Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-07-2009, 11:21   #81
 
Raphael's Avatar
 
Reputacja: 1 Raphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znany
- Wracając do naszej poprzedniej rozmowy... Mogę przywrócić twojej towarzyszce mowę, ale jest jeden problem...
- Jaki?
- Właśnie zauważyłam, że skończyły mi się ropusze języki, niezbędny składnik mikstury przywracającej mowę...

Ryani milczał i czekał na dalsze słowa wiedźmy, ale już dokładnie wiedział czego będzie od niego oczekiwała. To on będzie musiał zdobyć brakującą ingrediencję.
- W naszej sytuacji jestem zmuszona poprosić ciebie elfie, byś zdobył i przyniósł ropuszy jęzor. Twoja towarzyszka zostanie tymczasem ze mną i poczeka, aż wrócisz. Wtedy dobijemy ostatecznie targu.
Wiedźma zakończyła szczerym uśmiechem ukazując rząd zepsutych zębów.
Elf zamyślił się. To mogłoby się udać: dla tak potężnego przedstawiciela jego rasy, jak on, nie powinna taka wyprawa stanowić problemu. Chyba, że w okolicy będą ostre przedmioty. Tak czy siak, wiedźma jest z pewnością zła, to się po prostu czuje. A targi ze złymi wiedźmami…
- Muszę to przedyskutować z moimi towarzyszami. – rzekł, a widząc, że baba nie odchodzi, dodał:
- SAM.

Mimo całej wiedźmie dumy, czarownicę musiała chyba podniecać bardzo perspektywa posiadania dżina, bo wyszła, mrucząc jedynie:
- A to sobie z nią porozmawiasz…
Drzwi trzasnęły. Dopiero teraz elf mógł wyjawić pozostałym swój plan. Miał tylko cichą nadzieję, że wiedźma ich nie podsłucha. Dał więc elfce znak, by weszła na strych, po czym sam poszedł w jej ślady. Tu będą mogli szeptać w spokoju.
Dżin wyłonił się z lampy.
- Przypominam, że przez najbliższe…
- Mówiłeś. Ale słuchajcie, skoro i tak nie możesz zmienić właściciela, dżinie, a dzięki zdolnościom tej staruchy otrzymasz mowę z powrotem, to powinniśmy wykorzystać moc lampy.
– ostatnie słowa były skierowane do elfki. – Zrobimy tak: kiedy wrócę z wyprawy, a ty odzyskasz mowę, każesz Arka… Ahra… dżinowi, pozbawić wiedźmę pamięci. Szybko ulotnimy się z chatki i każdy będzie mógł pójść w swoją stronę… Chyba, ze zechcesz mi pomóc…- i opowiedział towarzyszom o swoich poszukiwaniach korony. – Moglibyśmy rządzić razem, jako król i królowa. – tak, ostatnie zdanie wypowiedział z podtekstem. – Co ty na to?
 
__________________
W każdej sekundzie rozpadamy się i stajemy się nowym człowiekiem, w którym coraz mniej jest tego, kim byliśmy przed laty.
Raphael jest offline  
Stary 29-07-2009, 16:19   #82
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Guun czekał skulony za posągiem człowieka-szakala. Nie było mu zbyt wygodnie, jednak nie miał innego wyjścia niż krycie się.

Przecież nie wyjdę i nie stanę do walki. Po pierwsze nie mam czym walczyć, mój podróżny kij zapodział się gdzieś po drodze. Pewnie w pustce, przez którą teleportował mnie Mefistofeles. Po drugie, gdybym nawet miał czym walczyć to i tak nie umiem. Nigdy się przecież nie uczyłem posługiwania orężem. Nie było mi to do niczego potrzebne. Może i teraz uda się uniknąć walki.

Rozmyślania Guuna przerwał głośny huk dobiegający z dużego pomieszczenia, zwielokrotniony przez echo. Zaraz za dżwiękiem nadpłynęła chmura pyłu, która całkowicie przesłoniła korytarz. Guun zaczął się krztusić, usiłując usunąć z płuc drobinki pyłu. Do pomieszczenia wszedł karzeł, również kaszląc i zataczając się. Oczy zasłaniał ręką, aby uchronić je przed zapyleniem. Spowodowało to, że nie zauważył wielkich, przegradzających drogę wrót.
- Auaaaaaa! Moja głowa – krzyknął brodacz, masując stłuczoną czaszkę.

Zatrzymał się i odczekał aż pył opadnie na podłogę. Gdy to się stało, rozejrzał się wokół. Na szczęście nie zauważył Guuna, nadal ukrytego za statuą. Nie dostrzegł też swego kompana.
- Grumil! Grumil, gdzie jesteś? – zawołał i wyszedł z pomieszczenia, z powrotem do większej sali. Badacz poczekał, aż ucichną jego kroki i ostrożnie wychylił się ze swojej kryjówki. Powoli podszedł do wielkich wrót i przyjrzał się im uważnie. Całe pokryte były tajemniczymi napisami.

