Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2009, 21:22   #134
QuartZ
 
QuartZ's Avatar
 
Reputacja: 1 QuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemu
Kiedy tylko pojawiły się chmury podejrzanego gazu Bru zaczął powoli wycofywać się z głównej ładowni do jednego z korytarzy. Doskonale pamiętał działanie oparów z kolonii karnej i mimo, że powstrzymał wtedy oddech, na prawdę dało mu się to we znaki. Nie miał najmniejszego zamiaru znów walczyć ze wstrzymanym oddechem aż nie będzie na skraju wyczerpania.

Mimo wszystko przeciwnik nie odebrał mu całej radości. Dwójka uzbrojonych od razu udała się do pomieszczeń załogi z dala od głównej potyczki. Pewnie chcieli sprawdzić, czy na statku jest ktoś jeszcze, kto mógłby pokrzyżować im szyki.

"Jasna cholera." Voroks jak cień zagłębił się w ciemnych korytarzach śledząc szperaczy wchodzących coraz głębiej między pomieszczenia. "Nie zajdą daleko." - Pomyślał i odsłonił jednocześnie garnitur ostrych jak brzytwa zębisk.

Śledzenie przeciwnika trwało może kilka minut, nim znaleźli się w odpowiednim miejscu do ataku. Nim to się stało Bruggbuhr zdążył sobie dwa razy powtórzyć, żeby przypadkiem nie powiedzieć Andi co się stało z jej kajutą i dlaczego jest tam taki bałagan. Pomieszczenie wbrew pozorom nadawało się idealnie do jego potrzeb. Było wystarczająco duże by zająć ich na tyle czasu, by ustawić się na dogodnej pozycji. Później było już tylko kilka stęknięć i odgłosy przypominające chrupnięcie, co było równoznaczne ze skręceniem karku pechowych szperaczy.

Już po wszystkim złapał ciała za ubrania tuż za karkiem i ruszył ku ładowni wlekąc je za sobą po podłodze. Odgłosy walki wyraźnie ustały, ale zdaje się iż tym razem sytuacja nie była ani trochę różowa. Nim jeszcze zdążył cokolwiek zobaczyć wyczuł w powietrzu coś niepokojącego. Zostawił ciała w korytarzu wiodącym do ładowni i starając się zostać niezauważonym skierował swoje kroki do miejsca, gdzie opuścił towarzyszy, aby móc z ukrycia monitorować sytuację. Kiedy tylko zdążył cokolwiek zobaczyć w jego głowie zaroiło się od myśli.
- O wszechstwórco... Mesto... Duncan... - Wyszeptał niemal niesłyszalnie, po czym przeniósł wściekły wzrok na przybysza z mieczem.
 

Ostatnio edytowane przez QuartZ : 29-07-2009 o 21:38.
QuartZ jest offline