostrzał wroga.

Po około pół godzinie forsownego marszu schodzicie z traktu i podążacie za Lidią przez wysokie trawy w stronę widocznych w oddali ruin kościoła. Szybki krok w połączeniu z grzejącym Wam niemal w plecy słońcem sprawił, że jesteście zmęczone i spocone. Dopiero teraz dociera do Was z całą mocą fakt, że od wielu dni nie kąpałyście się i nie zmieniałyście ubrania. Wszystko, co macie na sobie jest jeszcze wilgotne po deszczu, lepkie od kurzu i potu, a po przeprawie przez rzekę z lekka zalatuje mułem i rybą. Nic przyjemnego, a wizja ciepłej kąpieli jest bardzo odległa.

- Cholera! - zaklęła Maeve, gdy rękaw jej koszuli kolejny raz zaczepił się o jakiś krzak. - Długo będziemy jeszcze lazły po tych chaszczach? No co?! - warknęła na Vernę, która stała na końcu z dziwną miną.
- Muszę na stronę... - odpowiedziała zmieszana kobieta, oblewając się rumieńcem. - Przy ognisku, przy mężczyznach jakoś nie szło odejść...
- To ja też w takim razie. Po widoku zawsze raźniej i nogi przynajmniej nie złamiem - oświadczyła hardo Tua.
- Lidia, co, może ty też, co? Może wszystkie pójdziemy, oszczędzi nam to pytania potem maga, czy zechce łaskawie poczekać z walką aż się wysikamy. Albo lania w gacie w trakcie... - sarknęła Maeve, jednak sama uznała to za dobry pomysł.

Rozeszłyście się więc wokoło, by odpowiedzieć na zew natury, co wśród sztywnych, przekwitłych już traw nie było łatwe. Jedynie pies Verny wydawał się zadowolony z tej wycieczki - nieco spięty i powarkujący na trakcie, teraz radośnie buszował po krzakach, węsząc i poszczekując radośnie. Wypłoszone przez niego stadko kuropatw oraz para zajęcy świadczyły, że w okolicy nie grasują jedynie upiory, a toczy się całkiem normalne życie. Wkrótce i Wy ruszyłyście dalej, starannie omijając zawalone domostwa, zapadnięte studnie i wystające nad ziemię gdzieniegdzie kamienne murki i podmurówki. Na drewnie nie widać śladu ognia - wygląda na to, że wioska została po prostu opuszczona, nie zniszczona w trakcie najazdu.

W końcu docieracie w pobliże świątyni. Masywna, kamienna budowla w kraju, gdzie większość struktur wykonywano z drewna świadczyła o zamożności tutejszej wsi. Grube mury i solidna wieża pokazują, że i ją wzniesiono w celach obronnych. Ciekawe tylko przed kim. Albo przed czym... Pod stopami znów czujecie płaski kamień - najwyraźniej stoicie na brukowanym (!) rynku. Oprócz świątyni i stosów przegniłego drewna znajdują się tu resztki dwóch w pełni kamiennych budowli. Jedna z nich to zapewne karczma - z długiego, zardzewiałego pręta zwisają resztki łańcuchów służących do zawieszenia szyldu.

Wy jednak kierujecie się wprost do świątyni. W murze nad spróchniałymi drzwiami widzicie wykutą podobiznę Galian oraz wiele roślinnych i zwierzęcych ornamentów. Czas zatarł już artystyczne szczegóły, ciągle można jednak rozpoznać część przedstawionych tam gatunków. Niestety nie przyszłyście tu, by podziwiać religijne motywy - Lidia pewnym gestem popycha prawe skrzydło drzwi, które otwiera się z głośnym skrzypnięciem ukazując Wam wnętrze domu tutejszej bogini.


* * *

Rang, Kalel, po wyjściu Lidii i pojawieniu się umorusanego nieznajomego nie macie wiele do roboty. Chłopak śpi snem sprawiedliwego zwrócony głową w stronę dogasającego ogniska i nie wydaje się stanowić zagrożenia. Ubrany jest w prosty, lecz dobrej jakości strój, nie ma broni ani zbroi; włosy z tyłu głowy zlepia mu zaschnięta krew. Posiedzieliście chwilę w nadziei, że może się obudzić, lecz gdy nic takiego nie nastąpiło zabraliście się za śniadanie. Zapasy kurczą Wam się dość szybko - macie nadzieję, że zdążycie odzyskać pierścień zanim przyjdzie Wam walczyć, czy - co bardziej prawdopodobne przy stopniu Waszych umiejętności - negocjować o pustym brzuchu.

Poranne światło wpadające do wnętrza budynku oświetla jasnym blaskiem posąg bogini płodności. Niewielu z Was o niej słyszało; przywykliście jednak do tego, że każdy kraj czy wieś ma swoich lokalnych patronów. Tutejszą jest Galian Idąca przez Zboże - i jako taka została przedstawiona na wielkim, marmurowym posągu, który stoi przed Wami. Posąg jest nadgryziony zębem czasu, brudny i poobijany, ale mimo to robi wrażenie.




Zanim pólelfka wróci macie dużo czasu, by przyjrzeć się świątyni w świetle dnia. Budynek jest bardzo duży - w czasach swojej świetności mógł pomieścić co najmniej 200 osób. Głębokie wnęki okienne świadczą o solidnej grubości murów i - podobnie jak baszta - o obronnym charakterze budowli. Dach w większości zapadł się, miażdżąc pod swym ciężarem stojące z przodu ławy - zapewne miejsca dla szlachty. Niewielkie boczne nawy, w których modlili się akolici, oraz okrągłe podwyższenie dla kapłanów dopełniały całości. Naprzeciwko posągu stoi kwadratowy, kamienny ołtarz z płytkim wgłębieniem i biegnącym od niego wąskim rowkiem, naznaczony ciemnymi plamami i smugami. Wraz z umieszczonymi po bokach rzeźbionymi kamieniu koszami stanowił miejsce, gdzie składano Galian dary. Zarówno ołtarz jak i ściany wokoło pokryte są reliefami przedstawiającymi motywy roślinne i zwierzęce.

Z przodu za posągiem, po lewej stronie widać zawaloną gruzem ościeżnicę, prowadzącą kiedyś prawdopodobnie do pomieszczeń dla kapłanów. Po prawej, bliżej środka, znajdują się drzwi do wieży oraz piwnicy.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 23-07-2009 o 22:28.
Sayane jest offline