Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2009, 10:28   #22
Toho
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
2028, Pflugzeit – Altdorf

Siedziba Kancelarii
Faethor, Anna, Helga


Po wyjściu z pokoju w którym przebywali Faethor, Helga oraz Thersa (w roli Anny Laheks) kancelista porzuciwszy wszelką godność puścił się pędem godnym ogara długim korytarzem. Biegł co tchu, ile sił w nogach, całkiem jakby puszczono za nim stado wygłodniałych wilków, czy goblinów. Goniąc resztkami tchu wbiegł na drugie piętro i resztkami sił truchtał korytarzem w stronę ostatniego z pokoi. W myślach po paru metrach klął niczym szewc, po pierwszym piętrze wiedział, że praca w Kancelarii była błędem, na drugim miał wszystkiego i wszystkich serdecznie dość – był gotów powiedzieć co myśli o Kanclerzu, Kancelarii. Na całe jego szczęście przed wejściem do komnat podkanclerza stał strażnik, który na widok zgonionego i spienionego, niczym koń po długim galopie, kancelisty kazał mu odetchnąć kilka razy głęboko i ochędożyć się nieco. Ba! Dał mu nawet łyk mocno rozwodnionego wina. Dzięki tym zabiegom kancelista przestał wyglądać jakby miał paść zaraz za progiem, a i na świat patrzył nieco przychylniej.

Kancelista przed wejściem odetchnął głęboko, zebrał w sobie odwagę, i zapukał. Po chwili ze środka padło ostre, wręcz wojskowe WEJŚĆ !! . W środku wielkiej komnaty wyłożonej starym dębowym parkietem, pełniej przepychu i bogato zdobionych mebli przechadzał się, niczym dziki zwierz po klatce, podkanclerz. Podkanclerz Karol van Eickmar od kilkunastu dni chodził, łagodnie mówiąc „zły”. Chociaż każdy kancelista wiedział, że Eickmar jest nie dość, że wkur... znaczy się „zły” to jeszcze do tego porywczy. Od czasu do czasu nie raz zdarzało mu się „uszkodzić” co którego kancelistę, zwłaszcza gdy ten przynosił złe wieści. Ostatniego za opieszałość jednego zdzielił „delikatnie” buzdyganem – w efekcie czego w Kancelarii pojawił się wakat.
– Panie podkanclerzu, przybyło troje chętnych … zaczął dukać kancelista, niepewny nastroju Eickmara.
– Kto ? przerwał mu obcesowo podkanclerz, starając się przy tym nie peszyć kancelisty. W końcu po ostatnim incydencie Kanclerz „natarł mu uszu”.
– Elf i dwie kobiety – Faethor Laure, Anna Laheks z Altdorfu i Helga van Förster, panie odpowiedział nieco pewniej kancelista.
– Kto jest na nasłuchu ? padło kolejne pytanie.
– Młody Sigsauer … zaczął kancelista i pewnie by coś na temat młodego Sigsauera powiedział, lecz podkanclerz machnął ręką i nakazał odejść dodając – Niech poczekają z pół godzinki na mnie, w tym czasie Sigsauer niech prowadzi nasłuch, chcę na dziś wieczór mieć dokładną rozpiskę o czym mówili. Kancelista skłonił się w pas i puścił się biegiem do pokoju nasłuchowego, który dzięki wymyślnemu systemowi niewidocznych otworów pozwalał podsłuchiwać o czym mówi się w pokoju w którym przebywali Faethor, Helga i Thersa.

Podkanclerz Eickmar tymczasem powoli zastanawiał się nad tym co by tu ubrać na takową okazję. Najchętniej ubrałby pełną płytę jak za dawnych lat. W strojach kancelarii czuł się mało swobodnie. Co prawda przywykł już do nich, lecz o wiele bardziej wolał czuć ciężar i ucisk pancernych blach, niemyte w drodze ciało niźli pachnący ługiem strój podkanclerski. Decyzja została podjęta – podkanclerz wyjął z szafy kabat w modnym ostatnimi czaszy kolorze ecru z wielkim żabotem. Odruchowo, przed lustrem, sprawdził utrefienie swoich włosów i przystrzyżenie wąsów. Delikatnie poprawił ułożenie wąsa. Stwierdził, że dzionek jest pewnikiem gorący i nieznośny – z wielkiego flakonu nie pożałował perfumy. W końcu w zeszłym tygodniu mył się, a teraz nie widział powodów czy czynić ponowne ablucje.

