Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2009, 16:01   #17
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Facet wysłuchał chaotycznie opowiadanej historii Ragatha, ze stoickim spokojem. Następnie wziął od wojownika kamień i zabrał się za wstępne oględziny.

- Nie wiem, czy to na pewno kamień... może metal... - powiedział jakby sam do siebie.

Założył jakieś... dziwne... coś na twarz, ale chyba zbytnio mu nie pomogło. Po chwili popukał małym nożykiem i wydobył bryłki, wydawałoby się, normalny dźwięk.

- Ten regularny kształt, oktagonalny... duża gęstość, zbyt duża na znane mi minerały czy kamienie. Myślę, że to metal, ale inny...

Podłubał jeszcze ostrzem z nieco większą siłą i wyciągnął na światło dzienne kolejny wniosek:

- Niezwykła wytrzymałość. Czas na ostatni test i idę po chemikalia...

Tym razem wziął do ręki większy kaliber. Uderzył w kamyczek młotkiem. Pozornie będący bez szans minerał, czy metal, nieoczekiwanie skontrował i uczony wylądował na ścianie z nieprzyjemnym dźwiękiem przypominającym złamanie karku.

"Tego tylko brakowało" pomyślał Ragath. Zrobił krok w stronę stolika, na którym spokojnie leżała jego własność. Chciał zabrać ten przedmiot i zwiać stąd, zanim ktoś przybiegnie, zwabiony hałasem i posądzi najemnika o zabójstwo. W takim wypadku jedynym ratunkiem byłaby wyspa mnichów, a perspektywa życia na niej, wydawała się pod wieloma względami straszniejsza niż tortury i śmierć.

Wtedy jednak zdarzyła się kolejna nieoczekiwana rzecz. Skarat wstał jak gdyby nigdy nic, otrzepał się z kurzu i ruszył w stronę kamyczka.

- Gdybym już nie żył, zapewne po tym wypadku byłbym martwy. Ach, dopiero po śmierci doceniamy pewne rzeczy... - wyjaśnił z uśmiechem.

Następnie wrócił do przedmiotu, który skręcił mu kark:

- To coś odreagowuje na siłę kinetyczną.

Mniej więcej w tym momencie do kajuty wszedł krasnolud. A właściwie weszła, bo była to kobieta. Gdyby nie fakt, że krasnoludy rodzaju męskiego mają brody, Ragath byłby przekonany, że to mężczyzna.

- Nie zamknąłeś drzwi?! - wykrzyknął.

Nieumarły tylko wzruszył ramionami. Natomiast krasnoludzica zignorowała tę uwagę:

- Słyszałam odgłos przypominający wybuch i byłam pewna, że oto Baluchiz znowu coś kombinuje. Nie myliłam się.

- Ach, teraz coś poważniejszego - stwierdził i opowiedział "historię kamyczka".

- Niech mnie trolle poszarpią...

- Wiesz co to? - spytał Skarat, a Ragath z nadzieją spojrzał na kobietę.

- Nie, i to mnie najbardziej zszokowało!

Kolejny gość zjawił się w kajucie.

- Cóż to macie? - spytał bez powitania.

- Ciężko tu dochować tajemnicy - rzekł zirytowany Ragath, bardziej do siebie niż kogokolwiek innego.

- Coś... coś mi to przypomina... ale co... odpowiedz Tygerosie - stwierdził, gdy dopuszczono go do tajemniczego obiektu. - To dziwny przedmiot, a ja chyba widziałem kiedyś podobny. Ale gdzie?! Muszę się zastanowić...

- Skoro Tygeros nie wie... Zresztą zachowaj to - powiedziała krasnoludzica. - to zapewne niebezpieczny przedmiot, ale ma w sobie coś, co dla nas - krasnoludów - jest duszą tej martwej materii.

- A co, myślałaś, że ci go podaruję? - rzekł niezbyt uprzejmie Ragath. Miał trochę dość zaistniałej sytuacji. Mógł równie dobrze krzyczeć na głównym pokładzie, czy ktoś nie wie czegoś o tym kamieniu. Wychodząc rzucił:

- Dzięki staruszku.
 
Col Frost jest offline