Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2009, 17:44   #11
Gadzik
 
Gadzik's Avatar
 
Reputacja: 1 Gadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodze
Dialog przygotowany z Nagashem

- Goblin być może nie, ale ktoś parający się magią ma prawo wiedzieć co nieco o właściwościach dwimerytu. – odparł sucho goblin, potrząsając przy okazji kajdanami jakby dla podkreślenia swoich słów. Troskę czerwonookiego o czystość ziemi pozostawił bez jakiegokolwiek komentarza, być może aby nie okazać strachu lub lekceważenia wobec nadchodzącej przyszłości. Miast tego pozwolił sobie na dołożenie cegiełki złośliwości (a kto wie, może i realnych planów?) wobec skulonego w klatce goblina-kucharza:
- Ej ty, doskwiera ci nieumiarkowanie w piciu wód ognistych? Jeśli nie, to już teraz zaklepuję dla siebie pieczoną wątrobę. Wiem, że jako kucharzyk sam byś ją najlepiej upitrasił, ale cóż… Oddasz się naszej sprawie całym sobą. – parsknął, setnie ubawiony własną jadowitością.

Z oznaką pewnego zadowolenia przerzucał spojrzenia pomiędzy gaworzącymi ze sobą w parach Roxem i Civrilem oraz jakimś goblinem i posiadającym warga typem, a także kolejną przedstawiającą się istotą – tym razem czymś przypominającym jaszczura, a przynajmniej wymarzone trofeum do salonów szukających wrażeń arystokratów-myśliwych. Naturalnie wspomniana satysfakcja nie wynikała z tego, iż grupa uprowadzonych zaczynała wkraczać na tory organizacji, lecz z tego, że jako przysłuchujący się miał możliwość choćby minimalnego poznania współwięźniów. Nie od dzisiaj wiadomo, iż lepiej słuchać banałów niż nie słuchać niczego… A kłamstwa? Heh, po kłamstwach (lub prawd wydających się kłamstwami bądź kłamstw wydających się prawdami) także można poznać z kim się ma do czynienia…
~ Silnoręki pilnie poszukiwany… – stwierdził w myślach. Gdzieś tam w kącie sali, pomiędzy kratami, wypatrzył prawdopodobnie trolla, jednak zarówno odległość ich dzieląca, jak i rozmiary obiektu zainteresowania były zbyt duże, aby próbować stawiać na spontaniczne rozmowy. W każdym razie doświadczenie już nie raz nauczyło Zergha, iż naprzeciw trudom życia (szczególnie takim jak walka na Arenie) lepiej stawać z kimś trochę lepiej poznanym niż dzięki wymianie kilku zdań. Taka osoba i w ataku pomóc może, i główne natarcie przeciwnika właśnie na niej może się skupić. Poza tym z tylko sobie znanego powodu czarownik wolał mieć tuż przy sobie towarzysza – niekoniecznie zaufanego, byle prezentującego sobą jakąś wartość…
~ Rox? Niepewny łobuz… Ten, no… Civril… Od pilnowania tyłów… Tamci dwaj? Kumotrzy, sami się będą wspierać. Kucharz? Bez komentarza. O, mroczna elfka… Ach, co za boskie kształty! Pewnie kapryśna zdzira. Sidney, goblin… Chuderlak, a do tego inżynie… Pheh, rzemieślnik! Ech… Może po drodze znajdę kogoś lepszego, choćby tamtą gadzinę w kolorze morza… A na bezrybiu…
- Hej, bracie! – syknął półgłosem, co było możliwe z powodu bliskości położenia klatek. Ze względu na wyższość powziętych zamierzeń nie zareagował na średniej jakości dowcip o gotowaniu magów, ani tym bardziej nie dał po sobie poznać zirytowania złudzeniami o wyższości tzw. „techniki” nad Mocą. Sid zaś po skończeniu wymuszonego żartu usiadł w celi i pogrążył się w ponurych rozważaniach o utraconym przedmiocie. Z zamyślenia po raz kolejny wyrwał go głos pobratymca w okularach. Podniósł głowę:
- Witaj Zerghu.
- Witaj, witaj... – odpowiedział czarownik ze szczerym spojrzeniem wytrzeszczonych ślepi. – Nie sądzisz, że jako pobratymcy i istoty inteligentne powinniśmy pomyśleć o... hmmm... zawiązaniu trochę głębszej znajomości? Wszak jedziemy na tym samym wózku, a szersze sojusze, grupowe, lepiej zawiązywać na tych mniejszych...
- Nie sposób się z Tobą nie zgodzić. - na twarzy Sida pojawiła się na chwilę rozpacz, ale grymas szybko zmienił się w lekki uśmiech – Cóż, wiesz jak to jest… w jednej chwili czekasz na realizację swoich marzeń, a w drugiej siedzisz w celi… - zamilkł na moment i dodał: - Sądzę, że sojusz będzie dobrym pomysłem, a nawet świetnym…
- Otóż to! - wpadł mu w słowo rozmówca. – Mam nadzieję, że podobnie jak ja stoisz ponad śmiesznymi sporami "technokratów" z magami. Sądzę wręcz, iż… - goblin zdawał się momentami na siłę dobierać wyszukane słowa – ...nasza wspólna współpraca jako przedstawicieli obu tych grup może wydać zadowalające owoce...
Mimo wypowiedzianych słów Sida, na jego twarzy wciąż widać było niezdecydowanie, a wręcz strach: - Powiedzmy sobie szczerze, miewałem zatargi z magami, jednakże dostrzegam ogromne zalety naszej współpracy, a połączenie umiejętności inżyniera i maga może być... ciekawe. - Talar zniżył głos i dodał – Poza tym sam przyznaj, zaczynamy na gorszej pozycji, nie mamy siły potrzebnej na arenie, ale... - Sidney uśmiechnął się – to dobrze, że nas nie doceniają.
- Zdajmy się na silniejszych... Pomoc na tyłach? - mrugnął porozumiewawczo Zergh. Na wszelki wypadek, aby nikt nie nabrał podejrzeń o zdradę, trochę głośniej wymówił słowo "pomoc".
- Tyły… hmmm... - Sidney zaśmiał się chicho – to moja ulubiona pozycja podczas walki. Sądzę, że jesteśmy umówieni Zerghu. Sojusze są dobre, nawet bardzo dobre. Tym bardziej, że nie będziemy siedzieć tutaj do śmierci… czyż nie? - Goblin wyszczerzył zęby.
- W każdym razie na pewno nie *po* śmierci. - Zergh odwzajemnił niezwłocznie szeroki uśmieszek inżyniera i wykonał ramieniem znany powszechnie pod każdą szerokością geograficzną znak sztamy. – Kto jeszcze deklaruje walczyć orężem, a kto szeroko pojętą magią... - rzucił w przestrzeń pytanie do wszystkich, tak aby nie dawać pola do niepotrzebnych (w jego odczuciu) insynuacji. – ... bądź techniką inżynieryjną? - dodał celem pielęgnacji zawartej przed chwilką znajomości.
 
Gadzik jest offline