-Możecie sobie darować panie. Kanały łączą się z PodSigil, jeśli dziewczynka mówi prawdę i ktoś zaciągnął jej matkę na dół, to pewnie już coś ją zżarło, a przynajmniej zabiło. Zabierzemy małą do domu i poinformujemy jej najbliższą rodzinę. Thorm usiłował zwalczyć grymas, który wykwitał na jego twarzy.
„Oczywiście” – pomyślał
– „tak było najprościej i najwygodniej – jakby zrzucenie wszystkiego na tajemnicze coś mogło rozwiązać wszystkie problemy i zamknąć sprawę. Jakże często spotykał się z taką podstawą... To właśnie ona pozwalała zlu rozwijać się i kiełkować w stronę ludzkości – niezależnie czy w opuszczonych ruinach, czy w wielkich miastach. Nie widzieć, nie dostrzegać, nie zajmować się... Nie mieć z tym nic wspólnego i nie...” - Tak, oczywiście... To dobry pomysł – powiedział starając się nadać głosowi ton jak najbardziej naturalny i neutralny... A jednocześnie nie wyrazić niczego.
Poczekał chwilę, aż Syn Laski, chyba nigdy nie przyzwyczai się do tak wyszukanego określenia strażnika miejskiego... W każdym razie, aż mężczyzna odejdzie.
.
.
Stromym zejściem mnich zszedł w dół do zatęchłych i śmierdzących kanałów. Jego oczy po dłuższej chwili przyzwyczaiły się do półmroku jaki tutaj panował.
Thorm zdawał sobie sprawę z faktu, że jego percepcja wzrokowa jest znacznie ograniczona i bardziej stawiał na intuicję i słuch niż na wzrok... Wiedział również, że rozpalenie pochodni w tym miejscu może być conajmniej nierozważne z dwu zasadniczych powodów – światło wskaże go jako cel znacznie szybciej niż on sam coś dzięki niemu dostrzeże. Po wtóre – odór jaki unosił się w powietrzu sugerował obecność rozkładających się szczątków co z kolei mogło wskazywać na obecność wybuchającego powietrza, którego efekty zapalenia widział już kilkakrotnie...
Ostrożnie wyczuwając teren i nasłuchując zaczął się poruszać po korytarzu... na którym prawie nic nie widział. Walka w takich warunkach była praktycznie wykluczona, ale miał nadzieję, że zmysły ostrzegą go na tyle wcześnie, aby miał szansę na obronę.