Czeka mnie dużo pracy – pomyślał. Sięgnał do torby i wyciągnął swoją magiczną księgę „Tuudis Hern Avaris”. Pogrzebał chwilę w torbie, aż znalazł stare pióro w drewnianej oprawie i buteleczkę z inkaustem. Tak zaopatrzony usiadł na wprost drzwi o otwarł wolumin. – Najwyraźniej karły wyeliminowały krzykliwego mężczyznę i jego wojowników, więc powinienem mieć spokój. Muszę uważać tylko na nich. Na szczęście są dosyć hałaśliwi... Gdyby tu było tylko mniej tego pyłu. Nie narzekaj! Musisz znaleźć sposób na otwarcie tych wrót. Musi gdzieś tu być wskazówka.

Zaczął przepisywać pierwszy rząd znaków. W miarę jak pisał, hieroglify na stronach księgi zamieniały się w normalne litery alfabetu.

„Zważ na me słowa
Ty, który przybywasz
Stajesz u Wrót
Krypty Wielkiego Au
Tego, Który Jest
Pożeraczem
Niech ku przestrodze
Wrota do wnętrza
Pozostaną...”

Tłumaczenie starożytnego tekstu przerwał mu dźwięk. Dziwny dźwięk przypominający mlaskanie jakiś wielkich ust. Guun wstał i odwrócił się aby zlokalizować źródło hałasu. Z sąsiedniego pomieszczenia zbliżała się w jego stronę jakaś potworna istota.

Była nieco większa od zwyczajnego człowieka i posiadała parę rąk. I na tym podobieństwa do człowieka się kończyły. No może poza tym, że miała jeszcze dosyć ludzkie oczy. Guun znieruchomiał ze strachu. Dzięki temu miał dużo czasu aby dokładnie przyjrzeć się maszkarze. Zamiast nóg, istota poruszała się na czterech długich i muskularnych mackach, które były źródłem mlaskającego dźwięku. Jedna z macek była nieco krótsza od pozostałych i wylewała się z niej zielonkawa ciecz. Wyglądało na to, że ktoś ranił potwora. Dwie ręcę kończyły się czteropalczastymi dłońmi, a same palce również były wijącymi się mackami. Głowa była najgorsza. Twarz była plątaniną macek. Wyglądała jakby ktoś człowiekowi do twarzy przykleił ośmiornicę. Macki na twarzy, cały czas się ruszały, zwijały i rozwijały.

Na kły Zurry! Co to ma być? – pomyślał przerażony Guun, starając się zejść z drogi zbliżającemu się potworowi. Nie mógł zrobić ani kroku. Potwór podszedł do niego i potężnym uderzeniem jednej z dolnych macek posłał Guuna z powrotem w kąt z posągiem. Usunąwszy przeszkodę maszkara zbliżyła się do drzwi i zaczęła ciągnąć za uchwyty.

Nie zabił mnie – pomyślał Guun, przyglądając się szarpiącemu wrota potworowi. – Mam szczęście. Teraz tylko czekać aż je otworzy a potem za nim. Do środka...
 
xeper jest offline  
Stary 29-07-2009, 18:15   #83
 
Zielin's Avatar
 
Reputacja: 1 Zielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwu
- Auuuuaaaa! -krzyknął oślepiony kurzem Thorius. Głową walnął w kamienne wrota. Zdezorientowany, zarówno dzięki słabej widoczności jak i chwilowego zamroczenia, zatrzymał się, łapiąc się za głowę. Przez chwilę świat wirował, potem jednak ponownie odzyskał równowagę.

Pył już opadł i krasnolud mógł rozejrzeć się po pomieszczeniu. Stał przy ścianie przeciwległej do wejściowego korytarza, gdzie leżały zawalone posągi. Słychać było zza nich ochrypły kaszel i odgłos odsuwanych kamieni.
Pomieszczenie było puste i...nigdzie nie widział Grumila! Przecież mieli trzymać się razem.
- Grumil! Grumil? Gdzie jesteś? - pierwsze słowa wypowiedziane przez krasnoluda omal nie przyprawiły go o wymioty. Do ust dostała się spora dawka kurzu, która osiadła nie wiedzieć jakim cudem na jego podniebieniu. Splunął siarczyście i powtórzył nawoływanie kilkukrotnie, przeszukując pomieszczenie z wrotami. Nadal masował sobie czoło, nieosłonięte hełmem, na którym kwitł już sinoniebieski guzek.

Wbrew temu co przypuszczał Thorius, zarówno kapłan będzie miał problem by się tu dostać jak i on żeby stąd wyjść. Najwyraźniej wraz z pomnikami zawaliła się spora część korytarz prowadzącego na powierzchnie.
- To jedna sprawa z głowy - westchnął brodacz - Tylko gdzie jest Grumil?

Krasnolud rozejrzał się i wszedł z korytarz po lewej stronie. Pomieszczenie to nie różniło się wiele od głównego przedsionka, poza tym, że znajdowała się tam studnia trzymetrowej średnicy.
Krata która ją zabezpieczała uległa uszkodzeniu. Dokładniej rzecz biorąc, leżała wygięta i wyrwana obok obstrzępionego brzegu studni. Było w niej ciemno, ale nie wydawała się głęboka.
- Ktoś się musiał nieźle wkurzyć - pomyślał.

