Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2009, 11:32   #324
Thanthien Deadwhite
 
Thanthien Deadwhite's Avatar
 
Reputacja: 1 Thanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumny
Michał szedł w milczeniu obok Juliette. Wydarzenia wcześniejszego dnia, a zwłaszcza ich finał w postaci kłótni z człowiekiem o imieniu Dedal dały chłopakowi wiele do myślenia. Chciał się wyrwać z Thargotu jak najprędzej, a jednocześnie cieszył się, że tu trafił. Mimo tego całego zamieszania, mimo śmierci, której był dawcą, a także prawie jej ofiarą, mimo tego wszystkiego cieszył się, że się tu pojawił. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Jak łatwo się domyślić chodzi tutaj między innymi o Juliette. Spotkał kogoś podobnego do siebie, zarówno jeśli chodziło o klątwę wampiryzmu jak i o podejście do niej. Do tego była to dziewczyna dzięki przy której mógł w końcu zapomnieć o Oliwii, a co za tym idzie zamknąć pewien smutny rozdział w swoim życiu. A raczej nie tyle co cały rozdział, a jego smutne i bardzo bolesne zakończenie. Był jeszcze jeden powód. Dzięki temu dziwacznemu miejscu zrozumiał w końcu, że to co zawsze nazywał klątwą, jest jego cechą wrodzoną i jedyne co może zrobić, to starać się, żeby przyniosła coś dobrego. To właśnie Thargot i jego mieszkańcy mu to uświadomili. Jego "dar" mógłby kiedyś posłużyć w lepszym celu niż tylko zdobywanie władzy i krwi. O tak.

Wędrowali tunelami już dość długo, gdy nagle dobiegł ich chłopięcy głos. Z ciemności przed nimi wybiegł nagle młody blondyn i wpadł w objęcia Dominique. Była to ciekawa zwłaszcza, że na scenę weszli kolejni aktorzy. Michał przyglądał się im przez chwilę próbując ocenić. Wszyscy, z wyjątkiem może owego blondyna, wyglądali na starszych od niego. Do tego, wszyscy wyglądali jakby dużo przeszli. Młody wampir wątpił jednak by cztery żywe bomby trafiły go w twarz. Najbardziej zaskakująca postać wynurzyła się z mroku dopiero po chwili. Była straszna.

Był ogromny, miał skórę koloru ognia, wielkie błoniaste skrzydła a jego pysk zdradzał, że stwór ten potrafi tylko nienawidzić. Wyglądał niczym demon z najprawdziwszych koszmarów. Michałowi od razu skojarzył się Balrog. Dobrze, że ten na którego teraz patrzył nie był jego rozmiarów. Był co prawda większy od człowieka, ale nie wiele. Co wcale nie oznaczało, że się go Michał nie boi.

W pewnym momencie kilka rzeczy przykuło uwagę Michała. Najpierw zainteresowanie Dedala by wraz z niejakim Tybrcujuszem iść przodem, a później atak młodego blondyna na tego właśnie człowieka. Zaczęły dziać się dziwne rzeczy, co Michał wykorzystał by chwilę porozmawiać z Lorencem.

