Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2009, 12:20   #26
Epimeteus
 
Epimeteus's Avatar
 
Reputacja: 1 Epimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znany
Podróż wozem trwała zdecydowanie zbyt długo. Może nie pokonali w tym czasie zbyt długiego odcinka ale wytrzęsło ich tak, jakby przejechali co najmniej dziesięć razy tyle. Porównując do jakiegokolwiek sensownego środka transportu – na przykład jeepa. Albo własnych nóg, które z obserwacji i wyliczeń przeprowadzanych na bieżąco przez Williama zaniosłyby ich o 20 % szybciej do celu. W końcu znaleźli się w wiosce, gdzie od razu po zejściu z woza musieli zająć się walką. Ze słomą, która poprzyczepiała się do mundurów. Radek! Słoma ci z butów wystaje! Dehog zaśmiał się rubasznie i poklepał czerwonego na twarzy Zelenkę po plecach. Rozprostował kości i ruszył z innymi do tawerny szukać sołtysa, czy jak się tam zwał szef tych ludzi. Gdy weszli do środka, Dehog odczekał chwilę, żeby dać oczom przyzwyczaić się do mroku, a nosowi do smrodu. Całe szczęście, że o tej porze nie było zbyt wielu ludzi, tylko dzięki temu nie puścił od razu pawia. „Ciężkie warunki bojowe” pomyślał skwaszony i na wszelki przypadek zajął miejsce przy drzwiach, pozostawiając rozmowę z sołtysem Zelence i Jonathanowi, ciekawie jednak nadstawiając uszy na to o czym rozmawiali.

W międzyczasie obserwował ludzi siedzących przy ławach i sączących jakiś trunek. Ciekawe co to – pomyślał nagle spragniony, choć widok oblepionych brudem kufli zdecydowanie zniechęcał do próbowania czegokolwiek. W zasadzie ta tzw taverna w porównaniu do najgorszej spelunie ze wszystkich w jakich był, a nie było tego mało, wypadała bardzo blado. Na całe szczęście był jeden jasny punkt, który pomógł mu nie dostrzegać tych wszystkich wad lokalu. Roznoszaca kufle barmanka, była bardzo przyjemną dla oka blondynką o obfitych kształtach i ślicznej buzi. Od niej William bez wahania przyjąłby grożący gruźlicą kufel, a gdyby się jeszcze do niego uśmiechnęła, to by nawet z niego wypił. Dziewczyna jakby wyczuwając na plecach i.. poniżej jego oczy odwróciła się i spojrzała spod przymrużonych powiek w jego kierunku, tak jakby taksując. Dehog znał bardzo dobrze ten rodzaj spojrzenia i się od razu do niej wyszczerzył, tak aby nie miała wątpliwości, że wpadła mu w oko. Już miał zamiar ruszyć w jej kierunku, by oczywiście pozyskać informacje operacyjne, gdy usłyszał jak Zelenka go woła. William, to coś co zdecydowanie i ty powinieneś usłyszeć. Mrugnął więc tylko do dziewczyny i przechodząc obok tak blisko by poczuć jej zapach ruszył do swoich kompanów i sołtysa.
 
__________________
Nie pieprz Pietrze Wieprza pieprzem.
Epimeteus jest offline