Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2009, 16:57   #90
alathriel
 
alathriel's Avatar
 
Reputacja: 1 alathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znany
Gdzieś w głowie Nathalie rozległo się ziewnięcie.
-niesamowite, panujesz nad sobą - zabrzmiał łagodny, można by rzec, że uśmiechnięty głos.
-skurczybyk w mwrrrde kopany, cholera, jak bym go tak wzięła przez łep zdzieliła to by mu się odechciało, jasna … -Nathalie zaciskając zęby zapuściła litanie zupełnie ignorując drugi głos
- albo i nie .. – westchnęła Maike.
- przespałaś ostatnie dwie godziny, osoby nieuświadomione głosu nie mają – rzuciła chłodno, aktywna zielonooka.
- na pewno nie było tak ź ….- urwała
Zrobiło się nieprzyjemnie. Pojawiły się zawroty głowy i nagła potrzeba zwrócenia zawartości żołądka. Zielonooka wyhamowała konia praktycznie do zera.
-o szz.. – zbladła, zatoczyła się delikatnie ledwo utrzymując się w siodle, zasłoniła dłońmi twarz aż w końcu opadła bezwładnie do przodu dosłownie kładąc się na kark konia.

Nie minęła nawet minuta, kiedy świadomość zaczęła powoli do niej wracać. Zmysły również mozolnie podejmowały próbę ponownego funkcjonowania. Poczuła coś ciężkiego na ramieniu. Potem jakby głos w oddali. Niestety, głos robił się coraz wyraźniejszy.
- nic ci nie jest ?- padło pytanie. To nie był głos Nathalie. Należał do jakiegoś mężczyzny. Mężczyzny? Otworzyła powoli oczy, zaparła się rękami na końskim karku i w końcu odepchnęła próbując złapać pion. Jej ruchy, nie do końca jeszcze władne, dawały wrażenie osoby po kilku głębszych. W końcu wyprostowała się. Dłonią zasłoniła oczy i przez palce spojrzała w kierunku, z którego dochodził głos. Świat wyglądał jakby malowany akwarelami. Wyłącznie barwne plamy, zero ostrości.
-nic ci nie jest? – zapytała brązowa plama koło niej.
Zamrugała niepewnie. Wciąż wpatrując się w breję, która z sekundy na sekundę stawała się coraz bardziej „kształtna”.
- n … nie, tylko..- Zaczęła czekając aż barwna plama wreszcie się ustatkuje. Po jakichś pięciu sekundach ciszy oczy koloru burzowego nieba wreszcie złapały ostrość, tylko po to żeby ujrzeć twarz Luki. Jego mina wskazywała, że nie do końca wiedział, co myśleć.
Jeszcze chwilę niezbyt przytomnie mierzyła mężczyznę wzrokiem. W końcu otrząsnęła się.
- w głowie mi się zakręciło – skończyła uprzejmie zdanie chwytając powrotem cugle.
- Na pewno? Może jednak przydałby się dobry medyk... - w głosie Luki zabrzmiała odrobina ironii. Zmieszana, co było nieco zaskakujące, z odrobiną niepokoju.
Wciąż nieprzytomna, nie dosłyszała odpowiedzi Luki. Jedynie jakiś bełkot. A głowa była taka ciężka ….
Zdała sobie sprawę z istnienia ciężaru na lewym ramieniu. Spojrzała w tym kierunku.
Dłoń.
Dłoń?
Dłoń!
Nagle jej oczy otworzyły się szeroko, malowało się w nich coś na kształt przerażenia wymieszanego z zażenowaniem. Przeniosła wzrok na twarz mężczyzny, potem znowu na rękę.
Jej wzrok jeszcze kilka razy przenosił się z jednego elementu na drugi, a z każdym przesunięciem policzki dziewczyny zyskiwały na odcieniu czerwieni.
W końcu energicznie wyszarpnęła ramię, prawie przy tym spadając z konia