Przeszła mu jednak ochota na żarty, gdy ujrzał hełm Grumila leżący tuż koło studni. Nachylił się nad studniom i nasłuchiwał:
- Thhooooriuuusss!!! Ty draniu nie zostawiał mnie!! - krzyczał wystraszony towarzysz.
Krasnolud nie myśląc wiele skoczył w dół. Lot był krótki, a lądowanie bardzo bolesne. Obaj leżeli teraz pośrodku okrągłej studni..
- Dobrze, że jesteś - westchnął Grumil - Żebyś widział z czym musiałem się zmierzyć.
- Widzę - odparł Thorius wskazując leżący nieopodal kawałek oślizgłej macki.
- Tylko skąd to bydle przypełzło. Stąd nie ma wyjścia!
- Faktycznie - stwierdził wojownik rozglądając się po sali.
Nie prowadził stąd żaden korytarz, a w ścianach nie było najmniejszego otworu. Lita skała w której wyciosano komnatę miała tylko jedno wyjście - to, którym tu trafił, czyli do góry.

- Hmmm.
- Co, hmmm? Nie "hymkaj" tylko mów.
- Musimy się chyba wspiąć na górę. Pójdę pierwszy, a później spuszczę ci linę.

Thorius złapał za pierwszy wystający kamień i podciągnął się. Zrazu nie szło mu to za dobrze, wspiął się zaledwie na dwa metry nad podłoże. Oblany potem, zeskoczył spowrotem.
- Coś się stało?
- Ciągle mi się jeszcze nie rozjaśniło w łepetynie. Zapomniałem zdjąć ekwipunku.
- To pewnie przez ten alkohol!
- Cicho siedź, bo sam żeś pijak większy ode mnie.
- Wypraszam sobie! Nie pijak ino wytrawny smakosz!
- Wytrawny smakosz nie pije takich szczyn co ty!


Gdyby nie byli rodakami, już by podskoczyli sobie do gardeł. Tymczasem obydwaj zaśmiali się, a ich głos poszedł wzmocniony echem w górę.
- No to rozluźnienie atmosfery mamy z głowy.
- Daj, pomogę ci ściągnąć.

Szybko uporali się z ekwipunkiem Thoriusa. Krasnolud zarzucił długi zwój liny przez ramię i ponownie wspiął się na wystrzępioną powierzchnię. Dotarłszy do połowy drogi ponownie doświadczył dzisiejszego braku szczęścia. Trafił ręką na wyjątkowo obślizgły kamień i runął kilka metrów w dół. Palce piekły mocno, ale udało mu się zatrzymać.
Zaklął siarczyście pod nosem.
- Coś się stałooooo? - doleciało go wzmocnione echem wołanie Grumila.
- Ten stwór z którym miałeś do czynienia zostawił nam śliską niespodziankę. Nie przejmuj się.

Dalsza "podróż" nie była trudna, o ile uważał czego się łapie. W końcu, zlany potem, jakby znów trafił na pustynię, dotarł do resztek kraty przytwierdzonej do prowizorycznych zaczepów wokoło.
Tylko potężna siła mogła zrobić coś takiego. Szybko jednak brodacz przestał rozmyślać o tym i zaczął się za ratowanie towarzysza. Przywiązał przez ciężką kratę linę. Sam nie był w stanie za wysoko jej podnieść, ale udało mu się wsunąć pod nią linę. Na pewno nie zsunie się w przepaść. A lina była na tyle wytrzymała, że się nie zerwie.
- Rozbierz się! Wpierw nasz ekwipunek.
-Oooookkkkk.. - dobiegło jakby z oddali.
- Spuszczam linę, przyczep do niej ekwipunek i pociągnij, jak tylko go przywiążesz!
Po chwili poczuł szarpnięcie liną i wyciągnął swoją zbroję. Musiał zrobić jeszcze dwa "kursy", by wciągnąć wszystko co posiadali przy sobie. Przy ponownym szarpnięciu, i kolejnym wysiłku z wciąganiem "balastu", ujrzał twarz Grumila wyłaniającą się z otworu.
- To już wszystko. Więcej nic nie ma, oprócz kamieni oczywiście.
- Dzięki Bogu!


Kiedy obaj byli już bezpieczni - jeśli można tak nazwać fakt, że przebywali w nieznanym miejscu z jedyną znaną drogą ucieczki zawaloną i zniszczoną. Odpoczęli dosłownie chwilę, po czym gnani rozsądkiem i wrażeniem niebezpieczeństwa czającego się za rogiem zaczęli się ubierać w zbroje.
Wytrzymałość krasnoludzka jest godna podziwu - na ich twarzach nie było widać śladu zmęczenia, a mięśnie pracowały jakby były to mechaniczne podzespoły.
- Droga wejściowa jest zawalona. Nie ma stąd wyjścia.
- Widziałem jakieś kamienne wrota. Może dzięki nim uda nam się wydostać.
- No to w drogę!


Thorius ruszył pierwszy, za nim Grumil. Uzbrojeni w swoje topory szli naprzód dość szybkim krokiem, z zamiarem wydostania się z nieprzyjemnych katakumb...
 
__________________
Powiało nudą w domu...Czy może powróciło natchnienie? Znalazł się stracony czas? Jakaś nagła zmiana w życiu?
A może jeszcze coś innego?