W międzyczasie Faethor, Helga i Anna rozmawiali na różne tematy, spędzali czas na popijaniu wina, piwa, miodu, podjadaniu smakołyków ze stołu – a nawet tracili czas na krotochwilne żarty. Z wypowiadanych przez nich słów młody kancelista Sigsauer starał się nie uronić ni słowa – tak aby podkanclerz był zadowolony z raportu jaki mu przedstawi. Na całe szczęście Ci na dole nie mówili za wiele i nie wszyscy naraz. Ot zwykłe pogaduszki. Najciekawszy był fragment o Hirschenstien – Sigsauer szybko się zorientował, że osoby na dole wiedzą co nieco o tym mieście, lecz plotki i fakty mieszają się tam niemożebnie. Najwięcej zdawał się wiedzieć ten mężczyzna – elf, niejaki Faethor.

Faethor wziął z półki „Herbarz Imperialny” starał się odnaleźć herb, który by pasował do otrzymanego guzika. Niektóre z herbów wydawały mu się podobne, inne nieco mniej. Jednoznaczne dopasowanie guzika do herbu stanowił fakt, że guzik był nieco zużyty. W pewnym momencie zdawało się mu, że znalazł odpowiedni herb, studiował położenie linii i układ elementów, gdy papierowa kulka trafiła go prosto w ucho. Po chwili, gdy wrócił do herbarza wrażenie podobieństwa zniknęło. Przez myśl przemknęło mu, że być może zapyta kogoś o wiele bieglejszego w herbach niż on.

W pewnym momencie do pokoju Sigsauera wkroczył podkanclerz Eickmar. Zapytawszy o czym rozmawiają tam na dole uzyskał dość satysfakcjonującą go odpowiedź. Najważniejsze, że o tym co się dzieje w Hirschenstein wiedzieli tyle co z plotek i historii. To dobrze. pomyślał w duchu podkanclerz.

Eickmar odruchowo poprawił żabot. Wyszedł z pokoju w którym siedział Sigsauer i po drodze wezwał najbliższego kancelistę.
– Prowadź na dół, później mnie zaanonsujesz. Weź laskę. powiedział całkiem łagodnie.
Kancelista skinął głową, szybko pobiegł do magazynku i wziął laskę. Następnie zaprowadził Eickmara pod same drzwi. Poczekał chwilę, gdy podkanclerz sprawdził po raz kolejny swój ubiór.

W pokoju w którym przebywali Faethor, Thersa i Helga akuratnie trwała chwila ciszy. Faethor kontemplował mapę, Helga podeszła do stołu coś zjeść, a Thersa stała nieco z boku obserwując dwoje pozostałych. Nagle drzwi, którymi weszli do środka, otworzyły się – do środka wszedł kancelista z wielką laską, zastukał nią trzy razy w podłogę mówiąc jednocześnie donośnym głosem:
– Jego Magnificencja Podkanclerz Karol van Eickmar !
– Jego Magnificencja Podkanclerz Karol van Eickmar !
– Jego Magnificencja Podkanclerz Karol van Eickmar !

Na koniec ukłonił się stając bokiem do wejścia. Do pokoju wszedł Karol van Eickmar


Człowiek w wieku około dwudziestu paru lub trzydziestu paru lat, ubrany w obcisły, modnie pikowany, kabat w równie modnym kolorze ecru z wielką białą kryzą. Całości dopełniały spodnie, ewidentnie wywodzące się od bryczesów. Włosy podkanclerza miały kolor kary, podobnie zresztą jak wąsy, i podobnie jak one, były misternie utrefione. Całości stroju dopełniał kolczyk z perłą i rapier u boku. Od mości podkanclerza dochodził dość silny zapaszek perfum. Zapach był kwiatowy ale jego natężenie sprawiało, że nie był miły, lecz lekko mdlący. Podkanclerz krótko otaksował Helgę, Thersę oraz Faethora.