t – tak, na pewno -dodała w popłochu i szybko ruszyła z miejsca. Obejrzała się jeszcze za siebie, ale napotykając spojrzenie mężczyzny, natychmiast się odwróciła wbijając wzrok w koński kark.
Luka odruchowo zatrzymał wierzchowca.
Coś mu przestało pasować...
Nathalie chyba faktycznie coś musiało zaszkodzić. Nawet głos jej się zmienił - nie było w nim ironii, złośliwości, irytacji... Jakby nie ta sama dziewczyna...
Ktoś jej dosypał coś do jedzenia?
Jeśli tak, to był to jakiś cudowny specyfik... Wart każde pieniądze, jeśli ktoś miał na karku żonę o, hmmm..., niezbyt miłym charakterze...
Luka pokręcił głową w zadumie.
- ouuuu – zaskomlała Nathalie – moja głowa
- hmm? – rozległo się pytanie nie do końca przytomnej Maike.
- jeszcze pytasz? Nie cierpię takich zamian. W Nocy czy kiedy tracimy przytomność to jeszcze jest to akceptowalne, w końcu i tak nie czujemy, ale tak na żywca? – nie dało się nie zauważyć pretensji w głosie dziewczyny - okropność!
- mhm Maike jedynie przytaknęła. Miała teraz kontrole, jedyny problem polegał na tym, że sytuacje takie jak ta w której się teraz znalazła, były specjalnością Nathalie. I co ona teraz miała zrobić?
Resztę dystansu przebyli raczej w ciszy. Luca nie zadawał pytań, zresztą ciężko by mu było, bo Maike trzymała się od niego z daleka. Sama właściwie nie wiedziała, dlaczego ale wtedy wydawało się jej to jednym właściwym rozwiązaniem.
- tak właściwie to gdzie jedziemy? – spytała po chwili. Przydałoby się wiedzieć czego szuka.
Odpowiedziało jej westchniecie, jakieś poirytowane mamrotanie aż w końcu padła odpowiedź
- trzeba było uważać
- spałam na TWOJE życzenie
- od kiedy to ty mnie słuchasz
– burknięcie
- to ty nie słuchasz mnie, ja się staram- rozległ się protest natychmiast jednak stłumiony
- lekarz, którego szukamy mieszka gdzieś w pobliżu, na razie kierujemy się we wskazanym kierunku
- uhmm
Nathalie więcej się nie odezwała, chociaż Maike bez problemu mogła stwierdzić, że nie poszła spać. Nie dziwne zresztą, w najbliższym czasie zapowiadała się niezbyt miła wizyta u niezbyt miłych ludzi, a niezbyt mili ludzie przeważnie mieli niezbyt miłe zamiary. A Nathalie w takich właśnie sytuacjach, zbytnio nie ufała Maike. Właściwie to nie ufała jej wcale. Niebieskooka lebioda muchy by nie skrzywdziła, z resztą lepiej być przytomnym, kiedy cię zabijają. Przynajmniej potem człowiek się nie zastanawia, „co się do cholery stało?”.

Powoli przemieszczali się do przodu pilnie wypatrując lekarza. Jeszcze kilka razy zdarzyło im się rozpytać o drogę. Tak łatwo być nie mogło. Chociaż według relacji ludzi odległość za każdym razem zmniejszała się lub powiększała, kierunek dzięki Theusowi pozostawał jednak ten sam. Wreszcie udało im się dotrzeć do celu. Chata oddalona była lekko od innych, niewiele, ale jednak.

Niewielka grupka osób stanęła przed nieszczęsnym budynkiem. Ktoś musiał podjąć jakieś działanie jednak każdy bezradnie rozglądał się po sobie. Gdyby Nathalie tu była, prawdopodobnie zirytowana brakiem jakiejkolwiek akcji już by coś zrobiła… ale… nie było jej tu. Maike stała z boku i czekała. Nie wychylała się. Nigdy tego nie robiła. Jeśli ktoś miał podejmować jakieś działania to na pewno nie ona. W każdym razie tak długo dopóki nie musiałaby jej do tego sytuacja.