<Wielki comeback?>
Zielin jest offline  
Stary 29-07-2009, 19:36   #84
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Gun'Ryan
Wiedźma nie była zadowolona faktem, że musiała opuścić towarzystwo. Trzasnęła drzwiami i wyszła na zewnątrz. Ryani zabrał towarzystwo ponownie na strych i tam przedstawił im swój plan.
Elfka bez wahania zgodziła się z Ryanim, zarówno w kwestii oszukania wiedźmy jak i wspólnej wyprawy po Koronę Władzy.
- Pozwólcie, że przerwę tą sielankę - wtrącił dżin - Twój plan znowu przedstawia się znakomicie, ale...
- Jakie znowu ale. Znam cię nie całe kilka godzin, a już zaczynasz działać mi na nerwy.
- Ja mogę nie mówić, ale to wam może uratować życie.
Elfka zachęciła dżina, by mówił dalej a Ryaniego pogładziła po włosach posyłając jednocześnie błagalne spojrzenie. Ryani lekko zastydził się tych pięknych niebieskich oczu, spuścił wzrok i warknął do dżina:
- No to mów! O czym to znowu zapomniałem!
- Nie tyle zapomniałeś, co poprostu mogłeś niewiedzieć.
Twarz elfa nabrała barwy młodego buraka. Tylko dzięki obecności urokliwej kobiety, nie rzucił się jeszcze na dżina.
- Spokojnie, nie ma powodów do takiej złości. Mogłeś nie widzieć, bo nie zapytałeś mnie...
- O co? Powiesz w końcu... - cierpliwość elfa zaczynała się kończyć.
- O to, że czy mogę kogoś skrzywdzić.
- No nie. Tylko mi nie mów, że jesteś pacyfistą.
- Właśnie, że jestem. Przydzę się przemocą w jakiejkolwiek formie.
- To znaczy, że nie pomożesz nam z wiedźmą?
- Nie powiedziałem, że nie pomogę. Tylko nie że jej nie skrzywdzę.
- Pozbawienie jej pamięci to nie jest jakieś tam krzywdzenie...
- No jasne - oburzył się dżin - nie jest krzydzenie. Ciekawy czy jakbym ciebie pozbawił pamięci, też byś tak mówił...
Z dołu doszedł ich dźwięk otwieranych drzwi.
- Puk, puk... Kochani wchodzę... Dość tych tajemnic
Cała trójka spojrzał po sobie z lekką obawą.
- Ciekawe co ja jej teraz powiem? - spytał Ryani drżącym głosem.
Dżin i elfka rozłożyli bezradnie ręce.

Guun
Maszkara cisnęła badacza w kąt sali. Nie spojrzała nawet w jego stronę i podeszła do drzwi. Wszystko wskazywało na to, że doskonale wie co należy robić. Guun obserwował ruchy potwora kryjąc się ponownie za pomnikiem człowieka z głową szakala.
- Nie zabił mnie. Mam szczęście. Teraz tylko czekać aż je otworzy a potem za nim. Do środka...
Stwór mimo swojej zdeformowanej sylwetki bardzo sprawnie radził sobie z manipulowaniem dźwigniami. Wraz z podnoszeniem lub opuszczeniem dźwigni przez monstrum, Guun słyszał odgłos pracujących przekładni i kołowrotków za ścianą. Maszkara cofnęła się o kilka kroków i spojrzała na wrota. Najwyraźniej zadowolona z efektu swojej pracy, uniosła mackowate ręce w górę i krzyknęła:
- Mehet olin phataer inus haszapt inus tuphon!
Jego głos był ledwo slyszalnym chropowatym szeptem, ale i tak mroził krew w żyłach Guuna. Gdy padłe ostatnie słowa magicznej formuły, nagle nie wiadomo skąd zerwał się wiatr. Silny podmuch gorącego pustynnego powietrza wypełnił małą salę. Po chwili badacz usłyszał zgrzyt przekładni. Musiał się odsunąć od swojej kryjówki, gdyż cokół pomnika zaczął się obracać. Po chwili obie rzeźby stały frontem do wrót. Po czym jakby na znak mackowatego stwora ręce kamiennych posągów uniosły się i pociągnęły ukryte do tej pory w ścianie dźwignie. Wrota uniosły się powoli, a stwór jeszcze wyżej uniósł macki i wrzasnął:
- Taaahhkkk!
Do sali wdarło się wilgotne powietrze przepełnione zapachem ziół i kadzidła.
Stwór wpełz do wnętrza nowo otwartego korytarza. O dziwo nie przeszkadzało ciemności, które panowały w środku. Pewnie ruszył przed siebie. Guun odczekał chwilę i ruszył za stworem. Zatrzymał się jednak po kilku krokach, gdyż poruszanie się w ciemnościach było nad wyraz niebezpieczne. Stanął i zaczął rozpalać niewielką lampę oliwną, gdy do jego uszu dotarły znajome głosy:
- A oto i wrota o któych ci mówiłem - pochwalił się Thorius.