– Jestem podkanclerz Karol van Eickmar … oznajmił, całkiem jakby nie był anonsowany. Cała trójka bohaterów ukłoniła się podkanclerzowi. Ten niedbałym ruchem dłoni odprawił kancelistę dodając – Przywołaj mi tu Sebastiana, jeno migiem chłopcze. słowa wypowiedział niedbale, ale uwadze trójki bohaterów nie umknęło, że kancelista dosłownie pomknął wykonać rozkaz.
– Usiądźcie, proszę. poprosił podkanclerz wskazując krzesła. Całej trójce ruchy rąk podkanclerza wydawały się nieco zbędne i zniewieściałe. Ponadto zaduch dochodzący od Eickmara powodował, że każdy chciał siedzieć jak najdalej. Koniec końców najbliżej siedział Faethor, później Helga, a Thersa na końcu. Podkanclerz pozostał na stojąco, aby po chwili usiąść.

– Mamy nadzieję, że przybyliście do nas w sprawie zadania, które ma dla was Jego Magnificencja Kanclerz Justus von Reichermann. ewidentnie nie czekając na odpowiedź nikogo z bohaterów podkanclerz kontynuował.
– Myślę, że zaczniemy wam opowiadać od początku, tak sądzimy będzie najlepiej. W połowie zdania do pokoju wszedł starszy kancelista, ukłonił się podkanclerzowi i nie mówiąc słowa czekał na rozkazy.
– Wybaczcie na chwilę. Sebastianie, usiądź proszę, być może będziesz nam potrzebny. kancelista ukłonił się ponownie i usiadł za biurkiem.
– Wybaczcie mi, że zacznę od pewnej historii, lecz bez tego nie wytłumaczymy wam szczegółów zadania.
– Sprawa jest dość dawna i być może słyszeliście o niej.
– ˜Hirchenstein to dość znane w okolicy centrum wydobycia żelaza, liczy około 200 mieszkańców, skarbnikiem cesarskim jest tam jest niejaki Edward von Thiel. Jeśli znane wam to miano – to dobrze, jeśli nie to wam powiem – to syn jednego z największych kupców w Altdorfie. Swego czasu przebywał na dworze cesarskim. Burmistrzem miasteczka jest niejaki Joahim Lawierre. Ma on pewne koneksje o których nie chcę tu mówić, ale są bardzo mocne i rozległe.
– Samo miasto żyje z wydobycia żelaza, węgla, cyny i srebra. Większość kopalń należy do prywatnych kupców lub kompanii handlowych, jedynie kopalnie srebra i największa kopalnia żelaza są lennem cesarskim. Do cesarza należą dwie spośród licznych faktorii na terenie miasta. Faktorie te produkują różne rzeczy – między innymi uzbrojenie na rzecz armii imperialnej. Miasteczko założył graf Heinrich Ademhar von Hőle, zwany też Rębaczem. Początkowo miasteczko było typowo rolnicze aż niecałe dwadzieścia lat temu odkryto w pobliskich górach żelazo, srebro, cynę i węgiel, od tego też czasu wyrastają tam manufaktury. Pierwsze kopalnie i kuźnie należały do cesarza, obecnie została w jego rękach jedynie jedna kopalnia i dwie faktorie.
– Ciekawi Was panie pewnie co robi synalek jednego z największych kupców na takim wygnaniu? To dość stara historia, ale Edward oskarżył pewnego z baronetów o wychwalanie przeklętych bogów chaosu, posiadanie ksiąg nekromanckich i co tam kto jeszcze chce. Oskarżonego przez Edwarda szybko uwięziono. Jednakże informacje tegoż Edwarda okazały się bezpodstawne, informacje od szpicli fałszywe, przeszukania nic nie dały, a tortur nie zastosowano.
– Spotkania w których brał udział baronet okazały się schadzkami młodych bogaczy, którzy spędzali czas na hazardzie, piciu i innych przyjemnych rzeczach. Posiadane przez baroneta książki okazały się nie złowróżbnymi grimuarami, lecz zwykłą poezją, książkami o heraldyce, historii i innych tematach.
– Sąd cesarski robiąc dobrą minę do złej gry musiał zwolnić oskarżonego, opłacając w dodatku jego „szkody moralne”. Nadgorliwy Edward został odesłany na placówkę w charakterze skarbnika w mało znaczący zakątek – z delikatną prośbą o nie narzucanie się przełożonym.
podkanclerz przerwał tyradę na małą chwilę, by sięgnąć po szklanicę do wina, które skwapliwie nalał mu kancelista. Podkanclerz pociągnął solidny łyk i kontynuował.