Luka z pewnym zaskoczeniem obserwował poczynania swej towarzyszki. Poczynania, czy też raczej ich brak. Nie do pomyślenia było, by taka przebojowa dziewczyna jak Nathalie nagle zamieniła się w słup soli i stała bez ruchu. Czy słowa.

- Czy ty się dobrze czujesz, Nati? -W słowach Luki można było usłyszeć odrobinę złośliwości. Miał nadzieją, że to zdrobnienie, jak i ton, wyrwą Nathalie ze stanu stagnacji.

Maike spojrzała na niego lekko zaskoczonym i całkowicie niewinnym wzrokiem – Maike – na sekundę wykrzywiła się jakby poczuła niesamowity ból. Czego Luka nie wiedział .. tak było.
- Nati? NATI?! Jaka NATI do stu diabłów?!!!!!!!!!!! Co to ma być?!?
Maike była pewna że od tych wrzasków głowa zaraz jej eksploduje.
- au – skrzywiła się – przestań krzyczeć, proszę
- jak możesz tak mówić? Słyszałaś jak mnie nazwał?!? SŁYSZAŁAŚ!!!?
- tak
- zaskomlała Maike - wiem, że tego nie lubisz..
- nie lubię?!? ZABIJE KAŻDEGO, KTO MNIE TAK NAZWIE!


- i na przyszłość, lepiej niech signor NIGDY nie zdrabnia imienia „Nathalie”,to może być niebezpieczne – dodała po chwili wołającym o litość głosem.

- Dobrze, panno Maike - odpowiedział Luca odrobinę zaskoczonym głosem. Zawsze go uczono, że osób z zachwianą równowagą umysłową nie należy w żadnym wypadku denerwować. I podchodzić do nich z wyszukaną uprzejmością. - Postaram się zapamiętać.
- Chociaż zdrobnienia mają w sobie tyle uroku - dodał.

Przez chwilę jeszcze patrzyła na niego, po czym uśmiechnęła się radośnie – Dziękuję

- Zawsze do usług - Luca uśmiechnął się uprzejmie i równie uprzejmie się ukłonił, uchylając kapelusza.

W końcu signor się zlitował i przerwał to bezsensowne oczekiwanie. Zastukał dwa razy niestety bez odpowiedzi. Ruch za drzwiami ewidentnie wskazywał na czyjąś obecność. Spróbował, więc ponownie. Ktoś zasugerował, aby owe drzwi odtworzyć.
Luca nic nie odpowiedział, jednak przy trzeciej próbie pociągnął za klamkę, która bez przeszkód ustąpiła.
Staruszek w środku mocno czymś zajęty, nie zwracał na otaczający go świat uwagi. Głuchy czy co?

- Proszę bardzo, Maike - powiedział Luca, uprzejmym gestem wskazując dziewczynie otwarte drzwi. - Panie przodem.
Nie wyglądało na to, by staruszek był niebezpieczny dla kogokolwiek i Maike ze spokojem mogła wejść pierwsza. A miła, dziewczęca twarz na większość osób wpływała pozytywnie.

Spojrzała na drzwi. Z oporem i sporą dawka niepewności weszła do środka. Staruszek nadal nie zwracał na nikogo uwagi. Podeszła odrobinę bliżej i odwróciła się sprawdzając czy ktokolwiek jej towarzyszy.

Dobrze, że dziewczyna się nie cofnęła, bo zderzyłaby się z idącym tuż za nim Luką. A i tak niemal wylądowała nosem w jego torsie.

