Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2009, 10:29   #11
Mistyk
 
Mistyk's Avatar
 
Reputacja: 1 Mistyk jest godny podziwuMistyk jest godny podziwuMistyk jest godny podziwuMistyk jest godny podziwuMistyk jest godny podziwuMistyk jest godny podziwuMistyk jest godny podziwuMistyk jest godny podziwuMistyk jest godny podziwuMistyk jest godny podziwuMistyk jest godny podziwu
Cynra & Konrad

Po odejściu Konrada, Cynra wykonała jeszcze kilka znanych i lubianych ludowych piosenek, w tematyce których zwykle występowała prosta, niewinna, wiejska dzieweczka która w rozmaitych okolicznościach przyrody, po napotkaniu zupełnie obcych mężczyzn, przestawała być niewinna. Utwory te jak zawsze cieszyły się powodzeniem, wśród publiki która nie żałowała srebra na piwo, zaowocowały również licznymi niedwuznacznymi propozycjami wobec śpiewaczki. Pragnąc ostudzić entuzjazm gości, wskazał artystce przygotowany dla niej pokój, wyposażony w solidny zamek.

Tymczasem Konrad kluczył po mieście, koło domu publicznego zorientował się że faktycznie jest śledzony, dostrzegł może 15 letniego złodziejaszka, zwanego Tinto Długouchy, znanego z zamiłowania do donosicielstwa. Po wizycie w ostatniej karczmie, donosiciel nie krył się już zbytnio, przekonany, iż zataczający się Konrad stracił swoją czujność. Kot dostrzegł wyraźne wahanie u młodzika, najwyraźniej rozważał on czy opłaca się mu dalej śledzić swój cel. Po chwili najwidoczniej doszedł do wniosku, że jedynym miejscem w które może udać się jego ofiara, jest jej własny dom, po czym wszedł do karczmy którą przed chwilą opuścił Konrad. Reiss dla pewności odczekał chwilę po czym nieco pewniejszym krokiem ruszył do domu.

Jaxam, Mekkor & Mordimer


Wędrowcy mieli do pokonania stosunkowo krótki dystans. Już na rogatkach jeden ze strażników wskazał im drogę:

-Tam panowie, gdzie ta ścieżka wspina się na ten niski wzgórek za miastem. Szybciej i pewniej niż pchać się miasteczkiem. Tam za tą kępą drzew droga zakręca w stronę miasta, tamtędy wam droga. Podobno zbiegowisko się szykuje więc musowo traficie.

Idąc za radą strażnika ruszyli ścieżką, która wkrótce zaczęła się wspinać po łagodnym stoku wzgórza, górującego nad miasteczkiem. Po minięciu kępy drzew na jego szczycie, dróżka istotnie zakręciła w stronę miasteczka. W świetle słońca wychylającego się właśnie zza linii horyzontu dostrzegli spory tłumek, może nawet kilkuset osób otaczający kręgiem pustą przestrzeń mniej więcej w połowie drogi między szczytem wzgórza a miastem.

Febrine & Curly


Cała trójka sprawnie ruszyła w drogę. Idące na przedzie dziewczęta pokpiwały lekko z idącego parę kroków z tył wojownika, który burczał pod nosem starając się odpędzić spod powiek resztki snu. Napotkany za mostem strażnik stał się dla nich cennym źródłem informacji.

- Słyszeliśmy, że Dolina potrzebuje dzielnych rąk, żeby oczyścić lochy pod miastem - kontynuowała.

Hm, poszukiwacze przygód – skinął głową. Zapachniało od niego czosnkiem. - Nie wy pierwsi. Może poradzicie co na te dziadostwa, ale uważać radzę. Nie widzi mi się, co by tak delikatne panienki na takie wyprawy się wybierały.

- Elminster też nie wygląda na siłacza
– rzuciła elfina imieniem najpotężniejszego maga Dolin z przekąsem – chyba nie mielibyście wątpliwości, że poradziłby sobie.

- Ano prawda. Nic tam mi do waszych planów. Córę mam młodą, jako ty – wskazał na kapłankę – i nie chciałbym, żeby tak się włóczyła po świecie rozbijając, nawet dla szlachetnych celów. Chcecie nastawiać swoje niewieście głowy, wasza sprawa. Ano, jeśli wy na miejsce zbiórki, to w tamtą stronę – wskazał ręką. - Najpierw do takiego białego słupa prosto, zaś potem na lewo i dalej już spokojnie dojdziecie.

