Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2009, 18:15   #83
Zielin
 
Zielin's Avatar
 
Reputacja: 1 Zielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwu
- Auuuuaaaa! -krzyknął oślepiony kurzem Thorius. Głową walnął w kamienne wrota. Zdezorientowany, zarówno dzięki słabej widoczności jak i chwilowego zamroczenia, zatrzymał się, łapiąc się za głowę. Przez chwilę świat wirował, potem jednak ponownie odzyskał równowagę.

Pył już opadł i krasnolud mógł rozejrzeć się po pomieszczeniu. Stał przy ścianie przeciwległej do wejściowego korytarza, gdzie leżały zawalone posągi. Słychać było zza nich ochrypły kaszel i odgłos odsuwanych kamieni.
Pomieszczenie było puste i...nigdzie nie widział Grumila! Przecież mieli trzymać się razem.
- Grumil! Grumil? Gdzie jesteś? - pierwsze słowa wypowiedziane przez krasnoluda omal nie przyprawiły go o wymioty. Do ust dostała się spora dawka kurzu, która osiadła nie wiedzieć jakim cudem na jego podniebieniu. Splunął siarczyście i powtórzył nawoływanie kilkukrotnie, przeszukując pomieszczenie z wrotami. Nadal masował sobie czoło, nieosłonięte hełmem, na którym kwitł już sinoniebieski guzek.

Wbrew temu co przypuszczał Thorius, zarówno kapłan będzie miał problem by się tu dostać jak i on żeby stąd wyjść. Najwyraźniej wraz z pomnikami zawaliła się spora część korytarz prowadzącego na powierzchnie.
- To jedna sprawa z głowy - westchnął brodacz - Tylko gdzie jest Grumil?

Krasnolud rozejrzał się i wszedł z korytarz po lewej stronie. Pomieszczenie to nie różniło się wiele od głównego przedsionka, poza tym, że znajdowała się tam studnia trzymetrowej średnicy.
Krata która ją zabezpieczała uległa uszkodzeniu. Dokładniej rzecz biorąc, leżała wygięta i wyrwana obok obstrzępionego brzegu studni. Było w niej ciemno, ale nie wydawała się głęboka.
- Ktoś się musiał nieźle wkurzyć - pomyślał.

Przeszła mu jednak ochota na żarty, gdy ujrzał hełm Grumila leżący tuż koło studni. Nachylił się nad studniom i nasłuchiwał:
- Thhooooriuuusss!!! Ty draniu nie zostawiał mnie!! - krzyczał wystraszony towarzysz.
Krasnolud nie myśląc wiele skoczył w dół. Lot był krótki, a lądowanie bardzo bolesne. Obaj leżeli teraz pośrodku okrągłej studni..
- Dobrze, że jesteś - westchnął Grumil - Żebyś widział z czym musiałem się zmierzyć.
- Widzę - odparł Thorius wskazując leżący nieopodal kawałek oślizgłej macki.
- Tylko skąd to bydle przypełzło. Stąd nie ma wyjścia!
- Faktycznie - stwierdził wojownik rozglądając się po sali.
Nie prowadził stąd żaden korytarz, a w ścianach nie było najmniejszego otworu. Lita skała w której wyciosano komnatę miała tylko jedno wyjście - to, którym tu trafił, czyli do góry.

- Hmmm.
- Co, hmmm? Nie "hymkaj" tylko mów.
- Musimy się chyba wspiąć na górę. Pójdę pierwszy, a później spuszczę ci linę.

Thorius złapał za pierwszy wystający kamień i podciągnął się. Zrazu nie szło mu to za dobrze, wspiął się zaledwie na dwa metry nad podłoże. Oblany potem, zeskoczył spowrotem.
- Coś się stało?
- Ciągle mi się jeszcze nie rozjaśniło w łepetynie. Zapomniałem zdjąć ekwipunku.
- To pewnie przez ten alkohol!
- Cicho siedź, bo sam żeś pijak większy ode mnie.
- Wypraszam sobie! Nie pijak ino wytrawny smakosz!
- Wytrawny smakosz nie pije takich szczyn co ty!


Gdyby nie byli rodakami, już by podskoczyli sobie do gardeł. Tymczasem obydwaj zaśmiali się, a ich głos poszedł wzmocniony echem w górę.
- No to rozluźnienie atmosfery mamy z głowy.
- Daj, pomogę ci ściągnąć.

Szybko uporali się z ekwipunkiem Thoriusa. Krasnolud zarzucił długi zwój liny przez ramię i ponownie wspiął się na wystrzępioną powierzchnię. Dotarłszy do połowy drogi ponownie doświadczył dzisiejszego braku szczęścia. Trafił ręką na wyjątkowo obślizgły kamień i runął kilka metrów w dół. Palce piekły mocno, ale udało mu się zatrzymać.
Zaklął siarczyście pod nosem.
- Coś się stałooooo? - doleciało go wzmocnione echem wołanie Grumila.
- Ten stwór z którym miałeś do czynienia zostawił nam śliską niespodziankę. Nie przejmuj się.

Dalsza "podróż" nie była trudna, o ile uważał czego się łapie. W końcu, zlany potem, jakby znów trafił na pustynię, dotarł do resztek kraty przytwierdzonej do prowizorycznych zaczepów wokoło.
Tylko potężna siła mogła zrobić coś takiego. Szybko jednak brodacz przestał rozmyślać o tym i zaczął się za ratowanie towarzysza. Przywiązał przez ciężką kratę linę. Sam nie był w stanie za wysoko jej podnieść, ale udało mu się wsunąć pod nią linę. Na pewno nie zsunie się w przepaść. A lina była na tyle wytrzymała, że się nie zerwie.
- Rozbierz się! Wpierw nasz ekwipunek.
-Oooookkkkk.. - dobiegło jakby z oddali.
- Spuszczam linę, przyczep do niej ekwipunek i pociągnij, jak tylko go przywiążesz!
Po chwili poczuł szarpnięcie liną i wyciągnął swoją zbroję. Musiał zrobić jeszcze dwa "kursy", by wciągnąć wszystko co posiadali przy sobie. Przy ponownym szarpnięciu, i kolejnym wysiłku z wciąganiem "balastu", ujrzał twarz Grumila wyłaniającą się z otworu.
- To już wszystko. Więcej nic nie ma, oprócz kamieni oczywiście.
- Dzięki Bogu!


Kiedy obaj byli już bezpieczni - jeśli można tak nazwać fakt, że przebywali w nieznanym miejscu z jedyną znaną drogą ucieczki zawaloną i zniszczoną. Odpoczęli dosłownie chwilę, po czym gnani rozsądkiem i wrażeniem niebezpieczeństwa czającego się za rogiem zaczęli się ubierać w zbroje.
Wytrzymałość krasnoludzka jest godna podziwu - na ich twarzach nie było widać śladu zmęczenia, a mięśnie pracowały jakby były to mechaniczne podzespoły.
- Droga wejściowa jest zawalona. Nie ma stąd wyjścia.
- Widziałem jakieś kamienne wrota. Może dzięki nim uda nam się wydostać.
- No to w drogę!


Thorius ruszył pierwszy, za nim Grumil. Uzbrojeni w swoje topory szli naprzód dość szybkim krokiem, z zamiarem wydostania się z nieprzyjemnych katakumb...
 
__________________
Powiało nudą w domu...Czy może powróciło natchnienie? Znalazł się stracony czas? Jakaś nagła zmiana w życiu?
A może jeszcze coś innego?

<Wielki comeback?>
Zielin jest offline