Facet wysłuchał chaotycznie opowiadanej historii Ragatha, ze stoickim spokojem. Następnie wziął od wojownika kamień i zabrał się za wstępne oględziny.
- Nie wiem, czy to na pewno kamień... może metal... - powiedział jakby sam do siebie.
Założył jakieś... dziwne... coś na twarz, ale chyba zbytnio mu nie pomogło. Po chwili popukał małym nożykiem i wydobył bryłki, wydawałoby się, normalny dźwięk.
- Ten regularny kształt, oktagonalny... duża gęstość, zbyt duża na znane mi minerały czy kamienie. Myślę, że to metal, ale inny...
Podłubał jeszcze ostrzem z nieco większą siłą i wyciągnął na światło dzienne kolejny wniosek:
- Niezwykła wytrzymałość. Czas na ostatni test i idę po chemikalia...
Tym razem wziął do ręki większy kaliber. Uderzył w kamyczek młotkiem. Pozornie będący bez szans minerał, czy metal, nieoczekiwanie skontrował i uczony wylądował na ścianie z nieprzyjemnym dźwiękiem przypominającym złamanie karku.
"Tego tylko brakowało" pomyślał Ragath. Zrobił krok w stronę stolika, na którym spokojnie leżała jego własność. Chciał zabrać ten przedmiot i zwiać stąd, zanim ktoś przybiegnie, zwabiony hałasem i posądzi najemnika o zabójstwo. W takim wypadku jedynym ratunkiem byłaby wyspa mnichów, a perspektywa życia na niej, wydawała się pod wieloma względami straszniejsza niż tortury i śmierć.
Wtedy jednak zdarzyła się kolejna nieoczekiwana rzecz. Skarat wstał jak gdyby nigdy nic, otrzepał się z kurzu i ruszył w stronę kamyczka.
- Gdybym już nie żył, zapewne po tym wypadku byłbym martwy. Ach, dopiero po śmierci doceniamy pewne rzeczy... - wyjaśnił z uśmiechem.
Następnie wrócił do przedmiotu, który skręcił mu kark:
- To coś odreagowuje na siłę kinetyczną.
Mniej więcej w tym momencie do kajuty wszedł krasnolud. A właściwie weszła, bo była to kobieta. Gdyby nie fakt, że krasnoludy rodzaju męskiego mają brody, Ragath byłby przekonany, że to mężczyzna.
- Nie zamknąłeś drzwi?! - wykrzyknął.
Nieumarły tylko wzruszył ramionami. Natomiast krasnoludzica zignorowała tę uwagę:
- Słyszałam odgłos przypominający wybuch i byłam pewna, że oto Baluchiz znowu coś kombinuje. Nie myliłam się.
- Ach, teraz coś poważniejszego - stwierdził i opowiedział "historię kamyczka".
- Niech mnie trolle poszarpią...
- Wiesz co to? - spytał Skarat, a Ragath z nadzieją spojrzał na kobietę.
- Nie, i to mnie najbardziej zszokowało!
Kolejny gość zjawił się w kajucie.
- Cóż to macie? - spytał bez powitania.
- Ciężko tu dochować tajemnicy - rzekł zirytowany Ragath, bardziej do siebie niż kogokolwiek innego.
- Coś... coś mi to przypomina... ale co... odpowiedz Tygerosie - stwierdził, gdy dopuszczono go do tajemniczego obiektu. - To dziwny przedmiot, a ja chyba widziałem kiedyś podobny. Ale gdzie?! Muszę się zastanowić...
- Skoro Tygeros nie wie... Zresztą zachowaj to - powiedziała krasnoludzica. - to zapewne niebezpieczny przedmiot, ale ma w sobie coś, co dla nas - krasnoludów - jest duszą tej martwej materii.
- A co, myślałaś, że ci go podaruję? - rzekł niezbyt uprzejmie Ragath. Miał trochę dość zaistniałej sytuacji. Mógł równie dobrze krzyczeć na głównym pokładzie, czy ktoś nie wie czegoś o tym kamieniu. Wychodząc rzucił:
- Dzięki staruszku. |