Thorius
Dobrych kilka minut zajęło brodatym wojownikom wyjście ze studni. Kosztowało ich to sporo wysiłku i potu, ale uśmiechy na twarzach, świadczyły o tym, że byli z siebie zadowoleni.
- To wkładaj plecach i w drogę! - zarządził Thorius.
- Tylko dokąd? - spytał zrezygnowanyu Grumil - Droga wejściowa jest zawalona. Stąd nie ma wyjścia. Zdechniemy tu.
- Przestań się użalać nad soba. Widziałem tam jakieś kamienne wrota. Może dzięki nim uda nam się wydostać.
Krasnoludzi zrobili ledwie dwa kroki, gdy Grumil rzekł:
- Stój!
- Co jest?
- Zobacz! - Grumil wskazał na podłogę pokrytą zielonym szlamem.
- Chyba odnalazła się nasza zguba.
Brodaci wojownicy chwycil topory w dłoń i pewnie weszli do głównego przedsionka. Śluzowaty trop doprowadził ich pod same wrota, które o dziwo stały otworem.
- A oto i wrota o któych ci mówiłem - pochwalił się Thorius.
- Widzę. Tylko ciekawe kto je otworzył?
- Pewnie ten maszkaron - rozwiał wątpliwości kolegi - Spójrz a to co?
Thorius wskazał palcem niewielki płomyk jaki pojawił się w ziejącym ciemnością korytarzu.

ZAJRZYJCIE DO KOMENTARZY
 

Ostatnio edytowane przez brody : 29-07-2009 o 19:37. Powód: dopisek
brody jest offline  
Stary 30-07-2009, 10:18   #85
 
Raphael's Avatar
 
Reputacja: 1 Raphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znany
Z dołu doszedł ich dźwięk otwieranych drzwi.
- Puk, puk... Kochani wchodzę... Dość tych tajemnic
Cała trójka spojrzał po sobie z lekką obawą.
- Ciekawe co ja jej teraz powiem? – spytał Ryani drżącym głosem.
Dżin i elfka rozłożyli bezradnie ręce.
- Halo, gdzie się podzialiście? – nie myśląc wiele, elfy zeskoczyły ze stryszku. Dżin jak zwykle zniknął w lampie. – A, no i co? Umowa stoi? – wiedźma zatarła ręce i znowu wyeksponowała swoje dziury w zębach. Gun spojrzał na elfkę. Była esencją bezradności. Zwrócił się do czarownicy, starając się nie widzieć jej uśmiechu.
- Zgoda, powiedz, gdzie mam iść, a tam pójdę. Lecz zanim to zrobisz, mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia. Masz może jakiś papier i pióro?
Wiedźma zatarła ręce z radości i poszła do sąsiedniego pokoju, wcześniej ukrytego za kotarą. Po chwili wróciła z kawałkiem pergaminu i buteleczką inkaustu.
- Pióra nie mam. Po co ci ono? – zaskrzeczała. Ryani nie odpowiedział. Rozłożył pergamin na stole i spojrzał na elfkę.
- Moja droga, chcę wiedzieć, komu zwracam mowę. Napisz proszę, swoje imię…
 
__________________
W każdej sekundzie rozpadamy się i stajemy się nowym człowiekiem, w którym coraz mniej jest tego, kim byliśmy przed laty.
Raphael jest offline  
Stary 30-07-2009, 11:46   #86
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Elf rozłożył pergamin na stole, spojrzał w piękne oczy niemowy i spytał:
- Moja droga, chcę wiedzieć, komu zwracam mowę. Napisz proszę, swoje imię…
Wiedźma spojrzała podejrzliwie na młodego wojownika, wietrząc podstęp, ale zachowała milczenie.
Elfka nachyliła się nad stołem, a następnie zanurzyła palec w inkauście i napisała niezgrabnie.

Ryani z trudem odczytał odręczne pismo urokliwej elfki.
- Mi też jest miło - uśmiechnął się szeroko.
- Dość tych amorów - wiedźma przerwałą uroczą chwilę - Czas ruszać w drogę elfie. Udasz się na północ. Dwa dni drogi stąd jest rozległe bagno, tam na pewno złapiesz jakąś ropuchę. A ja tutaj tymczasem zaopiekuje się twoją towazyszką.
Na twarzy elfki zagościł wyraz strachu i obrzydzenia.
- Nie martw się wrócę szybko - zapewnił Ryani.
- No ruszaj! - ponagaliła go wiedźma - Szkoda dnia - stanęła przy drzwiach i otworzyła je na oścież - Na co jeszcze czekasz?
 
brody jest offline  
Stary 30-07-2009, 14:07   #87
 
Raphael's Avatar
 
Reputacja: 1 Raphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znany
- No ruszaj! - ponagliła go wiedźma – Szkoda dnia - stanęła przy drzwiach i otworzyła je na oścież – Na co jeszcze czekasz?
Chcąc nie chcąc, pełen złych przeczuć elf musiał opuścić chatkę. Miał tylko nadzieję, że nic się nie stanie jego królowej. Spojrzał na nią czule.
- Do zobaczenia wkrótce, Glorianno. Dbaj o siebie.! – w ostatnich słowach zawarł swoje przesłanie, które elfka odczytała bez trudu: „uważaj na staruchę”.
Wyszedł.
Ruszył biegiem (ach, ta boska elfia kondycja) przez step, prosto w stronę bagien, ciągle niepewny, co przyniesie los*…



*Brody
 
__________________
W każdej sekundzie rozpadamy się i stajemy się nowym człowiekiem, w którym coraz mniej jest tego, kim byliśmy przed laty.

Ostatnio edytowane przez Raphael : 30-07-2009 o 14:07. Powód: gupie ukośniki!
Raphael jest offline  
Stary 30-07-2009, 20:33   #88
 
Zielin's Avatar
 
Reputacja: 1 Zielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwu
Thorius wskazał palcem niewielki płomyk jaki pojawił się w ziejącym ciemnością korytarzu. Szybkim krokiem podeszli do święcącej w ciemności lampy. Z oddali wydawała się jakby zawieszona w nicości.
W miarę jednak, gdy zbliżali się, można było dostrzec zarysy ludzkiej sylwetki.
- Oho, kogoż to ja tu widzę. - rzucił krasnolud - Badacz otchłani we własnej osobie.
- Witam ponownie, mości karłów. Coż was sprowadza w te strony?


Płomienny ognik buchnął w oczach Grumila.
- Tylko nie karły, cwaniaczku! Jestem krasnoludem, z dziada pradziada, i nie pozwolę na obrazę mojej rasy!
- Krasnolud? A któż to?
- Uspokój się Grumil... Zobacz, ja jestem spokojny. - tu zwrócił się bezpośrednio do Guuna - Chociaż nasze pierwsze spotkanie było w dość, jakby to powiedzieć... no, nie po mojej myśli. Zachowałem się trochę grubiańsko.
- Trochę? To mało powiedziane.
- Dobra już, dobra. Odnośnie do twojego pytania. jesteśmy krasnoludami. Jakby wyjaśnić to tobie, nie mam pojęcia. Patrząc na ciebie stwierdzić mogę, że ty raczej nie pochodzisz z tej ziemi. Ba, może nawet i z tego świata?


Guun potaknął tylko, nie przerywając krasnoludzkiego monologu.
- Jesteśmy rasą dobrze zbudowanych i odważnych wojowników. Podziemia są nam jak drugi dom. A nasz wzrost możesz potraktować jako...udogodnienie od matki natury.
Thorius odchrząknął. Splunął flegmą na ziemię. Nie widział w słabym świetle lampy trzymanej przez Guuna jego twarzy, ale chyba na moment zawitał na niej grymas obrzydzenia.
- Miejsce nie jest najlepsze do zawierania znajomości, ale - tu spojrzał na śluzowaty ślad na podłodze i na szatę Guuna, na której także trochę się znalazło - w obecnych okolicznościach najlepiej byłoby rozpocząć wędrówkę razem.
- Niechętnie, ale muszę się zgodzić. Dwa kar... krasnoludy na pewno pomogą mi w przebyciu tych katakumb.


Jakby nic się nie stało, a oni znali się od dawna, po cichu ruszyli w stronę otwartych wrót...
 
__________________
Powiało nudą w domu...Czy może powróciło natchnienie? Znalazł się stracony czas? Jakaś nagła zmiana w życiu?
A może jeszcze coś innego?

<Wielki comeback?>
Zielin jest offline  
Stary 30-07-2009, 21:32   #89
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Guun odepchnięty przez mackowatego potwora przeleciał kilka metrów i zaległ w kącie, tuż obok posągu człowieka-szakala. Maszkara tymczasem zaczęła pociągać za uchwyty. Już po chwili Guun stracił orientację ile razy i który uchwyt należy pociągnąć.

- Mehet olin phataer inus haszapt inus tuphon! – zacharczała w końcu istota, najwyraźniej zadowolona z efektu swojej pracy, słyszalnego w postaci pracujących za ścianą trybów i łańcuchów. W pewnym momencie salę wypełniło gorące i suche powietrze, a statua, za którą ukrywał się Guun zaczęła się obracać. Badacz uskoczył przestraszony. Człowiek-szakal obrócił się o dziewięćdziesiąt stopni i podniósł ręce. Zazgrzytało potężnie i wielkie wrota stanęły otworem. Tym razem powietrze napełniło się wilgocią i zapachem palonych kadzideł. Poczwara przeszła przez drzwi i zniknęła w mroku.

Guun obawiając się, że kamienne wrota zaraz się zamkną skoczył do przodu i wbiegł do korytarza. Po kilku krokach zatrzymał się, gdyż nienaturalna ciemność uniemożliwiała jakikolwiek ruch.

Zurro! Czary jak nic. Ta ciemność jest nienaturalna, niemożliwe żeby tak blisko od wejścia nic nie było widać. Niech to szlag! A temu stworowi najwyraźniej to nie przeszkadza. Gdzie ja mam moją małą lampkę? – zaczął po omacku grzebać w torbie i po chwili natrafił na podróżny kaganek. Zaraz też udało mu się zapalić ogień i odblaski zaczęły skakać po zatartych płaskorzeźbach na ścianach i suficie. Bestii nie było nigdzie widać.
Dobrze, że zostawia ślad niczym ślimakGuun przyjrzał się prowadzącemu w głąb ciemnego korytarza pasmu zielonkawego śluzu. – Tego się nie da zgubić...

