Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2009, 18:07   #14
Lindstrom
 
Lindstrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Lindstrom nie jest za bardzo znany
Ambasador zaczekał, aż wszyscy chętni zabiorą głos. Nie doczekał się jedynie reakcji za strony zamyślonego kapitana „Skarbeusza”. Postanowił zatem kontynuować.



- Szanowni Państwo, dziękuję za Wasze głosy w dyskusji. Jakkolwiek nie wszystkie zbliżają nas do osiągnięcia satysfakcjonującego porozumienia – tu spojrzał na barona – a niektóre wręcz wytrwale nas od niego oddalają – tym razem spojrzenie dyplomaty skierowane było na kapitana Spirita – stanowią wyraz Waszych stanowisk i woli porozumienia. Pozwolę sobie zatem odnieść się do wyrażanych przez Was opinii.

Hawkwood w milczeniu rysował rysikiem esy-floresy na datapadzie, który trzymał w ręku. Prócz incydentu z wysyłaniem zakodowanej wiadomości, do czego był już przyzwyczajony po miesiącach dowodzenia "Słonecznym Wiatrem", nie wydarzyło się tu nic szczególnego. Był znużony całym tym spotkaniem, ale nie okazywał tego po sobie. Miał jednak swoje zdanie o każdym z uczestników narady.



- Panie Baronie – tu Ambasador zwrócił się w stronę kapitana „Dłoni Al-Malika” – jestem gospodarzem tego spotkania. Przyjmując jego warunki, na które nie wyrażał pan sprzeciwu, poznał pan moje imię i funkcję, którą piastuję. Nie ma zatem w mym postępowaniu sprzeczności, której się dopatrujesz. Protokół dyplomatyczny jest bowiem czymś więcej niż tylko prostymi zasadami etykiety. Bez wątpienia człowiek tak światowy jak Ty rozumie tą różnicę. „Jego Ekscelencja” jest zaś przyjętym przez etykietę tytułem, nad wyraz stosownym w tej sytuacji. Możesz używać go baronie, bez uszczerbku dla mej osoby.

„- I dobrze! – pomyślał kapitan – śmieszny, nadęty bufon „z królewskiego domu”. „Nikt nie będzie mną rządził!” – ciekawa kwestia zważywszy, że skoro tu jest, to najwyraźniej nie kłócił się z komandorem usiłując mu udowadniać, że rozkazy go nie dotyczą. Gdy tylko zagrożenie minęło koniecznie musiał podkreślić, jaki jest „niezależny” i ważny.” – sarkał kapitan.

Ambasador tymczasem zwrócił się do kapitana „Odyna”:

- Kapitanie Spirit. Doprawdy nie ma sensu próba rozbicia tego spotkania. Możecie Panowie omawiać sprawę ewentualnego „podziału łupów”, ale ustalenia takie siłą rzeczy mogłyby dotyczyć jedynie przekazywania przyznanych jednemu z was znalezisk na rzecz innego z was. Wszystko bowiem, co znajduje się na terenie protektoratu cesarskiego, czy to w przestrzeni, czy na powierzchni planet, jest w pierwszym rzędzie, do momentu zrzeczenia się roszczeń, własnością cesarską. Na ten moment taką właśnie pozostaje, gdyż żaden z Panów nie dysponuje środkami czy umocowaniami prawnymi, by ten stan rzeczy zanegować. Wszystko zatem, co zostanie odnalezione w Imperze, de iure podlega, z braku gubernatora, najwyższemu przedstawicielowi władzy cesarskiej w układzie, czyli mnie. Ja zaś dysponuję tak środkami prawnymi, jak i bezpośrednimi, by takie znaleziska zabezpieczyć. Chciałbym przestrzec przed próbami przywłaszczenia ich, w tym również drogą grabieży miejscowej ludności bądź przed odbiciem ich siłą. Na akty przemocy odpowiedzą cesarska marynarka i siły naziemne z całą surowością prawa. Winnych zaś czekałby sąd wojskowy.

Krótka pauza nie pozwoliła zgromadzonym na ochłonięcie po deklaracji ambasadora. Dla wszystkich jednak stało się oczywiste, że przedstawiciel domu cesarskiego dawał przedstawicielom Ligi do zrozumienia, że nie pozwoli na dziką eksplorację.
Przerwę w przemowie dyplomaty wykorzystał Hawkwood na własne przemyślenia.

„ Spirit próbował bawić się w hegemona. No i niebacznie wdepnął z całą gracją w wielki, lepki słój z napisem „polityka” „– skonstatował z rozbawieniem.
„ Mógłby pewnie narzucić pozostałym kapitanom Gildii swoje warunki, włącznie z tym pudrowanym pajacem Muawiją – kapitan skrzywił się nieznacznie na myśl o zarozumiałym arystokracie – zapomniał jednak gdzie jest i z kim rozmawia. Ciekawe kiedy w końcu pojmie, że licytował za wysoko. W końcu chyba nikt ze zgromadzonych nie może mieć już wątpliwości, że walczył jak lew o przywileje, ale głównie na pokaz. Jak dla mnie; solidnie obił sobie tyłek blachą. Jeszcze trochę i będzie miał problem z siadaniem" – pomyślał z rozbawieniem.

