Wydawało się, że każde działanie przynosi więcej pytań, niż odpowiedzi. Lustra? Czy to czegoś metafora? Czy Peter wiedział, że tak będzie? Kim on tak naprawdę jest? Te i wiele innych pytań pojawiały się i znikały w umyśle Noysa.
Niedługo potem zapadł w sen. Obudził się wypoczęty, aczkolwiek trochę obolały. Przyzwyczaił się do bardziej miękkich posłań, niż jakby nie patrząc – jaskinia. Pozbierał wszystkie swoje rzeczy, przewiesił przez ramię plecak, a bron ułożył tak, by w razie czego szybko po nią sięgnąć. Za pazuchą ponadto wsunął jeden z pistoletów.
Ruszyli za Reynoldem.
~.~
Podczas drogi, Jonathan trzymał się tyłów grupy. Szedł zamyślony, bawiąc się swoim nowym, tajemniczym znaleziskiem. W niczym nie przypominał komunikatora, jak to określił Peter. Był matowy, beż żadnych wybrzuszeń, przycisków, pokręteł... Czy tamten mógł kłamać? Oczywiście, że tak. Tylko po co?
~.~
Ciszę, do tej pory prawie niczym nie zakłócaną, przerwał krzyk młodego chłopaka, który używając jednego z wariantów swojej mocy – robił za żywą latarkę. Dominika? Zatem jesteśmy. Ponownie razem, tylko w trochę mniejszym składzie.
Zobaczył zapłakanego Juliana, tulącego Dominikę, niczym matkę. Łkał, wyrzucając z siebie same hasła. To miejsce z pewnością nie jest dla takiego dziecka. Noys dostrzegł poruszenie Tyburcjusza i zaciekawieniem zarejestrował fakt pojawienia się, dosłownie znikąd, jakiegoś przedmiotu. Rodzaj daru? Możliwe. Wręczył chłopakowi, jak się okazało, pas cnoty, rzucając coś złośliwego w dodatku. Parę sekund później, po gwałtownym wybuchu wyszło na jaw, co się stało wcześniej w Jaskini z 'młodym'. Zgwałcili go. To więc było powodem jego nagłych zmian? W jednej chwili płaczące dziecko, w drugiej wulgarny szczyl?
Koniec końców, nie interesowało to Johnego. Już nie. Byle nie wchodził mu w paradę, w sprawie ucieczki z tego pseudo-świata. Podszedł bliżej do Dominiki i bez zbędnych ogródek odpowiedział jej na pytanie, które zadała.
- Aleksandra nie żyje. Zabili ją żołnierze. Jednego złapaliśmy, w sumie to nawet nam pomógł. Nazywa się Peter. W pewnym dziwnym sensie, ja, Rey i Julian zawdzięczamy mu życie. Przesłuchałem go później, ale nic się nie dowiedziałem. Nawet gdy później Reynold próbował wejść mu do umysłu – nic to nie dało. W sumie, jesteśmy w kropce. Może być niebezpieczny, gdy dojdzie do jakiejś walki. Proponuję go zabić. Ah i miło Cię widzieć żywą. Ostatnim razem widzieliśmy się jeszcze w pobliżu altanki, prawda?
Czekając na odpowiedź, rozejrzał się po nowych twarzach. Każdemu patrzył prosto w oczy, prowokując do jakiegoś komentarza, czy odezwania się.
__________________ Nigdy nie przestanę podkreślac pewnego drobnego, instotnego faktu, którego tak nie chcą uznać Ci przesądni ludzie - mianowicie, że myśl przychodzi z własnej, nie mojej woli...
Ostatnio edytowane przez Howgh : 25-07-2009 o 07:13.
|