– Tyle słowem wstępu, jeśli macie pytania zadacie je na końcu, a ja odpowiem najlepiej jak będę potrafił.
– Zapewne niemniej ciekawi was czego Kancelaria chce od was. Otóż Edward von Thiel napisał do samego cesarza list. W tym liście zwarł donos na Joahima Lawierre'a. Napisał, że szanowny pan burmistrz para się nekromancją, w okolicy nagminnie ginie trzoda i rozmaita rogacizna, którą później znajdują wypatroszoną, albo bez krwi, jakby tego było mało burmistrz ma podobnież przewodzić sekcie wyznawców Slaanesha. Krótko mówiąc Edward von Thiel domaga się zatrzymania i osądzenia Joahima Lawierre'a. Powiecie, że sprawa prosta – otóż nie jest aż tak prosta.
Raz, że Lawierre ma mocne poparcie na dworze cesarskim i nie możemy go aresztować ot tak bez wyraźnych powodów. Dwa Cesarz, ze względu na dawną wpadkę Edwarda oraz koneksje Joahima i możliwe konsekwencje jego aresztowania nie zgodził się na drogę oficjalną, ale jednocześnie nakazał nam zbadać sprawę. Po trzecie nie możemy w tej sprawie prosić o pomoc łowców czarownic. Naszym zdaniem sprawę należy zbadać delikatnie.
podkanclerz łyknął ponownie wina.
– Czy zgodzilibyście się przeprowadzić małe śledztwo dla Kancelarii? Czy zgodzicie się pojechać do Hirshenstein i sprawdzić, zbadać, czy jak to zwać, czy rzeczywiście Joahim Lawierre jest zamieszany w jakieś nieczyste sprawki jak twierdzi Edward, czy to też tylko próba rozegrania lokalnego konfliktu rękoma Kancelarii? Jeśliście ciekawi co w przypadku, gdy podejrzenia Edwarda są słuszne – podówczas zgłaszacie się do rycerzy Sigmara w Hirshenstein, a oni załatwią aresztowanie i przewiezienie oskarżonego do Altdorfu. Jeżeli oskarżenia są bezpodstawne wówczas wracacie z wynikami waszego śledztwa do Kancelarii. Rzecz jasna dostaniecie list, glejt w którym nominujemy was na śledczych polowych, a Kancelaria prosi wszelakie osoby o pomoc w waszym zadaniu. Po przemyśleniu sprawy proponujemy wam jako wynagrodzenie 100 koron. 40 płatne z góry, natomiast 60 po wykonaniu zadania. podkanclerz skinął w stronę bohaterów prosząc o odpowiedź.

Cała trójka czuła, że sprawa jest nieco śliska – prowadzenie śledztwa w sprawie burmistrza z mocnymi „plecami” z oskarżenia Edwarda von Thiel może skończyć się różnie. Jedynie Thersa nie miała tu zbyt wiele problemów z opowiedzą – jej zadaniem było jedynie wysłuchać co ma do powiedzenia podkanclerz i zdanie relacji Annie.

Należało coś powiedzieć, być może zadać jakieś pytanie. W powietrzu zawisła cisza.
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline