Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2009, 15:22   #12
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Konrad był „Pod Rakami” jeszcze przed świtem, mimo nie przespanej nocy wydawał się rześki, co robi strach z człowiekiem... Strach nie pozwolił mu w nocy zmrużyć oka, stojąc pod drzwiami karczmy łotr zastanawiał się czy nie zwiać miasta. Było jednak już za późno, jak chciał uciekać powinien to zrobić w nocy. Karczmarz zbudzony serią szybkich i głośnych uderzeń otworzył drzwi. Jego niewyspana twarz zdradzała, że gości miał w karczmie do późna. Nim zdążył obrzucić złodzieja kilkoma niemiłymi epitetami ten podał mu kilka monet, dzięki czemu karczmarz ograniczył się tylko do mruknięcia czegoś pod nosem. Obaj mężczyźni weszli do środka gospody, Olego nalał sobie piwa i spojrzał pytająco na młodzieńca, ten tylko pokręcił głową. Milczenie nie trwało długo, Reiss szybko zabrał głos.
-Olego znasz mnie, jestem Twoim stałym gościem, zawsze ale to zawsze byłem wobec Ciebie uczciwy. Słyszałeś na pewno wczorajsze zajście i wiesz co mi grozi. Zaraz pójdę do lochów...
Kot zreflektował się, że jego ostatnie słowa mogą być zrozumiane na dwa sposoby.

-Znaczy się zejdę do potwora. Nie śmiej się. Tak ja, będę narażał swój tyłek. Tak jestem zdrowy na umyśle. Mam do Ciebie prośbę, przekażesz komuś mój list.

-Dla Róży?

-Nie, nie dla Róży...

-Dla Magie.

-Nie, dla...

-Lisy?

-Nie, dasz mi skończyć? Dla Gabriel. Dasz jej ten list jak będziesz pewny, że Erwin dopiął swego albo, że potwór mnie wszamał. Zrobisz to dla swego stałego klienta, wzoru
uczciwości?

Konrad nie miał siły by żartować w bardziej wyszukany sposób. Gospodarz uśmiechnął się i skinął głową, złodziej wyjął z kieszeni płaszcza kartkę papieru i podał ją dla Olego. Kartka była zalakowana tylko woskiem, nie miała odbitego ani sygnetu ani innego znaku, który utrudnił by przeczytanie listu.

-Nalej mi proszę wina do jakiegoś bukłaka i obudź z łaski swojej Cynre.

Na kontuarze wylądowały kolejne monety czyniąc sakiewkę złodzieja prawie pustą.
Gdy tylko minstrelka zeszła Konrad wyszczerzył się w uśmiechu i skłonił na powitanie.

-Witam, jak minęła noc? Mogę zaproponować swoje towarzystwo podczas śniadania?

Łotr był ubrany tak jak wczoraj w ciemny płaszcz, białą koszulę i granatowe spodnie, przez ramię nosił przewieszoną torbę. Tak samo jak poprzedniego dnia był uzbrojony tylko w nóż.

***

Na placu byli zgromadzeni ludzie w liczbie... dużej. Idealne miejsce dla kieszonkowca, niestety Reiss przyszedł tu jako bohater a bohaterowie nie kradną... Z tego powodu „pożyczył” sobie tylko jedną sakiewkę. Z Cynrą przyszli jako jedni z pierwszych czas sobie umilając rozmową. Tłum szybko się schodził a Kot dostrzegł znajome twarze. A to strażnicy wyglądający jak oprychowi a to złodzieje wyglądający jak szlachta a to szlachta wyglądająca jak... szlachta. W tym wszystkim było sporo bardów, zresztą odróżnij barda od łotra... Złodziej co raz komuś machał ręką, z kimś się witał, paru osobom przedstawił Cynrę, wśród tych paru osób przeważali minstrele, miejscowe nieroby i osoby u których przemilczał zawód. Było widać, że Reiss jest jako tako znany, może nie na całe miasto ale miał trochę znajomków. W końcu przybył możny pan Herman, kupiec, którego ojciec był kupcem, którego dziad był kupcem... a pradziad najpewniej złodziejem. W skrócie kupiec, który robił z siebie wielkiego pana i nie raczył nawet osobiście odezwać się do zebranych. Nawet przybył z ochroną. Herold szybko obwieścił wolę „możnego pana”, jak się okazało czwórka zbrojnych była najemnikami. No ale miejscowi mieli pierwszeństwo... Zaraz zresztą brat jednego z zabitych wykorzystał to prawo. Odpowiedziała mu cisza i tłumiony śmiech rycerzy. Kot uśmiechnął się pod nosem i wyszedł przed tłum.