Tymczasem ambasador kontynuował:

- Proponuję zatem wrócić do rozmów w sprawie komisji: doradczej i do spraw kwalifikacji znalezisk. W zamian za okazaną pomoc w eksploracji Impery oraz przyłączeniu jej do znanych światów, jako ich prawny dysponent rozważam możliwość przekazania Wam niektórych spośród nich. Przypominam jednak, że znajdujemy się na terytorium protektoratu cesarskiego zatem w tej sytuacji, wobec braku gubernatora, de iure najwyższy przedstawiciel polityczny cesarstwa w systemie jest jego gospodarzem. Nie widzę zatem innej możliwości, jak tylko ustalenie komisji pod przewodnictwem takiego przedstawiciela, która miałaby zajmować się ewentualnym podziałem znalezisk. Komisji z przedstawicielami wszystkich zainteresowanych. Jej posiedzenia byłyby naturalnie protokołowane, a ustalenia zatwierdzane przeze mnie na drodze oficjalnej. – dyplomata spojrzał wymownie na milczącego dotąd kapitana Skarabeusza.

- Innymi słowy; Wasza pomoc nie pozostanie bez nagrody. Konieczne będzie jednak porzucenie prób ignorowania przez Was przedstawicieli Cesarstwa w systemie, poszanowanie prawa cesarskiego oraz podjęcie współpracy, która jest w interesie nas wszystkich.

- Potępiam – podjął ambasador- deklaracje użycia przemocy, które padły tu z ust jednego z przedstawicieli Gildii. Ufam, że nie stanowią one stanowiska wszystkich obecnych tu członków tej frakcji? – przedstawiciel cesarski spojrzał kolejno na kapitanów „Skarabeusza” i „Thora”.

Hawkwood zamyślił się. "Kapitan "Thora" wygląda na rozsądnego człowieka. Takiego, z którym można by się dogadać. A ze dba o interesy swojej frakcji... Tym lepiej"

- Zakładam też, że mogę liczyć na współpracę opartą o poszanowanie prawa i wzajemny szacunek, panie baronie? – tym razem wzrok ambasadora spoczął na kapitanie „Dłoni Al.-Malika” – Skoro był Pan gotów powołać się, choć niedokładnie, na edykt cesarski, jako rozstrzygający w interesującej Pana kwestii, takie założenie wydaje się uprawnione, nieprawdaż? Jako, że Impera jest teraz objęta protektoratem cesarskim, a nikt z Państwa nie wysuwa równie silnie umocowanych prawnie roszczeń, należy przyjąć iż system ma już swego opiekuna. Nie jest już „ziemią niczyją” , zatem nie ma tu zastosowania Prawo Znaleźnego, na które powołuje się Pan, baronie. „Prawo” jest w tym wypadku nazwą jedynie zwyczajową, bowiem nie zostało uznane, wbrew pańskim słowom, jak również i staraniom Ligi, za powszechne i obowiązujące. Casus, na który się Pan powołuje nie został również rozstrzygnięty i wciąż pozostaje w sferze arbitrażu cesarskiego.


- Chciałbym tez rozwiać wątpliwości Panów wobec misji komandora Desjani: nie zakończyła się ona z chwilą wejścia do tego systemu, bowiem rozkazy „Flogistona V” obejmowały, zgodnie z rozporządzeniem cesarskim #42C, eskortę do portu gwiezdnego Leminkainen. Jak wiecie Państwo, nie dotarliśmy tam jeszcze, a konwój nie został rozformowany. Jeżeli mielibyście Państwo jeszcze dalsze wątpliwości co do mandatu komandora, bez wątpienia możecie zgłosić je po powrocie do znanych światów. Do tego czasu sankcjonuję jego mandat. Wedle mojej wiedzy nadal jest w mocy.

- Popieram w pełni zdanie komandora iż nie może być mowy o „demokratycznym” dowodzeniu armadą w sytuacji zagrożenia. Ten model nie jest znany ze swej skuteczności, a zgodzicie się Państwo, że jesteście bardziej zainteresowani przetrwaniem ewentualnego starcia bardziej, niż współdecydowaniem o taktyce działań obronnych. Zdaję sobie sprawę z tego, że jednostki o profilu bojowym, które znajdują się w konwoju mają różną przynależność frakcyjną i zróżnicowane priorytety. Z tego też względu i dla jego doświadczenia w przewodzeniu formacjom zadanie oceny zdolności o przydatności bojowej tych jednostek powierzyłbym komandorowi Desjani. „Flogiston V” jest przy tym przystosowany do koordynowania działań kilku jednostek.

- Krążownik będzie zresztą wspomagał prace komisji do spraw znalezisk. Po zakończeniu procesu ich katalogowania i oceny, będą one magazynowane na pokładzie „Flogistona V”, jako jednostki na tyle obszernej, by móc pomieścić nawet znaleziska sporej wielkości. Dopiero wówczas komisja będzie podejmować kwestie roszczeń wysuwanych do nich.

Ambasador po chwili przerwy powiódł wzrokiem po wszystkich zgromadzonych na Sali.

- Skoro uporaliśmy się z najbardziej palącymi kwestiami ufam, że możemy wreszcie rozpocząć właściwe rozmowy o współpracy?
 
__________________
Ni de ai hao - xue xi hai shi xiu xi?

Ostatnio edytowane przez Lindstrom : 26-07-2009 o 18:17. Powód: zdjęcia
Lindstrom jest offline