Wątek: Crossover
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2009, 11:26   #18
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
- Ach! W końcu jacyś tubylcy! Zostańcie tutaj, zobaczę co to za trójka. Jeśli nie wrócę za piętnaście minut, zadzwońcie po prezydenta i ogłoście żałobę narodową.

Zanim reszta zdążyła zareagować, odziany w czerń osobnik odbił się energicznie od ziemi, znikając między zielonymi koronami drzew. Pająk poruszał się od jednej gałęzi do drugiej, cicho i zwinnie zmniejszając odległość. W końcu zatrzymał się i zastygnął w bezruchu, taksując mlecznobiałymi ślepiami w zbliżającą się grupę. Stwierdzenie jakoby byli dziwni, stanowiło dość spore niedopowiedzenie. Została przeprowadzona pośpieszna, ale dokładna analiza. Ta ich symbolika. Zielone kamizelki. Metalowe opaski losowo rozmieszczone na częściach ciała. Hm. Z pewnością przynależność do jakiejś organizacji. Po metodzie poruszania się można było oszacować zdyscyplinowanie i zorganizowanie. Daleko było im do amatorów. Kiedy trzy, nieświadome obcej obecności sylwetki minęły już przyczepionego do drzewa, czarnego pająka, ten dość głośno mruknął. Zwrócił na siebie uwagę ich oczu i stał się w pełni widoczny, pomimo panujących wokół mroków nocy.
- Panowie, wybaczcie że was niepokoję, ale ja i moi towarzysze chyba źle skręciliśmy przy Albuquerque. Trochę wstyd się przyznać, jednak… nie wziąłem swojej podręcznej mapy. Zgubiliśmy się i szukamy kogoś, kto mógłby nam wskazać drogę do najbliższej osady.
Zgubili się. Tak. Jasne. To musiałoby zakładać, że od momentu w którym tu przybyli mieli choć blade pojęcie gdzie się właściwie znajdują. Na dźwięk pajęczego głosu rozluźnili nieco szyk, dając sobie odrobinę przestrzeni dla potencjalnych manewrów bojowych. Koordynacja z jaką to uczynili wyraźnie sugerowała, że należeli do gatunku drużyn zgranych, dobrze znających wzajemne możliwości. Mężczyzna z charakterystycznymi brwiami stał po środku, a jego kompani po bokach. Najwyraźniej gdyby Spidey miał zamiar wykombinować coś niedobrego, musiałby najpierw zająć się zieloną bestią, zanim dobrałby się do niewinnych duszyczek pozostałych dziwadeł. Chociaż… tak właściwie to źle im z oczu nie patrzyło. Nie śmierdzieli rządzą krwi, mordu czy władzy nad światem. A to już coś, kiedy porównać ich do typów, z którymi Pajęczak zwykle wdawał się w uliczne potyczki.

- Kakashi-senpai... nie kojarzę tego typa z Bingo Book.
-Hm. Nie ma też żadnego symbolu wioski. Akatsuki, Orochimaru, wolny strzelec, turysta?
-Hmmm… zastanawia mnie jedno…

Pogaduszkę przerwał im marszczący czoło w tytanicznym wysiłku intelektualnym, posiadający monstrualne brwi osobnik.
- Kojarzy któryś z was to Anbul...Albuquercośtam?
-Hmmm… zero pomysłów.

Peter odetchnął z wyraźną ulgą i wykonując obrót wokół własnej osi, gładko opadł na ziemię. Dobrze. Najwyraźniej nie mieli zamiaru z nim walczyć. Przynajmniej na razie, co dawało mu jakieś pole do dyplomatycznych manewrów. Symbole wiosek. Czy właśnie tym były ich oznaczenia? Należeli do jednego z rywalizujących ze sobą ugrupowań? Po reszcie stroju i wyposażenia, niezaprzeczalnie dało się wywnioskować charakter militarny. Co ciekawsze, zmysł Parker’a odnotował dwóch kolejnych nieznajomych, którzy… zdawali się niezwykle podobni do stojących przed nim. Przywodziło to na myśl niedawny występ Profesora Chaosa, jednak heros w czerni nie miał czasu na zgłębienie problemu. Presja słowna była ważniejsza.
- Aha! Więc jednak są tutaj jakieś wioski!
Triumfalnie uniósł dłoń do góry, po czym zdając sobie sprawę, że wcale nie wygląda bardziej inteligentnie niż tamci, pokusił się na odzyskanie powagi.
- Erm. Tak. Jak już mówiłem, zanim wykryłem dwie, nielegalne kopie waszych osób w krzakach, ja i moi nowi znajomi szukamy miejsca gdzie moglibyśmy nieco odpocząć i przedyskutować dalsze plany naszej podróży. Znajdzie się coś takiego w pobliżu?
Ogólną reakcją trzech muszkieterów było uniesienie brwi i szerokie otwarcie oczu, połączone z szybkim mrugnięciem. Tylko jednooki zachował spokój, zupełnie jakby pajęczy turyści byli dla niego jak najbardziej zwyczajni. Albo musiał zadawać się z większymi cudami niewidami na co dzień i miał już wprawę.
-No i tyle z niespodziewanych klonów niespodzianek. Mówisz o was…czyli jest was więcej, tak?
Jego spokoju i życzliwości godnej biura turystycznego nie podzielał jego kompan z ochraniaczem na czoło noszonym w klasyczny sposób...a przynajmniej bliższy niż używanie go jako opaski na oko czy używanie jako elementu pasa
- Kakashi-senpai, co zrobimy z tą… kreaturą?
- Oj, spokojnie Tenzou, spokojnie.