-Ja Konrad Reiss, prawy i uczciwy obywatel miasta zgładzę maszkarę!

Na słowa „prawy” i „uczciwy” w tłumie rozległ się tłumiony śmiech.

-Narażając własne życie obronię to miasto przed straszliwym potworem, którego boi się straż miejska!

Śmiech przybrał trochę na sile. Wzrok i miny strażników (jak przy zatwardzeniu) jasno dawały do zrozumienia co myślą o łotrze. Kot niezrażony ciągnął dalej.

-Jednak jako prawy i cnotliwy obywatel rozumiem pewną rzecz! Rzecz o której osoby o mniejszej cnocie na pewno zapomniały! Jest to rzecz bardzo ważna! Ośmielę się powiedzieć, że jest to rzecz nad rzeczami! A nawet rzecz nad rzeczami nad rzeczami, które są nad rzeczami!

Mina Konrada była śmiertelnie poważna, gdy tłumaczył o jak ważnej rzeczy mówi żywo gestykulował. Na twarzy Herolda pojawił się tłumiony uśmieszek.

-Ta rzecz nad rzeczami, która jest nad rzeczami, które są nad rzeczami to rzecz niezmiernej wagi! Już mówię jaka to rzecz. Rzecz a raczej prawo, które jest nad prawami.

Mina jednego z rycerzy wskazywała na to, że nie bawi go całe to przedstawienie.

-Przechodzę do rzeczy a raczej prawa bo nasz drogi gość, sławetny Smoczy Szpon się nie cierpliwi. To źle. Cierpliwość powinna iść w parze z siłą. Ale przechodzę już do nadprawa. Owe naprawo mówi, że krew jest ważniejsza od pieniędzy. Z tegoż oto powodu nie chcę wchodzić samotnie do lochów, godzę się zejść z Dalem i umożliwić mu zadanie ostatecznego ciosu straszliwej bestii by mógł pomścić brata. Takoż z chęcią podzielę się zarówno pieniędzmi z nagrody jak i chwałą z każdym kto ma dość odwagi by ze mną tam zejść! A chwała nas czeka nie mała! W wyprawie na straszliwą bestyje będzie nam towarzyszyła Cynra Oedevren sławna minstrelka z samego Suzail! Dzięki niej nasza sława będzie wieczna! Kto z Was cni podróżni i mieszkańcy miasta wejdzie ze mną do lochów?! Komu z Was starczy odwagi?! Kto z Was chce żyć wiecznie w baladach najsłynniejszej śpiewaczki całego Faerunu?! Kto z Was chce uratować miasto przed straszną maszkarą, której lęka się nawet straż miejska?!

Po przemowie zrobił krótką przerwę. Jeden z szponów lustrował go z złośliwym uśmiechem, chuda sylwetka i brak uzbrojenia nie nadawały mu wyglądu bohatera. Konrad wykorzystując to, że cała uwaga jest skupiona na nim postanowił utrzeć nosa Szponowi.

-Cny rycerzu, czy śmieszy Ciebie odwaga? Czy kpisz z takich wartości jak honor i poświęcenie?! Czy jest to zachowanie jakie przystoi sławetnemu rycerzowi?

Cała ta sytuacja o dziwo go bawiła, strach odszedł wyparty przez prostą radość z chwili.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline