Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2009, 11:54   #332
mataichi
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Mężczyzna patrzył się jak zaczarowany na miejsce gdzie jeszcze przed chwilą leżało ciało Tyburcjusza. Wszystko potoczyło się inaczej niż planował, wszystko wokół niego oszalało, a ludzie zaczęli umierać. Tak po prostu. Bez żadnej walki, ginęli próbując ratować się szaleńczą ucieczką, lecz niewielu z nich miało przeżyć.

Dedal otrząsnął się błyskawicznie z zadumy i zaczął biec co sił w nogach. Może to jego dar, a może zwyczajny instynkt kierował jego krokami w ten sposób, iż bez problemów omijał spadające skały. Gdzie nie spojrzał widział krew i śmierć. Przynajmniej kostucha ona była sprawiedliwa. Jego była pani, okaleczona i bezbronna Meduza, w jedne chwili stała się papką miecha.

„Żegnaj Marvelin. Los zaoszczędził ci spotkania ze mną.”

Tajemniczy portal - a z nim ocalenie - był już blisko, ale przy nim stała istota, z którą musiał najpierw wyrównać rachunki. Lorence. Dedal przywołał swój dar ruszając na wampira. Pragnął śmierci tego potwora, a co więcej sam chciał zostać jego egzekutorem.

Dwa wielkie stalaktyty w tym samym momencie oderwały się od sklepienia spadając wprost na dwie nieświadome zagrożenia istoty. Nikt nie był w stanie zareagować na czas. Dedal zdołał jeszcze dostrzec spadające „gilotyny” tuż przed tym nim zakończyły podły żywot Lorenca i Diabła. Dwaj członkowie stada, w jednej sekundzie padli martwi pozostawiając po sobie jedynie broczące krwią strzępy. Tak dokonała się sprawiedliwość w Thargocie.

Twarz zaskoczonego Dedala została skropiona krwią jego oprawców. Towarzysz nie myślał, nie miał na to czasu. Biegł dalej, przepełniony swoją mocą. Obraz przed oczami stawał się coraz mniej wyraźny.

Widział Michała, podtrzymującego głaz i Minotaura leżącego niemal u jego stóp. - Czyżby on…? - Zdecydował. Minął młodego wampira lekko trącając go dłonią, po czym nagle padł na ziemie nieprzytomny tuż przed portalem. Jego umysł odpłynął…

***

- Ech, i po co mi to było? – marudził biegnąć co sił w nogach. Otaczały go czerwone ściany ociekające gorącą posoką. Ściany więzienia, jakie przygotował specjalnie dla Lorenca. Niemal czuł ciepło bijące z krwawiących murów, lecz była to jedynie iluzja wymyślona, aby drażnić więźnia.


Pamiętał doskonale każde przejście, każdą pułapkę i skrót, jednak nawet jemu dojście do wyjścia zajmie wiele godzin. Czas w umyśle płynął dużo wolniej niż na zewnątrz, jednak Dedal zdawał sobie doskonale sprawę, że został całkowicie zdany na łaskę osób, które jeszcze nie opuściły jaskini.

To oni zdecydują czy jego podróż dobiegnie końca w tym miejscu.

On musiał postarać się uciec z labiryntu, który sam stworzył.




* Lorence i Diabeł giną
* Dedal pada tuż przed portalem zwarzywkowany. Jest na łasce Michała i Jonathana
 
mataichi jest offline