Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2009, 13:40   #25
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Tristis

Tristis bez problemów i nie zatrzymywany ani nagabywany przez nikogo podszedł do podestu, na którym stała szubienica. Powrozy zwisające z poziomej belki rytmicznie poruszały się na wietrze. Kozły, które wykopywano skazańcom spod nóg stały teraz równo ułożone przy jednym ze słupów. Nikogo nie było. Ani kata, ani jego pomocnika, ani też herolda. Zniknęły też ciała powieszonych kompanów Tristisa.

Thoer podszedł pod sam podest, przeszedł wzdłuż całej jego długości i zatrzymał się dopiero w jego rogu. Ostrożnie wychylił się i zlustrował przestrzeń pomiędzy podestem, a stojącym kilkadziesiąt metrów dalej, zbudowanym z szarego kamienia ponurym budynkiem, w którym trzymano pojmanych członków hanzy. Nie dostrzegł nikogo, poza przypadkowym przechodniem, który po chwili zniknął mu z pola widzenia.

Przed solidnymi drzwiami nie było nikogo. Tristis pewnym krokiem ruszył w stronę wejścia, jednak po przejściu kilku metrów gwałtownie się zatrzymał. Z budynku wychodzili żołnierze. Było ich kilkunastu, różnorodnie uzbrojonych. Jedni mieli tarcze i miecze, inni kusze, a jeszcze inni włócznie. Pomiędzy nimi Tristis dostrzegł swoich kompanów: Quomio, Santosa zwanego Małym, Revellisa, dwóch górujących nad żołnierzami okaryjczyków, Wulfstana i Thorgara oraz jeszcze jednego, z wyglądu rusanamani, ktorego imienia nie pamiętał. Szli otoczeni zbrojną eskortą prowadzoną przez wysokiego mężczyznę w kolczudze i hełmie na głowie. Kierowali się w stronę książęcego kasztelu.

Więźniowie

- Doskonale, że się rozumiemy – powiedział wojewoda kiwając głową. – A teraz bez żadnych gwałtownych ruchów wstańcie i pojedynczo wyjdźcie z celi.
Wieźniowie zrobili jak polecił dowódca stojących po drugiej stronie drzwi żołnierzy. Po kolei opuścili celę, nie wykonując gwałtownych ruchów, a tylko hardo patrząc na otaczających ich strażników. Jako ostatni z celi wyszedł Revellis, pod nosem mrucząc modlitwy do swego boga, lekko kulejąc, gdyż ukryte ostrze uwierało go w stopę.
- Mam nadzieję, że nie będziecie próbować ucieczki ani nie zrobicie nic głupiego – Avalerra bacznie przyglądał się każdemu z więźniów. – Uniknęliście stryka, ale wasz los nie jest jeszcze przesądzony. Pamiętajcie o tym, gdy przyjdzie wam coś głupiego do łbów.
- Zabić bez rozkazu, reagować na każdy podejrzany ruch – zwrócił się do swoich ludzi. – Wciąż są skazani na karę śmierci. Co ma wisieć nie utonie...

Wieźniowie szczelnie otoczeni eskortą wyszli z loszku na otwarty plac. W pierwszym momencie zmrużyli oczy, odzwyczajone od jasnego blasku dnia. Potem z ciekawością rozglądnęli się po rynku. Tuż przed nimi wznosiła się, teraz pusta szubienica. Przed drewnianymi domami otaczającymi rynek kupcy i rzemieślnicy rozstawili kramy, przy których kłębili się ludzie. Duża grupa gapiów obserwowała pokazy akrobatyczne, odbywające się na prowizorycznej scenie. To co przykuło najbardziej ich uwagę, to stojący kilka kroków od wejścia do lochu Tristis. Ubrany w pelerynę, z mieczami, łukiem i kołczanem pełnym strzał.

Poganiani przez strażników, prowadzonych przez wojewodę minęli Tristisa i ruszyli lekko wznoszącym się traktem, w stronę książęcego kasztelu.
 
xeper jest offline