Ruszył naprzód, ale po chwili zatrzymał się nasłuchując. Ktoś za nim szedł. Odwrócił się i stanął twarzą w twarz z dwoma brodatymi karłami.
Niech to – pomyślał. – Co robić? Przecież na górze chcieli mnie zabić. Miejmy nadzieję, że w obliczu niebezpieczeństwa wykażą się zdrowym rozsądkiem.

- Oho, kogoż to ja tu widzę. - rzucił jeden z nich - Badacz otchłani we własnej osobie.
- Witam ponownie, mości karłów. Coż was sprowadza w te strony? – odparł Guun przyjacielsko.

- Tylko nie karły, cwaniaczku! Jestem krasnoludem, z dziada pradziada, i nie pozwolę na obrazę mojej rasy! – najwyraźniej jego powitanie nie zostało przyjaźnie przyjęte. Coś zrobił źle...
- Krasnolud? A któż to?
- Uspokój się Grumil... Zobacz, ja jestem spokojny. – krasnolud zwrócił się do Guuna - Chociaż nasze pierwsze spotkanie było w dość, jakby to powiedzieć... no, nie po mojej myśli. Zachowałem się trochę grubiańsko.
- Trochę? To mało powiedziane – odparł badacz i od razu ugryzł się w język. Czyżby topory trzymane przez krasnoludów zadrżały?
- Dobra już, dobra. Odnośnie do twojego pytania. Jesteśmy krasnoludami. Jakby wyjaśnić to tobie, nie mam pojęcia. Patrząc na ciebie stwierdzić mogę, że ty raczej nie pochodzisz z tej ziemi. Ba, może nawet i z tego świata?

Guun potaknął tylko, nie przerywając krasnoludzkiego monologu.
- Jesteśmy rasą dobrze zbudowanych i odważnych wojowników. Podziemia są nam jak drugi dom. A nasz wzrost możesz potraktować jako...udogodnienie od matki natury.
Thorius odchrząknął i splunął flegmą na ziemię. Cóż za maniery – Guun się skrzywił. – Trudno, teraz nie mogę wybierać towarzyszy podróży...
- Miejsce nie jest najlepsze do zawierania znajomości, ale... - tu spojrzał na śluzowaty ślad na podłodze i na szatę Guuna, na której także trochę się znalazło - ...w obecnych okolicznościach najlepiej byłoby rozpocząć wędrówkę razem.
- Niechętnie, ale muszę się zgodzić. Dwa kar... krasnoludy na pewno pomogą mi w przebyciu tych katakumb – przyjął propozycję Guun i podał krasnoludowi rękę na znak zgody. Krasnolud ze swojej strony napluł na swoją i uścisnął prawicę Guuna. Badacz znów się skrzywił i otarł oślinioną rękę o połę szaty.

W świetle lampki ruszył wraz z nowymi towarzyszami korytarzem, podążając za śladem pozostawionym przez mackowego stwora. Szli prostym chodnikiem kilkadziesiąt minut, cały czas prosto i równo. W końcu ściany korytarza rozeszły się i trzej poszukiwacze weszli do jakiejś sali. Raczej poczuli jej wielkość niż zobaczyli, bo ogromna przestrzeń tonęła w mroku. Rozświetlana była tylko marnym płomieniem lampki Guuna i płonącym w oddali dziwnym, zielonym ogniem. Na jego tle dostrzegli postać potwora. Pochylał się nad czymś, co z tej odległości wyglądało jak kamienny ołtarz.
 
xeper jest offline  
Stary 31-07-2009, 17:27   #90
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Gun'Ryan
Ryani nie chętnie opuszczał śliczną Gloriannę. Stał na progu i wpatrywał się w jej wielkie, smutne oczy. Jej uroda sprawiała, że nie mógł oderwać od niej oczu. Cieszył go fakt, że zgodziła się zostać jego królową. Nie zważał przy tym na fakt, że legenda o Koronie Władzy mówie tylko o jednym władcy. On wiedział, że w takim duecie nie dojdzie do kłotni i waśni o podział władzy.
- No co tu jeszcze stoisz! - zaskrzeczała wiedźma - Ruszaj że!
- Do zobaczenia wkrótce, Glorianno. Dbaj o siebie.! – w ostatnich słowach zawarł swoje przesłanie, które elfka odczytała bez trudu: „uważaj na staruchę”.
Elfka posłała mu całusa, którego Ryani złapał z ochotę i ruszył biegiem przed siebie.