- Co możesz mi o nich powiedzieć? - szepnął.
- Masz na myśli diabła ? Nie lubi krwi ludzi, ani nie je ich mięsa. No chyba, że ma się zregenerować. Jest łagodny niczym baranek, ale lubi też popić najróżniejsze mocne trunki - choć się do tego nie przyznaje.
Konsternacja Michała była duża. Nie dość, że nie pytał o diabła tylko o ludzi, to jeszcze wizerunek groźnego potwora prysł niczym bańka mydlana.
- A o reszcie? Chciałbym coś wiedzieć, bo Dedal widocznie zbratał się z jednym z nich. A jakoś nie przypadł mi on do gustu - powiedział wspominając ich niedawno kłótnie.
- Masz na myśli Tyburcjusza ? Spokojnie, zaraz przemienię go w jednego z członków mojego stada - taka była ostatnia wola Miji. Nie będzie sprawiał problemów, kiedy znajdzie się pod moją kontrolą. A reszta, to ludzie należący do stada Białej Róży. Dominique powinna znać ich bliżej, co prawda nie spędzili z sobą tyle czasu co ja z swoimi braćmi i siostrami, ale jednak.
- Rozumiem... - rzekł chłopak i zastanowił się chwilę - Co ma oznaczać, że przemienisz go w członka swojego stada? Nie będzie wtedy towarzyszem jak mniemam. Ale jak to zrobisz?
- Będzie należał do mojego stada - Białego Kła. Jedynego stada w Thagorcie, które składa się z martwych członków. W większości wampiry były trzonem mojego stada. Teraz nie wiem czy ktoś jeszcze z nich stąpa po ziemi Thagortu.
- Czyli będziesz miał pierwszego żywego członka stada - Michał próbował się uśmiechnąć.
Lorence spojrzał się w oczy Michała wyraźnie zdziwiony. Uśmiechnął się nieznacznie i rzekł.
- Wy ludzkie wampiry macie dziwne poczucie humoru.
- Co masz na myśli? - spytał speszony chłopak.
- To nie żartowałeś? - spytał zaskoczony Lorence.
- A dlaczego miałbym żartować? - odpowiedział równie zaskoczony Stoica - Przecież chyba nie zamierzacie go zabić, prawda?
- No przecież innego sposobu na zamienienie w wampira nie ma. Nie tutaj w Thagorcie. Zresztą ja chce wypełnić tylko ostatnią wolę mojej Miji. Sama mnie o to wręcz błagała nim poszliśmy do Lodowca. Teraz oczekujesz ode mnie, że złamię dane jej ostatnie słowo!?
- Tego nie powiedziałem - powiedział szybko przestraszony Michał. - Po prostu w naszym świecie, nie do pomyślenia jest coś takiego jak chodzenie po śmierci. - przełknął głośno ślinę. Nie znał tego człowieka, nie miał więc podstaw by go za coś nie lubić. Jednak Dedal chciał iść z nim sam. Niby nic, jednak bicie jego serca zdradziło coś młodemu wampirowi. Dedal próbował być ostrożny, czuł ekscytacje jednak tego nie okazywał. O co mu chodziło? Wiedział jedno. Nie ufał mu. Dedal chciał jego śmierci, jego oraz wszystkich thargoczyków, a to się Michałowi bardzo nie podobało. Dlatego też nie ufał Tyburcjuszowi.
- Ostatnia wola Miji powinna być wykonana. - powiedział. W końcu Tyburcjusz tylko na tym zyska prawda? Dlaczego, więc Michał miał na to nie pozwalać. Zwłaszcza, że wtedy będzie pod kontrolą Lorenca. Ale...
- Powiedz mi coś jeszcze. Jak wielką kontrolę będziesz miał nad nim? Większą niż nad towarzyszami?
- Żaden członek stada nie może krzywdzić się wzajemnie, inaczej poznaje gniew Kata - a ten nie zna litości. Co prawda, odkąd zaczęły się ataki marines wszystko stanęło na głowie. Jednak strach przed katem na pewno nie pozwoli skrzywdzić Tyburcjuszowi kogokolwiek z członków stad.
- Strach mówisz. Żadne zabezpieczenie. Rozumiem. - powiedział Michał.
- Zatem jeśli pozwolisz. Spełnię ostatnią prośbę Miji. No chyba, że jest jeszcze coś czego chciałbyś się ode mnie dowiedzieć ?
- Ty chcesz to zrobić teraz? - słowa płynęły z ust Michała strasznie wolno, a krew odpłynęła mu z twarzy.
Ach te ludzkie wampiry.
- Odejdę z nim trochę dalej od was, jeśli obawiasz się hałasu. - powiedział wampir, na co Michał kiwnął głową i podszedł do Juliette.

- Kurcze, ale tu zaraz się będą rzeczy dziać. - chwycił ją za rękę i poprowadził do Opiekunki Stada. - Można na chwilę? - spytał. Gdy poszła za nim i jego towarzyszką oznajmił.

- Lorence chce zrobić z tego Tyburcjusza członka swego Stada. A czy on nie jest przypadkiem członkiem Twego stada?
 
__________________
"Stajesz się odpowiedzialny za to co oswoiłeś" xD

"Boleść jest kamieniem szlifierskim dla silnego ducha."
Thanthien Deadwhite jest offline