Uspokoił go brwiasty, z ciepłym uśmiechem prezentującym oślepiające, białe zęby wymalowanym na twarzy.
-Ten tutaj nie wydaje się być złym chłopcem, a w razie czego wbijemy mu trochę rozumu do głowy. Poza tym…wiem, co chodzi Kakashiemu po głowie. W końcu, to mój arcyrywal! Jestem w stanie przewidzieć każdy jego ruch! Ha!
-Poza grą w Kamień-Papier-Nożyce. Widzisz, chłopcze…jest pewien problem. Co prawda samo przebywanie w tych okolicach nie jest przestępstwem ani niczym takim, ale zdajesz się…nieść pewne potencjalne zagrożenie dla tych ziem, a do tego dopuścić nie możemy. A że my niedługo zatrzymamy się na odpoczynek, mógłbyś pójść z nami, i Twoi koledzy też. Co Ty na to?


Odpowiedź padła dość szybko, jednak nie taka, której można było oczekiwać.
- Hej! Kreaturą!? Ja wam nie wytykam, że wyglądacie jak Kabaret Starszych Panów w postaci podróbki Bruce’a Lee i kogoś, kto za młodu chciał zostać piratem.
Głos niósł sztuczne zabarwienie dąsów i świętego oburzenia. Parker oczywiście nie mógł pokusić się aby nie wbić rozmówcom szpili. Nie to, że jakoś specyficznie odczuł wcześniejszy komentarz. Po prostu tak było zabawniej. Musiał jednak ustosunkować się w jakiś sposób do propozycji przedstawionej przez siwego jegomościa.
- Widzisz jednooki, problem zasadza się na tym, że nie urodziłem się wczoraj i znam tego typu sztuczki. Nie mamy bladego pojęcia o tutejszych zwyczajach i systemie prawnym, wobec czego jaką możemy mieć gwarancję, że jeśli pójdziemy teraz grzecznie z wami, nie wrzucicie nas do więzienia, zamykając na dziesięć spustów i wyrzucając kluczyk?
Szpila ponownie rozbiła się o mur różnic kulturowych. Zamiast ukłuć, wprowadziła głęboką zadumę. Choć najwyraźniej taki sabotaż był pająkowi na rękę, gdyż pod czarną maską jego twarz rozłamała się w uśmiechu. Tym razem z grupy wybił się brwiasty, aby zabrać głos odnośnie tutejszego odpowiednika wspomnianej postaci.
-Lee? Znasz Lee?! Ha! Wiedziałem, że stanie się sławny, ale tak szybko? I muszę Cię poprawić. Nie jest moją podróbką, a naśladowcą, człowiekiem, który będzie niósł pochodnię potęgi młodości gdy mnie już nie będzie! W końcu to mój uczeń…chociaż nie pamiętam, by wołali na niego "Bruce"...? Może Ty naprawdę pochodzisz z jakiejś odległej krainy.
Osobnik w czarnym kostiumie wykorzystał ten moment aby wykonać mało subtelny gest palca, poruszającego się wokół lewej skroni, tym samym podważającego mentalną stabilność rozmówcy. Miał już wspomnieć coś o wątpliwej młodości osobnika, którego włosy przywodziły na myśl szyszak, ale ugryzł się w język. Lepiej nie nadużywać ich gościnności, przynajmniej nie w ten sposób. Kiedy dwaj kompani przerwali by zastanowić się nad tym czym im się dostało, dziarsko pałeczkę podjął Tenzou, któremu się nie oberwało.
- Spokojnie. Do więzienia nam nie po drodze i jesteśmy w trakcie ważnego zadania, a wy pewnie stawialibyście opór. Nie możemy pozwolić sobie na marnowanie sił, więc rozwiązanie pokojowe jest nam na rękę.
Spider-man lekko skinął głową. Lepsze to niż bezsensowna wymiana ciosów.
- Jak na trzech emerytów targujecie się zacięcie, ale… niech wam będzie.

Nie, jednak nie mógł się powstrzymać. Doznając nagłego przebłysku, a może padając ofiarą poważnej, bliżej niesprecyzowanej choroby, Człowiek-pająk nagle zakaszlał. Jakoś tak komicznie, w stronę siedzącego na pobliskiej gałęzi, cienistego ptaka, który utrzymywał kontakt z resztą grupy plenarnych wędrowców, przekazując im audycję na żywo z tego dyplomatycznego wystąpienia.
- Khoff… Exney on the nine-tailey…Khoff!
Reporter nieco się namęczył aby przekonać trzech wspaniałych o swojej nieszkodliwości i dobrych zamiarach. Ostatnim, czego teraz potrzebował było napomknięcie kogoś innego o poszukiwanej przez nich osobie, co prawdopodobnie zniweczyłoby wszystko. Dopóki nie dowiodą tym tutaj, że są godni zaufania, powinni trzymać język za zębami.
 

Ostatnio edytowane przez Highlander : 24-07-2009 o 14:19.
Highlander jest offline