Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2009, 19:36   #84
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Gun'Ryan
Wiedźma nie była zadowolona faktem, że musiała opuścić towarzystwo. Trzasnęła drzwiami i wyszła na zewnątrz. Ryani zabrał towarzystwo ponownie na strych i tam przedstawił im swój plan.
Elfka bez wahania zgodziła się z Ryanim, zarówno w kwestii oszukania wiedźmy jak i wspólnej wyprawy po Koronę Władzy.
- Pozwólcie, że przerwę tą sielankę - wtrącił dżin - Twój plan znowu przedstawia się znakomicie, ale...
- Jakie znowu ale. Znam cię nie całe kilka godzin, a już zaczynasz działać mi na nerwy.
- Ja mogę nie mówić, ale to wam może uratować życie.
Elfka zachęciła dżina, by mówił dalej a Ryaniego pogładziła po włosach posyłając jednocześnie błagalne spojrzenie. Ryani lekko zastydził się tych pięknych niebieskich oczu, spuścił wzrok i warknął do dżina:
- No to mów! O czym to znowu zapomniałem!
- Nie tyle zapomniałeś, co poprostu mogłeś niewiedzieć.
Twarz elfa nabrała barwy młodego buraka. Tylko dzięki obecności urokliwej kobiety, nie rzucił się jeszcze na dżina.
- Spokojnie, nie ma powodów do takiej złości. Mogłeś nie widzieć, bo nie zapytałeś mnie...
- O co? Powiesz w końcu... - cierpliwość elfa zaczynała się kończyć.
- O to, że czy mogę kogoś skrzywdzić.
- No nie. Tylko mi nie mów, że jesteś pacyfistą.
- Właśnie, że jestem. Przydzę się przemocą w jakiejkolwiek formie.
- To znaczy, że nie pomożesz nam z wiedźmą?
- Nie powiedziałem, że nie pomogę. Tylko nie że jej nie skrzywdzę.
- Pozbawienie jej pamięci to nie jest jakieś tam krzywdzenie...
- No jasne - oburzył się dżin - nie jest krzydzenie. Ciekawy czy jakbym ciebie pozbawił pamięci, też byś tak mówił...
Z dołu doszedł ich dźwięk otwieranych drzwi.
- Puk, puk... Kochani wchodzę... Dość tych tajemnic
Cała trójka spojrzał po sobie z lekką obawą.
- Ciekawe co ja jej teraz powiem? - spytał Ryani drżącym głosem.
Dżin i elfka rozłożyli bezradnie ręce.

Guun
Maszkara cisnęła badacza w kąt sali. Nie spojrzała nawet w jego stronę i podeszła do drzwi. Wszystko wskazywało na to, że doskonale wie co należy robić. Guun obserwował ruchy potwora kryjąc się ponownie za pomnikiem człowieka z głową szakala.
- Nie zabił mnie. Mam szczęście. Teraz tylko czekać aż je otworzy a potem za nim. Do środka...
Stwór mimo swojej zdeformowanej sylwetki bardzo sprawnie radził sobie z manipulowaniem dźwigniami. Wraz z podnoszeniem lub opuszczeniem dźwigni przez monstrum, Guun słyszał odgłos pracujących przekładni i kołowrotków za ścianą. Maszkara cofnęła się o kilka kroków i spojrzała na wrota. Najwyraźniej zadowolona z efektu swojej pracy, uniosła mackowate ręce w górę i krzyknęła:
- Mehet olin phataer inus haszapt inus tuphon!
Jego głos był ledwo slyszalnym chropowatym szeptem, ale i tak mroził krew w żyłach Guuna. Gdy padłe ostatnie słowa magicznej formuły, nagle nie wiadomo skąd zerwał się wiatr. Silny podmuch gorącego pustynnego powietrza wypełnił małą salę. Po chwili badacz usłyszał zgrzyt przekładni. Musiał się odsunąć od swojej kryjówki, gdyż cokół pomnika zaczął się obracać. Po chwili obie rzeźby stały frontem do wrót. Po czym jakby na znak mackowatego stwora ręce kamiennych posągów uniosły się i pociągnęły ukryte do tej pory w ścianie dźwignie. Wrota uniosły się powoli, a stwór jeszcze wyżej uniósł macki i wrzasnął:
- Taaahhkkk!
Do sali wdarło się wilgotne powietrze przepełnione zapachem ziół i kadzidła.
Stwór wpełz do wnętrza nowo otwartego korytarza. O dziwo nie przeszkadzało ciemności, które panowały w środku. Pewnie ruszył przed siebie. Guun odczekał chwilę i ruszył za stworem. Zatrzymał się jednak po kilku krokach, gdyż poruszanie się w ciemnościach było nad wyraz niebezpieczne. Stanął i zaczął rozpalać niewielką lampę oliwną, gdy do jego uszu dotarły znajome głosy:
- A oto i wrota o któych ci mówiłem - pochwalił się Thorius.

Thorius
Dobrych kilka minut zajęło brodatym wojownikom wyjście ze studni. Kosztowało ich to sporo wysiłku i potu, ale uśmiechy na twarzach, świadczyły o tym, że byli z siebie zadowoleni.
- To wkładaj plecach i w drogę! - zarządził Thorius.
- Tylko dokąd? - spytał zrezygnowanyu Grumil - Droga wejściowa jest zawalona. Stąd nie ma wyjścia. Zdechniemy tu.
- Przestań się użalać nad soba. Widziałem tam jakieś kamienne wrota. Może dzięki nim uda nam się wydostać.
Krasnoludzi zrobili ledwie dwa kroki, gdy Grumil rzekł:
- Stój!
- Co jest?
- Zobacz! - Grumil wskazał na podłogę pokrytą zielonym szlamem.
- Chyba odnalazła się nasza zguba.
Brodaci wojownicy chwycil topory w dłoń i pewnie weszli do głównego przedsionka. Śluzowaty trop doprowadził ich pod same wrota, które o dziwo stały otworem.
- A oto i wrota o któych ci mówiłem - pochwalił się Thorius.
- Widzę. Tylko ciekawe kto je otworzył?
- Pewnie ten maszkaron - rozwiał wątpliwości kolegi - Spójrz a to co?
Thorius wskazał palcem niewielki płomyk jaki pojawił się w ziejącym ciemnością korytarzu.

ZAJRZYJCIE DO KOMENTARZY
 

Ostatnio edytowane przez brody : 29-07-2009 o 19:37. Powód: dopisek
brody jest offline