Uniosła głowę do góry tylko po to żeby spotkać się ze wzrokiem Lucy. Był zdecydowanie ZA blisko jak na standardy Maike.
Puf
Twarz dziewczyny wybuchła czerwienią. Odskoczyła jak poparzona od mężczyzny, a cofając się wpadła na stół, przy którym właśnie pracował staruszek. Będzie siniak.
Lekarz uniósł wzrok jakby dopiero teraz, kiery coś mu poruszyło stołem, zorientował się ze ktoś poza nim znajduje się w pomieszczeniu.
W tym samym momencie lekko przerażona i wciąż czerwona na twarzy Maike wykonała głęboki skłon, prawie wykrzykując
-przepraszamy za najście

Luca nie bardzo wiedział, czy się śmiać...
Dziewczyna, zachowująca się jak płochliwa myszka, wyglądała bardzo zabawnie. Równocześnie szalenie niepokojąca była różnica między tym, a poprzednimi zachowaniami. Co wstąpiło w Nathalie? Czy też Maike....
Zajęty rozmyślaniami o mały włos zapomniałby o wymogach grzeczności.

- Przepraszam bardzo - powiedział - ale pukaliśmy i nikt nie odpowiadał.

Lekarz okazał się być naprawdę starym człowiekiem. Przez chwilę przyglądał się na zmianę to Luce to Maike, w końcu przyłożył dłoń do ucha
- mówiłeś coś synku? – zaskrzeczał uprzejmie, po czym wskazał palem dziewczynę – a tej co się dzieje że taka czerwona?

- Dzień dobry! - Powiedział Luca, dużo głośniej, niż poprzednio. - Przyszliśmy po poradę - dodał, ignorując wtręt o rumieńcach na policzkach Maike.

- jaką paradę? Tu nie ma żadnych parad, to mała mieścina. - uśmiechnął się jakby Luka właśnie palnął jakąś głupotę.

Na Luce to przejęzyczenie nie zrobiło wrażenia. Staruszek był albo głuchy, albo złośliwy. W pierwszym wypadku można mu było to wybaczyć, zaś w drugim... nie warto było sprawiać mu przyjemności.
- Jest pan medykiem? - spytał.

- coo? – Znowu przyłożył rękę do ucha – Synku musisz mówić głośniej, mam już swoje lata
- zapytał czy jest pan medykiem – dotarło z prawej strony do staruszka. Odwrócił się żeby zobaczyć nachylona nad sobą Maike uśmiechającą się przymilnie.
- a medykiem … - pokiwał głową – tak jestem
-bo widzi pan - dziewczyna zawahała się przez chwilę – poszukujemy naj.. mężczyzny, dobrze zbudowanego – tutaj Maike zegestykulowała - dość poważnie rannego, nie spotkał się pan może z kimś takim?
- nie - odpowiedział staruszek bez chwili zastanowienia
- ale…- Maike nie chciał się poddać, w jej głosie brzmiała błagalne nuta.
Mężczyzna westchnął
- już od lat nie zajmuje się ranami cięższymi niż obtarte kolano. Ja się przygotowuje leki, kiedyś to owszem, zszywało się różnego rodzaju łazęgi, ale teraz… ręce już nie te – tu uniósł jedną z dłoni do góry – tylko bym takiemu zaszkodził. Ale mój syn – uśmiechnął się w zadumie – ten to ma dopiero talent! Prawie każdego, kto jeszcze dycha udaje mu się „naprawić”. Owszem nawet jemu zgony się zdarzają, jednak raczej rzadko.
- może dlatego że to wiocha i rany rzadko kiedy od miecza pochodzą - rozległa się sarkastyczna uwaga w głowie Maike – niech spróbuje go do miasta wysłać, wtedy pogadamy
- skąd wiesz, może naprawdę ma talent?
- jasne, dobra chodźmy stąd on i tak nam nic nie powie
- przepraszam – przerwała mu uprzejmie Maikeale w takim razie gdzie możemy znaleźć pana syna?
Staruszek zastanawiał się przez chwilę, po czym wzruszył ramionami – nie wiem, jakieś zlecenie dostał i musiał wyjść, nie zdążyłem zapytać.

No to wracamy do punktu wyjścia.
 
__________________
Pióro mocniejsze jest od miecza (...) wyłącznie jeśli miecz jest bardzo mały, a pióro bardzo ostre. - Terry Pratchett
alathriel jest offline