Wzrok Jonathana padł na osobę, żywcem wyjętą z mitologii - Meduzę. Jednak była między nimi mała, aczkolwiek istotna różnica, mianowicie ta przed nim była ślepa. Rzucała się z jednej strony na drugą, z wyciągniętymi rękami, nie zdając sobie nawet sprawy z tego co się dzieje. Nagle nad jej głową odłamał się gigantyczny kawał sklepienia jaskini i spadł prosto na nią. Krew bryzgnęła na wszystkie strony, kawałek węża doleciał aż do stóp Noysa i po chwili nerwowych tików, znieruchomiał na jego oczach. Fajnie.
Kątem oka Johny zauważył ruch, gdy spojrzał w tamtym kierunku zobaczył mężczyznę unoszącego wielki głaz. Na tym etapie, nic go już nie mogło zdziwić – najwyraźniej taką posiadał moc. Zawołał coś, a chwilę później jaskinię przeszył jego rozdzierający krzyk zaprzeczenia. Noys ruszył w tamtym kierunku.
Jego oczom ukazała się bardzo ładna dziewczyna i dwóch mężczyzn. Jeden z nich właśnie biegł w sobie tylko znanym kierunku, ale drugi szarpał się z dziewczyną. Ona starała mu się wyrwać, jednak tamten nie należał widocznie do słabych. Zamachnął się i z całej siły uderzył ją w sam środek twarzy. Natychmiast trysnęła krew, ze złamanego nosa, a ona sama zwiotczała od siły uderzenia. Siłacz patrzył na to wszystko z widoczną rozpaczą, ale i wściekłością. Nie robił jednak nic, najwyraźniej nie mógł. Było oczywiste kogo ratować, a kogo zabić.
Jonathan wyciągnął zza pazuchy pistolet, odbezpieczył go i strzelił. Zdawał sobie sprawę, że to niebezpieczne, jednak nie było czasu – każda chwila zwłoki oznaczała śmierć. Pocisk roztrzaskał głowę tamtego. Noys natychmiast pobiegł w stronę dziewczyny. Leżała, oniemiała i zszokowana, najwyraźniej tym co się stało. Nie dość że wcześniej była umazana od swojej własnej krwi, teraz dołączyły do tego krew i kawałki czaszki, mózgu tamtego mężczyzny. Nie czekając ani sekundy dłużej, przerzucił ją sobie przez ramię i pobiegł w stronę mazi. Minął mężczyznę w pełnym pędzie, dobiegł na miejsce. Zrzucił ją prosto w 'to', a ona natychmiast zniknęła. Westchnął cicho, ni to z ulgi, ni ze zrezygnowania. Tylko ja jestem 'inny'?
Odwrócił się i ruszył do mężczyzny, ciągle wytrwale trzymającego gigantyczny głaz. Dla Jonathana jego siła była wręcz nie do pojęcia.
- Idź też, ona Cię potrzebuje. Jest w fatalnym stanie. Ja i tak nie mogę przejść, więc wyrzuć ten kamyczek i ruszaj jej pomóc. Teraz, już, NATYCHMIAST!
__ Meduza ginie. Jonathan zabija jednego z mężczyzn, który złamał nos dziewczynie. Bierze ją i rzuca prosto w teleport - ona znika.
__________________ Nigdy nie przestanę podkreślac pewnego drobnego, instotnego faktu, którego tak nie chcą uznać Ci przesądni ludzie - mianowicie, że myśl przychodzi z własnej, nie mojej woli... |