Pogoda sprzyjała wędrówce, więc elf ruszył dziersko przed siebie. Martwiło go trochę to, że zostawił biedną Gloriannę pod opieką złośliwej wiedźmy. Tym bardziej, że potężny dżin z lampy nie kiwnie palcem, by jej pomóc.
- Też mi się pacyfista znalazł, tfu! - przeklął w myślach dżina.
Dzień minął szybko i Ryani musiał zatrzymać się gdzieś na spoczynek.
Wybrał niewielki zagajnik. Rozłożył koc wśród młodych brzózek i zasnął marzęc o władaniu Trzema Krainami z Glorianną u boku.
Zbudził go drobny deszczyk o wschodzie słońca. Elf wstał schował swoje rzeczy do plecak i pogryzając kawałek suszonego mięsa ruszył w dalszą drogę. Deszczyk dość szybko zamienił się w sporę ulewę, a następnie. Elf nie zamierzał rezygnować z dalszej wędrówki. Każda chwila była bezcenna. Sił dodawały mu myśli o Gloriannie i o tym, że musi znosić towarzystwo starej wiedźmy. Naciągnął tylko na siebie nieprzemakalny elfi płaszcz i maszerował dalej.
Późnym popołudniem wszedł w gęsty las. Torfowa ziemia pod stopami potwierdzał, że już jest blisko celu. Deszcz nie ustawał i rzęsiste krople spływały po twarzy elfa. Kierując się przeczuciem ruszył w głąb lasu. Po kilkunastu minutach wędrówki poczuł, że grunt pod nogami zaczyna mi się uginać. W powietrzu unosił się zapach zgnilizny i wilgoci. Brzęczały komary i dało się słyszeć rechot żab.
- Dobry znak - pomyślał Ryani.
Wytropienie ropuchy nie było zadaniem trudnym, gorzej jednak z jej złapaniem. Co elf podszedł do żaby, to ona uskoczyła dwa metry dalej. Upolowanie ropuchy kosztowało go sporo nerwów, przemoczone buty i ubranie. Jakież jednak było jego zdziwienie, gdy wyjmując sztylet za pasa usłyszał cichy głos:
- Ależ żeś się uwziął. Chyba nie zamierzasz mnie teraz zjeść, co? Nie słyszałem o elfach jedzących ropuchy. Poza tym moja skóra jest trująca. Zjesz mnie i umrzesz i co ci z tego przyjdzie. Lepiej rozejdźmy się w pokoju.
Ryani stał oniemiały, trzymając w rękach gadającą ropuchę.
- Ożesz ty... - wyjąkał w końcu elf.
- Coś taki zdziwiony? - spytała ropucha - Nigdy nie widziałeś elfa zamienionego w żabę?
- Co? Jak to?
- A tak to. Połasiłem się na Talizman i proszę co mnie za to spotkało. Przeklęta wiedźma zamieniła mnie w ropuchę.

Guun i Thorius
Trójka spojuszników z przymusu podążała mrocznym korytarzem. Jedynymi ich drogowskazami był niewielki podróżny kaganek badacza i struga szlamu jaką pozostawił za sobą osobliwy stwór. Szli w milczeniu nie tylko z obawy przed wyrycie, ale także niewiele mieli sobie do powiedzenia ponad to co już padło. Guun idąc przodem zastanawiał się czy ci nieokrzesani brodacze także poszukują potężnego artefaktu zwanego Koroną Władzy.
- Coż to byłyby za świat? - pomyślał - Rządzony przez takich barbarzyńców, aż strach pomyśleć.
W podziemiach panowała nienaturalna wręcz cisz. Trójka poszukiwaczy zauważyła, że nawet odgłos ich kroków jest w tajemniczy sposób tłumiony. Szli gęsiego mijając zatarte przez czas płaskorzeźby, którymi pokryte były ściany i sufit. Czas przestał mieć dla niech jakiekolwiek znaczenie. Płynął gdzieś obok, jakby poza nimi. Daleko w tyle pozostało wspomnienie rozpalonej żarem pustyni i kupieckiej karawany.
W końcu ściany korytarza rozeszły się i trzej poszukiwacze weszli do jakiejś sali. Raczej poczuli jej wielkość niż zobaczyli, bo ogromna przestrzeń tonęła w mroku. W pomieszczeniu dało się wyraźnie wyczuć cyrkulację powietrza. Delikatny ciepły powiew owiał trójkę poszukiwaczy. Sala rozświetlana była tylko marnym płomieniem lampki Guuna i płonącym w oddali dziwnym, zielonym ogniem. Na jego tle dostrzegli postać potwora. Pochylał się nad czymś, co z tej odległości wyglądało jak kamienny ołtarz.
- O cholera! - przeklnął Grumil - Jest ten maszkaron. Co robimy?
- Czekamy - rozkazał Guun, tonem nieznoszącym sprzeciwu.
w przeciwieństwie do krasnoludów wiedział, że stwór nie jest w najmniejszym stopnie zainteresowany ich obecnością.
Mackowaty stwór odprawiał kolejny rytuał. Dopiero teraz poszukiwacze zauważyli, że dotarli do pierwszej sali grobowej. Na ziemi i kilku spruchniałych już stołach stały misy i dzbany, kiedyś pełne jedzenia i napojów. Wszystko przygotowano z myślą o zmarły i na jego drogę w zaświaty.
Nagle salę wypełnił jasny błysk przy którym kaganek Guun, była jak świeca przy słońcu. Oślepieni poszukiwacze zamknęli oczy. Gdy ich wzrok ponownie przyzwyczaił się do ciemności ujrzeli, że obok ołtarza ukazały się dwie pary drzwi. Wszystkie stały otwore i do każdych z nich prowadził śluzowaty ślad.
Trójka poszukiwaczy stała zdziwona w blasku kołyszącego się płomyk kaganka, zastanawiając się co dalej.
 
brody jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172