Idąc za jego radą trafili na główny trakt miasta prowadzący w stronę największego placu targowego. Mijali ciasno zabudowane 2-3 piętrowe domy, których bielone ściany kontrastowały z ciemnymi drewnianymi wykończeniami. Ludzie na ulicach pojawiali się nieczęsto, jeśli już podążali w tym samym kierunku co poszukiwacze przygód. Po chwili kilku chwilach marszu, wyrósł przed nimi kamienny słup uformowany w kształt magicznej laski, na którego podstawie wyryto: "Z wdzięczności dla Braci de Loy za uratowanie miasta", oraz herb:


Strażnik nie uwzględnił w swoich radach faktu, iż z placu dwie drogi prowadziły w lewą stronę, jednak liczne grupy ludzi, podążające jedną z nich, pozwoliły się domyślić która jest właściwa. Po kilku minutach marszu grupa wyszła z miasta stając u podnóża wzgórza, kilkaset kroków od sporego zbiegowiska.

Wszyscy


Zostawiając za sobą miasteczko tłum podążał w stronę feralnego wykopu. Kilkuset osobowa grupa ludzi z niecierpliwością czekała co się stanie. Pozostawiono wąskie przejście prowadzące do pustego kręgu wokół dziury, gdzie zbito z desek podwyższenie, na którym ustawiono ozdobne krzesło, nieopodal zaś rozbito mały namiot, strażnicy, przy pomocy ciosów włócznią utrzymywali gapiów w bezpiecznej odległości. Gdy słońce wynurzyło się zza horyzontu, od strony miasta nadjechało kilkunastu konnych wśród których wyróżniało się 4 rycerzy, oraz jeden dostatnio odziany jegomość. Witani okrzykami z tłumu dojechali do pustego kręgu, strażnicy natychmiast podbiegli do dostojnika, przytrzymując mu konia, gdy ten zsiadał. Po krótkiej wymianie zdań z dowódcą strażników bogaty pan, w asyście dwóch doradców, oraz herolda zajął miejsce na podwyższeniu. Po chwili ten ostatni przemówił donośnym głosem przekrzykując powszechnie panujący zgiełk:

-Zgodnie z rozkazami, zaszczycającego nas dzisiaj swoją obecnością, dostojnego pana Hermana, dziś położony zostanie kres potworom które zalęgły się pod naszym miastem. By pomóc nam w tym zacnym zamiarze, zjawili się dzielni rycerze, Smocze Szpony, którzy poprzysięgli oczyścić lochy. Tradycja jednak nakazuje by dać pierwszeństwo śmiałkom wywodzącym się z naszego miasteczka. Jako że zacne Smocze Szpony są w naszych stronach jedynie przejazdem pytam: Czy są inni śmiałkowie gotowi ryzykować życiem?

W krąg wkroczyła grupa pięciu osiłków, ubrani w proste robotnicze ubrania, za pasami mieli topory i pałki pamiętające lepsze czasy. Na czele szedł łysy młodzik w czarnej opasce na czole. Część miejscowych widać rozpoznała go, gdyż przez tłum przebiegł cichy pomruk. Po chwili idący na czele odezwał się wysokim jak na jego pokaźną posturę głosem:

-Ja Dal, wlezę do tej dziury, razem z tymi kompanami moimi. Potwór życie bratu zabrał, tera moja kolej by krwi mu popuścić. Z tego miasta pochodzę, jako tradycja każde pierwszy wejdę po bestie.

Jeden ze stojących przy Hermanie doradców, zaszeptał coś heroldowi do ucha, po czym ten znowu przemówił:

-Brak innych chętnych, mogących wykazać się umiejętnościami koniecznymi do zabicia potwora? Wystarczy by choć jedna osoba pochodziła z naszego miasta. Nie ma odważnych?

Stojący przy podium rycerze podśmiewali się cicho widząc, chcącego się mścić brata, jednak po drugiej przemowie herolda, zaszemrali cicho. Ich przywódca uciął dyskusję lekceważącym machnięciem dłoni, jednak postanowił wtrącić swoje trzy grosze do dyskusji:

-Wielmożny panie Hermanie, nie czekaj na odważnego, tam gdzie go widać nie ma, pozwól nam wejść do lochu a nim słońce będzie w zenicie, twój problem zniknie. Po cóż dalej czekać?
 
Mistyk jest offline